powstaje bledne kolo: bez idealistow nie mozna przeprowadzic rewolucji, wespol z idealistami nie sposob utrzymac sie przy sterze. Wiec dostaja w dupe najpierw od wrogow, potem od swoich, a ideal siega bruku. I lezy tam dopoty, dopoki go nie podniesie kolejne pokolenie nieskazitelnych.
– Przesada.
– Oby nie musial sie pan przekonywac na wlasnej skorze.
Aleja kroczyla zamaszystym krokiem niewiasta w srednim wieku. Jej rozlozysta zolta spodnica na tle zieleni wygladala jak odwrocony kielich tulipana. Kremowa bluzke ozdabial pokazny krzyz, dyndajacy na lancuszku, blond wlosy podtrzymywala przepaska haftowana w krzyzowy wzor. Przed lawka wyhamowala gwaltownie az wzbil sie kurz spod obcasow. Prychnela. w strone Sliwy:
– Bezboznik! Swietokradca!
– Sliczna jestes, panienko, kiedy sie gniewasz – powiedzial lagodnie Artysta.
– Dwulicowiec! Artycha od siedmiu bolesci. Maluje w kosciele, a zadaje sie z komuchem. Pfuj! – splunela i odmaszerowala elastycznie.
– Niczego sobie babka – skomentowal malarz – zgrabna, biuscik wydaje sie apetyczny, a sempiterna kreci jak Lolo-brygida. Ktoz to?
– Dentystka Roza, nawiedzona. Specjalnosc: lezenie krzyzem przed oltarzem. W wolnych chwilach rwie zeby.
– Stara panna, jesli sie nie myle?
– Tak.
– To tlumaczy zaburzenia charakterologiczne. Wiadomo, ze kolo trzydziestki cnota rzuca sie na mozg. Ilu mieszkancow licza Trzydeby?
– Piec tysiecy.
– Z tego, statystycznie rzecz biorac, polowe stanowia mezczyzni. Odliczmy starcow i dzieci a otrzymamy co najmniej tysiac chlopa. Zagadka: z calego pulku samcow zaden ochoczo Rozy nie przerznal? Wstyd dla sympatycznego miasteczka. Czyzby los chcial, zebym ja, przybysz z obcych stron, uwolnil nieszczesna od jarzma?
Nie bylo to pytanie retoryczne, co mialo sie okazac dwa tygodnie pozniej. Nadeszla upalna niedziela i przyjaciele spotkali sie na plazy, zagospodarowanej staraniem burmistrza Zorasa. W kilku stoiskach mozna tu nabyc pieczone kurczaki, smazone ryby, lody i napoje chlodzace; czynny jest takze kiosk z prasa i wypozyczalnia kajakow. Jezioro sredniej wielkosci, otoczone z trzech stron lasem, wode ma czysta, nic wiec dziwnego, ze mieszkancy spedzaja tutaj wolny czas.
Rozebrawszy sie Sliwa, Rak, Benjamin i Ateusz Pokorny oddali sie kapielom slonecznym. Panowala obezwladniajaca cisza, tylko z oddali dobiegal smiech dzieciarni, baraszkujacej w mokrym zywiole. Nieco pozniej zjawil sie takze ojciec Hiacynt. Habit sciagnal w odleglych zaroslach i niosl pod pacha. Wiedzial, ze pojawienie sie sukienki duchownej wzbudzi zbedne zainteresowanie gawiedzi a tego wolal uniknac. Kroczyl statecznie w poszukiwaniu wygodnego legowiska; piasek wciskal sie w sandaly, najpierw przystawal by wytrzasnac intruza a potem dal za wygrana i boso, w niebieskich kapielowkach, zblizyl sie do lezacych.
– Co widza oczy moje? Komuna we wzmocnionym skladzie. Mozna rozlozyc sie opodal?
Rudzielec, ktory zaczynal juz drzemac, otwarl jedno oko i mruknal:
– Tylko mnicha tu brakowalo…
– Gorycz cie gnebi, bracie – odparl zakonnik moszczac sie w grajdole – a to szkodzi na watrobe. Wobec nieszczesc, ktorymi nas Bog doswiadcza, powinnismy zachowywac rozsadny dystans. Ludowe przyslowie powiada, ze nie ma zlego, co by na dobre nie wyszlo; tkwi w nim zyciowa madrosc. Wezmy na przyklad niewiernosc malzonki…
– To moja sprawa! – zachnal sie Benjamin.
– Mylisz sie, Pelagia sieje zgorszenie, co czyni twa troske sprawa publiczna. Zwlaszcza, ze powoluje sie na sakrament slubu koscielnego, by czynic zlo za parawanem malzenstwa, ktore przeciez w swietle prawa kanonicznego zostalo przez nia rozbite. Cudzolostwo jest ciezkim grzechem.
– Moge uzyskac rozwod? – poderwal sie rudzielec a oblicze promienialo mu nadzieja. -I wyrzucic babe na zbity pysk? Zamienila mieszkanie w burdel.
– Mozesz poczynic stosowne starania, bracie, przy mej skromnej pomocy. Borykasz sie, nie ty jeden, z odwiecznym problemem.
– Mistrz Rabelais – wtracil nauczyciel – w tej materii byl optymista. Powiada: Jesli bedziesz rogaczem, sliczniuchna twoja zona, ergo: uprzejma dla cie bedzie ona, ergo: bedziesz mial wielu przyjaciol, ergo bedziesz zbawiony. Tylko ci to na lepsze wyjdzie, grzeszniku.
– Mnie nie dotyczy – posmutnial Benjamin – uprzejmosci w Pelagii za grosz, a przyjaciol, poza wami, nie mam.
– Pozostaje ci wiara w zbawienie.
– Dzieki za pocieche, belfrze.
– Zadziwiajace, zwazcie panowie, jak trafne sa pewne sentencje, wymyslone przez francuskich filozofow – mowil zakonnik. – Oto Montaigne: Prozno wspinac sie na szczudla, na nich takze trzeba chodzic wlasnymi nogami. Na najwyzszym tronie swiata i tak przy siasc musimy wlasnym zadkiem. Albo: Nikt nie jest wolny od mowienia bredni; zle jest jedynie mowic je z wysilkiem. La Rochefaucauld, zreszta moj ulubiony autor z epoki Oswiecenia: Powaga jest obrzadkiem ciala, wymyslonym dla ukrycia brakow ducha. Zawsze mamy dosc sily, by zniesc cudze nieszczescia. Z prawdziwa miloscia jest jak z pojawianiem sie duchow -wszyscy o nich mowia, lecz nikt ich nie widzial – Nie ma cnotliwych kobiet, ktore nie bylyby znudzone tym rzemioslem.
– Urocze lecz abstrakcyjne – przyznal Ateusz. – Natomiast wspomniany juz przeze mnie Rabelais daje rade praktyczna do stosowania wobec wscieklych przeciwnikow politycznych: Glaszcz chama – to cie kopnie, kopnij chama – to cie poglaszcze.
– Celna mysl – stwierdzil Sliwa – taktyka glaskania, ktora uprawia warszawska elita partyjno-rzadowa, przynosi jej coraz dotkliwsze kopy, a te rykoszetem trafiaja w nasze zadki.
Wiercacy sie niecierpliwie Rak wreszcie zdolal wtracic swoje trzy grosze:
– Ja tez zapamietalem pare zgrabnych powiedzonek. Anatol France twierdzi, ze katolicyzm jest najbardziej znosna forma obojetnosci religijnej, a Chrystus przyniosl cywilizacji trzy dokuczliwe choroby: dziewictwo, mistycyzm i melancholie.
– Zechciejcie, panowie, oszczedzic mi debaty o sprawach wiary – franciszkanin zlozyl blagalnie dlonie. – Wiadomo, ze w tej kwestii roznimy sie krancowo. Pojde troche poplywac.
Odprowadzili go wzrokiem. W wodzie czul sie swietnie, sunal na przemian crawlem i delfinem, potem wdrapal sie na bezpanski kajak i po wioslo wal w strone przeciwleglego brzegu.
– Zaczynam odczuwac przyplyw sympatii do Hiacynta – zauwazyl, nauczyciel. – Malo mialem stycznosci z zakonnikami, lecz w tym wypadku moglbym powtorzyc z pewna przesada: oto najszczerszy mnich, jaki od poczatku mnichostwa mniszyl sie miedzy mnichami.
– Pasuje do ksiedza Maciaga jak kareta do wolu – potaknal Rak – on powinien zostac proboszczem, jesli juz stary Kurowski musi odejsc.
– W Kosciele jak w partii, decyduje negatywna selekcja – na to Sliwa – duren arogancki wobec slabych a ulegly wobec moznych awansuje.
Zaczeli przescigac sie w wyszukiwaniu analogii. Tepa wiernosc dogmatom, naciaganie faktow do teorii. Nieomylnosc przywodcy, czolobitny kult wodza (papiez, lider proletariatu). Internacjonalizm obu doktryn. Zadza kontrolowania kazdej dziedziny zycia. Nienawisc do odstepcow i niepokornych (inkwizycja, czystki stalinowskie). Zwalczanie wolnej mysli, dominacja wiary nad rozumem.
Poprzez te wyliczanke uswiadomili sobie nagle, ze sa heretykami i dla czarnych i dla czerwonych, co okrywalo ciemnymi chmurami ich skromne perspektywy zyciowe. Mogliby zawolac slowami Hamleta: Biada podrzednym istotom, gdy wchodza pomiedzy ostrza poteznych szermierzy! Zapadlo przygnebiajace milczenie, ktore zepsuloby im do cna swiateczny wypoczynek, gdyby nie ukazal sie Artysta.
Malarz, w nieodstepnym berecie i pelerynie, przygarbiony, jakby lumbago szarpalo mu miesnie, kustykal przez plaze podpierajac sie laska. Twarz, pokryta krotkim zarostem zrudzialym od