Z pewnym wahaniem Linnora nacisnela kilka malych guziczkow, wystajacych w dolnej czesci pudelka, przez ktora tanczace owady nie byly widoczne. Za kazdym razem, gdy dotykala ktoregos guziczka, owady za szybka ukladaly sie w nowe wzory.

To bylo bardzo zabawne — chciala smiac sie i bawic, naciskajac guziczki i obserwujac blazenski taniec zwierzatek.

Nie. Odlozyla pudelko i cofnela dlon. Nie bedzie przeprowadzala eksperymentow na zywych istotach. W kazdym razie nie wczesniej niz bedzie miala pelna swiadomosc tego, co robi, oraz tego, co chce przez swoje dzialanie osiagnac. Byla to jedna z najstarszych zasad Starej Wiary, przekazywana z pokolenia na pokolenie od najwczesniejszych lat istnienia L’Toff.

Tylko glebokie przekonanie, ze owady musza przebywac wewnatrz pudelka, zeby przetrwac, powstrzymywalo ja przed stluczeniem szybki i wypuszczeniem ich na wolnosc.

To, a takze czajaca sie gdzies w zakatku mozgu niepewnosc, czy one rzeczywiscie zostaly zniewolone.

Uporzadkowane wzory zdawaly sie cos wyrazac… nie byla to byc moze radosc, ale jakby duma. Czula, ze w wytworzenie pudeleczka i umieszczenie w nim jego malych mieszkancow wlozono bardzo wiele pracy. Jeszcze miesiac temu nie wyobrazala sobie nawet, ze moze istniec cos rownie skomplikowanego.

„Gdybym tylko mogla miec pewnosc”, westchnela cicho.

Diakon Hoss’k wytlumaczyl wszystko w tak zwarty i logiczny sposob! Ziomkowie czarownika musieli poslugiwac sie? naprawde bardzo okrutnymi metodami, zeby dokonac takie” cudow… szczegolnie zeby utrwalic stan zuzycia kazdego z tych zadziwiajacych przedmiotow. Nie podlegajaca zmianom doskonalosc tych rzeczy kosztowala zapewne zycie wielu L’Toff z kraju Dennisa Nuela.

Czy na pewno? Linnora potrzasnela glowa zupelnie zagubiona.

Czy to mozliwe, zeby wszystkie zasady wytwarzania i zuzywania mogly gdzie indziej tak bardzo roznic sie od tych, do ktorych oni przywykli?

Wedlug Starej Wiary kiedys, dawno temu, zycie na Tatirze wygladalo zupelnie inaczej. W starozytnych czasach, przed upadkiem, doskonaleniu podlegalo zycie, a w martwych przedmiotach nie kryla sie zadna moc.

Tak twierdzily stare opowiesci.

Oparla lokcie na niewielkim stoliczku i ukryla twarz w dloniach. Niewiele jej pozostalo nadziei od dnia, w ktorym ludzie Hoss’ka wysypali sie z lasu w poblizu tajemniczego domku Dennisa Nuela. A teraz, gdy Kremer coraz gwaltowniej domaga sie spelnienia swoich zadan, gdy grupa poszukiwawcza L’Toff odeszla bez nawiazania z nia jakiegokolwiek kontaktu, nawet ta resztka, ktora sie jeszcze w niej kolatala, zaczyna sie ulatniac, pozostawiajac tylko rozpacz.

Gdyby tylko mogla uwierzyc czarownikowi! Gdyby tylko rzeczywiscie okazal sie takim czlowiekiem, za jakiego poczatkowo go uwazala! Jednak Dennis Nuel sluzy Kramerowi w zamian za wygodne zycie w swych nowych, luksusowych komnatach, obslugiwany przez te ladniutka sluzaca, udowadniajac, ze jest taki sam jak inni — chce wykorzystac rosnaca gwiazde Kremera dla wlasnych, egoistycznych celow!

Otarla oczy, postanawiajac juz wiecej nie plakac. Na stoliku przed nia malenkie owady krazyly w swym tajemniczym tancu, wirujac po prawej stronie, ledwie pelznac po lewej, odmierzajac uplywajacy czas.

* * *

Dennis obudzil sie, majac wrazenie, ze jego cialo posluzylo mus jako pomoc w zuzywaniu kijow baseballowych. Probowal sie poruszyc, jednak poczatkowo zdolal jedynie niebacznie zakolysac sie z boku na bok. Bolalo go doslownie wszystko. W koncu jakos udalo mu sie przekrecic i powoli otworzyc oczy. No coz, nie znajdowal sie juz w luksusowych pomieszczeniach, z ktorych przedtem korzystal. Ale rowniez nie wtracono go do lochu. Pokoj, w ktorym przebywal, mial surowy, prymitywny wyglad, charakterystyczny dla gornych kondygnacji zamku.

Przy drzwiach stali straznicy — dwaj zolnierze z polnocy. Gdy zauwazyli, ze sie obudzil, jeden z nich wyszedl na korytarz i cos tam do kogos powiedzial.

Dennis usiadl na pryczy, pojekujac glosno przy ostrzejszych ukluciach bolu. Mial zupelnie suche gardlo, siegnal wiec ku stojacemu przy lozku chwiejnemu stoliczkowi i z glinianego dzbanka nalal sobie kubek wody. Wypil troche, czujac pieczenie rozcietych warg.

Odstawil kubek i opadl z powrotem na poduszke, patrzac na przygladajacych sie mu straznikow. Nie odezwal sie do nich ani slowem i nie oczekiwal, ze oni cos do niego powiedza.

Z korytarza dobiegl odglos ciezkich krokow. Potem drzwi otworzyly sie gwaltownie i do pokoju wkroczyl baron Kremer. Dennis zmruzyl oczy, oslepiony jaskrawoscia jego stroju, blyszczacego we wlewajacych sie przez drzwi promieniach slonca. Kremer przez chwile przygladal sie Dennisowi w milczeniu.

— I co ja mam z toba zrobic, czarowniku? — powiedzial w koncu.

Dennis upil troche wody z kubka i oblizal z ozywieniem piekace wargi.

— Tak, to prawdziwy problem, Wasza Wysokosc. Zastanowmy sie jednak chwile. Mysle, ze moglbym zaproponowac rozwiazanie. Co by pan powiedzial na przyklad na to: ja i moi przyjaciele, korzystajac z pana szczerej i jak najdalej idacej pomocy, niezwlocznie wracamy do naszych domow w pelnym zdrowiu zarowno fizycznym, jak i psychicznym?

W usmiechu Kremera trudno sie bylo dopatrzyc zachwytu.

— To rzeczywiscie jest jakis pomysl, czarowniku. Z drugiej jednak strony wlasnie mi sie przypomnialo, ze palacowy oprawca narzeka ostatnio, iz jego zapasowe narzedzia niszczeja z braku zajecia. Tylko dla podstawowego ich zestawu znalazla sie przez ostatni miesiac jakas praca. Zaradzenie tej sytuacji rowniez wydaje mi sie dosc kuszacym rozwiazaniem.

— Ma pan powazny dylemat — powiedzial wspolczujaco Dennis.

— To rzeczywiscie jest trudny wybor. — Baron potrzasnal glowa.

— Jestem pewien, ze cos pan wymysli.

— Naprawde? Ach! Takie zaufanie ze strony czarownika bardzo podtrzymuje na duchu. Chyba jednak te dwa pomysly wzajemnie sie wykluczaja. Zastanawialem sie, czy nie moglbys mi podrzucic jakiegos trzeciego, kompromisowego rozwiazania. Wystarczy tylko zarys, rozumiesz.

Dennis skinal glowa.

— Kompromis, hmmm… — Podrapal sie po brodzie. — Cos posredniego miedzy jednym a drugim… na przyklad, ja szybko i z radoscia wykonuje panskie polecenia, dostarczajac wszystkiego, czego pan zapragnie, pan zas w zamian zapewnia mi komfort w rozsadnych granicach i obsypuje pomniejszymi nagrodami oraz niejasnymi obietnicami wolnosci i potegi?

Kremer usmiechnal sie szeroko.

— Zadziwiajace rozwiazanie! Nic dziwnego, ze wszyscy uwazaja cie za czarownika.

Dennis skromnie wzruszyl ramionami.

— Och, to naprawde nic wielkiego.

Kremer rozprostowal palce, strzelajac stawami.

— A wiec postanowione. Masz jeszcze dwa dni na dokonczenie pracy nad destylarnia i nauczenie mojej sluzby, jak ja zuzywac. Potem rozpoczniesz prace nad rzeczami, majacymi wieksza praktyczna wartosc, jak na przyklad ta wspaniala, zabijajaca z duzej odleglosci bron. Jezeli, jak twierdzisz, w naszych stronach nie ma tych zwierzatek, ktore sa niezbedne do jej dzialania, zycze sobie, zebys wymyslil cos innego o podobnej wartosci militarnej. Mam nadzieje, ze zasady naszego kompromisu sa zupelnie jasne?

Dennis skinal glowa. Myslal intensywnie, poza tym mial na razie dosc dowcipkowania, tym bardziej ze wcale nie bylo ono az tak pomocne.

— I jeszcze jedno, czarowniku. Jesli kiedykolwiek w przyszlosci zdarzy ci sie jeszcze raz postawic mnie w tak nie zrecznej sytuacji przed obcymi albo jesli w ogole bedziesz usilowal mi w czyms przeszkodzic, przekonasz sie, ze moi zamkowi oprawcy przygotowali dla ciebie cos naprawde specjalnego. Twoja wczorajsza demonstracja nie moze sie powtorzyc. Czy mnie zrozumiales?

Dennis milczal. Spojrzal na wysokiego, jasnowlosego mezczyzne w jaskrawym stroju i leciutko skinal glowa. Baron usmiechnal sie wladczo.

— Bedziesz tu szczesliwy, Dennisie Nuelu — obiecal. — Po pewnym czasie — zapewne niezbyt dlugim, jesli bedziesz sie dobrze sprawowal — znowu wprowadzisz sie do wygodniejszych pomieszczen. Wtedy ty i ja

Вы читаете Stare jest piekne
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату