– Tamaro, dluzej tak nie mozna!

Pani Tamara nie odezwala sie, westchnela jedynie ciezko.

W kuchni panowal ozywiony ruch. Chlopi, ktorzy brali udzial w sciganiu bandytow, opowiadali swe przezycia. Lensman aresztowal czterech przestepcow, a cialo zabitego zabrano. Na widok gospodarzy przechwalki ucichly i wszyscy ochoczo pomogli Catharinie umyc sie i doprowadzic do ladu. Malcolm delikatnie opatrzyl jej otarcia na rekach. Wstydzila sie mu jednak przyznac, ze kolana takze mocno potlukla. Postanowila pozniej sama przemyc rany.

Elsbeth, stojac w drzwiach, spogladala na nich skwaszona.

– Tez mi zamieszanie! – prychnela pod nosem. – Z powodu jakiejs sluzacej!

Panna Inez stracila cierpliwosc.

– Milcz! – krzyknela i szarpnawszy dziewczynke za ramie, wyprowadzila. – Do lozka!

Pani Tamara popatrzyla za nimi zatroskana, ale nie kiwnela nawet palcem, by przyjsc corce z odsiecza.

Histeryczne krzyki obrazonej Elsbeth dlugo jeszcze rozlegaly sie w calym palacu.

– Dlaczego nikt sie o mnie nie troszczy? Przez chwile zostawiliscie mnie zupelnie sama w salonie. Wiesz, ze Agneta mogla przyjsc i mnie zabrac, kiedy Malcolm sobie biegal po piwnicy?

W kuchni nikt nie skomentowal nawet jednym slowem zachowania dziewczynki.

– A co z prosietami? – zapytala nieoczekiwanie Catharina.

– Nie slyszysz ich? – usmiechnal sie Malcolm.

Rzeczywiscie, teraz uswiadomila sobie, ze docieraja do jej uszu jakies dziwne dzwieki; to bylo pokwikiwanie prosiat, niespokojnych w nowym miejscu.

Na podrapanej twarzy dziewczyny pojawil sie promienny usmiech.

– Umiesciliscie je w magazynie? – zapytala.

– Tak, zdazylismy wszystkie przeniesc doslownie w ostatniej chwili, nim zagroda runela.

Catharina wsluchala sie w hulajacy za oknami wiatr. Uderzal w sciany palacu z nie slabnaca sila, targal koronami drzew i z wyciem przetaczal sie przez rownine. Do piwnicy dochodzily tylko stlumione odglosy wichury, zreszta uwage miala skupiona na czyms innym…

Znow przeniknal ja dreszcz leku, wiec czym predzej porzucila przykre wspomnienia.

Panna Inez wrocila do kuchni, trzymajac w rece kubel z woda.

Elsbeth stlukla doniczke z kwiatami i zabrudzila podloge – powiedziala wyraznie wzburzona. – Kazalam jej sprzatnac i wyniesc wiadro z woda do kuchni. Ale myslicie, ze posluchala? Odstawila je ukradkiem do kata pod schodami!

Pani Tamara milczala, ale na jej twarzy malowalo sie przygnebienie. Malcolm takze nic nie mowil.

– Pojde chyba sie przebrac na gore – przerwala cisze Catharina. – Bardzo dziekuje wszystkim za pomoc – dodala i dygnela.

– Mozesz sie juz polozyc, Karin. Mialas ciezki dzien – powiedziala pani Tamara, a jej zazwyczaj pelen rezerwy glos zabrzmial przyjaznie. – Wlasciwie juz wszyscy powinnismy udac sie do lozek, bo zrobilo sie pozno.

Catharina z wdziecznoscia przyjela jej slowa.

Malcolm popatrzyl na Catharine wymownie, jakby pragnal jej dac do zrozumienia, ze chetnie odprowadzilby ja do pokoju na poddaszu, ale powstrzymywala go obawa, co inni sobie pomysla. Polecil jednak ktorejs ze sluzacych towarzyszyc Catharinie, co dziewczyna przyjela z wdziecznoscia.

Kiedy znalazla sie w swoim pokoiku, spojrzala na zegar. Dochodzila jedenasta. Zdziwila sie, bowiem wydawalo sie jej, ze w tej okropnej piwnicy spedzila pol zycia.

Umyla sie i przebrala, ale zamiast koszuli nocnej zalozyla swa odswietna sukienke. W przyplywie wisielczego humoru pomyslala sobie, ze moze dobrze sie stalo, iz nie jest zona Malcolma. Nie moglaby tu spokojnie zyc ze swiadomoscia, ze w zakamarkach piwnicznych korytarzy czai sie duch Agnety Jarncrony. Nie znioslaby tego!

Zaraz jednak ogarnal ja zal, bo tak naprawde oddalaby wszystko, by moc byc blisko ukochanego.

Poczula w sercu cieplo na mysl o tym, ze za chwile spotka sie z nim sam na sam. Nie miala pojecia, o czym chce z nia pomowic, ale przeczuwala niejasno, ze postanowil naklonic ja do wyjazdu.

Dlugo usuwala z wlosow pajeczyny i kurz, zalujac, ze nie ma dosc czasu, by umyc glowe. Zapragnela pieknie wygladac i pachniec swiezo z niejasnego powodu, do ktorego nie chciala sie przyznac nawet przed soba.

Kiedy w koncu przejrzala sie w niewielkim, zmatowialym lusterku, uznala wynik swych staran za zadowalajacy. Wygladala niezle, poza drobnymi zadrapaniami na nosie, ktore, miala nadzieje, Malcolm jakos przeboleje.

Odetchnela gleboko, probujac sie odprezyc i nabrac odwagi przed zblizajaca sie chwila spotkania. Dobry Boze, modlila sie, spraw, by nie kazal mi stad wyjezdzac!

ROZDZIAL VIII

Kiedy zegary w palacu wybily wpol do dwunastej, Catharina znalazla sie na umowionym miejscu, na mrocznych schodach za kuchnia. Serce walilo jej ze strachu. Przesladowala ja mysl, ze gdzies z zakamarkow wyloni sie nagle postac bialej damy.

Wprawdzie nikomu sie dotad nie ukazala, ale wszyscy wiedzieli, ze krazy po domu i zabija tych, ktorych nie akceptuje, siejac powszechny strach!

Catharina w koncu nie otrzymala wyjasnienia, kogo zobaczyla w piwnicy za zelazna krata ani tez kto ja chwycil za noge, gdy wchodzila po schodach. Prawde powiedziawszy, nic jej nie wytlumaczono.

Sluzba polozyla sie juz spac. Catharina, wykonujac pokornie polecenia kucharki i innych, czesto przylapywala sie na mysli o tym, iz to jej powinni sluchac. Ciekawe, jak by zareagowali, gdyby sie dowiedzieli, kim naprawde jest?

Ale nigdy nie uslysza tego z jej ust, co napawalo ja ogromnym smutkiem. Bynajmniej nie z tego powodu, ze nie bedzie rozkazywac kucharkom, ale dlatego, ze nie poslubi Malcolma.

A tak bardzo tego pragnela! Teraz, gdy go poznala, pokochala go calym sercem.

Za plecami uslyszala jakies skradajace sie kroki i cichy szept Malcolma:

– Sciagnij buty i chodz!

Zrobila, co jej kazal. Kiedy weszli po schodach na pietro, chwycil ja za reke i poprowadzil do swego pokoju.

Zdumialo ja, ze sie na to odwazyl, i zadrzala na sama mysl, ze ktos by mogl ich teraz zobaczyc.

Malcolm przekrecil klucz w zamku i zwrocil sie do niej ze slowami:

– Musimy rozmawiac szeptem. Mam nadzieje, ze ci to nie przeszkadza.

– Nie, wcale – odpowiedziala i wzdrygnela sie, bo oto znow przerazil ja widok zagadkowych drzwi zamknietych na cztery spusty, o ktorych w natloku ostatnich zdarzen calkiem zapomniala. Minal strach przed rabusiami Torstenssona i wichura, ale ze zdwojona sila powrocil ow pierwotny lek. Jakie tajemnice skrywa ten stary dwor? myslala z trwoga.

W pokoju Malcolma Catharina bywala codziennie. Nigdy jednak nie przychodzila tu wieczorem. Nie wiedziala, co powiedziec. Jezyk, ba, i mozg odmowily jej posluszenstwa. Bo oto w cieplym blasku lampy stal przed nia wspanialy mezczyzna. Gdy Catharina patrzyla w jego ciemne, wyrazajace gleboka troske oczy, gdy widziala jego zdradzajaca sile, ale i wielka wrazliwosc twarz, wydal jej sie niezwykle pociagajacy. Byla pewna, ze moglaby go pokochac calym sercem, wlasciwie czula, ze juz sie to stalo. Chociaz czy to nie za wczesnie, by uczucie, ktore nia zawladnelo, nazywac miloscia?

Ale przeciez on takze dal jej cos podobnego do zrozumienia. Na sama mysl o tym, ze ten cudowny mezczyzna odwzajemnia jej uczucia, doznala zawrotu glowy. W najsmielszych marzeniach nie przypuszczala, ze ona, pozostajaca w cieniu swych pieknych siostr, spotka w malzenstwie prawdziwa milosc, ale zawsze pragnela byc dobra zona i wspierac swego meza w trudach zycia.

Ale tak bylo, zanim zobaczyla i poznala blizej tego atrakcyjnego mezczyzne.

– Catharino, malenka – odezwal sie czule. – Jestes wspaniala, nie zaslugujesz na taki los.

– Malcolmie, wytlumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi?

– Niestety, kochana, nie moge ci nic wyjawic, choc pragne tego calym sercem. Jestem zwiazany przysiega –

Вы читаете Tajemnice Starego Dworu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату