na krzesle obok. Nigdy nie jestem pewna, czy pragnie mojego towarzystwa, czy resztek po musli. Wyprezyl grzbiet, polozyl sie z podciagnietymi pod siebie rowno lapami i wlepil we mnie swoje okragle, zolte oczy, jakby szukal rozwiazania jakiejs kociej tajemnicy. Kiedy czytalam, czulam jego spojrzenie na policzku.

Znalazlam to na drugiej stronie, miedzy artykulem o uduszonym ksiedzu a relacja z Mistrzostw Swiata w pilce noznej,

ZNALEZIONO ZAMORDOWANA I OKALECZONA KOBIETE

Wczoraj po poludniu w domu we wschodniej czesci miasta znaleziono cialo zamordowanej i brutalnie zmasakrowanej dwudziestoczteroletniej kobiety. Ofiara, zidentyfikowana jako Margaret Adkins, byla matka dziesiecioletniego chlopca. Wiadomo, ze Mme Adkins jeszcze zyla o dziesiatej rano, kiedy to rozmawiala z mezem przez telefon. Jej brutalnie pobite i okaleczone cialo znalazla jej siostra okolo poludnia.

Wedlug policji CUM, nie bylo sladow wlamania i nie wiadomo, jak napastnik dostal sie do domu. Autopsje w Laboratoire de Medecine Legale przeprowadzil doktor Pierre LaManche. Amerykanka doktor Temperance Brennan, antropolog sadowy i ekspert w dziedzinie uszkodzen kosci, bada obecnie szkielet ofiary, zeby ustalic, czy sa na nim slady noza…

Na reszte artykulu skladala sie mieszanka spekulacji dotyczacych ostatnich godzin zycia ofiary, kilku informacji o jej zyciu, chwytajacej za serce relacji z reakcji bliskich na jej smierc i obietnicy, ze policja robi wszystko, co w jej mocy, zeby ujac morderce.

Artykulowi towarzyszylo kilka zdjec, ukazujacych glowne osoby dramatu. Na fotografiach o roznych odcieniach szarosci widac bylo mieszkanie, schody, policjantow i pracownikow prosektorium pchajacych wozek z cialem zamknietym w worku. Sasiedzi stojacy wzdluz chodnika, za policyjna tasma, ich ciekawosc widoczna na ziarnistym, czarno-bialym zdjeciu. Wsrod ludzi za tasma rozpoznalam Claudela, ktory stal ze wzniesiona reka, jak u dyrygenta szkolnego zespolu w liceum. Okragle zdjecie przedstawialo zblizenie Margaret Adkins, byla to nieostra, ale przyjemniejsza wersja twarzy, ktora widzialam na stole prosektoryjnym.

Inna fotografia pokazywala starsza kobiete z rozjasnionymi, kreconymi wlosami, przylegajacymi ciasno do jej glowy, i malego chlopca w krotkich spodniach i koszulka z napisem Expos. W srodku stal brodaty mezczyzna w okularach z metalowymi oprawkami i obejmowal ich w opiekunczym gescie – trzymal rece na ich ramionach. Wszyscy troje patrzyli ze strony gazety ze smutkiem i zaklopotaniem w oczach, tak charakterystycznym dla ludzi, ktorych dotknela brutalna zbrodnia. Byl to wyglad, ktory znalam az za dobrze. Podpis identyfikowal ich jako matke, syna i faktycznego meza ofiary.

Bylam skonsternowana, patrzac na trzecie zdjecie: to ja w czasie ekshumacji. Znalam je. Zrobione w 1992 roku i trzymane w odwodzie. Czesto wydobywano je z kartoteki i publikowano. Bylam, jak zwykle przedstawiana jako “…une anthropologiste americaine'.

– Cholera!

Birdie gwaltownie ruszyl ogonem i spojrzal na mnie z dezaprobata. Nie obchodzilo mnie to. Poprzysieglam sobie, zeby przez caly weekend nie myslec o morderstwach, a teraz z tego nici. Powinnam byla wiedziec, ze w dzisiejszej gazecie znajdzie sie artykul dotyczacy ostatniej zbrodni. Dopilam resztke zimnej kawy i zadzwonilam do Gabby. Brak odpowiedzi. Chociaz moglo byc tysiac powodow, dla ktorych nie bylo jej w domu, to tez mnie wyprowadzilo z rownowagi.

Poszlam do sypialni, zeby sie przebrac do Tai Chi. Grupa normalnie spotykala sie we wtorkowe wieczory, ale z powodu wolnego dnia przeglosowano, zeby spotkac sie dodatkowo dzisiaj. Nie bylam pewna, czy mam ochote isc, ale artykul i nieobecnosc Gabby ulatwily podjecie decyzji. Przynajmniej przez godzine albo dwie bede miala spokojny umysl.

Znowu sie pomylilam. Poltorej godziny “glaskania ptaka', “plynnego machania rekoma' i “igly na dnie morza' nie wprawily mnie w swiateczny nastroj. Bylam tak rozproszona, ze przez cale zajecia nie moglam sie zsynchronizowac z innymi, a wychodzac czulam sie jeszcze gorzej, niz przed przyjsciem.

Jadac do domu, wlaczylam radio, zdecydowana pokierowac swoimi myslami tak, jak pastuch troszczy sie o swoje stado – karmic frywolne, a opedzac sie od makabrycznych. Za wszelka cene chcialam jeszcze uratowac. weekend.

“…zostala zabita wczoraj miedzy dziesiata a dwunasta. Mme Adkins byla umowiona ze swoja siostra, ale nie stawila sie na spotkanie. Cialo znaleziono przy Desjardins 6327. Policja nie znalazla zadnych sladow wlamania i podejrzewa, ze Mme Adkins mogla znac napastnika'.

Wiedzialam, ze powinnam zmienic stacje. Zamiast tego jednak pozwolilam dac sie zahipnotyzowac glosowi. Wiadomosci wydobywaly na powierzchnie tylko to, co jedynie chwilowo zostalo wypchniete z mojej swiadomosci. Moja frustracja powrocila ze zdwojona sila i wiedzialam na pewno, ze szanse na dobry nastroj podczas tego dlugiego weekendu zostaly juz na dobre zaprzepaszczone.

“…wynikow autopsji nie ujawniono. Policja przeczesuje wschodnie dzielnice Montrealu, przepytujac wszystkich, ktorzy znali ofiare. Ta zbrodnia jest dwudziestym szostym zabojstwem popelnionym w tym roku na terenach podleglych CUM. Policja prosi wszystkich posiadajacych jakies informacje mogace okazac sie pomocne w sledztwie o telefon do wydzialu zabojstw pod numer 555-2052'.

Bezwiednie podjelam decyzje, zeby pojechac do laboratorium. Moje rece kierowaly, a nogi obslugiwaly pedaly. W niecale dwadziescia minut bylam na miejscu, ale caly czas nie bardzo wiedzialam, czemu ma sluzyc ta wiizyta.

W budynku SQ zamiast normalnego rwetesu, panowala cisza i bylo w nim tylko kilku pechowcow. Straznicy przygladali mi sie podejrzliwie, ale nic nie powiedzieli. Moze chodzilo im o moja kitke i dres, ale rownie dobrze mogli byc po prostu niezadowoleni z tego, ze pelnia sluzbe w swieto. Nie obchodzilo mnie to.

Skrzydla, w ktorych miescily sie LML i LSJ, byly zupelnie opuszczone. Puste biura wydawaly sie odpoczywac, przygotowujac sie na wznowienie aktywnosci po dlugim, upalnym weekendzie. Moj gabinet zastalam w takim stanie, w jakim go zostawilam, dlugopisy i pisaki ciagle lezaly w nieladzie na biurku. Kiedy je podnioslam, moje oczy blakaly sie po nie dokonczonych raportach, nie skatalogowanych slajdach i bedacymi w trakcie badaniach nad szwami szczekowymi. Puste oczodoly moich rozlicznych czaszek patrzyly na mnie tepo.

Ciagle nie wiedzialam, po co ja tu wlasciwie przyjechalam i co mialam zamiar robic. Czulam sie spieta i nie w nastroju. Ponownie pomyslalam o doktor Lentz. To ona uzmyslowila mi to, ze jestem uzalezniona od alkoholu i to, ze coraz bardziej oddalalam sie od Pete'a. Delikatnie, ale nieustepliwie jej slowa odslanialy strupy, pod ktorymi kryly sie moje prawdziwe uczucia. “Tempe – mawiala. – Czy ty zawsze musisz sama wszystkiego dopilnowac? Czy nikomu innemu nie mozna zaufac?'

Moze miala racje. Moze rzeczywiscie staralam sie uciec przed poczulem winy, ktore zawsze mnie gnebilo, gdy nie moglam rozwiazac jakiegos problemu. Moze po prostu unikalam bezczynnosci i poczucia nieprzystosowania, ktore jej towarzyszylo. Przekonywalam siebie, ze sledztwo w sprawie morderstwa nie nalezy do moich obowiazkow, ze to na detektywach z wy-ilzialu zabojstw ciazy odpowiedzialnosc i ze moim zadaniem jest sluzenie im moimi technicznymi umiejetnosciami. Lajalam sie za to, ze znalazlam sie tutaj tylko dlatego, ze nie mialam nic innego do roboty. Nie pomagalo.

Chociaz widzialam, ze moje argumenty nie sa pozbawione logiki, kiedy skonczylam zbierac dlugopisy i pisaki, caly czas bylam przeswiadczona, ze musze cos zrobic. To przeswiadczenie caly czas mnie nekalo, tak, jak chomik nieustannie podgryza marchewke. Nie moglam pozbyc sie wrazenia, ze umknal mi jakis drobiazg, ktory mial ogromne znaczenie w tych kilku przypadkach, ale jeszcze nie rozumialam, jaki. Musialam cos zrobic.

Wyjelam skoroszyt z szafki, gdzie trzymam dane dotyczace starych spraw, i jeden ze stosu, na ktorym leza dokumenty dotyczace biezacych spraw. Polozylam je obok dossier Adkins. Trzy zolte skoroszyty. Trzy kobiety. Trzy kobiety pozbawione zycia i okaleczone z psychopatycznym okrucienstwem. Trottier. Gagnon. Adkins. Kobiety te mieszkaly daleko od siebie, pochodzily z roznych srodowisk, byly w roznym wieku i roznily sie od siebie wygladem, ale nie moglam sie pozbyc przekonania, ze ta sama reka zarznela wszystkie trzy. Claudel dostrzegal tylko roznice. Ja musialam znalezc jakis, zwiazek, cos, co go przekona, ze sie myli.

Wyrwalam kartke papieru w linie, narysowalam na niej prowizoryczna tabele i w naglowkach kolumn wpisalam kategorie, ktore uwazalam za mogace byc pomocne. Wiek. Rasa. Kolor i dlugosc wlosow. Kolor oczu. Wzrost. Stroj, w jakim ostatnio je widziano. Stan cywilny. Jezyk. Grupa etniczna/religia. Miejsce/rodzaj mieszkania. Miejsce/rodzaj zatrudnienia. Data i godzina i smierci. Co zrobiono z cialem po smierci. Miejsce

Вы читаете Zapach Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×