estakada i nie znalazl nic ciekawego. Potem sprawdzil wykaz polaczen. Ostatnie bylo do Helen Rodin. Przed nim polaczono sie z telefonem komorkowym Emersona. Najwyrazniej obie rozmowy przeprowadzil Reacher. Wczesniej bylo wiele polaczen z roznymi telefonami komorkowymi nalezacymi do Specialized Services of Indiana. Moze wykonal je Reacher, a moze nie. Trudno powiedziec. Bellantonio skopiowal ten wykaz, ale wiedzial, ze Emerson nic z nimi nie zrobi. Istotny byl tylko telefon do Helen Rodin, ale Emerson nie mogl wypytywac obroncy o tresc rozmowy ze swiadkiem, chocby nawet podejrzanym o przestepstwo. Bylaby to strata czasu.
Dlatego zajal sie kasetami z parkingu. Mial je z czterech dni, dziewiecdziesiat szesc godzin filmu, prawie trzy tysiace samochodow. Jego ludzie zidentyfikowali wszystkie. Tylko trzy z nich byly cadillacami. W Indianie bylo tak samo jak w wiekszosci srodkowych stanow. Ludzie przede wszystkim kupowali tu pick-upy, potem terenowki, coupe lub kabriolety. Typowe sedany stanowily bardzo niewielki procent sprzedanych samochodow i przewaznie byly to toyoty, hondy lub sredniolitrazowe wozy rodzimej produkcji. Duze samochody osobowe spotykalo
sie niezmiernie rzadko, a ekskluzywnych marek jeszcze rzadziej.
Pierwszym zarejestrowanym na tasmie cadillakiem byl czarny deville. Kamera uchwycila go, jak wjezdzal na parking tuz po szostej rano w piatek. Czarny Piatek, jak nazywal go Bellantonio. O szostej rano parking byl niemal zupelnie pusty. Na filmie bylo widac, jak deville wjezdza pochylnia na gore, szybko i pewnie. I wyjezdza zaledwie po czterech minutach.
Dosc czasu, zeby postawic styropianowy slupek.
Na obu migawkach nie bylo widac kierowcy. Tylko rozmazana plame za przednia szyba. Moze byl to Barr, a moze nie. Bellantonio opisal to w raporcie dla Emersona. W myslach zanotowal sobie, ze powinien sprawdzic, czy czterominutowy postoj to najkrotszy z zarejestrowanych na tasmie. Prawdopodobnie tak.
Nastepnie przejrzal wyniki przeszukania apartamentu Alexandry Dupree. Przydzielil to zadanie jednemu z mlodszych asystentow, poniewaz nie bylo to miejsce zbrodni. Nie moglo tam byc nic ciekawego. Zupelnie nic. Oprocz odciskow palcow. W apartamencie znaleziono ich mnostwo, jak w kazdym mieszkaniu. Wiekszosc nalezala do dziewczyny, ale byly tez slady czterech innych osob. Trzech nie udalo sie zidentyfikowac.
Czwarty zestaw odciskow palcow nalezal do Jamesa Barra.
James Barr byl w mieszkaniu Alexandry Dupree. W salonie, w kuchni i w lazience. Nie bylo co do tego cienia watpliwosci. Wyrazne slady, idealna zgodnosc. Pomylka wykluczona.
Bellantonio sporzadzil o tym notatke dla Emersona.
Potem przeczytal raport, ktory wlasnie przeslal mu patolog. Alexandra Dupree zginela w wyniku jednego silnego uderzenia w prawa skron, zadanego przez leworecznego napastnika. Upadla na zwir zawierajacy material organiczny, w tym trawe i ziemie. Jednak znaleziono ja w wybrukowanym zaulku. Tak wiec jej cialo zostalo przemieszczone po smierci. Potwierdzaly to rowniez inne wyniki sekcji.
Bellantonio wzial nowa kartke papieru i napisal na niej dwa pytania do Emersona: Czy Reacher jest leworeczny? Czy dysponuje jakims pojazdem?
Zek przez caly ranek zastanawial sie, co zrobic z Raskinem, ktory zawiodl juz trzy razy. Najpierw zgubil sledzonego, potem dal sie zaskoczyc, a w koncu stracil telefon komorkowy. Zek nie lubil porazek. Bardzo ich nie lubil. Z poczatku myslal o tym, zeby zdjac Raskina z ulicy i posadzic przed monitorami w pokoju na parterze. Tylko czy swoje bezpieczenstwo mial powierzyc takiemu nieudacznikowi?
Potem zadzwonil Linsky. Prowadzili poszukiwania od czternastu godzin i nie wpadli na slad zolnierza.
– Teraz powinnismy zajac sie ta adwokat – powiedzial Linsky. – W koncu bez niej nic nie moze sie zdarzyc. Ona jest najwazniejsza. To ona wprawia wszystko w ruch.
– W ten sposob zwiekszamy ryzyko – zauwazyl Zek.
– I tak jest duze.
– Moze zolnierz wyniosl sie z miasta.
– Moze – zgodzil sie Linsky. – Jednak istotne jest to, co pozostawil. W glowie tej adwokat.
– Zastanowie sie – odparl Zek. – Oddzwonie.
– Mamy dalej szukac?
– Zmeczony?
Linsky byl wykonczony i potwornie bolal go krzyz.
– Nie – sklamal. – Nie jestem zmeczony.
– No to szukaj dalej – powiedzial Zek. – Tylko przyslij mi tu Raskina.
Kiedy autostrada zaczela piac sie na estakade, Reacher zwolnil do piecdziesieciu. Pozostal na srodkowym pasie, mijajac odchodzacy w prawo zjazd za budynkiem biblioteki. Jeszcze przez dwie mile jechal na polnoc, po czym zjechal z autostrady na bezkolizyjnym rozjezdzie nieopodal salonow samochodowych i sklepow z czesciami. Pojechal lokalna droga na wschod,
a pozniej znow skrecil na polnoc, na wiejska droge Jeba Olivera. Po minucie znajdowal sie juz w spokojnej okolicy. Sprys-kiwacze obracaly sie powoli, a slonce zapalalo tecze w kropelkach wody.
Serce kraju. Kraina tajemnic.
Zatrzymal samochod przy skrzynce pocztowej Oliverow. Mustangiem w zaden sposob nie wjechalby na podjazd. Na nierownym terenie rozwalilby podwozie. Zawieszenie, rure wydechowa, oski, rozrzad i tak dalej. Ann Yanni nie bylaby zachwycona. Wysiadl wiec i zostawil samochod na poboczu, niski, przyczajony, oslepiajaco niebieski w sloncu. Poszedl podjazdem, czujac kazdy kamien przez cienkie podeszwy butow. Czerwony dodge Jeba Olivera nadal tam stal. Pokrywala go cienka warstwa brazowego pylu, w ktorej krople porannej rosy pozostawily krete kanaliki. W starym budynku panowala cisza. Stodola byla zamknieta na klodke.
Reacher minal frontowe drzwi. Przeszedl za budynek, na ganek z tylu. Matka Jeba siedziala w fotelu. Byla ubrana tak samo jak poprzednio, ale tym razem nie miala butelki. Tylko nieruchome spojrzenie oczu wielkich jak spodki. Jedna noge podwinela, a druga kolysala fotelem – chyba dwukrotnie szybciej niz poprzednio.
– Czesc – powiedziala.
– Jeb jeszcze nie wrocil? – zapytal Reacher.
Tylko pokrecila glowa. Reacher slyszal te same dzwieki co poprzednio. Syk spryskiwaczy, pisk fotela, skrzypienie desek ganku.
– Ma pani bron? – zapytal.
– Nie lubie broni.
– A telefon?
– Odlaczony – powiedziala. – Nie placilam. I nie potrzebuje go. W razie potrzeby Jeb pozycza mi komorke.
– To dobrze – powiedzial Reacher.
– A co w tym dobrego? Przeciez Jeba tu nie ma.
– Wlasnie dlatego to dobrze. Zamierzam wlamac sie do pani stodoly i nie chce, zeby wezwala pani policje, kiedy bede to robil. Albo zeby zaczela pani do mnie strzelac.
– To stodola Jeba. Nie moze pan tam wejsc.
– Nie wiem, jak moglaby mnie pani powstrzymac.
Odwrocil sie plecami do niej i poszedl dalej podjazdem. Ten lekko skrecal, prowadzac prosto do podwojnych drzwi stodoly. Te drzwi, tak jak i reszta stodoly, byly ze starych desek, na przemian przypiekanych i rozmiekczanych przez letnie upaly i zimowe sloty. Reacher opukal je i uslyszal gluchy dzwiek. Natomiast klodka byla fabrycznie nowa, z dlugim uchem. Ucho klodki przechodzilo przez dwie obejmy z czarnej stali, przysrubowane do desek drzwi. Reacher dotknal klodki. Potrzasnal nia. Gruba stal, rozgrzana od slonca. Solidne zamkniecie. Takiej klodki nie da sie latwo przeciac ani rozbic.
Jednak zamek jest tylko tak mocny jak to, do czego go przytwierdzono.