zblizona budowe ciala. Upil go, ogluszyl… nie wiem dokladnie, jak to zrobil… a potem ubral w swoje ubranie, dal mu swoj portfel, paszport i zegarek. Nastepnie zawlokl go pod pociag towarowy, ulozyl glowe i rece na szynach i poczekal, az pociag ruszy. W ten sposob probuje kupic sobie troche czasu. Doszedl do wniosku, ze do dziewiatej rano berlinska policja najprawdopodobniej przestanie go szukac. Moim zdaniem trafnie.
— Jezu Chryste… — Amerykanin spogladal to na Marcha, to na Charlie. — I takiego czlowieka mam zaprowadzic do ambasady?
— To jeszcze nic, panie Nightingale. — Z wewnetrznej kieszeni munduru Xavier wyciagnal dokumenty z archiwum. — Martin Luther byl jedna z czternastu osob, ktora zaproszono dwudziestego stycznia 1942 roku na specjalna konferencje w siedzibie Interpolu w Wannsee. Od zakonczenia wojny szesc z tych osob zostalo zamordowanych, cztery popelnily samobojstwo, jedna zginela w wypadku samochodowym, dwie zmarly prawdopodobnie z przyczyn naturalnych. Dzisiaj pozostal przy zyciu tylko Luther. Smutna statystyka, nieprawdaz? — Podal dyplomacie papiery. — Jak pan widzi, konferencja zostala zwolana przez Reinharda Heydricha w celu przedyskutowania ostatecznego rozwiazania kwestii zydowskiej w Europie. Moim zdaniem Luther chce wam zaproponowac transakcje: nowe zycie w Ameryce w zamian za dokumentacje tego, co stalo sie z Zydami.
Woda nadal leciala z kranu. Muzyka ucichla.
— A teraz, dla nocnych kochankow, gdziekolwiek sa — odezwal sie jedwabistym glosem spiker — Peter Kreuder i jego orkiestra zagraja swoja wersje
Nie podnoszac wzroku, Charlie wyciagnela dlon. March podal jej swoja. Ich palce splotly sie i mocno zacisnely. Boze, pomyslal, ona musi miec porzadnego stracha. Jej uscisk stezal. Trzymali sie niczym spadajacy w dol skoczkowie, jeszcze przed rozpieciem spadochronu. Nightingale pochylil glowe nad dokumentami.
— Jezu Chryste, Jezu Chryste — powtarzal raz po raz.
— Istnieje pewien problem — stwierdzil Amerykanin. — Bede z wami szczery. To, co powiem, nie jest do publikacji, Charlie. — Mowil tak cicho, ze musieli wstrzymac oddech, zeby go uslyszec. — Przed trzema dniami prezydent Stanow Zjednoczonych oswiadczyl, ze zamierza odwiedzic ten zapomniany przez Boga kraj. Nie wiemy, jakie przyswiecaly mu pobudki. Faktem jest, ze w tym momencie wywrocone zostaly do gory nogami dwie dekady amerykanskiej polityki zagranicznej. A teraz, jesli to, co pan mowi, jest prawda, ten Luther odwroci je ponownie… i to wszystko w ciagu siedemdziesieciu dwu godzin.
— Dzieki temu pod koniec tygodnia wszystko wroci do normy — stwierdzila Charlie.
— Tani dowcip — odparl po angielsku dyplomata. March zmierzyl go wzrokiem.
— Co pan powiedzial, mister Nightingale?
— Powiedzialem, Herr Sturmbannfuhrer, ze zamierzam porozmawiac z ambasadorem, a ambasador bedzie musial porozmawiac z Waszyngtonem. I wydaje mi sie, ze zarowno ambasador, jak i Waszyngton beda chcieli zobaczyc cos bardziej konkretnego niz to — stwierdzil, rzucajac na podloge fotokopie — zanim otworza brame ambasady przed czlowiekiem, ktory jak wynika z tego, co pan sam mowi, jest najprawdopodobniej pospolitym przestepca.
— Ale Luther zaoferuje wam konkretne dowody.
— To pan tak mowi. Ale nie wydaje mi sie, zeby Waszyngton chcial ryzykowac caly postep, jaki poczyniono w tym tygodniu na drodze odprezenia, tylko z powodu panskich… teorii.
Teraz z kolei zerwala sie na nogi Charlie.
— To dranstwo. Jesli Luther nie pojdzie razem z toba prosto do ambasady, zaaresztuja go i zabija.
— Przykro mi, Charlie. Po prostu nie moge tego zrobic. Zastanow sie! — Teraz prawie ja prosil. — Nie mozemy przyjmowac kazdego starego nazisty, ktory chce uciec do Ameryki. Zwlaszcza w obecnej sytuacji.
— Nie wierze wlasnym uszom. — Oparla rece na biodrach i wbila wzrok w podloge, potrzasajac glowa.
— Po prostu przez chwile sie nad tym zastanow. — W jego glosie zabrzmialo blaganie. — Ten facet, Luther, chce uzyskac azyl. Niemcy powiedza: przekazcie go nam z powrotem, wlasnie popelnil morderstwo. My powiemy: nie, bo facet chce nam powiedziec, co wy, sukinsyny, zrobiliscie z Zydami podczas wojny. Jak to sie odbije na zapowiadanym szczycie? Nie, Charlie, nie odwracaj po prostu glowy. Pomysl. W nocy ze srody na czwartek
Kennedy zyskal dziesiec punktow w przedwyborczych sondazach. Jak zareaguje Bialy Dom, kiedy podrzucimy im taka swinie? — Po raz drugi tej nocy Nightingale ujrzal wszystkie implikacje i po raz drugi przeszedl go dreszcz. — Jezu Chryste, Charlie, w cos ty sie wplatala?!
Amerykanie klocili sie przez kolejne dziesiec minut.
— Czy o czyms pan nie zapomnial, mister Nightingale? — odezwal sie w koncu cicho March.
Amerykanin niechetnie odwrocil sie od Charlie.
— Byc moze. To pan jest policjantem. Pamieta pan o wszystkim.
— Wydaje mi sie, ze wszyscy: pan, ja i Gestapo nie doceniamy towarzysza Luthera. Pamieta pan, co powiedzial Charlie: „Pani musi tam byc takze…”
— I co z tego?
— Wiedzial, jak zareagujecie. Niech pan nie zapomina, ze Luther pracowal w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Domysla sie, ze przed zblizajacym sie szczytem Amerykanie najchetniej oddaliby go z powrotem w rece Gestapo. W innym przypadku juz w poniedzialek wieczor pojechalby prosto z lotniska do ambasady. Dlatego wlasnie chce zaangazowac w sprawe dziennikarza. W charakterze swiadka. — Xavier pochylil sie i podniosl dokumenty. — Wybaczcie, jako prosty policjant niezbyt dobrze rozumiem niuanse funkcjonowania amerykanskiej prasy. Ale Charlie ma juz material do artykulu, prawda? Ma smierc Stuckarta, ma szwajcarskie konto bankowe, ma te papiery i nagranie rozmowy z Lutherem… — Odwrocil sie do niej. — Czy fakt, ze rzad amerykanski postanowil nie przyznac azylu Lutherowi i chce go oddac w rece Gestapo, nie sprawi przypadkiem, ze cala ta sprawa stanie sie jeszcze bardziej lakomym kaskiem dla zdegenerowanej amerykanskiej prasy?
— Mozesz sie zalozyc — mruknela Charlie.
Nightingale ponownie zaczal sprawiac wrazenie zdesperowanego.
— Daj spokoj, Charlie. Wszystko to bylo poza protokolem. Ani razu nie powiedzialem, ze sie z tym wszystkim zgadzam. W ambasadzie jest wiele osob, ktore tak jak ja uwazaja, ze Kennedy w ogole nie powinien tu przyjezdzac. W zadnym wypadku. Kropka. — Poprawil krawat. — Ale ta sprawa jest piekielnie skomplikowana.
W koncu doszli do porozumienia. Nightingale mial za piec dziewiata spotkac sie z Charlie na stopniach Wielkiego Palacu. Zakladajac, ze Luther w ogole sie pojawi, mieli jak najszybciej wepchnac go do prowadzonego przez Marcha samochodu. Amerykanin mial wysluchac opowiesci Luthera i dopiero potem postanowic, czy zawiezc go do ambasady. Zobowiazal sie takze nie informowac o calym planie ambasadora, Waszyngtonu i w ogole nikogo. Kiedy juz znajda sie wewnatrz kompleksu ambasady, o losie Luthera mialy zadecydowac „wyzsze wladze” — ale beda to musialy uczynic ze swiadomoscia, ze Maguire naglosni cala sprawe w srodkach masowego przekazu. Charlie ze swej strony byla przekonana, ze Departament Stanu nie osmieli sie wydac Luthera Niemcom.
Inna kwestia bylo, jak przeszmugluja go za granice.
— Mamy swoje sposoby — oswiadczyl Nightingale. — Zajmowalismy sie uciekinierami juz wczesniej. Ale nie bede na ten temat dyskutowal w obecnosci oficera SS, chocby byl nie wiadomo jak bardzo godzien zaufania. — Najwiecej, stwierdzil, martwi sie o Charlie. — Chcac cie uciszyc beda na ciebie wywierali olbrzymia presje.
— Poradze sobie.
— Nie badz tego taka pewna. Ludzie Kennedy’ego walcza ponizej pasa. W porzadku. Zalozmy, ze Luther cos ma. Przypuscmy, ze wszyscy sie tym podnieca.
— Poradze sobie.
— Wyleja ci na glowe ciezarowke gowna, Charlie. I na glowe tego twojego starego nazisty. Co jest w tym nowego, zapytaja. Ta sama stara spiewka, ktora slyszymy od dwudziestu lat, plus pare dokumentow, sfabrykowanych prawdopodobnie przez komunistow. Kennedy pokaze sie w telewizji. Zastanowcie sie, moi rodacy, powie. Dlaczego cala ta sprawa wyplynela wlasnie teraz? W czyim interesie jest zerwanie szczytu? — Amerykanin pochylil sie tak, ze jego twarz znalazla sie o kilka centymetrow od twarzy Charlie. — Napuszcza na ciebie Hoovera