Grigor Linsky znow schowal sie w ciemnej bramie i wyjal telefon komorkowy.
– Mialem dobre przeczucie – powiedzial.
– Mianowicie? – odparl Zek.
– Poniewaz policja pilnowala biura, doszedlem do wniosku, ze zolnierz nie zdola sie z nia spotkac. Jednak najwyrazniej mieli jeszcze sprawy do omowienia. Dlatego pomyslalem, ze to ona pojedzie do niego. Tak zrobila. Sledzilem ja. Sa teraz razem w biurze tego prywatnego detektywa. Siostra tez. I ta kobieta z telewizji.
– Pozostali sa z toba?
– Obstawilismy caly kwartal. Od wschodu, zachodu, polnocy i poludnia.
– Czekajcie – powiedzial Zek. – Oddzwonie.
Helen Rodin powiedziala:
– Wyjasnisz nam to?
– Maja niezbite dowody – przypomnial Franklin.
Ann Yanni usmiechnela sie. Bomba!
Rosemary Barr tylko wpatrywala sie w Reachera.
– Kupila pani bratu radio – powiedzial do niej Reacher. -
Bose. Zeby mogl sluchac transmisji sportowych. Powiedzial mi o tym. Kupowala mu pani cos jeszcze?
– Na przyklad?
– Na przyklad jakies ubrania.
– Czasem.
– Spodnie?
– Czasem.
– Jaki rozmiar?
– Rozmiar?
– Jaki rozmiar spodni nosi pani brat?
– Trzydziesci cztery w pasie, dlugosc nogawki trzydziesci cztery.
– Wlasnie – rzekl Reacher. – Jest dosc wysoki.
– W czym nam to pomoze? – spytala Helen.
– Czy wiesz cos o grach liczbowych? – zapytal ja Reacher. – O nielegalnych zakladach, loteriach panstwowych, totolotku i tym podobnych rzeczach?
– Co z nimi?
– Co jest w nich najtrudniejsze?
– Wygrac – powiedziala Ann Yanni.
Reacher usmiechnal sie.
– Z punktu widzenia gracza na pewno. Jednak dla organizatora najtrudniejszy jest wybor naprawde przypadkowych numerow. Ludziom trudno dokonac losowego wyboru. Dawniej wykorzystywano sprawozdania gieldowe w gazetach. Z gory wybierano na przyklad druga strone kursow akcji, jej druga kolumne i ostatnie dwie cyfry z pierwszych szesciu podanych cen. Albo szesciu ostatnich lub srodkowych, obojetnie. Ten sposob zapewnial prawie losowy wybor liczb. Teraz uzywa sie skomplikowanych maszyn. Mimo to niektorzy matematycy dowodza, ze wyniki nie sa czysto przypadkowe. Poniewaz te maszyny zostaly skonstruowane przez ludzi.
– I w czym to moze nam pomoc? – zapytala Helen.
– Tylko objasniam tok mojego rozumowania – odparl Reacher. – Przez cale popoludnie siedzialem w samochodzie Ann Yanni, grzejac sie w sloncu i myslac o tym, jak trudno uzyskac czysto losowy wybor.
– Twoje rozumowanie poszlo w zlym kierunku – powiedzial Franklin. – James Barr zastrzelil piec osob. Dowody sa miazdzace.
– Byles policjantem – przypomnial Reacher. – Narazales sie na niebezpieczenstwo. Zasadzki, oblawy, rozne stresujace sytuacje, chwile ogromnego napiecia. Co robiles zaraz potem?
Franklin zerknal na kobiety.
– Szedlem do lazienki – odparl.
– Zgadza sie – rzekl Reacher. – Ja tez. Jednak James Barr tego nie zrobil. Raport Bellantonia mowi o cementowym pyle w calym jego domu: w garazu, kuchni, salonie, sypialni i piwnicy. Tylko nie w lazience. Tak wiec wrocil do domu i wysikal sie dopiero wtedy, kiedy wzial prysznic i zmienil ubranie? I jak mogl sie wykapac, nie wchodzac do lazienki?
– Moze zatrzymal sie gdzies w drodze do domu?
– Nie, jego po prostu tam nie bylo.
– Byl tam, Reacher. Swiadcza o tym dowody.
– Nie ma zadnego dowodu na to, ze tam byl.
– Oszalales?!
– Sa dowody na to, ze byl tam jego samochod, jego buty, spodnie, plaszcz, karabin i amunicja, a takze jego cwiercdolarowka, ale nie ma zadnego dowodu na to, ze on tam byl.
– Ktos sie pod niego podszyl? – zapytala Ann Yanni.
– I to bardzo starannie – powiedzial Reacher. – Pojechal jego samochodem, w jego butach i plaszczu, z jego karabinem.
– Fantazjujesz – rzekl Franklin.
– To wyjasnia kwestie plaszcza przeciwdeszczowego – ciagnal Reacher. – Dlugi i obszerny ciuch, ktory zaslania wszystko oprocz dzinsow. Z jakiego innego powodu ktos wlozyl prochowiec w cieply i pogodny dzien?
Kto…? – zaczela Rosemary.
Patrzcie – powiedzial Reacher. Stal spokojnie, ale teraz zrobil krok naprzod.
– Moje spodnie maja nogawki dlugosci trzydziestu siedmiu cali – powiedzial. – Przeszedlem dobudowana czesc parkingu trzydziestoma piecioma krokami. James Barr ma nogawki dlugosci trzydziestu czterech cali, co oznacza, ze powinien przejsc te odleglosc trzydziestoma osmioma krokami. Tymczasem raport Bellantonia mowi o czterdziestu osmiu krokach.
– Czyli o bardzo niskiej osobie – powiedziala Helen.
– Charlie – powiedziala Rosemary.
– Ja tez tak pomyslalem – rzekl Reacher. – Jednak potem pojechalem do Kentucky. Poczatkowo chcialem potwierdzic cos innego. Zaczalem podejrzewac, ze moze James Barr nie byl wystarczajaco dobrym strzelcem. Widzialem miejsce zbrodni. To byl strzelecki majstersztyk. A on czternascie lat temu byl dobry, ale nie wspanialy. I kiedy zobaczylem go w szpitalu, nie zauwazylem zadnych sladow na prawym ramieniu. Zeby strzelac tak dobrze, trzeba nieustannie cwiczyc. A czlowiek, ktory cwiczy, siniaczy sobie ramie. Skora w tym miejscu twardnieje. Nie u niego. Ktos, kto kiedys byl przecietny, z czasem moze byc tylko gorszy, szczegolnie jesli cwiczy malo lub wcale. To logiczne, prawda? Moze po tylu latach nie byl w stanie tak strzelac. Moze po prostu nie potrafil. Tak sobie pomyslalem. I dlatego pojechalem do Kentucky, zeby sprawdzic, jakim jest strzelcem.
– I jakim jest? – spytala Helen.
– Okazalo sie, ze lepszym niz dawniej – odparl Reacher. – Znacznie lepszym. Spojrzcie na to. – Z kieszonki na piersi wyjal papierowa tarcze i rozlozyl ja. – To wynik ostatniego z trzydziestu dwoch strzelan w ciagu minionych dwoch lat. O wiele lepszy od tego, ktory uzyskal przed czternastoma laty, kiedy byl w wojsku. To dziwne, prawda? Przez ostatnie dwa lata wystrzelal zaledwie trzysta dwadziescia pociskow i jest taki dobry? A kiedy wystrzeliwal ponad dwa tysiace pociskow tygodniowo, byl zaledwie przecietny?
– Co to oznacza?