ciemnobrazowej zbroi, starajac sie go uspokoic. Mlody L’Toff wyrwal sie i zaczal cos gniewnie do barona wykrzykiwac. Straznicy w poblizu poruszyli sie niespokojnie, spogladajac na swego dowodce jakby w oczekiwaniu na rozkaz do ataku.

Mlodzieniec popatrzyl na nich z wyrazna pogarda i splunal na ziemie.

Arth zul zdzblo trawy w zamysleniu.

— Slyszalem, ze kiedys L’Toff byli zdeklarowanymi pacyfistami — powiedzial. — Jednak w ciagu ostatnich stu czy dwustu lat musieli, wbrew sobie i mimo opieki krola i starego ksiecia, nauczyc sie walczyc. Ludzie mowia, ze niektorzy z nich sa tak dobrzy jak Krolewscy Zwiadowcy.

Arth wskazal rozgniewanego, mlodego L’Toff.

— Przez tego tam moga miec trudnosci w wyjechaniu stad bez jakiejs rozroby.

Zlodziej powiedzial to wszystko takim tonem, jakby ocenial szanse koni na wyscigach. Dennis slyszal od kogos, ze jedna z ulubionych rozrywek tutejszych ludzi jest przygladanie sie, jak inni rabia sie na kawalki, i obstawianie zwyciezcy.

Baron nie podjal wyzwania, rzuconego mu przez mlodego L’Toff. Usmiechnal sie natomiast i powiedzial cos do jednego z doradcow, ktory po chwili szybkim krokiem gdzies sie oddalil.

Kremer skinal reka i sluzba wniosla tace z lekkim jedzeniem i napojami. Baron dyplomatycznie poczestowal sie jako pierwszy. Wniesiono rowniez krzesla dla wszystkich, straznicy zas cofneli sie, tworzac szeroka pusta przestrzen miedzy podwyzszeniem a zamkowym murem.

L’Toff rozgladali sie podejrzliwie, ale nie bardzo mogli odmowic. Usiedli nerwowo w poblizu swego gospodarza. Dennisowi wydawalo sie, ze dostrzega w odwroconej teraz w jego strone twarzy mlodego, gniewnego L’Toff rodzinne podobienstwo do ksiezniczki.

Przez chwile zastanawial sie, czy paranormalna wrazliwosc Linnory poinformowala ja, ze w odleglosci zaledwie kilkuset metrow znajduja sie jej krewni. Dennis byl przekonany, ze Linnora rzeczywiscie posiada tego typu talent. Ponad miesiac temu zaprowadzil on ja do zevatronu, nieszczesnym zbiegiem okolicznosci przyczyniajac sie posrednio do jej uwiezienia. Jakis czas pozniej bezblednie wyczula jego, Dennisa, obecnosc na ciemnym wieziennym podworcu.

Niestety, ten talent nie uchronil jej przed uwierzeniem w pokretna logike wywodow Hoss’ka ani nie pomogl w rozszyfrowaniu manipulatorskich zabiegow Kremera.

Dennis podejrzewal, ze te wizjonerskie zdolnosci objawialy sie tylko sporadycznie, zapewne nie byly rowniez zbyt rozpowszechnione, nawet wsrod L’Toff. Kremer w kazdym razie najwyrazniej sie ich nie obawial.

Nagle Arth chwycil Dennisa za ramie i wydal zduszony okrzyk. Dennis spojrzal w strone, w ktora wskazywal jego palec.

Od strony jednej z bram zamkowych kilku straznikow ciagnelo opierajacego sie im wieznia. Raz po raz grupa przyslaniana byla tumanami kurzu, wznoszonego przez przewracajacego sie zolnierza, gdyz wiezien byl bardzo duzy i bardzo rozgniewany.

Nagle Dennis uswiadomil sobie, ze tym ciagnietym jest Mishwa Qan, olbrzym, ktorego sila odegrala kluczowa role podczas ich ucieczki z wiezienia. Mishwa ryczal obelgi i szarpal krepujace go wiezy.

Jednak straznicy zostali wyraznie specjalnie dobrani i jakkolwiek nie byli rownie potezni jak Mishwa, jednak niewiele mu ustepowali. Dennis zauwazyl swego starego znajomego, sierzanta Gil’ma, ciagnacego line okrecona wokol szyi Mishwy.

Kremer powiedzial cos do Hoss’ka. Diakon wystapil przed siedzacych, uklonil sie i zaczal prezentowac im jakies przedmioty. Dennis zauwazyl, ze pierwszym z nich jest jego obozowy, elekroniczny straznik.

Podczas gdy L ’Toff przygladali sie swiatelkom na ekraniku, Dennis zastanawial sie, jakie zmiany w funkcjonowaniu urzadzenia zaszly od czasu, gdy je ostatni raz widzial. Hoss’k wspomnial o codziennym jego zuzywaniu, co musialo miec jakis wplyw na aparat.

Bez watpienia Hoss’k tlumaczyl teraz, ze dzieki magicznemu pudeleczku wrogom bedzie bardzo trudno podejsc niezauwazalnie pod mury miasta.

Potem uczony zademonstrowal lunete, wskazujac rozne obiekty w okolicy i instruujac L’Toff jak nalezy sie nim poslugiwac. Po oderwaniu lunety od oka przywodca grupy poselskiej byl wyraznie wstrzasniety.

Dennis poczul, jak narasta w nim gniew, polaczony z palacym wstydem. Mimo planu, ktory sobie opracowal, mimo przyjetej z bardzo dobrych — jak mu sie wydawalo — powodow strategii, jego sympatia byla w calosci po stronie L’Toff.

Wcale mu sie nie podobalo, gdy Hoss’k odwrocil sie i wskazal palcem prosto na niego. Kremer usmiechnal sie i lekko uklonil w jego strone.

Dennis skrzywil sie. Gdyby tylko znalazl jakis sposob, zeby skomunikowac sie z L’Toff na osobnosci!

Do tej pory straznicy zdolali juz przyciagnac Mishwe Qana w poblize grupy, w ktorej znajdowal sie baron i przywiazac go do wbitego w ziemie pala. Dennis zdolal juz uswiadomic sobie, ze Kremer ma zamiar dokonac egzekucji Mishwy W ciagu ostatniego tygodnia byl swiadkiem wielu podobnych wydarzen i wiedzial, ze nic nie moze na to poradzic. Rowniez Arth wyraznie zdawal sobie sprawe, co tu sie szykuje, gdyz stal jak skamienialy, patrzac na Mishwe.

Jeden ze straznikow, Gil’m, podszedl do swego wodza i sklonil sie przed nim gleboko. Kremer wyjal cos spod szaty i wreczyl Gil’mowi, ktory ponownie sie sklonil, po czym poszedl z powrotem w strone wieznia.

Dennis nagle wszystko zrozumial.

— Nie! — krzyknal.

Gil’m przeszedl polowe drogi, dzielacej go od pala, do ktorego przywiazany byl Mishwa, i zatrzymal sie. Potezny zlodziej, napinajac miesnie mocno zwiazanych rak, obrzucil go wrogim spojrzeniem i pelnym glosem, slyszalnym przez kazdego na dziedzincu, rzucil Gil’mowi wyzwanie, proponujac walke na dowolna bron, w ktorej on, Mishwa, bedzie mial zawiazane oczy.

Gil’m tylko sie usmiechnal i uniosl dlon, trzymajaca niewielki, czarny przedmiot.

Dennisa zalala fala niepohamowanej wscieklosci.

— Nie! — wrzasnal dziko.

Przeskoczyl przez niskie ogrodzenie i ze wszystkich sil pobiegl w strone Gil’ma. Uskoczyl przed kilkoma probujacymi go zlapac straznikami, potem przebil sie przez kilku innych, ktorzy zagrodzili mu droge, przewracajac i depczac jednego z nich. Siedzacy na podwyzszeniu odwrocili sie w jego strone, zaciekawieni gonitwa. W tym momencie osobisty straznik Dennisa podcial mu z tym nogi styliskiem halabardy. Jednoczesnie Gil’m wycelowal iglowiec i pociagnal za spust.

W zamieszaniu tylko kilku ludzi rzeczywiscie patrzylo na Mishwe w chwili, w ktorej zostal uderzony przez chmure lecacych z wielka predkoscia skrawkow metalu. Jednak wszyscy uslyszeli eksplozje.

Dennis, walczac z przykrywajacymi go straznikami, zdolal jednak uniesc glowe na tyle, zeby zobaczyc okrwawiony kikut w miejscu, w ktorym stal przeciety teraz na pol slup egzekucyjny. W znajdujacym sie w pewnej odleglosci z tylu drewnianym murze ziala wyrwa wielkosci czlowieka.

Iglowiec rzeczywiscie musial przejsc bardzo intensywnie zuzywanie. Gil’m wyszczerzyl zeby i uniosl bron ku sloncu.

Dennis niemal zwymiotowal z obrzydzenia. Czul palacy wstyd i wscieklosc. Warczal i walil na oslep wszystkich wokol, ugryzl nawet jakas dlon, ktora znalazla sie zbyt blisko jego twarzy. Potem nagle cos ciezkiego uderzylo go w tyl glowy i wszystkie swiatla zgasly.

* * *

Linnora przygladala sie malenkim, widocznym przez plytke pudelka istotom, ktore ustawily sie w rowne, uporzadkowane rzedy. Te po prawej stronie poruszaly sie i zmienialy swoje pozycje bardzo szybko, wskakujac na nowe miejsca z taka predkoscia, ze niemal nie mogla nadazyc za nimi oczyma. Kazda grupa, znajdujaca sie troche bardziej na lewo, byla wolniejsza od poprzedniej. Przy krawedzi z lewej strony male insekty byly cierpliwe, poruszajac sie przemyslanymi posunieciami, z ktorych kazde, jak sie jej zdawalo, zajmowalo im chyba pol dnia.

Male pudeleczko mialo wymiary nie przekraczajace dwukrotnej dlugosci jej kciuka. Z obu jego stron znajdowaly sie dwa rzemyki, z ktorych jeden konczyl sie niewielkimi kawaleczkami metalu o jeszcze jej nie znanym przeznaczeniu.

Вы читаете Stare jest piekne
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату