zyciu wagabundy, jakie wiodl po wyjsciu z wojska, o nieustannych wedrowkach i odkryciach.

Helen Rodin caly czas milczala.

Dokladnie o jedenastej uslyszeli warkot silnika diesla, odbijajacy sie echem od ceglanego muru po drugiej stronie ulicy. Reacher podszedl do okna i zobaczyl humvee Casha, wjezdzajacy na miniparking przed biurem. Zbyt halasliwy, pomyslal. Nie mozemy go uzyc.

A moze jednak.

– Przybyla piechota morska – oznajmil.

Uslyszeli kroki Casha na schodach. I pukanie do drzwi. Reacher wyszedl na korytarz i otworzyl je. Cash wszedl raznym, miarowym, pewnym krokiem. Byl ubrany na czarno. Czarne brezentowe spodnie, czarna brezentowa kamizelka bez rekawow. Reacher przedstawil wszystkich. Yanni, Franklin, Helen Rodin. Uscisneli sobie dlonie i Cash usiadl. Po dwudziestu minutach w pelni orientowal sie w sytuacji.

– Zalatwili dziewietnastoletnia dziewczyne? – zapytal.

– Spodobalaby ci sie – powiedzial Reacher.

– Mamy jakis plan?

– Zaraz bedziemy mieli – obiecal Reacher.

Yanni poszla do samochodu po mapy. Franklin pozbieral kubki po kawie i zrobil miejsce na stole. Yanni wybrala wlasciwa mape. Rozlozyla ja na stole.

– To jak olbrzymia szachownica – powiedziala. – Kazdy prostokat ma sto jardow kwadratowych. Pole jest poprzecinane siecia drog biegnacych z polnocy na poludnie i z zachodu na wschod, co dwadziescia takich kwadratow. – Pokazala. Szczuplym palcem z polakierowanym paznokciem. – Tylko w tym miejscu mamy dwie spotykajace sie drogi i w poludniowo-wschodnim rogu powstalego w wyniku tego trojkata mamy pusty obszar szeroki na trzy pola i dlugi na piec. Tam nie ma zadnych upraw. Na polnocy jest wytwornia kruszywa, a na poludniu dom. Widzialam go. Stoi okolo dwustu jardow od drogi, samotny budynek na pustkowiu. Nie ma ogrodu ani zadnej roslinnosci. Ani ogrodzenia.

– Plaski teren? – zapytal Reacher.

– Jak stol bilardowy – odparla Yanni.

– Jest ciemno – rzekl Cash.

– Jak w studni – powiedzial Reacher. – Sadze, ze brak ogrodzenia swiadczy o tym, ze uzywaja kamer. Zapewne z urzadzeniami termowizyjnymi na podczerwien.

– Jak szybko potrafisz przebiec dwiescie jardow? – zapytal Cash.

– Jak? – odparl Reacher. – Tak wolno, ze mogliby zamowic karabin przez telefon i odebrac przesylke, a potem mnie z niego zastrzelic.

– Skad najlepiej podejsc?

– Od polnocy – powiedzial Reacher. – Bez watpienia. Moglibysmy zjechac z szosy do wytworni, a potem podejsc blizej. Pozniej moglibysmy czekac na odpowiednia chwile. Bylibysmy oslonieci.

– Jesli maja kamery termowizyjne, to nie da sie ich podejsc.

– Pozniej bedziemy sie tym martwic.

– Dobrze, ale na pewno przewidzieli atak od polnocy. Reacher skinal glowa.

– Zostawmy polnoc. To zbyt oczywiste rozwiazanie.

– Niemal rownie dobry kierunek to poludnie lub wschod. Zdaje sie, ze od zachodu biegnie droga dojazdowa. Jest prosta i nie daje zadnej oslony.

– Oni na pewno tez tak uwazaja.

– No to tez maja racje.

– Podoba mi sie ta droga dojazdowa – mruknal Rea-cher. – Jaka ona jest? Brukowana?

– Utwardzona zwirem – powiedziala Yanni. – Maja go duzo.

– Halasliwa nawierzchnia – zauwazyl Cash.

– Na pewno nagrzana sloncem – powiedzial Reacher. – Cieplejsza niz ziemia. Da kolorowy pas na obrazach termowizyjnych. Na slabo kontrastowym ekranie po obu jej stronach beda ciemne pasy.

– Zartujesz? – powiedzial Cash. – Twoje cialo mialoby temperature o kilkanascie stopni wyzsza od otoczenia. Bylbys widoczny jak raca.

– Beda pilnowac od poludnia i od wschodu.

– Nie tylko.

– Masz lepszy pomysl?

– A moze frontalny atak? Samochodami?

Reacher usmiechnal sie.

– Jesli trzeba zrownac ten budynek z ziemia, wezwijcie piechote morska.

– Przyjalem – potwierdzil Cash.

– To zbyt ryzykowne – ocenil Reacher. – Musimy ich zaskoczyc i nie mozemy rozpetac tam strzelaniny. Musimy myslec o Rosemary.

Nikt sie nie odezwal.

– Podoba mi sie ten podjazd – powtorzyl Reacher.

Cash spojrzal na Helen Rodin.

– Moglibysmy po prostu zawiadomic policje – rzekl. – No wiecie, jesli to prokurator jest tym zlym facetem. Mogliby sie tym zajac antyterrorysci.

– Ten sam problem – orzekl Reacher. – Rosemary bylaby martwa, zanim podeszliby do drzwi.

– Odciac zasilanie? Wylaczyc kamery?

– To samo. Uprzedzilibysmy o naszym przybyciu.

– Ty cos wymysl.

– Ta droga dojazdowa – odparl Reacher. – Podoba mi sie.

– A co z kamerami?

– Cos wymysle – obiecal Reacher. Podszedl do stolu. Popatrzyl na mape. Potem znow odwrocil sie do Casha. – Czy masz w samochodzie odtwarzacz kompaktowy?

Cash skinal glowa.

– Byl w pakiecie.

– Mialbys cos przeciwko temu, zeby Franklin poprowadzil humwee?

– Moze go sobie zabrac. Ja wole sedana.

– W porzadku, wiec twoj humwee bedzie naszym srodkiem transportu. Franklin dowiezie nas tam, wysadzi, a potem wroci tutaj.

– Nas? – zapytala Yanni. – Wszyscy jedziemy?

– Jasne – odparl Reacher. – Cala czworka. Franklin wroci tutaj, a jego biuro bedzie naszym centrum lacznosci.

– Dobrze – powiedziala Yanni.

– Potrzebne beda telefony komorkowe – rzekl Reacher.

– Ja mam jeden – zglosila Yanni.

– Ja tez – dodal Cash.

– I ja – powiedziala Helen.

– Ja nie mam – rzekl Reacher.

Franklin wyjal z kieszeni mala nokie.

– Wez moj – zaproponowal. Reacher wzial telefon.

– Mozesz ustanowic polaczenie konferencyjne? Cztery

nasze komorki i twoj telefon stacjonarny? Jak tylko tutaj

wrocisz?

Franklin skinal glowa.

– Podajcie mi numery.

Вы читаете Jednym strzalem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату