Puscila jego ramie i sprobowala zrobic krok w tyl, ale Nick przytrzymal ja w talii, nie pozwalajac ruszyc sie z miejsca. Tak ja tym zaskoczyl, ze wlepila w niego zdumione spojrzenie.
Byl jakis inny, zmieniony. Twarz mial mocno napieta, sciagniete rysy. Wpatrywal sie w nia przenikliwie, z trudna do nazwania intensywnoscia. Nieoczekiwanie poczula to samo.
Jakby dotknela drutu pod napieciem. Wszystko w niej zadrzalo, ogarnela ja fala goraca. Dotyk jego mocnych palcow wprawial ja w dziwny stan. Promieniujaca od niego meska sila obudzila w niej swiadomosc kobiecosci. Nawet jego glos mial teraz inne brzmienie.
– Chyba bedziemy musieli sobie z tym jakos poradzic.
Musimy sobie z tym poradzic? Nawet ona, tak naiwna i niedoswiadczona, doskonale wie, co Nick mial na mysli. Serce bilo jej przyspieszonym rytmem, przepelnione nadzieja i lekiem. Cofnela sie nieco. Nick tym razem jej nie zatrzymywal. Sama nie do konca wiedziala, co teraz czuje. Czy to ulga, czy zal?
Ruszyli do hangaru. Corrie poszla do lazienki, by odswiezyc sie po przezyciach. Przez ten czas Nick zalatwil formalnosci zwiazane z wypozyczeniem samochodu. Zamowil cadillaca, luksusowe auto ze skorzana tapicerka.
Droga na ranczo zabrala dziesiec minut. Kolejne piec minut, i w oddali zarysowala sie okazala rezydencja, a na dalszym planie stajnie. Nick podjechal pod glowne wejscie. Na powitanie wyszedl wlasciciel. Byl wysoki, koscisty, ubrany w roboczy stroj. Na jego widok Corrie od razu poczula sie nieco pewniej.
– Czesc, Merrick! Milo cie widziec – rzekl z usmiechem, zdejmujac kapelusz. – Kim jest ta sliczna dama?
Nick dokonal prezentacji.
– Corrie, to Colby Blake. Colby, to panna Corrie Davis.
– Milo mi pania poznac, panno Corrie. Witam na moim ranczu. Bardzo sie ciesze, ze przyjechala pani do nas z Nickiem. Zapraszam.
Corrie usmiechnela sie, podala mu reke.
Wbrew jej przypuszczeniom nie poszli do stajni. Colby poprowadzil ich do swojej furgonetki. Byl to wielki samochod z potrojnym siedzeniem z przodu. Corrie zajela miejsce miedzy gospodarzem a Nickiem. Podczas jazdy mezczyzni wymieniali uwagi na temat koni. Colby wiozl ich okrezna droga, by pokazac pastwiska i zagrody dla zwierzat. Czasami zatrzymywal sie, by dokladniej zaprezentowac konkretnego konia.
Corrie nie mogla sie skoncentrowac. Nick przerzucil ramie przez oparcie siedzenia, jego reka dotykala jej karku. Siedzial tak blisko, ze czula bijace od niego cieplo. Jak ma sie skupic w takich warunkach? Ta jego bliskosc rozprasza ja, robi sie z nia cos dziwnego. Jakby topniala w srodku. Czy tak by sie czula przy kazdym mezczyznie, ktory wpadlby jej w oko? Czy moze ma to zwiazek z tym, ze od tylu lat czuje miete do Nicka?
Nie powinna sie ludzic. Nawet jesli teraz jest jakos nia zainteresowany, to szybko mu to minie. Jej reakcja jest przesadzona, pewnie przez brak doswiadczenia. Jest jeszcze cos, co powinno jej dac do myslenia. Moze Nick tak ja pociaga, bo jest poza jej zasiegiem?
Moze sa jeszcze inne powody. Ojciec zawsze byl daleki i niedostepny, nie byli z soba zzyci. Byc moze to tak fascynuje ja w Nicku? Moze podswiadomie probuje odtworzyc tamta sytuacje z nadzieja, ze tym razem bedzie inaczej, lepiej? Tylko po co mialaby tak sie narazac na nieuniknione rozczarowanie?
Nie powinna ryzykowac, bo po co? A moze to tylko ta niezwyczajna dla niej sytuacja sprawia, ze jest mniej krytyczna, mniej zdystansowana? Do tego dochodzi fakt, ze nie jest w stanie zapanowac nad wlasnym cialem. Nick przyciaga ja do siebie jak magnes.
Starala sie odepchnac od siebie te trwozne mysli i skoncentrowac na podziwianiu koni pasacych sie w starannie utrzymanych zagrodach. Gdy dojechali do stajni, Nick znowu pomogl jej wysiasc. Gdy juz stanela na ziemi, poprowadzil ja do stajni. Lekko obejmowal ja w talii.
W pierwszej chwili oczy oslepione sloncem nie mogly przyzwyczaic sie do panujacego w srodku polmroku. Popatrzyla na ogromnego kasztanowego ogiera. Piekne zwierze. Gladka siersc lsnila czerwonawym blaskiem.
Stajenny wyprowadzil ogiera na zewnatrz. Zwierze poslusznie dalo sie prowadzic, jednak czulo sie czajaca sie w nim sile i gwaltownosc.
Wydaje sie dobrze ulozony i spokojny, ale to moga byc tylko pozory. Ogiery sa nieprzewidywalne. Dlatego nigdy ich u siebie nie hodowala. Prawie zawsze jest sama, na nikogo nie moglaby liczyc. Gwaltowne i nieprzewidywalne zwierze to dla niej za duze wyzwanie.
Na ranczu Merrickow pracuje wielu ludzi, wiec jego sytuacja jest diametralnie rozna. Poza tym ma pieniadze, stac go na takiego wyjatkowego konia. Choc, patrzac na zwierze, jest warte kazdej ceny. Merrickowie zawsze szczycili sie swoimi zwierzetami, a tego ogiera nikt sie nie powstydzi. Wspanialy nabytek, da doskonale potomstwo.
Dla niej wazniejsze sa umiejetnosci uzytkowe. Chetnie popatrzy, jak ten kon idzie pod siodlem.
Z prawdziwa przyjemnoscia przygladala sie, jak kon poslusznie wykonuje polecenia. Nick i Colby rozprawiali na temat ogiera; przysluchiwala sie ich rozmowie. Kasztanowa siersc konia blyszczala w sloncu, pod gladka skora widac bylo pracujace miesnie.
Naraz z daleka dobiegl kobiecy glos. Colby urwal w pol slowa, Corrie obejrzala sie przez ramie. W ich strone szla wysoka jasnowlosa dziewczyna.
Szla dumnie wyprostowana, pewna siebie. Jakby caly swiat nalezal do niej, mimowolnie pomyslala Corrie. Niebieskie oczy utkwila w Nicku. Nie mogla nie spostrzec stojacej tuz obok niego Corrie. Najwyrazniej z miejsca ja skreslila i postanowila ignorowac.
– Czesc, Nick! Tata zapowiadal, ze dzisiaj sie pokazesz.
Szla prosto do Nicka. Corrie cofnela sie o krok, robiac jej miejsce. Dziewczyna ujela Nicka za ramie, zmuszajac go, by sie ku niej pochylil. Tylko zamiast buziaka w policzek, czego spodziewala sie Corrie, pocalowala go w usta. Tak, jakby to bylo cos oczywistego.
Rozdzial 9
Oczywistego i najbardziej naturalnego pod sloncem. I to nie tylko dla nieznajomej, ale i dla Nicka. Nawet sekundy zawahania czy niesmialosci. W dodatku ten pocalunek trwa i trwa. Gniew, jaki sie w niej obudzil, zaskoczyl Corrie i zdumial.
Czyzby to byla zazdrosc? Jeszcze nigdy w zyciu nie czula czegos takiego jak teraz. Przezywala dzikie katusze. Jest w zyciu wiele rzeczy, jakie chcialaby, by staly sie jej udzialem, jednak doskonale wie, ze to tylko pobozne zyczenia, ktore sie nigdy nie ziszcza. Cierpiala czasem z tego powodu, ale nigdy nie tak jak teraz.
Co innego miec swiadomosc, ze nie jest odpowiednia dziewczyna dla Nicka, ze nie miesci sie w jego standardach, a co innego przekonac sie o tym na wlasne oczy. Nieznajoma miala na sobie zwyczajna zolta bluzke, ale juz jej dzinsy byly z zupelnie innej polki. Na takie nigdy by sobie nie pozwolila. Zreszta roznica miedzy nimi jest ogromna. Chocby w sposobie bycia. Tamta zachowuje sie i porusza jak supermodelka.
Zlote wlosy miekka kaskada opadaly jej na ramiona, brzoskwiniowa cera zdawala sie nieskazitelna. Dlon, ktora dotykala policzka Nicka, byla gladka i wypielegnowana, paznokcie lsniace lakierem. Te rece nigdy nie tknely sie zadnej pracy.
Pocalunek trwal pewnie moment, ale dla Corrie to byla cala wiecznosc. Odetchnela z nieskrywana ulga, gdy Nick sie wyprostowal, konczac to czule powitanie. Pilnowala sie, by na nich nie patrzec. Z udanym zainteresowaniem obserwowala konia. Dobrze, ze Colby stoi nieco za nia i nie widzi jej twarzy.
Piekna blondynka zamruczala cicho i Corrie zerknela na nich ukradkiem. W sama pore, by spostrzec, jak slicznotka wyciaga reke, by zetrzec z ust Nicka slady szminki. Starla ja pieszczotliwym ruchem. Corrie znowu poczula uklucie w sercu, bo Nick usmiechnal sie do nieznajomej. Pospiesznie odwrocila wzrok.
– A to kto? – zagadnela dziewczyna, wreszcie przestajac udawac, ze jej nie zauwaza. Corrie popatrzyla na nia czujnie. – Ktos z twoich ludzi?
Zagotowalo sie w niej, ale tylko sie usmiechnela. Miala nadzieje, ze byl to wywazony usmiech. To pytanie, aczkolwiek zadane uprzejmie, spychalo ja do roli stajennego czy masztalerza. Blondyna chce pokazac, kto tutaj rzadzi. Musiala zauwazyc, ze gdy stali, Nick trzymal reke na jej talii. Celowo tak zapytala.
Nie pierwszy raz znalazla sie w sytuacji, gdy jej pozycja zostala postawiona pod znakiem zapytania. Wielu mezczyzn mialo problemy z uznaniem jej za partnera w pracy i w biznesie. W ich mniemaniu mloda kobieta samodzielnie prowadzaca ranczo i wykonujaca prace zarezerwowane dla mezczyzn burzyla dotychczasowe