klimatu i to bez dostarczania dodatkowych ilosci wody. A co najwazniejsze: ich cena jest konkurencyjna do tej, jaka chca za zwykle rosliny. Mowie ci, brachu, ze za jakies piecdziesiat lat wszystko ulegnie zmianie. Wez pod uwage takiego Marsa…

Opuscili Green Club i skierowali sie ku Times Square, zagladajac po drodze do barow. Mimo iz Orc mial klopoty w utrzymaniu sie prosto na nogach, to jednak jego glos bez trudu opisywal, jak to ludzie odkryja kiedys sekret uprawy na samym piasku, bez zadnych nawozow. Blaine wypil dostatecznie duzo, zeby jego dawne cialo leglo bez przytomnosci. Nowe zas zdawalo sie calkowicie odporne na alkohol, co zreszta bylo przyjemne, ale nie na tyle, by Blaine’owi nie przeszkadzaly wady jego ciala.

Przecieli Times Square i wpadli do baru na ulicy 44. Gdy serwowano im napoje, zatrzymal sie przy nich maly czlowieczek o niespokojnym spojrzeniu, ubrany w deszczowy plaszcz.

— Hej, chlopcy — powiedzial niezobowiazujaco.

— Czego, koles?

— Moze chcielibyscie sie zabawic?

— Czemu nie — odrzekl Orc. — Ale umiemy sobie radzic sami.

Czlowieczek usmiechnal sie nerwowo.

— Nigdy nie znajdziecie tego, co ja moge wam pokazac.

— Powiedz, co masz do zaoferowania.

— Coz, chlopcy, to nie byle co!

Do baru weszli dwaj policjanci, rozejrzeli sie powoli dokola i wyszli. .

— No dobrze — zgodzil sie Blaine. — Co chcesz nam pokazac?

— Mow do mnie Joe — powiedzial, krzywiac twarz w nieokreslonym grymasie. — Moge zarowadzic was do miejsca, gdzie odbywaja sie Transplanty. To najlepsza zabawa, nigdzie sie tak nie ubawicie!

— Co, do diabla, znaczy: Transplant? — zapytal Blaine.

Spojrzeli na niego.

— Nic o tobie nie wiem, czlowieku — stwierdzil po chwili ciszy Joe. — Ale chyba pochodzisz z bardzo dalekich stron. Nigdy nie slyszales o Transplancie? Zadziwiasz mnie!

— Okay, jestem z daleka — usmiechnal sie Blaine przysunal swoja prymitywnie wygladajaca twarz do Joego. — Co to jest Transplant?

— Nie tak glosno — szepnal Joe, cofajac sie nieco. Spokojnie, koles, zaraz ci wyjasnie. Transplant — to nowa gra. Jestes zmeczony zyciem? Myslisz, ze masz pecha? Zaczekaj, sprobuj jeszcze Transplanta. Widzisz, koles, ludzie znajacy sie na rzeczy mowia, ze zwykly seks to cieple kluchy. Nie zrozum mnie zle, jest to dobre dla ptaszkow, pszczolek, zwierzatek i prymitywow. Nadal porusza ich proste serca — i czemu nie? Ale prawdziwi koneserzy wola Transplant. To demokratyczna zabawa, przyjacielu. Pozwala ci poczuc to, co czuja inni. Uczy i rozwija, a nie jak zwykly seks — oglupia. Czy kiedykolwiek chciales zostac wysokim poludniowcem? Prosze bardzo. Zastanawiales sie, co czuje sadysta? Transplant umozliwi ci dokladne zbadanie tego problemu. A jest o wiele wiecej mozliwosci. Na przyklad — czy musimy przez cale swoje zycie byc mezczyznami? Dlaczego przez chwile nie czuc tego, co kobieta? Transplant ci to z latwoscia umozliwi.

— Voyeurism — powiedzial Blaine.

— Znam te madre slowa, ale one wcale nie mowia prawdy. Transplant umozliwia bycie wewnatrz, w samym srodku ciala, poruszanie muskulami, doswiadczanie przezyc. Czy chciales byc kiedys tygrysem i bawic sie ze swoja pania tygrysica? Mamy tygrysa. Ciekaw jestes, co czuje czlowiek, ktory jest nekrofilem, fetyszysta czy kims tam jeszcze? Jest na to sposob: Transplant. Nasz katalog cial do wypozyczenia ma grubosc encyklopedii. A ceny wcale nie sa wygorowane.

— Wynos sie — przerwal mu Blaine.

— Co sie stalo, koles?

Blaine schwycil Joego za plaszcz, tuz przy gardle. Podniosl malego naganiacza na wysokosc swoich oczu.

— Takie gnojki jak ty — zachwalaja podobne zabawy od czasow Babilonu, a ludzie tacy jak ja — nie korzystaja z ich uslug. Wynos sie, zanim skrece ci kark, ot tak, dla sadystycznego dreszczyku.

Postawil go na ziemi. Joe poprawil plaszcz i usmiechnal sie nerwowo.

— Nie wnerwiaj sie, chlopie, juz ide sobie. Kiedy ci minie ten podly humor, pamietaj, Transplant czeka na ciebie.

Blaine zaczal sie podnosic, ale Orc powstrzymal go. Maly czlowieczek zniknal za drzwiami.

— Nie warto dla niego tracic czasu — powiedzial Orc. To jest smutny, zapluty swiat, przyjacielu. Lepiej sie napijmy.

Blaine wlal w siebie whisky, wciaz pelen wzburzenia. Transplant! Jesli nawet jest to rozrywka, ktora charakteryzuje 2110 rok, to on nie mial ochoty jej skosztowac osobiscie. Orc mial racje, jest to zapluty swiat. Nawet whisky zdaje sie tracic swoj wlasciwy smak.

Uchwycil sie blatu lady, aby utrzymac rownowage. Co sie dzieje? Ta whisky rzeczywiscie dziwnie smakowala. Krecilo mu sie w glowie. Poczul, ze Orc objal go ramieniem. Uslyszal jego glos.

— Wszystko w porzadku, moj przyjaciel po prostu wypil o jeden kieliszek za duzo. Lepiej zabiore go do hotelu.

Ale Orc nie wiedzial, gdzie jest hotel Blaine’a. Nie wiedzial nawet, czy w ogole mieszka w jakims hotelu. Orc, ten pozornie gadatliwy i prostoduszny Orc, musial wsypac mu cos do kieliszka, podczas gdy rozmawial z Joem.

Ale po co? Przeciez wiedzial, ze nie ma pieniedzy. Dlaczego?

Probowal uwolnic sie z jego objec, ale nie mial dostatecznie duzo sily.

— Nie martw sie, chlopie — uslyszal glos Orca. Zaopiekuje sie toba.

Pomieszczenie baru krecilo sie powoli w glowie Blaine’a. Pomyslal, ze chyba niewlasciwie postapil, decydujac sie na poznawanie tego swiata poprzez wlasne doswiadczenie. Chyba zaciszny biblioteczny pokoj okazalby sie bardziej stosowny.

Wszystko nagle zawirowalo. Blaine stracil przytomnosc.

6

Ocknal sie w malym, slabo oswietlonym pokoiku, pozbawionym okien i drzwi, bez ani jednego mebla. W jedynym otworze znajdowalo sie urzadzenie wentylacyjne. Podloge i sciany pokrywala miekka wykladzina, nie prana juz od dluzszego czasu. W pomieszczeniu panowal zaduch.

Blaine usiadl i w tym momencie poczul dwa nieslychanie mocne uklucia. Opadl ponownie.

— Odprez sie — powiedzial ktos. — Musi uplynac pewien czas, zanim przestanie dzialac srodek oszalamiajacy.

Nie byl sam. W rogu pokoju siedzial mezczyzna, patrzyl na niego uwaznie. Mial na sobie jedynie szorty. Blaine spojrzal na siebie i odkryl, ze jest podobnie ubrany.

Podniosl sie powoli i oparl o sciane. Przez chwile mial wrazenie, ze bol rozsadzi mu czaszke. A potem, gdy bol nie ustepowal, prawie zapragnal, by tak sie stalo.

— Gdzie jestem?

— Koniec linii — powiedzial z usmiechem mezczyzna. Zostales zapuszkowany, tak jak ja. Teraz nalezy jeszcze opakowac kolorowo i przykleic cene.

Blaine nie mogl zrozumiec slow mezczyzny. Nie mial nastroju do tego, by sie zastanawiac nad znaczeniem zargonu typowego dla 2110 roku. Trzymajac sie za glowe powiedzial:

— Nie mam pieniedzy. Dlaczego wiec uwiezili mnie?

— Daj spokoj! Dlaczego uwiezili ciebie? Przeciez chca twojego ciala, czlowieku!

— Mojego ciala?

— Tak. Na zywiciela.

Zywiciel. To cos takiego, co sie teraz wykorzystuje. Coz, normalne, potrzeba im cial do roznych celow. A skad je wziac? Nie rosna przeciez na drzewach. Trzeba zabrac je innym ludziom. Nie kazdy z radoscia rozstaje sie ze swoim cialem: zycie ma tak niewielkie znaczenie bez tego worka z miesni i kosci, i innych dodatkow. A wiec jak

Вы читаете Niesmiertelnosc na zamowienie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату