symboliczna. Sadze, ze na pewno sie tam pani spodoba.
John Rappaport, jej amerykanski kolega, zorganizowal ten urlop w Tajlandii. Od czasow rezimu Czerwonych Khmerow jezdzil po calej Azji Poludniowo-Wschodniej jako specjalny korespondent gazety i mial znajomosci w Tajlandii. To on polecil jej Nimita, ktory oferowal uslugi jako kierowca i jednoczesnie przewodnik. „Nie musisz sie o nic martwic. Zdaj sie na tego faceta, Nimita. Wszystko dobrze pojdzie. Ten czlowiek nie ma sobie rownych” – powiedzial Rappaport z szelmowskim blyskiem w oku.
– Dobrze. Zdaje sie na ciebie.
– A wiec bede o dziesiatej rano.
Satsuki rozpakowala sie, wygladzila pogniecione sukienki i spodnice, powiesila na wieszakach, potem przebrala sie w kostium kapielowy i poszla na basen. Rzeczywiscie, tak jak mowil Nimit, nie dalo sie w nim porzadnie poplywac. Mial ksztalt gruszki, posrodku znajdowal sie piekny wodospad, w plytkiej wodzie dzieci graly w pilke. Zrezygnowala z plywania, polozyla sie pod parasolem, zamowila sherry Tio Pepe z perrier i zabrala sie do rozpoczetej wczesniej nowej powiesci Johna Le Carre. Kiedy zmeczylo ja czytanie, zakryla twarz kapeluszem i zdrzemnela sie. Miala krotki sen o kroliku. W niewielkiej klatce siedzial drzacy krolik. Byla polnoc i zdawalo sie, ze krolik cos przeczuwa, boi sie. Na poczatku obserwowala go z zewnatrz, lecz nagle sie zorientowala, ze sama jest krolikiem. W mroku majaczyla sylwetka tego czegos. Po przebudzeniu miala niesmak w ustach.
Wiedziala, ze ten mezczyzna mieszka w Kobe. Znala jego adres i telefon. Nigdy nie stracila go z oczu. Zaraz po trzesieniu ziemi zadzwonila do niego, ale oczywiscie sie nie dodzwonila. Mam nadzieje, ze twoj dom zmienil sie w kupe gruzu, myslala. Ze cala rodzina blaka sie przy drodze bez grosza przy duszy. Kiedy pomysle, co zrobiles z moim zyciem, z tymi dziecmi, ktore moglam urodzic, taka kara wydaje sie calkowicie zasluzona.
Basen odkryty przez Nimita znajdowal sie o trzydziesci minut jazdy od hotelu. Po drodze mijalo sie gore, ktorej zalesiony szczyt zamieszkiwaly liczne malpy o szarej siersci. Siedzialy wzdluz drogi i przypatrywaly sie przejezdzajacym samochodom, jakby przepowiadaly ich przyszlosc.
Basen znajdowal sie na terenie tajemniczego osrodka otoczonego wysokim murem. Prowadzila do niego ciezka zelazna brama. Nimit powiedzial przez okno dzien dobry, a straznik bez slowa otworzyl brame. Zwirowa droga wiodla do starego, kamiennego, pietrowego budynku, za ktorym znajdowal sie podluzny basen. Byl to lekko podniszczony, lecz porzadny dwudziestopieciometrowy basen z trzema torami. Otaczal go trawnik oraz drzewa, woda byla czysciutenka i wokolo nie bylo zywego ducha. Przy basenie stal rzad starych drewnianych lezakow. Panowala cisza, Satsuki zdawalo sie, ze nikogo tu nie ma.
– Jak sie pani podoba? – zapytal Nimit.
– Wspanialy – odparla Satsuki. – To jest jakis klub sportowy?
– Cos w tym rodzaju. Ale z pewnych powodow teraz prawie nikt z niego nie korzysta. Dlatego prosze plywac, ile pani sobie zyczy. Wszystko uzgodnilem.
– Dziekuje. Wszystko potrafisz zalatwic.
– Jest pani bardzo uprzejma – podziekowal uklonem, lecz jego twarz nic nie wyrazala. Tak nakazywaly tradycyjne maniery.
– Tamten domek to przebieralnia, jest toaleta i prysznic. Prosze dowolnie ze wszystkiego korzystac. Ja bede czekal w poblizu samochodu, wiec w razie potrzeby prosze zawolac.
Satsuki od mlodosci lubila plywac i kiedy miala czas, chodzila na basen do klubu sportowego. Trener nauczyl ja prawidlowych stylow. W wodzie udawalo jej sie odegnac rozne nieprzyjemne wspomnienia. Kiedy dlugo plywala, czula sie wolna jak ptak szybujacy po niebie. Poniewaz duzo sie gimnastykowala, nigdy nie imaly sie jej zadne choroby i praktycznie nic jej nie dolegalo. Nie przybrala tez niepotrzebnie na wadze. Oczywiscie cialo stracilo jedrnosc mlodosci, szczegolnie w okolicy bioder przybylo jej niechcianych kilogramow. Ale nie mogla narzekac. Przeciez nie miala zamiaru pozowac do reklam. Wygladam o ponad piec lat mlodziej niz moje rowiesniczki, a to niemale osiagniecie, pomyslala.
W poludnie Nimit na srebrnej tacy przyniosl jej nad basen kanapki i herbate z lodem. Kanapki z jarzynami i serem byly ladnie pokrojone w niewielkie trojkaty.
– To pan je zrobil? – zapytala zdziwiona Satsuki.
Nimit usmiechnal sie lekko.
– Nie, pani doktor, ja nie zajmuje sie kuchnia. Zamowilem je.
Satsuki chciala zapytac u kogo, lecz nie zrobila tego. Rappaport mowil, ze wszystko dobrze pojdzie, jezeli zda sie na Nimita. Nie musi o nic pytac. Kanapki byly niezle. Po posilku odpoczela. Sluchajac na walkmanie pozyczonej od Nimita tasmy sekstetu Benny Goodmana, czytala ksiazke. Po poludniu jeszcze troche poplywala i o trzeciej wrocili do hotelu.
Przez piec dni powtarzalo sie dokladnie to samo. Plywala do woli, jadla kanapki z jarzynami i serem, sluchala muzyki i czytala ksiazki. Procz basenu nigdzie indziej sie nie wybrala. Pragnela calkowicie wypoczac i nie myslec o niczym.
Zawsze plywala sama. Polozony w gorach basen musial byc wypelniany woda czerpana ze studni, poniewaz byla bardzo zimna i w pierwszej chwili Satsuki nieomal zapieralo dech. Lecz po przeplynieciu kilku basenow rozgrzewala sie i temperatura wody byla juz w sam raz. Kiedy zmeczylo ja plywanie crawlem, zdejmowala okularki i odwracala sie na plecy. Na niebie unosily sie biale chmurki, na ich tle fruwaly ptaki i wazki. Gdybym tylko mogla na zawsze tu zostac, pomyslala Satsuki.
– Gdzie sie pan nauczyl angielskiego? – zapytala w drodze powrotnej do hotelu.
– Przez trzydziesci trzy lata bylem w Bangkoku kierowca norweskiego dealera kamieni szlachetnych i zawsze rozmawialem z nim po angielsku.
No tak, teraz rozumiem, pomyslala Satsuki. Pracowala kiedys w szpitalu w Baltimore. Jeden z kolegow lekarzy byl Dunczykiem i identycznie mowil po angielsku. Poprawna gramatyka, lekki akcent i brak slangu. Ten sposob mowienia byl latwo zrozumialy, sterylny i troche nudny. Jakie to dziwne – w Tajlandii slyszy angielski w stylu norweskim.
– Moj pracodawca bardzo lubil jazz. Jezdzac samochodem, zawsze sluchal nagran. I dlatego ja, kierowca, tez w naturalny sposob polubilem jazz. Kiedy zmarl trzy lata temu, otrzymalem ten samochod wraz z kasetami. Ta, ktora teraz gra, to tez jedna z nich.
– To znaczy, ze po smierci pracodawcy uniezalezniles sie i zaczales pracowac jako kierowca i przewodnik dla cudzoziemcow?
– Owszem. W Tajlandii jest wielu kierowcow przewodnikow, ale pewnie tylko ja jeden mam na wlasnosc mercedesa.
– Na pewno ci ufal.
Nimit dlugo milczal. Zdawalo sie, ze waha sie z odpowiedzia. Potem odezwal sie:
– Pani doktor, ja jestem samotny. Nigdy sie nie ozenilem. Przez trzydziesci trzy lata zylem jak cien tego czlowieka. Chodzilem za nim wszedzie i we wszystkim mu pomagalem. Zupelnie jakbym stal sie jego czescia. Kiedy sie prowadzi takie zycie, czlowiek stopniowo przestaje sobie zdawac sprawe, czego sam pragnie.
Nimit lekko podkrecil magnetofon. Dobiegal z niego gleboki dzwiek saksofonu tenorowego – solowka.
– Na przyklad tak samo jest z ta muzyka. Mowil: „Nimit, wsluchaj sie dobrze w te muzyke. Starannie sledz linie improwizacji Colemana Hawkinsa. Wytez sluch i zastanow sie, co on ci chce za ich pomoca przekazac. Opowiada o wolnej duszy, ktora probuje sie wyrwac z piersi. We mnie jest taka dusza i w tobie tez. Tutaj! Tu mozna doslyszec jej echo, prawda? Goracy oddech, drzenie serca”. Sluchalem tej muzyki wiele razy, wytezalem sluch i udalo mi sie uslyszec echo duszy. Lecz nie jestem pewien, czy naprawde slyszalem to na wlasne uszy. Kiedy jest sie z kims dlugo i wykonuje sie polecenia tej osoby, staje sie czlowiek z tym kims jednym cialem i dusza. Rozumie pani, o czym mowie?
– Chyba tak.
Gdy sluchala Nimita, nagle przyszlo jej do glowy, ze byc moze laczyl go z pracodawca zwiazek homoseksualny. Oczywiscie bylo to tylko przypuszczenie podyktowane intuicja. Nie miala ku niemu podstaw. Lecz zdawalo jej sie, ze przy takim zalozeniu mozna zrozumiec, co Nimit probuje powiedziec.
– Ale ja niczego nie zaluje. Gdybym dostal jeszcze jedno zycie, prawdopodobnie postepowalbym tak samo. Zupelnie tak samo. A pani, pani doktor?
– Nie wiem. Nie mam pojecia.
Nimit wiecej sie nie odezwal. Pokonal gore szarych malp i wrocili do hotelu.