– Czesciowo?
– Glownym powodem jest ten zakulisowy manipulator. Siedzi tam sobie, myslac, ze jest taki sprytny. To mi sie nie podoba. Nigdy nie lubilem takich ludzi. Mam ochota pokazac mu, ze wcale nie jest taki sprytny.
– Traktujesz to jako wyzwanie?
– On kazal zabic te dziewczyne, Yanni. Byla tylko glupim, slodkim dzieciakiem, chcacym sie troche zabawic. Nie powinien byl otwierac tych drzwi. Zasluguje, zeby cos z nich wyskoczylo i dopadlo go. Oto co sadze.
– Prawie jej nie znales.
– To nie czyni jej mniej niewinna.
– W porzadku.
– Co w porzadku?
– NBC zatrudni Franklina. Zobaczymy, co nam to da.
– Dzieki – rzekl Reacher. – Jestem zobowiazany.
– Powinienes.
– Jeszcze raz przepraszam. Za to, ze cie przestraszylem.
– O malo nie umarlam ze strachu.
– Bardzo mi przykro.
– Jeszcze cos?
– Tak – odrzekl Reacher. – Musze pozyczyc twoj samochod.
– Moj samochod?
– Twoj samochod.
– Po co?
– Zeby sie w nim przespac, a potem pojechac do Kentucky.
– A co jest w Kentucky?
– Fragment ukladanki.
Yanni pokrecila glowa.
– To szalenstwo.
– Jestem ostroznym kierowca.
– Pomagalabym zbieglemu przestepcy.
– Nie jestem przestepca – sprostowal Reacher. – Przestepca to ktos skazany za przestepstwo po procesie sadowym. Tak wiec nie jestem zbieglym przestepca. Nie zostalem aresztowany ani o nic oskarzony. Jestem podejrzany, to wszystko.
– Nie moge pozyczyc ci samochodu po tym, jak przez caly wieczor pokazywalismy twoja podobizne.
– Mozesz powiedziec, ze mnie nie rozpoznalas. To rysunek, nie zdjecie. Moze nie jest zbyt dokladny.
– Masz inna fryzure.
– No widzisz. Dzis rano bylem u fryzjera.
– Ale rozpoznalabym twoje nazwisko. Przeciez nie pozyczylabym samochodu nieznajomemu czlowiekowi, gdybym przynajmniej nie znala jego nazwiska, prawda?
– Moze podalem ci falszywe. Spotkalas kogos, kto mial inne nazwisko i byl niepodobny do tego z rysunku, to wszystko.
– Jakie nazwisko?
– Joe Gordon – odparl Reacher.
– Kto to taki?
– W tysiac dziewiecset czterdziestym roku gral na drugiej bazie Yankees. Zajeli trzecie miejsce. Nie z winy Joego. Dobrze sie spisywal. Rozegral dokladnie tysiac meczow, w ktorych zdobyl tysiac punktow.
– Duzo wiesz.
– Jutro bede wiedzial wiecej, jesli pozyczysz mi samochod.
– A jak dzis wroce do domu?
– Zawioze cie.
– I dowiesz sie, gdzie mieszkam.
– Juz to wiem. Sprawdzilem dowod rejestracyjny. Musialem sie upewnic, ze to twoj samochod.
Yanni nic nie powiedziala.
– Nie boj sie – powiedzial Reacher. – Gdybym chcial
cie skrzywdzic, juz bym to zrobil, prawda? Jestem ostroznym kierowca – powtorzyl. – Bezpiecznie dowioze cie do domu.
– Wezwe taksowke – powiedziala. – Tak bedzie lepiej
dla ciebie. Na ulicach jest pusto, a ten samochod rzuca sie
w oczy. Policja wie, ze nalezy do mnie. Wciaz mnie zatrzymuja.
Twierdza, ze przekroczylam dopuszczalna predkosc, ale tak
naprawde to chca zdobyc autograf albo zajrzec mi w dekolt.
Ponownie uzyla telefonu komorkowego i kazala taksowkarzowi wjechac na parking. Potem wysiadla z samochodu, zostawiajac wlaczony silnik.
– Zaparkuj w ciemnym kacie – poradzila. – Tam bedziesz bezpieczniejszy, zanim zacznie sie poranny ruch.
– Dzieki – odparl Reacher.
– Zrob to zaraz – nalegala. – Twoja twarz byla w wiadomosciach, ktore taksowkarz na pewno ogladal. Przynajmniej taka mam nadzieje. Potrzebna mi wieksza ogladalnosc.
– Dzieki – powtorzyl Reacher.
Yanni odeszla i stanela przy wyjezdzie z parkingu, jakby czekala na autobus. Reacher zajal jej miejsce za kierownica, wrzucil wsteczny i wycofal samochod w glab parkingu. Potem wykrecil i zaparkowal przodem do muru w odleglym kacie. Zgasil silnik i patrzyl w lusterko. Piec minut pozniej zielono-bialy crow vic zjechal po pochylni i Ann Yanni usiadla z tylu. Taksowka zawrocila, wyjechala na ulice i na parkingu zapadla cisza.
Reacher pozostal w mustangu Ann Yanni, ale nie na parkingu pod wiezowcem z czarnego szkla. Byloby to zbyt ryzykowne. Gdyby Yanni zmienila zdanie, stanowilby nieruchomy cel. Mogl sobie wyobrazic, jak ze strachu lub pod wplywem wyrzutow sumienia siega po telefon i dzwoni do Emersona. On wlasnie smacznie sobie spi w moim samochodzie, stojacym w kacie sluzbowego parkingu. Jest tam teraz. Dlatego trzy minuty po odjezdzie taksowki ponownie zapuscil silnik, opuscil parking i pojechal na ten przy First Street. Tamten tez byl pusty. Wjechal na pierwsze pietro i zaparkowal w tym samym miejscu co James Barr. Nie wrzucil pieniedzy do parkometru. Tylko
wyjal plik map Ann Yanni, zaplanowal jutrzejsza trase, a potem odsunal fotel, odchylil oparcie i zasnal.
Obudzil sie po pieciu godzinach, przed switem, i pojechal na poludnie, do Kentucky. Zanim wyjechal poza granice miasta, widzial trzy radiowozy. Jednak policjanci nie zwracali na niego uwagi. Byli zbyt zajeci polowaniem na Jacka Reachera, zeby tracic czas na nekanie urodziwej reporterki.
12
Swit nadszedl, gdy Reacher mial za soba prawie godzine jazdy. Niebo zmienilo kolor z czarnego przez szary do purpurowego, a potem zza horyzontu wylonilo sie pomaranczowe slonce. Zgasil swiatla. Nie chcial jezdzic w