– Cialo nie bylo zamarzniete, wiec na dworze lezalo mniej niz dwanascie godzin. LaManche postara sie okreslic czas smierci. Nie chcialam zadawac nastepnego pytania.
– Dlaczego uwazacie, ze to jest Anna Goyette?
– Wiek i opis pasuja.
Poczulam sie troche slabo.
– Do jakich cech fizycznych sie odniesliscie?
– Ofiara nie ma dwoch zebow trzonowych.
– Zostaly usuniete? – Poczulam sie glupio, jak tylko zadalam to pytanie.
– Doktor Brennan, nie jestem dentysta. Na prawym biodrze jest tez maly tatuaz. Dwie postacie trzymajace miedzy soba serce.
– Zadzwonie do ciotki Anny i potem oddzwonie do pana.
– Ja moge…
– Nie. Ja to zrobie. Musze z nia jeszcze o czyms pomowic.
Podal mi numer swojego pagera i odlozyl sluchawke.
Drzaca reka wybilam numer klasztoru. Zobaczylam przestraszone oczy spogladajace spod grzywki.
Zanim zdazylam pomyslec, jak sformulowac pytania, siostra Julienne juz byla na linii. Przez kilka minut dziekowalam jej za wyslanie mnie do Daisy Jeannotte i opowiadalam o dziennikach. Unikalam tego, co mialam powiedziec, ale ona cos przeczuwala.
– Wiem, ze stalo sie cos zlego. – Mowila cicho, ale wyczuwalam napiecie.
Zapytalam, czy Anna sie pojawila. Nie.
– Siostro, znaleziono mloda kobiete…
Uslyszalam szelest materialu i wiedzialam, ze sie przezegnala.
– Musze zadac siostrze kilka osobistych pytan dotyczacych siostry siostrzenicy.
– Rozumiem. – Prawie nieslyszalnie.
Zapytalam o zeby i tatuaz.
Na sekunde zapadla cisza i nagle ze zdumieniem uslyszalam jej smiech.
– O nie, nie, to nie jest Anna. Wielkie nieba, nigdy by sobie nie pozwolila na tatuaz. I na pewno ma wszystkie zeby. Czesto o nich wspomina. Dlatego wiem. Ma z nimi wiele klopotu, mowi, ze ja bola, kiedy je cos zimnego. Albo goracego.
Slowa plynely strumieniem. Czulam jej ulge po drugiej stronie linii.
– Ale, siostro, jest mozliwe…
– Nie. Znam moja siostrzenice. Ma wszystkie zeby. Nie jest z nich zadowolona, ale je ma. – Znowu nerwowy smiech. – I zadnych tatuazy, dzieki Bogu.
– Milo mi to slyszec. Ta mloda kobieta to prawdopodobnie nie jest Anna, ale dobrze by bylo, gdybysmy dostali kartoteke dentystyczna siostry siostrzenicy, po to tylko, aby sie upewnic.
– To na pewno nie ona.
– Tak. Ale detektyw Claudel musi sie upewnic. Taka formalnosc.
– Rozumiem. I pomodle sie za rodzine tej biednej dziewczyny.
Podala mi nazwisko dentysty Anny i oddzwonilam do Claudela.
– Ona jest pewna, ze Anna nie miala tatuazu.
– No jasne. Przeciez nie obwiescila ciotce zakonnicy, ze zrobila sobie tatuaz na tylku w zeszlym tygodniu!
– Niby tak…
Parsknal.
– Ale jest przekonana, ze Anna ma wszystkie zeby. Pamieta, jak narzekala, ze ja bola.
– A kto ma braki w uzebieniu?
Myslalam dokladnie tak samo.
– Raczej nie ci ze zdrowymi zebami.
– Zgadza sie.
– I ciocia takze uwaza, ze Anna nigdy nie wychodzila nie mowiac nic matce, tak?
– Tak wlasnie powiedziala.
– Anna Goyette jest lepsza niz David Copperfield. Znikala siedem razy w ciagu ostatnich osiemnastu miesiecy. W kazdym razie tyle mamy zgloszen od jej matki.
– O. – Dziwne uczucie objelo okolice mojego zoladka.
Poprosilam Claudela, by informowal mnie na biezaco i odlozylam sluchawke. Watpilam, czy tak zrobi.
Wzielam prysznic, ubralam sie i w biurze bylam przed wpol do dziesiatej. Dokonczylam moj raport dotyczacy Elisabeth Nicolet, opisujac i wyjasniajac wlasne obserwacje, jak to zwykle mialo miejsce we wszystkich sadowych przypadkach. Zalowalam, ze nie moge wlaczyc informacji pozyskanych z dziennikow Belangera, ale po prostu nie mialam czasu na ich przeczytanie.
Po wydrukowaniu raportu kilka godzin spedzilam na robieniu zdjec. Bylam spieta i niezdarna, co sprawilo, ze nie szlo mi ukladanie kosci. O drugiej kupilam sobie kanapke w kafeterii i jadlam ja rownoczesnie dokonujac korekty moich wynikow badan Mathiasa i Malachy'ego. Umysl jednak skoncentrowany byl na telefonie i trudno mi bylo cala uwage poswiecic temu, co robie.
Wlasnie kserowalam dzienniki Belangera, kiedy nadszedl Claudel.
– To nie jest pani mloda kobieta.
Popatrzylam mu w oczy.
– Naprawde?
Przytaknal.
– A kto to jest?
– Nazywala sie Carole Comptois. Kiedy testy dentystyczne wykluczyly Goyette, pobralismy odciski i to bylo to. Trzeba bylo wydac kilka nakazow aresztowania.
– Wiek?
– Osiemnascie lat.
– Jak zginela?
– LaManche wlasnie konczy autopsje.
– Jacys podejrzani?
– Wielu. – Przez chwile patrzyl mi w twarz, nic nie mowil i wyszedl.
Wrocilam do kserowania; robot bez emocji. Ulga, jaka poczulam slyszac, ze to nie jest Anna, natychmiast przeistoczyla sie w poczucie winy. Na stole na dole lezala dziewczyna. Nalezalo zawiadomic rodzine.
Podnies pokrywe. Odwroc strone. Opusc pokrywe. Nacisnij przycisk.
Osiemnascie lat.
Nie mialam ochoty ogladac sekcji.
O wpol do piatej skonczylam kopiowanie i wrocilam do biura. Raporty o dzieciach zostawilam sekretarce, razem z notatka dla LaManche'a odnosnie fotokopii. Kiedy wyszlam na korytarz, LaManche i Bergeron pograzeni w rozmowie stali przed biurem dentysty. Obaj byli zmeczeni i ponurzy. Gdy sie zblizylam, spojrzeli na mnie bez slowa.
– Przykra sprawa?
LaManche przytaknal.
– Co sie jej stalo?
– Lepiej tu okreslic, co sie
Spojrzalam na jednego i drugiego. Nawet zgarbiony, nasz dentysta mierzyl ponad metr osiemdziesiat i chcac popatrzec mu w oczy musialam zadzierac glowe. Jego poskrecane w loczki wlosy podswietlalo fluorescencyjne swiatlo sufitowe. Przypomnialo mi sie to, co Claudel powiedzial o ataku zwierzecia i podejrzewalam, ze sobota Bergerona tez nie nalezala do najbardziej udanych.
– Wyglada na to, ze zostala powieszona za nadgarstki i bita, a potem zaatakowana przez psy – powiedzial LaManche. – Marc twierdzi, ze byly co najmniej dwa.