— Tak jest. — Czulem, ze ziemia usuwa mi sie spod nog… — Nie wiem, jak zdolam wszystko zrobic i isc spac o dwudziestej trzeciej.
— No to nie zrobisz. Jak juz powiedzialem, synu, musisz zachowac wlasciwe proporcje. Powiedz mi, jak spedzasz czas?
Powiedzialem. Skinal glowa.
— Tak tez myslalem. — Wzial moje zadanie domowe z matematyki i rzucil mi pod nos. — Na przyklad to. Oczywiscie, musisz nad tym pracowac tak ciezko, zanim podejmiemy akcje?
— Myslalem…
— Wlasnie ze nic nie myslales. Istnieja cztery mozliwosci, a tylko jedna wymaga, zebys teraz odrabial lekcje. Pierwsza mozliwosc — mozesz zginac w walce. Druga — mozesz byc ranny i pojdziesz na rente z odznaczeniem. Trzecia — mozesz ze wszystkiego wyjsc calo… ale obleje cie egzaminator z przedmiotow wojskowych i przebiegu sluzby, o co dopraszasz sie swoim postepowaniem. Jakze moglbym pozwolic ci uczestniczyc w zrzucie, skoro masz oczy czerwone z braku snu, a miesnie sflaczale od wysiadywania stolkow? Czwarta mozliwosc to ta, ze wezmiesz sie w garsc… i w tym wypadku pozwole ci dowodzic oddzialem. Zalozmy, ze tak sie stanie i wykazesz sie najwiekszym mestwem, od czasu kiedy Achilles zabil Hectora, i dam ci promocje. W tym wypadku i tylko w tym jednym potrzebna ci bedzie znajomosc matematyki. Zostaw wiec odrabianie zadan na droge powrotna do domu, o ile w ogole wrocimy. A teraz idz spac.
Po tygodniu przyslano nam ocene sytuacji przed lotem bojowym, plan bitwy i wyznaczono zadania. Litania slow, dluga jak powiesc. I powiedziano nam, ze nie bedziemy dokonywac zrzutu.
Wcale to nie znaczylo, ze mamy odstapic od operacji, ale postanowiono, ze zjedziemy, jak dzentelmeni, na miekkich poduszkach w rakiecie pokladowej. Moglismy sobie na to pozwolic, bowiem Federacja opanowala juz powierzchnie planety P. Druga, Trzecia i Piata Dywizja Piechoty Zmechanizowanej drogo za to zaplacily.
Nasza operacja miala byc zaskoczeniem. Brzmi to niewiarygodnie — nazywac zaskoczeniem bitwe, w ktorej uczestnicza setki statkow. Tym bardziej ze Flota Kosmiczna i wiele jednostek piechoty niepokoily Pluskwo- Pajeczaki w przestrzeni wielu lat swietlnych, by przeszkodzic im w wyslaniu posilkow na planete P.
Naczelne Dowodztwo wiedzialo jednak, co robi. Ten gigantyczny atak powietrzny mogl przesadzic, kto wygra wojne.
Musielismy lepiej poznac psychologie Pluskwo-Pajeczakow. Czy rzeczywiscie konieczne jest usuniecie wszystkich Pluskwo-Pajeczakow z calej Galaktyki? A moze wystarczy dac im zdrowa nauczke i narzucic pokoj? Nie wiedzielismy. Rozumielismy je nie wiecej niz termity. By poznac ich psychologie, musielismy w jakis sposob porozumiec sie z nimi, dowiedziec sie, dlaczego walcza i na jakich warunkach gotowi sa zawrzec pokoj. A wiec Korpus Wojny Psychologicznej musial miec jencow.
Robotnikow byloby latwo ujac. Ale robotnik Pluskwo-Pajeczak to niewiele wiecej niz ozywiona maszyna. Wojownika mozna schwytac, jesli popali mu sie czlonki, tak ze stanie sie bezradny… ale kiedy nie otrzymuje rozkazow, jest rownie glupi jak robotnik.
Zeby uzyskac odpowiedz na pytanie, dlaczego Pluskwo-Pajeczaki walcza, nalezaloby przebadac czlonkow kasty mozgowcow.
Jak dotychczas nie zlapalismy zywego i sprawnego Pluskwo-Pajeczaka. Albo likwidowalismy cale ich kolonie na powierzchni, albo ochotnicy schodzili do ich jam i juz stamtad nie wychodzili. Stracilismy w ten sposob wielu dzielnych ludzi.
Od naszych aliantow dowiedzielismy sie, ze wielu zolnierzy zostalo wzietych zywcem do niewoli. Ci z Wywiadu twierdzili, ze jencow transportuja zawsze na Klendathu. Pluskwo-Pajeczaki ciekawi byli nas tak samo jak my ich.
Chcielismy tych jencow uwolnic.
W swietle bezlitosnej logiki panujacej we wszechswiecie, moze to wydawac sie slaboscia. I jakas rasa, ktora nie troszczy sie o ratowanie jednostki, moze wykorzystac nasza ludzka slabosc, aby nas zniszczyc. Skorniaki posiadaja te ceche w minimalnym stopniu, a Pluskwo-Pajeczaki chyba wcale, nikt nigdy nie widzial, zeby jakis Pluskwo-Pajeczak przyszedl z pomoca rannemu. W walce wspoldzialaja doskonale, ale gdy ktorys przestaje byc uzyteczny, natychmiast go opuszczaja.
Nasze zachowanie jest zupelnie inne. Slabosc to czy sila — Pluskwo-Pajeczaki jej nie posiadaja i nie ma na razie widokow na wymiane zolnierza.
Jednakze w poliarchii rojowiska niektore kasty sa bardzo cenne, tak przynajmniej utrzymywali nasi wojskowi psychologowie. Gdybysmy zdolali pochwycic zywe i nie uszkodzone Pluskwo-Pajeczaki mozgowce, to moze udaloby sie dokonac korzystnej wymiany.
A gdybysmy tak pojmali krolowa!
Trzecim celem operacji Rodzina Krolewska bylo rozwiniecie metod walki: jak schodzic do jam, w jaki sposob wrogow stamtad wyciagnac, jak zwyciezyc bez zastosowania broni totalnej.
Piechur za wojownika — moglibysmy pokonac ich na powierzchni, statek za statek — nasza Flota Kosmiczna byla lepsza, ale do tej pory nie mielismy szczescia usilujac wedrzec sie do ich jam. Planeta P miala byc poligonem, gdzie mielismy nauczyc sie, jak ich wygrzebywac.
Wiedzielismy, ze operacja Rodzina Krolewska byla podstawa dzialan prowadzacych do wyzwolenia naszych kolegow i wiedzielismy rowniez, ze na planecie P nie bylo zadnych ludzi w niewoli, poniewaz nigdy na te planete nie dokonano napadu.
Mialo to byc jeszcze jedno polowanie na Pluskwo-Pajeczaki, ale przeprowadzone zmasowanymi silami i przy wykorzystaniu najnowszych zdobyczy techniki. Mielismy zluszczac te planete jak cebule, poki nie przekonamy sie, ze kazdy Pluskwo-Pajeczak zostal wydobyty. Flota Kosmiczna bombardowala powierzchnie globu zamieniajac ja w radioaktywne szkliwo. Wokol planety utrzymywano na ciasnych orbitach oslone patrolowa, chroniac nas, eskortujac transporty i pilnujac, by nie wymknal sie zaden Pluskwo-Pajeczak.
Plan bitwy przewidywal, ze Lamparty Blackiego (to znaczy my) maja poprzec pierwsze uderzenie, zluzowac kompanie, ktora obsadzila zdobyte tereny, i zabezpieczac inne jednostki znajdujace sie na tym obszarze.
Wyladowalismy. Wyprowadzilem oddzial w pelnym uzbrojeniu. Blackie poszedl przodem, by spotkac dowodce kompanii, ktora mielismy zluzowac, i by dokonac rozpoznania terenu. Przez podoficerski obwod komunikacyjny wydalem rozkaz:
— Cunha! Brumby! Zajmowac pozycje!
— Zrozumiano, pododdzial pierwszy!
— Zrozumiano, pododdzial drugi!
— Dowodcy pododdzialow przejac komende!… Uprzedzic rekrutow, bedziecie mijac Cherubinow, nie strzelac przez pomylke!
Przygryzlem swoj osobisty obwod i powiedzialem:
— Sierzancie, macie lacznosc z lewym skrzydlem?
— Tak jest. Widza mnie i widza nas.
— Dobrze. Ale nie dostrzegam radiolatarni na zaczepie katowym.
— Brakuje.
— Wyslij lacznika do Cunhy i do dowodcy zwiadu, niech zaloza nowa radiolatarnie.
Chcialem pomowic z dowodca oddzialu, ktory luzowalismy, zeby bez blagi powiedzial, jak wyglada sytuacja.
To, co sam zobaczylem, wcale mi sie nie podobalo.
Plan bitwy przewidywal zastosowanie nowej doktryny strategicznej, ktora wydala mi sie zatrwazajaca: nie zamykac tuneli Pluskwo-Pajeczakow! To proste i chyba logiczne… Pozwolmy, zeby Pluskwo-Pajeczaki wylazly. Doprowadzmy do starcia na powierzchni i pozabijajmy je. Nie wrzucajmy do ich jam granatow ani bomb z gazem — niech wciaz wychodza. Po pewnym czasie — po dniu, dwoch, po tygodniu — jesli rzeczywiscie bedziemy rozporzadzac przewazajaca sila, przestana wychodzic.
Sztab planowania ocenial, ze zuzyja siedemdziesiat do dziewiecdziesieciu procent swoich wojownikow, nim zrezygnuja z proby przegnania nas.
Wtedy zaczniemy zluszczac poszczegolne warstwy i bedziemy schodzic w glab, aby schwytac zywcem kogos z rodziny krolewskiej.
Wiedzielismy, jak wyglada kasta mozgowcow. Widzielismy ich martwych (na fotografiach) i wiedzielismy, ze nie moga uciekac — mialy zdegenerowane konczyny i rozdete ciala, zbudowane glownie z tkanki nerwowej. Krolowych nikt nigdy nie widzial, ale Korpus Wojny Biologicznej sporzadzil szkice pogladowe. Obrzydliwe monstra,