przyjmowali tego obojetnie.
— Porozmawiam o tym z Clevym Sumpem — obiecal Alvin. — Trudno uwierzyc, ze to on, ale jesli nawet, jakos rozwiazemy problem. Nie chce, zeby ktorys z was sie na niego zloscil, dopoki Clevy nie powie, co ma do powiedzenia.
— Nie zloscimy sie na Clevy'ego — oznajmil Nil Torson, potezny Szwed. Spojrzenie rzucone spod ciezkich powiek nie pozostawialo watpliwosci, na kogo jest zly.
— Ja? — zdumial sie Alvin. — Myslicie, zem ja to zrobil? — I natychmiast, jakby uslyszal w uchu glos panny Larner, poprawil sie: — Ja to zrobilem?
Pomruki kilku mezczyzn potwierdzily te sugestie.
— Zwariowaliscie? Po co mialbym sobie robic tyle klopotow? Nie jestem Niszczycielem, chlopcy, ale gdybym byl, chyba wiecie, ze moglbym rozwalic te pompy o wiele dokladniej, nie poswiecajac na to tyle wysilku.
Bajarz odkaszlnal.
— Moze powinnismy pogadac o tym na osobnosci…
— Oskarzaja mnie, ze zniszczylem ich ciezka prace, a to nieprawda! — zawolal Alvin.
— Nikt cie o nic nie oskarza — zapewnil Winter Godshadow. — Bog jest wszedzie. Bog widzi wszystkie uczynki.
Na ogol, kiedy Winter wpadal w ten pobozny nastroj, pozostali cofali sie, udawali, ze czyszcza paznokcie albo cos w tym rodzaju. Ale nie tym razem — teraz kiwali glowami i pomrukiwali twierdzaco.
— Mowilem juz, Alvinie: pogadajmy. Wlasciwie to mysle, ze powinnismy wrocic do domu i porozmawiac z twoimi rodzicami.
— Rozmawiajmy tutaj. Nie jestem chlopcem, ktoremu mozna za szopa spuscic lanie na osobnosci. Jezeli jestem oskarzony o cos, o czym wiedza wszyscy oprocz mnie…
— Nie oskarzamy — rzekl Nils. — Zastanawiamy sie.
— Zastanawiamy… — powtorzyli inni.
— Powiedz mi zaraz, nad czym sie tak zastanawiacie. O cos mnie oskarzacie. Trzeba to wyjasnic i jesli naprawde zawinilem, chce wszystko naprawic.
Spogladali po sobie, az wreszcie Alvin poprosil Bajarza:
— Wytlumacz mi.
— Powtarzam tylko historie, o ktorych wierze, ze sa prawdziwe. A o tej wierze, ze to czyste klamstwo, wymyslone przez dziewczyne o romantycznym sercu.
— Dziewczyne? Jaka dziewczyne? — A potem polaczyl zachowanie pani Sump, to, co Clevy Sump zrobil z pompami, i wspomnienie rozmarzonego wzroku jednej z dziewczat, ktora siedziala na zajeciach dla dzieci i chyba nie rozumiala ani slowa z tego, co mowil. Wyciagnal wnioski i szeptem wymowil jej imie.
— Amy…
Z zaklopotaniem spostrzegl, ze dla kilku mezczyzn fakt, iz zna to imie, byl dowodem prawdomownosci Amy.
— Widzicie? — pytali szeptem. — Slyszeliscie?
— Ja mam dosc — oznajmil Nils. — Skonczylem. Jestem farmerem. Jesli w ogole mam jakis talent, to do kukurydzy i swin.
Kiedy odchodzil, ruszylo za nim jeszcze kilku. Alvin zwrocil sie do pozostalych:
— Nie wiem, o co mnie oskarzaja, ale zapewniam was, ze nie zrobilem nic zlego. A na razie, jak widac, dzisiejsze zajecia nie maja sensu, wiec wracajmy do domow. Mysle, ze da sie jakos uratowac te pompy i wasza praca nie pojdzie na marne. Wrocimy do tego jutro.
Odchodzac, niektorzy klepali Alvina po plecach albo stukali w ramie, zeby okazac poparcie. Niektorzy jednak okazywali je w sposob, ktory wcale mu sie nie podobal.
— Trudno ci sie dziwic… Ladna mala, robila cielece oczy…
— Kobiety zawsze rozumieja cos wiecej, niz mezczyzna zamierzal…
Wreszcie zostali sami z Bajarzem.
— Nie patrz tak na mnie — powiedzial Bajarz. — Wracajmy do domu; przekonamy sie, czy twoj ojciec juz slyszal te historie.
Na miejscu odkryli, ze zebrala sie cala rada rodzinna. Przy kuchennym stole zasiedli Measure, Armor-of- God, ojciec i mama. Arthur Stuart wyrabial ciasto — choc maly, dobrze sobie radzil i lubil te prace, wiec mama zgodzila sie w koncu, ze kobieta moze byc pania we wlasnym domu, nawet jesli ktos inny zagniata chleb.
— Dobrze, ze jestes, Al — rzucil Measure. — Mozna by pomyslec, ze ludzie wysmieja takie plotki. Na mily Bog, przeciez cie znaja…
— A niby skad? — spytala mama. — Nie bylo go tu prawie siedem lat. A odchodzil jako maly chlopak, ktory dopiero co spedzil rok biegajac po kraju z czerwonym wojownikiem. Wrocil pelen mocy i majestatu, i wystraszyl na smierc tutejsze zajecze serca. Co moga wiedziec o jego charakterze?
— Czy ktos moglby mi wytlumaczyc, o co tu chodzi? — poprosil Alvin.
— Znaczy, oni ci nie powiedzieli? — mruknal ojciec. — Bo strasznie sie spieszyli, zeby powiedziec mamie, Measure'owi i Armorowi-of-God.
Bajarz zachichotal.
— To jasne, ze nie powiedzieli Alvinowi. Ci, ktorzy uwierzyli, sadza, ze i tak wie, a ci, ktorzy nie uwierzyli, zwyczajnie sie wstydza, ze ktos mogl wymyslic cos takiego.
Measure westchnal.
— Amy Sump opowiedziala swojej przyjaciolce Ramonie, Ramona opowiedziala swojej matce, jej matka pobiegla prosto do Sumpow, pani Sump prosto do meza, a on stracil rozum, bo w glowie mu sie nie miesci, ze jakis samiec wiekszy od myszy nie napala sie na te jego pannice na wydaleniu.
— Na wydaniu — poprawil go Alvin.
— Tak, tak — burknal Measure. — Teraz jest akurat odpowiednia chwila, zeby uczyc mnie gramatyki!
— Wydalac to znaczy usuwac, wypedzac — tlumaczyl Alvin. — A nikt przeciez Amy nie wypedza, o ile pamietam.
— Przeciez wiem, pomylilem sie. Ale moze bys sie tak zamknal i posluchal!
— Tak, psze pana!
— Gdybys wyjechal, kiedy ta zagiew cie ostrzegala — westchnela mama. — Tylko duren siedzi w plonacym domu, zeby zobaczyc kolor plomieni.
— Co Amy o mnie opowiada?
— Same bzdury — odparl ojciec. — Ze pobiegles z nia na sposob Czerwonych, sto mil noca przez las, zabrales ja nad jakies dalekie jezioro, gdzie plywaliscie na golasa, i inne takie nieprzyzwoitosci.
— Z Amy? — Alvin nie mogl uwierzyc.
— Znaczy, ze zrobilbys to z kims innym? — zapytal Measure.
— Z nikim — zapewnil Alvin. — To nieprzyzwoite, a poza tym brakuje dzisiaj ciaglej zyjacej puszczy; nie da sie w jedna noc przebiec stu mil. Przez pola i farmy musze biec co najmniej o polowe wolniej. Zielona piesn zaczyna trzaskac i cichnac, mecze sie, probujac ja uslyszec, i w ogole dlaczego ktokolwiek wierzy w takie bzdury?
— Bo mysla, ze potrafisz wszystko.
— A poza tym sporo mezczyzn zauwazylo, jak Amy Sump sie ostatnio wypelnia — dodal Armor-of-God. — Wiedza, ze gdyby oni mieli moc i gdyby Amy do nich tak wzdychala jak do ciebie, to raz-dwa mieliby ja naga w jeziorze.
— Jestes cyniczny, jesli idzie o ludzka nature — stwierdzil Bajarz. — Wiekszosc z nich tylko marzy. Ale wiedza, ze Alvin nie marzy, tylko dziala.
— Prawie jej nie zauwazylem — zapewnil Alvin. — Tyle ze ciezko jej idzie nauka, jesli wziac pod uwage, jak pilnie slucha.
— Bo sluchala twojego glosu. Nie tego, co mowiles ani czego uczyles.
— W kazdym razie to nieprawda. Ani jej, ani z nia niczego nie zrobilem. I…
— A nawet gdybys zrobil, wasz slub bylby prawdziwa katastrofa — uznala mama.
— Slub! — krzyknal Alvin.
— Oczywiscie, gdyby to bylo prawda, musialbys sie z nia ozenic — potwierdzil ojciec.
— Ale to nieprawda!