Dennis spojrzal na niego wzrokiem pelnym nadziei.
— I co, znalezli plecak?
Arth potrzasnal glowa, mamroczac w resztki ptasiego udka.
— Twoje wskazowki nie byly zanadto dokladne, Dennis. W poblizu zachodniej bramy jest cala masa budynkow i niektore z nich uzywaja parapetow jako balkonow i ogrodow. Jesli trafiles na taki budynek, to twoj plecak juz dawno zostal zabrany.
— Nie ma w ogole zadnych sladow? Zadnych plotek, poglosek?
Arth pociagnal z kufla, przechylajac go tak, ze czerwone, pieniste piwo obficie splynelo mu po brodzie. Po spedzonym w wiezieniu czasie najwyrazniej rozkoszowal sie domowym jedzeniem. Wytarl usta w mankiet. Dennis zauwazyl, ze wszystkie koszule Artha wyksztalcaly na swych lewych rekawach cos w rodzaju gabek.
— No coz, Dennis, po miescie rzeczywiscie kraza dziwne opowiesci. Niektore mowia, ze ktos widzial przemykajacego sie ulicami krenegijskiego potwora. Znowu inne twierdza, ze widziano ducha starego ksiecia, ktory przybyl, zeby sie zemscic na Kremerze.
— Jest nawet historia — ciagnal — o dziwnej istocie, ktora w ogole nie je, tylko szpieguje ludzi przez okna i porusza sie szybciej niz blyskawica… stworze, ktorego nikt nigdy tutaj nie widzial, z piecioma oczami. — Arth oparl dlonie o szczyt glowy, splotl palce i, pogwizdujac z cicha, zakrecil mlynka kciukami.
Perth zakaszlal w piwo i zachichotal. Maggin i Gath wybuchneli glosnym smiechem.
— A moj plecak…?
Arth wymownym gestem rozlozyl rece.
Dennis skinal glowa ponuro. Mial nadzieje, ze zlodzieje zdolaja odzyskac plecak w stanie nienaruszonym, a gdyby nawet nie — ze podziemnymi kanalami dowiedza sie czegos na temat „nietutejszych” przedmiotow. Niektore z nich mogly sie nawet pokazac na bazarze.
Najbardziej prawdopodobne bylo jednak to, iz plecak znajduje sie juz w rekach barona Kremera. Byc moze w tej wlasnie chwili Kremer potrzasa przed nosem ksiezniczki Linnory maszynka do gotowania albo golarka, domagajac sie wyjasnienia, do czego one sluza.
L’Toff, mimo otaczajacego ich nimbu tajemniczosci, byliby prawdopodobnie rownie bezradni wobec nalezacych do Dennisa przedmiotow, jak wszyscy inni na Tatirze. Linnora nie bedzie w stanie czegokolwiek Kremerowi wyjasnic. Dennis mial tylko nadzieje, ze wprawiajac barona w paskudny nastroj, nie przyczynil sie mimowolnie do pogorszenia jej sytuacji.
Rozleglo sie ciche pukanie do drzwi. Mezczyzni zamarli. Pukanie powtorzylo sie nierownym rytmem piec razy, potem jeszcze dwa. Dopiero wtedy Perth podniosl sie i odsunal bolec.
Do pokoju weszla stara kobieta w szykownej czarnej sukni. Rzucila na podloge spory worek, spogladajac spod oka na wstajacych od stolu i klaniajacych sie uprzejmie mezczyzn.
— Panowie — powiedziala, pochylajac sie w niskim uklonie. — Kulisty gobelin, o ktory prosiliscie, jest juz gotowy. Wedle waszego zyczenia na jego bokach zaznaczylam tylko delikatne ksztalty chmur i ptakow. Mozecie sami doprowadzic te scene do doskonalosci. Jezeli ta niewielka kula odpowiada waszym oczekiwaniom, rozpoczne prace nad jej wieksza wersja natychmiast po otrzymaniu odpowiednich materialow.
Arth podniosl plachte z pozszywanych kawalkow delikatnego welwetu udajac, ze przyglada sie jej bacznie. Potem przekazal ja czekajacemu niecierpliwie Dennisowi i ponownie uklonil sie Lady Aren.
— Jestes, pani, doprawdy zbyt laskawa — powiedzial glosem, ktory nagle zabrzmial niemal jak glos arystokraty. — Nie bedziemy kalac pani rak papierowymi pieniedzmi czy bursztynem. Jednak nasza wdziecznosc nie ograniczy sie tylko do golych slow. Czy moglibysmy, jak w przeszlosci, tak i teraz sie chocby nieznacznie do utrzymania pani domostwa?
Stara kobieta wykrzywila twarz w udawanym niezadowoleniu.
— Mozna chyba przyjac, ze tego typu rozwiazanie nie przekracza granic dobrego smaku.
Jutro pod jej drzwiami pojawi sie jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki kosz pelen jedzenia. Pozory zostana zachowane.
Dennis nie przygladal sie zakonczeniu transakcji. Podziwial „kulisty gobelin”.
Coylianie posiadali kilka znaczacych umiejetnosci. Istnialy rzeczy, ktore powinny byc uzyteczne od chwili powstania i nie mogly byc zuzywane bez kompletnego ich zniszczenia. Przykladem mogl byc tu papier. Czasami kartka papieru musi przelezec w szufladzie tygodnie czy miesiace czekajac, az bedzie potrzebna na notatki lub list. Tak wiec cala jej „papiero-wosc” powinna byc gotowa do uzytku od poczatku i bez przerwy. Kiedy kartka zostanie juz zapisana, byc moze znowu przyjdzie jej lezec calymi latami, zanim ktos do niej wroci. Nie moze wiec niszczec, jak to sie tutaj dzieje z innymi porzuconymi rzeczami — tymi, ktorych jakosc zalezy wylacznie od stopnia zuzycia.
Nic wiec dziwnego, ze w tym swiecie uzywano papierowych pieniedzy i nikt na to nie narzekal. Wartosc surowca, z ktorego je wykonywano, rownala sie wartosci zlota czy bursztynu.
Z wytworstwem papieru wiazala sie produkcja filcu. Dennis prosil zlodziei, zeby ,.postarali sie” o mniej wiecej dziesiec metrow kwadratowych najcienszego filcu, jaki beda mogli znalezc. Jezeli wstepny eksperyment sie powiedzie, beda musieli „starac sie” znacznie bardziej, kradnac prawdopodobnie cale zapasy tego materialu, jakie znajduja sie w miescie.
Dennis byl lekko zaskoczony tym, ze wlasciwie nie czuje winy, uczestniczac w akcji rabunkowej na wielka skale.
Miescilo sie to, jak z odrobina goryczy sobie uswiadomil w granicach w pelni racjonalnej reakcji na ten swiat. Mieszkancy Ziemi byli zmuszeni do trwajacych cale tysiaclecia poszukiwan i eksperymentow, zanim osiagneli stopien komfortu, do jakiego tutejsi ludzie doszli jakby mimowolnie i niemal bezmyslnie. Z latwoscia potrafil sobie wytlumaczyc, ze moze od nich wziac wszystko, co mu jest potrzebne.
Tak czy inaczej najwiekszy w Zuslik kupiec tekstylny i monopolista na rynku papieru byl bliskim krewnym barona. Jego monopol i ostentacyjne bogactwo stanowily gwarancje tego, ze poza zamkiem znajdzie sie niewielu takich, ktorzy beda go zalowac.
„Kulisty gobelin” byl otwarta z jednego konca sfera, uszyla z cienkiego jak papier materialu. Na jego bokach widnialy delikatnie wyszyte chmury i ptaki. Szwy byly dosc nierowne, chociaz Lady Aren najwyrazniej uwazala sie za artystke.
Jezeli jednak sceny bylyby ogladane dostatecznie dlugo przez patrzace zyczliwie oczy, stalyby sie prawdziwym dzielem sztuki. Sztuka, obok nauki, rowniez podlegala tu prawom dobroczynnego Efektu Zuzycia.
Dennis, Sigel i Gath czekali, az Lady Aren zakonczy szeptana rozmowe z Arthem i Maggin. Sigel spojrzal surowo na chlopca, gdy ten zaczal niecierpliwie bebnic palcami po stole. Oczekiwanie zdawalo sie nie miec konca. Arth natomiast najwyrazniej wcale sie nie spieszyl. Wrecz przeciwnie — robil wrazenie, ze znakomicie sie bawi!
Dennis odetchnal gleboko, zeby sie odprezyc. Prawdopodobnie sam znalazlby przyjemnosc w wysluchiwaniu plotek, gdyby, jak Arth, wrocil do domu po drugim pobycie w wiezieniu. Stwierdzil, ze nieco teskni za wiedza o tym kto, co, komu i w jaki sposob ostatnio zrobil w starym, dobrym Instytucie Saharanskim.
Przez chwile zastanawial sie leniwie nad tym, czy Bernaldowi Brady’emu udalo sie w koncu zdobyc serce nadobnej Gabrieli. Podniosl kubek i wypil za jego powodzenie w tym przedsiewzieciu.
W koncu starsza pani wyszla.
— No dobrze — powiedzial Dennis — dokonczmy wreszcie te robote.
Rozpostarl sflaczala kule na blacie stolu. Gath i Sigel wzieli kilka miekkich, lojowych swiec i zaczeli delikatnie pocierac nimi powierzchnie materialu, zostawiajac cienka warstwe tluszczu. Dennis tymczasem ostroznie przywiazal do otwartego konca niewielka gondole ze splecionych paskow kory. Zanim udalo mu sie zamocowac w niej swieczke, Gath i Sigel skonczyli juz swoja czesc pracy. Arth, Perth i Maggin przygladali sie z boku nic nie rozumiejacymi oczyma.
Dennis i Gath przeniesli cale urzadzenie w rog pokoju, gdzie wczesniej zostala ustawiona drewniana rama.
— To sie nazywa balon — powiedzial Dennis, rozposcierajac material na ramie.
— Juz zdazyles nam to powiedziec — odezwal sie Perth uszczypliwym tonem. — Powiedziales rowniez, ze