- powiedzial Zek.

– Niczewo - powtorzyl Raskin. Krotki, przyjazny, autoironiczny dzwiek, jak de rien po francusku, jak de nada po hiszpansku, albo prego po wlosku. Do uslug.

– Dziekuje – powiedzial Zek.

Raskin odszedl i stanal przy waskim brzegu dolu. Odchylil bebenek i zobaczyl jeden naboj. Zamknal bebenek i obrocil go, az naboj znalazl sie we wlasciwym miejscu. Wtedy od-

ciagnal kurek i wlozyl lufe do ust. Obrocil sie, stajac twarza do Zeka, a plecami do dolu. Ostroznie cofnal sie, az jego piety znalazly sie na samej krawedzi. Stal nieruchomo, sztywno wyprostowany, jak skoczek olimpijski, szykujacy sie do trudnego salta w tyl z trampoliny.

Zamknal oczy.

Nacisnal spust.

W promieniu mili wrony, kraczac, wzbily sie w niebo. Krew zmieszana z kawalkami mozgu i kosci zatoczyla w powietrzu idealna parabole. Cialo Raskina wpadlo do dolu. Wrony znow usiadly na ziemi i w ciszy slychac bylo pomruk pracujacych w oddali kruszarek kamienia. Zek wgramolil sie do kabiny koparki i zapuscil silnik. Wszystkie dzwignie byly zakonczone galkami wielkosci kul bilardowych, co bardzo ulatwialo manipulowanie nimi okaleczonymi rekami.

***

Reacher zatrzymal sie pietnascie mil na polnoc od miasta i zaparkowal mustanga na wielkim zwirowym rozjezdzie w ksztalcie litery V, w miejscu gdzie stykaly sie dwa sasiednie kregi pol. Te pola byly wszedzie, na polnocy, poludniu, wschodzie i zachodzie, ciagnely sie w nieskonczonosc rownymi szeregami. Na kazdym stalo urzadzenie nawadniajace. W powietrzu unosila sie mgielka pary wodnej. Z bliska urzadzenia nawadniajace wygladaly jak wielkie buldozery. Albo jak statki kosmiczne, ktore wlasnie wyladowaly. Na srodku kazdego pola sterczala pionowo rura wodna niczym wysoki metalowy komin. Ramie spryskiwacza odchodzilo od niej poziomo i tryskalo woda z niezliczonych otworow rozmieszczonych w rownych odstepach na calej jego dlugosci. Na samym koncu bylo wsparte na pionowej nodze, zakonczonej kolem z gumowa opona. To kolo bylo rownie duze jak te, na ktorych laduja samoloty. Toczylo sie wyzlobiona koleina, bez konca.

Reacher przygladal sie temu i czekal, az kolo najblizszego takiego urzadzenia znajdzie sie dostatecznie blisko. Wtedy podszedl i stanal przy nim. Zaczal isc obok kola. Siegalo mu prawie do pasa. Ramie spryskiwacza znajdowalo sie wysoko

nad jego glowa. Majac kolo po prawej, Reacher towarzyszyl mu w jego dlugiej wedrowce po okregu. Szedl w wodnej mgielce. Byla zimna. Woda glosno syczala. Kolo pokonywalo drobne nierownosci terenu. Byla to powolna wedrowka. Ramie mialo okolo stu piecdziesieciu stop dlugosci, wiec obwod kola mial ponad trzysta jardow. Srednica razy n. Powierzchnia to ? razy promien do kwadratu, tak wiec ponad siedem tysiecy osiemset jardow kwadratowych. Ponad poltora akra. Co oznaczalo, ze jalowe naroza stanowily troche mniej niz dwa tysiace dwiescie jardow kwadratowych. Ponad piecset jardow kwadratowych w kazdym narozu. Jak naroza tarczy. Mustang stal zaparkowany na jednym z takich narozy i proporcjonalnie mial taka sama wielkosc jak dziura po kuli.

Na jednej z tarcz Charliego, w samym rogu.

Reacher wrocil do punktu wyjscia troche mokry i w ubloconych butach. Wyszedl z kregu i stanal nieruchomo na zwirze, twarza na zachod. W oddali nagle stado wron wzbilo sie w powietrze i znow opadlo. Reacher wsiadl do samochodu i przekrecil kluczyk w stacyjce. Znalazl uchwyty oraz przelacznik na desce rozdzielczej, po czym opuscil dach. Spojrzal na zegarek. Mial dwie godziny do umowionego spotkania w biurze Franklina. Wyciagnal sie na siedzeniu i pozwolil, by slonce wysuszylo mu ubranie. Wyjal z kieszeni zlozona tarcze i przygladal sie jej przez dluga chwile. Powachal ja. Podniosl i popatrzyl, jak slonce przeswieca przez rowniutkie otwory. Potem znow schowal tarcze do kieszeni. Spojrzal w gore i zobaczyl tylko niebo. Zamknal oczy i zaczal rozmyslac o ego i motywie, zludzeniach i rzeczywistosci, winie i niewinnosci oraz prawdziwej naturze przypadku.

13

Emerson przeczytal raport Bellantonia. Dowiedzial sie, ze Reacher dzwonil do Helen Rodin. To go nie zdziwilo. Zapewne byla to jedna z wielu takich rozmow. Prawnicy i nadgorliwcy, usilnie probujacy napisac historie na nowo. Tez mi niespodzianka. Potem przeczytal dwa koncowe pytania Bellantonia: Czy Reacher jest leworeczny? Czy dysponuje jakims pojazdem?

Odpowiedzi: Prawdopodobnie oraz prawdopodobnie. Mankuci to nie rzadkosc. Zbierz dwadziescia osob, a cztery lub piec z nich beda leworeczne. Teraz Reacher dysponowal jakims pojazdem, to pewne. Nie bylo go w miescie i nie odjechal autobusem. Tak wiec mial jakis pojazd, zapewne przez caly czas.

Potem Emerson przeczytal ostatnia strone raportu: James Barr byl w mieszkaniu Alexandry Dupree. A to co, do cholery?

***

Wedlug map Ann Yanni biuro Franklina znajdowalo sie w samym srodku miasta, w labiryncie uliczek. Niezbyt dogodna lokalizacja. Na pewno nie. Roboty drogowe, poczatek godziny szczytu, slimacze tempo jazdy ulicami. Reacher bedzie musial zaufac przyciemnionym szybom produkowanym przez Forda. To pewne.

Uruchomil silnik i postawil dach z powrotem. Potem odjechal, kierujac sie na poludnie. Po dwunastu minutach znowu przejechal obok domu Olivera, skrecil na zachod na lokalnej drodze, a potem znow na poludnie i czteropasmowka wrocil do miasta.

***

Emerson ponownie przejrzal dostarczony przez Bellantonia wykaz rozmow z telefonu komorkowego. Reacher dzwonil do Helen Rodin. Na pewno w zwiazku ze sprawa. Mieli o czym dyskutowac. Przyjdzie do niej wczesniej czy pozniej. Albo ona do niego. Podniosl sluchawke. Powiedzial do dyspozytora:

– Postawcie nieoznakowany woz przed biurem Helen Rodin. Jesli opusci budynek, niech ja sledza.

***

Reacher przejechal obok motelu. Skulil sie na fotelu i zerknal w bok. Niczego niezwyklego. Ani sladu policjantow. Minal salon fryzjerski i sklep z bronia. Gdy zblizal sie do estakady, zaczely sie korki. Po chwili jechal z predkoscia pieszego. Przechodniow idacych chodnikiem po prawej mial w odleglosci stopy. Po lewej w takiej samej odleglosci mial kierowcow samochodow wlokacych sie po sasiednim pasie.

Postanowil oddalic sie od chodnika. Wlaczyl kierunkowskaz i wepchnal sie na lewy pas. Kierowca z tylu nie byl szczesliwy. Nie przejmuj sie, pomyslal Reacher. Uczylem sie jezdzic pojazdem o wadze dwoch i pol tony. Takim po prostu bym cie rozjechal.

Lewym pasem jechalo sie teraz troche szybciej. Reacher powoli wyprzedzal samochody po prawej. Spojrzal przed siebie. Trzy wozy przed nim znajdowal sie radiowoz. Na prawym pasie. W oddali palilo sie zielone swiatlo. Samochody na lewym pasie powoli zblizaly sie do skrzyzowania. Wozy po lewej zblizaly sie jeszcze wolniej.

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату