wnioski. Chociazby na temat jej roli ochronnej, bardziej widocznej niz zazwyczaj w szachach, niz w wypadku jej glownego przeciwnika, bialego hetmana, ktorego zreszta szanowala jak swietego… Zwrocilem tez uwage, ze czarny hetman ciagle pozostawal blisko bialego skoczka, na sasiednich polach, prawie jak sojusznik, a swoje zatrute ostrze mial w niego wbic dopiero pozniej, kiedy nie bedzie juz alternatywy… – Patrzyl na Cesara matowym wzrokiem. – Moge sie tylko pocieszac,
ze zabilby mnie pan bez nienawisci, a nawet z gracja i sympatia wspolnika. Z prosba o wybaczenie i zrozumienie na ustach. Padlbym ofiara regul czysto szachowych.
Cesar machnal reka z osiemnastowieczna, manieryczna galanteria i schylil czolo z wdziecznosci za tak trafne odgadniecie jego intencji.
– Ma pan absolutna racje – zaznaczyl. – Ale prosze mi zdradzic… Jak pan sie zorientowal, ze jest skoczkiem, a. nie goncem?
– Dzieki calej serii wskazowek, wyraznych i drobnych. Decydujaca okazala sie symboliczna rola gonca jako powiernika krola i krolowej, o ktorej wspomnialem wczesniej. Pan, panie Cesarze, zagral tu postac niezwykla: bialego gonca przebranego za czarnego hetmana, dzialal pan z obydwu stron szachownicy… Ta podwojna osobowosc doprowadzila do pana kleski, choc, co ciekawe, rozpoczal pan gre dokladnie w tym celu: zeby ja zakonczyc na przegranej pozycji. A smiertelny cios zadaje pan sobie sam: bialy goniec zbija czarnego hetmana, antykwariusz, przyjaciel Julii, wlasna gra zdradza, kim jest niewidoczny gracz, skorpion zabija sie wlasnym kolcem… Zapewniam pana, ze pierwszy raz w zyciu jestem swiadkiem tak doskonalego samobojstwa na szachownicy.
– Znakomicie – odezwal sie Cesar i Julia nie byla pewna, czy mowi o analizie Munoza, czy o wlasnej grze. – Ale prosze mi powiedziec… Czym nalezy tlumaczyc, pana zdaniem, moje utozsamienie sie z czarna krolowa i bialym goncem?
– Obawiam sie, ze moja odpowiedz zabralaby nam cala noc, a dyskusja na ten temat pare tygodni… Teraz moge tylko mowic o tym, co zobaczylem na szachownicy. Dojrzalem tam podwojna osobowosc: zlo, panie Cesarze, mroczne i czarne… Pana kobieca kondycje, przypomina pan sobie…? Sam kiedys prosil mnie pan o analize: osobowosc osaczona, skrepowana przez otoczenie, rzucajaca wyzwanie narzuconym normom, kombinacje wrogich odruchow i sklonnosci homoseksualnych… Wszystko to ukryl pan pod czarna szata Beatrycze Burgundzkiej, czyli krolowej planszy… A po drugiej stronie, jak swiatlo dnia, panska milosc do Julii… To panska druga kondycja, bedaca dla pana takim samym zrodlem cierpien: meskosc i jej wszystkie implikacje, estetyzm etosu rycerskiego. Wszystko, czym pan chcial byc, ale nadaremno. Roger d'Arras wcielony nie w skoczka, czyli rycerza, a w eleganckiego, bialego gonca… Co pan na to?
Cesar stal blady, nieporuszony, i pierwszy raz w zyciu Julia widziala, ze zdumienie go sparalizowalo. Wreszcie po paru chwilach, ktore wydawaly sie wiecznoscia, wypelnionych i odmierzanych jedynie tykaniem sciennego zegara, zdobyl sie znow na slaby usmiech, ktory zamajaczyl w kacikach jego smiertelnie bladych ust. Tym razem jednak byl to grymas czysto machinalny, proba stawienia czola bezlitosnej wiwisekcji, ktora Munoz rzucil mu pod nogi jak rekawiczke.
– Prosze mi opowiedziec o tym goncu – wychrypial.
– Opowiem, skoro pan mnie o to prosi – teraz w oczach Munoza zagoscil goraczkowy blask, jak w chwilach decydujacego posuniecia. Byl to jego zawodowy rewanz za zwatpienia i chwile niepewnosci, jakie staly sie jego udzialem przy szachownicy. Julia zdala sobie sprawe, ze szachista w ktoryms momencie partii byl juz bliski uwierzenia we wlasna przegrana. – Goniec. Figura najbardziej porownywalna z homoseksualista, poruszajaca sie w glab i po przekatnej… Tak. Pan przypisal tu sobie wspaniala role obroncy bezradnej bialej krolowej, ktory, zgodnie z przyjetym na samym poczatku przemyslnym planem, zada smiertelny cios wlasnej ciemnej stronie, udzielajac przy tym swojej ukochanej krolowej mistrzowskiej, przerazajacej lekcji… Wszystko to odkrywalem stopniowo, zbierajac rozproszone obserwacje. Ale pan nie gra w szachy. Poczatkowo ten fakt nie pozwolil mi na jakiekolwiek podejrzenia. Pozniej, kiedy nabralem pewnosci, wprawial mnie w prawdziwe zaklopotanie. Plan tej partii byl zbyt doskonaly jak na zwyklego gracza i nie do pomyslenia u amatora… Po prawdzie ciagle tego nie pojmuje.
– Wszystko ma swoje wytlumaczenie – odparl Cesar. – Ale nie chce panu przerywac, moj drogi. Prosze mowic.
– Niewiele mi zostalo do powiedzenia. Przynajmniej tu i teraz. Alvara Ortege zabil ktos, kogo ofiara moze znala, ale nie bylem dostatecznie wprowadzony. Natomiast Menchu Roch nigdy nie otworzylaby drzwi nieznajomemu, w kazdym razie w okolicznosciach, ktore znamy z ust Maxa. Noca w kawiarni powiedzial pan, ze juz prawie me ma podejrzanych, i mial pan racje. Postanowilem przebadac rzecz, poslugujac sie analiza wariantowa. Lola Belmonte nie byla moim przeciwnikiem, wiedzialem to, gdy stanalem z nia twarza w twarz. Jej maz tym bardziej. Z kolei sporo do myslenia daly mi ciekawe paradoksy muzyczne don Manuela Belmontego… Ale jak na podejrzanego mial niedostateczne kwalifikacje. Jego szachowe wcielenie, ze tak powiem, nie dorastalo do reszty. Poza tym jest inwalida, a to wykluczalo go jako czlowieka odpowiedzialnego za bezposrednio zadane ciosy… Ewentualna kombinacja stryj-bratanica, tlumaczaca udzial kobiety w plaszczu, tez nie wytrzymala proby analitycznej: po co mieliby krasc cos, co i tak nalezalo do nich…? Natomiast w sprawie tego Montegrifa przeprowadzilem male dochodzenie i wiem, ze nie ma najmniejszych zwiazkow z szachami. Poza tym Menchu Roch w zyciu nie wpuscilaby go do domu tamtego ranka.
– Czyli pozostawalem tylko ja.
– Wie pan, ze po wykluczeniu wariantow niemozliwych to, co zostaje, sila rzeczy musi byc prawda, chocby nieprawdopodobna.
– Pamietam, moj drogi, i winszuje. Ciesze sie, ze nie pomylilem sie co do pana.
– Po to mnie pan wybral, prawda…? Wiedzial pan, ze wygram partie? Pan chcial zostac pokonany.
Cesar wyrozumialym wyrazem twarzy dal do zrozumienia, ze to juz nie jest wazne.
– Istotnie, spodziewalem sie tego. Liczylem na panskie umiejetnosci, poniewaz Julia potrzebowala przewodnika podczas drogi do piekiel… Ja w tym przypadku musialem ograniczyc sie do jak najlepszego odegrania roli Diabla. “Zec przewodnikiem bede” [23]. Otoz i zeslalem jej przewodnika.
Slyszac te slowa, Julia spojrzala na niego gniewnie. Jej glos zadzwieczal metalicznie:
– Nie odgrywales Diabla, ale samego Boga. Dysponowales zlem i dobrem, zyciem i smiercia.
– To twoja gra, Julio.
– Klamiesz. Twoja gra i tyle. A ja bylam tylko pretekstem.
Antykwariusz skrzywil sie z wyrzutem.
– Niczego nie rozumiesz, kochanie. Ale to juz nie ma specjalnie znaczenia… Przejrzyj sie w dowolnym lustrze i moze przyznasz mi racje.
– Cesar, wsadz sobie swoje lustra, gdzie chcesz. Popatrzyl na nia z prawdziwym bolem, jak pies, albo dziecko niesprawiedliwie ukarane. Stopniowo niema wymowka, przepelniona absurdalna wiernoscia, ulatniala sie z jego blekitnych oczu, ustepujac w koncu miejsca zagubionemu w pustce, dziwnie wilgotnemu spojrzeniu. Antykwariusz powoli zwrocil glowe z powrotem ku Mimozowi.
– Ciagle – odezwal sie i bylo slychac, ze z trudem odzyskuje poprzedni ton glosu – nie powiedzial mi pan, w jaki sposob powiazal swoje teorie indukcyjne z faktami… Na przyklad dlaczego przyszedl pan do mnie z Julia dzisiaj, a nie wczoraj?
– Bo wczoraj jeszcze nie wiedzialem, ze drugi raz zrezygnowal pan z bicia bialego hetmana… Poza tym dopiero dzis wieczorem znalazlem to, czego szukalem: oprawiony rocznik pisma szachowego z trzeciego kwartalu tysiac dziewiecset czterdziestego piatego roku. Jest tam zdjecie finalistow turnieju mlodziezowego. Pan, panie Cesarze, figuruje na tym zdjeciu. A pana imie i nazwisko na nastepnej stronie. Zadziwia mnie, ze nie zostal pan zwyciezca… Zdumiewajace tez, ze od tamtej chwili znika szachowy slad w panskiej biografii. Nigdy nie rozegral pan publicznie zadnej partii.
– Jednego nie rozumiem – wtracila sie Julia. – A wlasciwie jest jeszcze jedna rzecz posrod tego calego szalenstwa, ktorej nie rozumiem… Jestes obecny w moim zyciu, Cesar, od kiedy siegam pamiecia. Wychowalam sie przy tobie, wydawalo mi sie, ze znam najdrobniejsze zakamarki twojego zycia. Ale nigdy nie mowiles o szachach. Ani razu. Dlaczego?
– To dluga historia.
– Mamy czas – rzekl Munoz.