lozku, zmeczona tak, ze z trudem otwierala oczy, dala upust swym wyrzutom sumienia. Na koniec zwierzyla sie:

Mam w glowie kompletny chaos. Malcolm jest wspanialym czlowiekiem. Pomagalam mu opatrzyc zarzadce, ktory ulegl wypadkowi. Kiedy kleczalam tuz obok niego, zapragnelam z calego serca, by miec w sobie cos, co pozwoliloby mi go oczarowac. Zaraz jednak uswiadomilam sobie, jak paradoksalne sa moje marzenia. Nie przecze, cudownie byloby, gdyby Malcolm zakochal sie we mnie – Karin Bengtsdatter, ale przeciez tym samym okazalby sie niewierny wobec mnie – Cathariny Borg, narzeczonej, z ktora nie chcial lub nie mogl sie ozenic. To czyste szalenstwo! Przeciez nie moge dopuscic do tego, by mnie zdradzil ze mna sama. Korci mnie, by wyjawic mu cala prawde. Nie powinnam w ogole powazyc sie na taki plan, Ciociu. Szczerze zaluje swej decyzji, choc gdzies w glebi duszy jestem szczesliwa, ze moglam zobaczyc i poznac blizej tego wspanialego mezczyzne.

Wybacz mi, kochana Ciociu, ze pisze tak nieskladnie. Ale jestem zmeczona i nie moge zebrac mysli. Mam w glowie zupelny metlik!

A tak w ogole, wydaje mi sie, ze radze sobie calkiem niezle. Oprocz wymowki, jaka uczynila mi dzis pani Tamara (wspominalam o tym na poczatku listu), nie uslyszalam zadnej nagany.

Intryguje mnie Elsbeth, jest bardzo dziwna. Nie bede opisywac wszystkich jej wybrykow, bo wiele z nich nie nalezy do zbyt chwalebnych. Zastanawiam sie, czy jest opozniona w rozwoju, czy tez z wyrachowaniem udaje dziecko. Nie mam pojecia!

Trudno mi tez wyrobic sobie zdanie o pani Tamarze. Na pozor: ideal w kazdym calu! Ale wydaje mi sie, ze pod maska spokoju skrywa gwaltowne uczucia. Wlasciwie ledwie mnie zauwaza, chyba ze popelnie jakis blad. Przeciez to niesprawiedliwe! Ona i Malcolm zyja ze soba w wielkiej przyjazni, oboje swietnie znaja sie na zarzadzaniu dworem. Chociaz panna Inez, malkontentka o rybich oczkach, uwaza, ze to ona kieruje domem, nie siostra. W pewnym sensie ma racje. Odnosze wrazenie, ze panna Inez nastawiona jest do mnie przychylnie, o ile ta osoba o pustym spojrzeniu w ogole jest zdolna do jakichkolwiek emocji.

Reszte sluzby spotykam tylko przy posilkach, ale traktuja mnie bez zarzutu. Okazuje sie, ze nielatwo dostac posade w tym dworze, bowiem panstwo sa dosc wybredni i nie zadowoliliby sie byle kim. Jednoczesnie ludzie zdaja sie unikac Markanas. Slyszalam raz w kuchni, jak szeptano po katach, ze w palacu straszy, chociaz nikt nigdy nie natknal sie na zadnego ducha. Domyslam sie jednak, o kim mowia. Agneta Jarncrona jest naprawde straszna, Ciociu. Jej oczy zdaja sie wyzierac z kazdego zakamarka.

Musze juz konczyc, bo powieki mi opadaja ze zmeczenia. Nie pisz do mnie, Ciociu, bo nie zabawie tu dlugo. Moje sumienie mi na to nie pozwoli.

Catharina zakleila list i z zamiarem oddania go nastepnego ranka pocztylionowi, odlozyla na stolik nocny. Zaraz tez zasnela niczym zdmuchnieta swieca.

Nastepnego ranka, kiedy juz nadala list, zabrala sie za sprzatanie pokoju Malcolma. Nagle od strony drzwi dobiegl ja jakis glos.

– Cos ci wolno idzie! Ruszasz sie jak mucha w smole!

– Poderwala sie przestraszona, az z reki wypadla jej miotelka, ktora odkurzala polke z ksiazkami. Na wlasnej skorze doswiadczyla, co czuja strofowane sluzace.

– Guzdrala! – prychnela Elsbeth i rzuciwszy spojrzenie na miotelke, dodala: – Dlaczego u mnie nigdy nie sprzatasz tak dokladnie? Co tu w ogole robisz tak dlugo?

– Juz koncze – wymamrotala Catharina.

– Pewnie te drzwi nie daja ci spokoju, co? – zapytala dziewczynka, przekraczajac prog.

– Jakie drzwi? – Catharina udawala zdziwiona.

– Te, zamkniete na dziesiec spustow – odparla Elsbeth podchodzac blizej. – Wiesz, co jest za nimi?

– Nie moja sprawa, zeby sie zastanawiac nad czymkolwiek w domu panstwa – odpowiedziala Catharina nie przerywajac pracy, ale serce jej zabilo gwaltowniej. Moze dowie sie w koncu czegos nowego?

Mala Elsbeth stanela tuz obok niej i wyszeptala:

– Prowadza do piwnicy.

Catharine ogarnal strach. Ciarki jej przeszly po plecach i najchetniej ucieklaby gdzie pieprz rosnie. Nie wiedziala, jak ma sie zachowac. Dziewczynka co prawda takze wygladala na zalekniona. Czego oczekiwala od sluzacej ta rozpieszczona i troche niezrownowazona panna? Czy powinna jej odpowiedziec, czy tez potulnie milczec?

Na szczescie Elsbeth rozwiala jej watpliwosci, ciagnac dalej:

– To tajemne przejscie. Malcolm zamyka dokladnie drzwi, zeby nikt sie stamtad nie wydostal.

– A ktozby mial tedy wyjsc?

– Okropny upior. Ktos, kto umarl przed kilkuset laty, tak przynajmniej mowia.

– Kto tak mowi?

– Wszyscy, Malcolm tez.

Catharina zadrzala. Czy to mozliwe, by Malcolm karmil dziewczynke takimi makabreskami? Nieprawdopodobne, moze tylko przypadkiem cos mu sie wymknelo? Nie straszylby przeciez celowo dziecka.

A jesli ta historia jest prawdziwa, to dlaczego nie przeniosl sie do innej sypialni? W palacu bylo przeciez mnostwo wolnych pokoi, nie musial zajmowac najmniej przytulnego.

Cos sie za tym kryje, cos niepojetego. A przeciez nie moze prosic nikogo o wyjasnienie, bo zostalaby zdemaskowana.

Z zamyslenia wyrwala ja Elsbeth, ktora podeszla do okna i patrzyla na cos z wyraznym zainteresowaniem. Catharina bezwiednie zblizyla sie do niej.

Przez park przechodzila pospiesznie pani Tamara, kierujac sie w strone zabudowan sluzby. W reku trzymala duzy, chyba dosc ciezki kosz.

– Mama znowu bedzie odgrywac szlachetna dame – odezwala sie cienkim glosem Elsbeth. – Twierdzi, ze wszystkim dzieciom rozdaje po rowno, ale ja doskonale wiem, kto jest jej pupilkiem.

Catharina nie smiala przerywac.

– Faworyzuje tego chlopca dlatego, ze Malcolm go lubi. Niedobrze mi sie robi, kiedy widze, jak strasznie sie narzuca temu Malcolmowi. Mysli, ze on sie w niej kocha, ale ja dobrze wiem, ze to nieprawda. Przeciez to ja dostaje od niego najladniejsze prezenty.

Catharina poczula niesmak.

– Jest milym bratem – wydobyla z siebie z trudem, wstrzasnieta tym, co uslyszala.

– Skad? Przeciez to nie moj brat! Popatrz! Mialam racje, idzie do Joachima.

– Do tego chlopca, ktory ma troche krzywe plecy?

– Troche? Przeciez to garbus! Po co ona tak demonstruje swoja dobroc? Nie wystarczy jej, ze ma mnie?

Catharina jeszcze nigdy nie slyszala takiego zalosnego tonu.

– Alez, panienko Elsbeth – rzekla z przekonaniem. – Mama przeciez bardzo panienke kocha!

– Tak myslisz? – W blekitnych oczach ukazala sie radosc.

– Alez tak! Jestem tego pewna. Ona i pan Malcolm sa do panienki bardzo przywiazani.

– Wiesz – powiedziala dziewczynka z usmiechem – wlasciwie jestes nawet mila. Ze tez nie zauwazylam tego od razu.

Wybiegla z pokoju radosna i uszczesliwiona, a Catharina zamyslila sie.

Biedne dziecko, samotne i kompletnie pozbawione poczucia wlasnej wartosci. Przeciez cala rodzina bardzo ja kochala, ale ta dziewczynka najwyrazniej miala w sobie tak silna potrzebe milosci, ze nigdy nie dosc jej bylo uczuc najblizszych.

Przypomnial jej sie rysunek, ktory znalazly razem z panna Inez pierwszego dnia w sypialni Elsbeth. A teraz mala zdradzila w swej naiwnosci, ze pani Tamara darzy uczuciem swego pasierba.

Hmm… Wlasciwie nie bylo miedzy nimi tak duzej roznicy wieku, a kobiety po czterdziestce nierzadko zywo interesuja sie mlodszymi od siebie mezczyznami. Slyszala kiedys, jak matka rozmawiala o tym z przyjaciolkami. A pani Tamara jest naprawde piekna i zapewne obdarzona duzym temperamentem kobieta, rozmyslala Catharina ze zbolalym sercem.

Zdaje sie, ze za tymi murami dzieja sie doprawdy dziwne rzeczy…

Вы читаете Tajemnice Starego Dworu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату