Wehrmachtu — byl wystarczajaco obszerny, zeby nikt nie zorientowal sie, ze ma przy sobie bron. Gdyby chcial, mogl wsadzic reke do kieszeni i wziac kogos w gangsterskim stylu na muszke: „Okay, koles, idziemy”. Usmiechnal sie pod nosem. Znowu Ameryka.

Fakt, ze moga byc podsluchiwani, kladl sie cieniem na ich przygotowaniach. Poruszali sie w milczeniu po mieszkaniu. Dziesiec po osmej Charlie byla gotowa. March przeniosl radio z lazienki do salonu i nastawil je na pelny regulator.

— Z obrazow przyslanych na wystawe wynika jasno, ze oczy niektorych ludzi widza rzeczywistosc inaczej, niz ona wyglada: ze naprawde istnieja osobnicy, wedlug ktorych laka jest niebieska, niebo zielone, a chmury zolte jak siarka… — Weszlo juz w zwyczaj, ze w tych dniach nadawano ponownie najbardziej slynne mowy Fuhrera. To przemowienie powtarzano rok w rok: atak na nowoczesnych malarzy wygloszony w roku 1937 z okazji otwarcia Domu Niemieckiej Sztuki.

Ignorujac cichy protest Charlie, wzial oprocz swojej rowniez jej walizke. Charlie zalozyla swoj niebieski plaszcz. Na jedno ramie zarzucila skorzana torbe, na drugim zawiesila aparat. W progu obrocila sie, zeby po raz ostatni rozejrzec sie po mieszkaniu.

— Albo ci „artysci” naprawde widza przedmioty w ten sposob i wierza, ze wygladaja one wlasnie tak, jak je przedstawiaja; wtedy nalezy zapytac, jak powstala wada ich wzroku, i jesli okaze sie dziedziczna, nakazac ministrowi spraw wewnetrznych powstrzymanie dalszego rozprzestrzeniania sie tak upiornego defektu. Albo sami nie wierza w przedstawiana przez siebie rzeczywistosc, ale z jakichs innych wzgledow daza do tego, zeby narzucic ja narodowi; wtedy sprawa powinien zajac sie prokurator…

Zamykajac drzwi slyszeli za soba gromkie brawa i smiechy.

— Jak dlugo to potrwa? — zapytala go szeptem Charlie, kiedy schodzili po schodach.

— Caly weekend.

— Sasiedzi powinni byc zadowoleni.

— Oby tylko ktorys nie zebral sie na odwage i nie poszedl poprosic cie o sciszenie radia.

Na dole, nieruchoma niczym wartownik, stala dozorczyni. W reku trzymala butelke mleka, pod pacha egzemplarz „Volkischer Beobachter”.

— Dzien dobry, Fraulein — zwrocila sie do Charlie, nie odrywajac wzroku od Marcha.

— Dzien dobry, Frau Schustermann. To moj kuzyn z Aachen. Mamy zamiar sfotografowac spontanicznie bawiaca sie na ulicach ludnosc — powiedziala, dotykajac reka aparatu. — Szybciej, Haraldzie, bo sie spoznimy.

Starsza kobieta nadal mierzyla surowym wzrokiem Xaviera i zaczal sie obawiac, czy przypadkiem go nie rozpoznala. Bylo to raczej watpliwe: zapamietala najprawdopodobniej tylko mundur. Po kilku chwilach odchrzaknela i powloczac nogami wrocila do swojego mieszkania.

— Klamiesz bardzo przekonujaco — powiedzial March, kiedy znalezli sie na ulicy.

— Dziennikarski nawyk — odparla. Ruszyli szybko w strone volkswagena. — To szczescie, ze nie miales na sobie munduru. Z pewnoscia chcialaby ci wtedy zadac pare pytan.

— Luther w zyciu nie wsiadlby do samochodu prowadzonego przez umundurowanego Sturmbannfuhrera SS. Czy przypominam szofera ambasady?

— Tylko bardzo dystyngowanego.

Wepchnal obie walizki do bagaznika i wsiedli do srodka.

— Nie mozesz tam nigdy wrocic, zdajesz sobie sprawe? — powiedzial, zanim zapalil silnik. — Niezaleznie od tego, czy nam sie uda, czy nie. Pomoc udzielona uciekinierowi czyni z ciebie kogos w rodzaju szpiega. To juz nie bedzie kwestia deportacji, ale cos o wiele powazniejszego.

Machnela z lekcewazeniem reka.

— I tak nigdy sie tu dobrze nie czulam.

Obrocil kluczyk w stacyjce, wrzucil bieg i ruszyl do przodu.

Jadac ostroznie i sprawdzajac co pol minuty, czy nikt ich nie sledzi, dotarli za dwadziescia dziewiata do Adolf Hitler Platz. March okrazyl caly plac. Kancelaria Rzeszy, Wielki Palac, budynki Naczelnego Dowodztwa Wehrmachtu — wszystko wygladalo tak, jak powinno: blyszczace frontony, wyprezeni na bacznosc wartownicy; wszystko w tak samo nieludzkiej skali jak zwykle.

Z tuzina autokarow wysiadali, otwierajac usta z przejecia, pierwsi turysci. Po snieznobialych schodach Wielkiego Palacu, zmierzajac w strone kolumn z czerwonego granitu, wspinaly sie niczym sznur mrowek idace parami dzieci. Posrodku placu, wokol znajdujacych sie tam wielkich fontann, lezaly stosy barier, gotowych do ustawienia w poniedzialek rano, kiedy, jak co roku, Fuhrer mial przejechac z Kancelarii Rzeszy do Wielkiego Palacu, a potem, juz po ceremonii dziekczynienia, wrocic do swojej rezydencji i pojawic sie na balkonie, naprzeciwko ktorego wzniosla juz wysokie rusztowanie niemiecka telewizja. Konstrukcje z rur otaczaly ciasnym wianuszkiem wozy transmisyjne.

Xavier wjechal na parking i zatrzymal sie tuz obok autokarow. Przez pasma ruchu mial stad szeroki widok na fasade Palacu.

— Wejdz po schodach — powiedzial — zajrzyj do srodka, kup jakis przewodnik, zachowuj sie tak naturalnie, jak potrafisz. Kiedy pojawi sie Nightingale, wpadnij na niego: jestescie starymi przyjaciolmi, czy to nie cudowne i tak dalej. Stancie na chwile na schodach i rozmawiajcie.

— A ty?

— Kiedy tylko zobacze, ze nawiazaliscie kontakt z Lutherem, podjade i zabiore was. Tylne drzwi nie beda zamkniete. Nie wchodzcie za wysoko na gore, trzymajcie sie blisko jezdni. I nie dajcie mu sie wciagac w dluzsza rozmowe: musimy sie stad szybko wynosic.

Zniknela, zanim zdazyl jej zyczyc powodzenia.

Luther dobrze wybral to miejsce. Plac obfitowal w wiele dogodnych punktow obserwacyjnych; starzec mogl nie spuszczac z oczu schodow Palacu, samemu nie wychodzac z ukrycia. Nikt nie powinien zwrocic uwagi na spotkanie trojki cudzoziemcow. A gdyby cos poszlo nie tak, tlumy turystow zapewnialy doskonala oslone podczas ucieczki.

March zapalil papierosa. Zostalo jeszcze dwanascie minut. Patrzyl, jak Charlie wspina sie po dlugich schodach. Stanela na gorze, zeby zaczerpnac oddechu, a potem odwrocila sie i zniknela w srodku gmachu.

Wszedzie panowala zwiekszona aktywnosc. Plac okrazaly biale taksowki i dlugi zielony mercedes Naczelnego Dowodztwa Wehrmachtu. Technicy telewizyjni sprawdzali kat ustawienia kamer, przekazujac sobie krzykiem instrukcje. Straganiarze wykladali na lady swoj towar: pocztowki, gazety, lody, kawe i kielbaski. Szwadron lecacych w scislym szyku golebi zatoczyl krag nad glowami tlumu i trzepoczac skrzydlami wyladowal obok jednej z fontann. W strone ptakow ruszylo, wymachujac ramionami, kilku mlodych chlopcow w mundurkach Deutsches Jungvolk i Xavier pomyslal o Pilim; dotkliwe uklucie bolu sprawilo, ze zamknal na chwile oczy, powierzajac swoja wine ciemnosci.

Dokladnie za piec dziewiata Charlie wyszla z cienia i ruszyla w dol schodow. W jej strone zmierzal mezczyzna w nieprzemakalnym plaszczu. Nightingale.

Nie zachowuj sie zbyt ostentacyjnie, idioto…

Charlie zatrzymala sie i rozpostarla szeroko ramiona — doskonala imitacja pelnego zaskoczenia. Zaczeli rozmawiac.

Za dwie dziewiata.

Czy Luther przyjdzie? Jesli tak, to skad? Ze wschodu, od strony Kancelarii? Z zachodu, od strony budynku Naczelnego Dowodztwa? Czy moze z polnocy, pokonujac po drodze caly plac?

Nagle w oknie po lewej stronie pojawila sie dlon w rekawiczce. Nalezala do ubranego w skorzany mundur funkcjonariusza Orpo z drogowki.

March odkrecil szybe.

— Nie wolno tutaj parkowac — oswiadczyl gliniarz.

— Rozumiem. Za dwie minuty juz mnie tu nie bedzie.

— Zadne dwie minuty. Teraz. — Facet byl gorylem, ktory uciekl z berlinskiego zoo.

Nie spuszczajac z oczu schodow March wyciagnal z wewnetrznej kieszeni legitymacje Kripo.

— Zle pogrywasz, przyjacielu — syknal. — Wpieprzyles sie w sam srodek prowadzonej przez Sipo akcji inwigilacyjnej i jesli nie dasz sobie na wstrzymanie, wszystko moze wziac przez ciebie w leb.

Gliniarz wydarl mu z reki legitymacje i przytknal ja do oczu.

Вы читаете Vaterland
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату