Wskutek tych i innych wydarzen Satsuki miala dosyc mieszkania w Ameryce i postanowila wrocic do Japonii. Znalazla etat w klinice uniwersyteckiej.
– Dlugoletnia praca wreszcie przynosi owoce. Nie mozesz wyjechac – zatrzymywal ja kolega z laboratorium, Hindus, z ktorym prowadzila badania. – Jak dobrze pojdzie, zostaniemy nominowani do Nagrody Nobla. To calkiem mozliwe. – Lecz Satsuki nie zmienila decyzji. Cos w niej peklo.
Po zakonczeniu konferencji zostala dluzej w hotelu w Bangkoku.
– Udalo mi sie teraz wziac urlop, wiec pojade sobie na tydzien do tutejszego kurortu i rozprostuje kosci – powiedziala wszystkim. – Bede czytala, plywala, pila nad basenem zimne cocktaile.
– Masz szczescie – odpowiadali wszyscy. – W zyciu potrzebny jest tez relaks. To dobrze robi takze na tarczyce. – Pozegnali sie, wymieniajac usciski dloni, obejmujac sie i obiecujac sobie nawzajem, ze niebawem znow sie spotkaja.
Nastepnego dnia wczesnie rano pod hotel podjechal zamowiony elegancki samochod. Byl to stary model mercedesa tak wypucowany, ze lsnil jak brylant. Nie mial ani jednej plamki, byl piekniejszy od nowego. Zdawal sie nierzeczywisty, jakby byl sennym marzeniem. Kierowca a zarazem przewodnikiem byl szczuply Taj. Musial byc po szescdziesiatce. Mial na sobie snieznobiala wykrochmalona koszule z krotkim rekawem, czarny jedwabny krawat oraz ciemne okulary przeciwsloneczne. Byl opalony i mial bardzo dluga chuda szyje. Podszedl do Satsuki i zamiast uscisnac jej dlon na powitanie, zlozyl rece przed soba i pochylil glowe, jak bylo w zwyczaju w Japonii, w lekkim uklonie.
– Nazywam sie Nimit. Przez tydzien bede mial przyjemnosc towarzyszyc pani doktor.
Nie wiedziala, czy Nimit to jego imie, czy nazwisko. W kazdym razie tak sie nazywal. Mowil bardzo grzeczna zrozumiala angielszczyzna. Jego akcent nie byl ani znanym jej leniwym amerykanskim, ani pretensjonalnym modulowanym brytyjskim. A raczej prawie nie mogla doslyszec akcentu. Kiedys zetknela sie juz z taka angielszczyzna, ale nie mogla sobie przypomniec gdzie.
– Bardzo mi milo – odpowiedziala.
Przejechali przez gorace, wulgarne, gwarne i zanieczyszczone centrum Bangkoku. Byly korki, ludzie wymyslali sobie, klaksony przecinaly powietrze jak syreny sygnalizujace nalot. Do tego srodkiem ulicy szly slonie. Nie jeden czy dwa, a wiele.
– Co wlasciwie slonie robia w miescie? – zapytala Nimita.
– Ludzie ze wsi sprowadzaja do Bangkoku coraz wiecej sloni – wyjasnil uprzejmie. – Przedtem uzywali ich przy wyrebie lasow. Ale nie moga sie z tego utrzymac, wiec sprowadzaja je do miasta. Slonie pokazuja sztuczki, a oni wyciagaja pieniadze od zagranicznych turystow. W rezultacie wzrosla liczba sloni w miescie i sa udreka dla mieszkancow. Zdarza sie, ze sie czegos przestrasza i zaczynaja biec. Ostatnio zniszczyly w ten sposob wiele samochodow. Oczywiscie policja probuje utrzymac porzadek, lecz nie moga odebrac sloni wlascicielom. I tak nie mieliby gdzie ich podziac, a poza tym karmienie kosztowaloby fortune. Dlatego musza je zostawic w spokoju.
W koncu samochod wydostal sie z miasta, wjechal na autostrade i ruszyl prosto na polnoc. Nimit wyjal ze schowka tasme, wlozyl do magnetofonu i wlaczyl. Z glosnikow dobiegl cichy jazz. Melodia, ktora Satsuki pamietala z dawnych czasow.
– Czy moglbys podkrecic muzyke? – zapytala.
– Oczywiscie – odparl Nimit i zrobil glosniej. Bylo to
Nimit spojrzal na nia we wstecznym lusterku.
– Pani doktor swietnie zna sie na jazzie! Lubi pani jazz?
– Ojciec byl jego wielkim milosnikiem. W dziecinstwie czesto kazal mi sluchac plyt. Wiele razy puszczal ten same kompozycje i kazal mi zapamietywac nazwiska wykonawcow. Jezeli sie nie pomylilam, dawal mi cukierka. Dlatego ciagle jeszcze pamietam. To byl stary jazz, wiec w ogole nie znam nowych wykonawcow. Lionel Hampton, Bud Powell, Earl Hines, Harry Edison, Buck Clayton…
– Ja tez slucham tylko starych nagran. A czym sie zajmowal pani ojciec?
– Rowniez byl lekarzem. Pediatra. Ale zmarl niedlugo po tym, jak poszlam do liceum.
– Bardzo mi przykro. Czy jeszcze slucha pani jazzu?
Satsuki potrzasnela glowa.
– Juz od bardzo dawna nie slucham regularnie. Czlowiek, za ktorego wyszlam za maz, nie lubil jazzu. Z muzyki sluchal praktycznie tylko oper. Mielismy w domu wspanialy zestaw urzadzen stereo, ale kiedy nastawialam cos procz opery, po prostu sie krzywil. Maniacy operowi to chyba najbardziej ograniczeni umyslowo ludzie. Rozstalam sie z nim i moge juz nigdy nie uslyszec muzyki operowej, nie bedzie mi jej brakowalo.
Nimit lekko skinal glowa, lecz sie nie odezwal. W milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w drodze przed soba, prowadzil mercedesa. Prowadzil pieknie – jego dlonie spoczywaly zawsze w tych samych miejscach na kierownicy, przesuwaly sie jednoczesnie, a odleglosc miedzy nimi sie nie zmieniala. Teraz z magnetofonu dobiegala inna pamietana z dziecinstwa melodia –
– Z jakiego miasta w Japonii pani doktor pochodzi?
– Z Kioto. Mieszkalam w Kioto do osiemnastego roku zycia, lecz od tego czasu prawie tam nie bywam.
– Czy przypadkiem Kioto nie jest blisko Kobe?
– Nie jest daleko, ale rowniez nie tuz obok. W kazdym razie przynajmniej zniszczenia po trzesieniu ziemi podobno byly niewielkie.
Nimit przejechal na lewy pas, bez trudnosci wyprzedzil rzad ciezarowek zaladowanych bydlem i wrocil na prawy.
– Bardzo sie ciesze. Wiele osob zginelo tam w zeszlym miesiacu. Widzialem w wiadomosciach. To bardzo smutne. Nie miala pani doktor znajomych w Kobe?
– Nie. Chyba nikt z moich znajomych nie mieszka w Kobe – odparla Satsuki, lecz nie byla to prawda. W Kobe mieszkal tamten mezczyzna.
Nimit zamilkl na pewien czas. Potem odwrocil lekko glowe w jej strone i powiedzial:
– Jednak trzesienie ziemi to przedziwna rzecz. Jestesmy przekonani, ze ziemia pod naszymi stopami jest twarda i nieruchoma. Mowi sie przeciez, ze ktos „mocno stoi nogami na ziemi”. Az pewnego dnia nagle uswiadamiamy sobie, ze tak nie jest. Ziemia, skala, ktora powinna byc niewzruszona, staje sie plynna jak gesta ciecz. Tak podawali w wiadomosciach. Chyba mowili, ze przechodzi w stan ciekly. Na szczescie w Tajlandii prawie nie ma duzych trzesien ziemi.
Satsuki zamknela oczy, opierajac sie wygodnie o siedzenie. W milczeniu przysluchiwala sie grze Errolla Garnera. Mam nadzieje, ze tamten mezczyzna zostal przywalony czyms ciezkim i twardym, zgnieciony na miazge. Albo wpadl w szczeline w plynnej ziemi i zostal pochloniety. Tego wlasnie pragnelam przez dlugie lata.
W poludnie Nimit zatrzymal sie na odpoczynek na stacji benzynowej przy autostradzie. Satsuki wypila w barku kawe, w ktorej plywaly fusy, i zjadla pol slodkiego paczka. Na miejsce dojechali o trzeciej. Miala spedzic tydzien w luksusowym hotelu w gorskim kurorcie. Budynki postawiono tak, by mozna bylo z okien podziwiac plynacy dolina gorski potok. Zbocze pokrywaly piekne bajecznie kolorowe kwiaty, ptaki cwierkaly wysokimi glosami i przelatywaly z drzewa na drzewo. Dla Satsuki zarezerwowano oddzielny domek. Mial duza jasna lazienke, lozko z eleganckim baldachimem, room service dzialajacy przez dwadziescia cztery godziny. W hallu byla biblioteka, w ktorej mozna bylo wypozyczac ksiazki, plyty kompaktowe i filmy na wideo. Wszystko bylo czyste, zadbane i kosztowne.
– Pani doktor, dzisiaj na pewno jest pani zmeczona dluga podroza. Prosze spokojnie wypoczac. Jutro o dziesiatej przyjade po pania. Zawioze pania na basen. Prosze tylko przygotowac recznik i kostium kapielowy – powiedzial Nimit.
– Na basen? Przeciez w tym hotelu jest podobno duzy basen.
– Basen hotelowy jest zatloczony. Pan Rappaport mowil, ze pani doktor jest plywakiem z prawdziwego zdarzenia, wiec znalazlem w poblizu basen, na ktorym mozna plywac po torach. Jest oplata za wstep, ale