— Chcialbym, zebyscie mi znalezli duzy kawal mocnego drewna. Mniej wiecej takiej grubosci i takiej dlugosci. — Pokazal rekami wymiary.

Gdy Arth zaczal zadawac pytania, Dennis jedynie wzruszyl ramionami. — Mam zamiar troche sobie porzezbic — powiedzial tylko.

Linnora i Arth popatrzyli po sobie. „Jeszcze wiecej magii” — pomysleli, kiwajac glowami. Odwrocili sie bez slowa i szybkim krokiem skierowali sie w zarosla, aby poszukac tego, co potrzebowal czarownik.

* * *

Kiedy wrocili, zastali Ziemianina pograzonego w rozmowie… czesciowo z soba samym, czesciowo zas z jego metalowym demonem. Przeciagnal szybowiec tak, ze ten znajdowal sie kilka stop od krawedzi urwiska i ponownie umiescil robota pod spodem. Obok maszyny lezal na piasku stos narzedzi.

— Znalezlismy kij — oznajmil Arth.

— Chyba taki, jakiego chciales — dokonczyla Linnora. Dennis skinal glowa. Wzial od nich galaz i natychmiast zaczal jej obrobke. Zestrugiwal kore i dlugie, zakrzywione struzyny i z roztargnieniem mruczal do siebie pod nosem. Ani Linnora, ani Arth nie smieli mu przerwac.

Chochlak zbudzil sie ze swej drzemki wewnatrz wozoszybowca i siedzac na przedniej owiewce, obserwowal, co sie dzieje.

Linnora z namyslem zmarszczyla brwi. — Chyba chce ponownie wystartowac — szepnela do Artha. Zdazyla juz zauwazyc, ze zaczal oprozniac maszyne, chcac j a odciazyc. — Chodz i pomoz mi — rzekla do zlodzieja i zaczela szarpac sie z fotelem i lawka, aby wyciagnac je z szybowca.

Z rzadka tylko spogladali w gore sprawdzajac, jak daleko zwiadowcom Kremera udalo sie opuscic w dol zbocza. Ciagle sie zblizali.

Arth i Linnora prawie zakonczyli swoja prace, kiedy i Dennis ukonczyl swoja.

Linnora sadzila, ze nic z tego, co kiedykolwiek czarownik uczyni, juz jej nie zdziwi. Ale zmienila zdanie, kiedy Dennis skonczyl rzezbic, przez chwile podziwial swoje dzielo, a potem schylil sie pod szybowiec i podal kij robotowi.

— Masz — powiedzial mu. — Chwyc go mocno w srodku swoim centralnym manipulatorem. Tak. A teraz zacznij krecic nim zgodnie z ruchem wskazowek zegara. Nie, chce, zeby byl to ruch obrotowy wokol osi twojego ramienia. Wlasnie tak!

— Poczatkowo nie wysilaj sie zbytnio, ale obracaj nim tak szybko, jak potrafisz. Twoim celem — podkreslil z naciskiem — jest wywolac wiatr, ktory bedzie dal do tylu, w naszym kierunku i wytworzy sile nosna.

Odwrocil sie do nich i usmiechnal. Gdy w odpowiedzi tylko wytrzeszczyli na niego oczy, sprobowal im wytlumaczyc. Ale tak naprawde zdolali jedynie przyswoic sobie nazwe nowego narzedzia… nazwal to smiglem.

Kij obracal sie coraz szybciej. Wkrotce utworzyl wirujacy krag i zaczeli czuc wiejacy w ich strone silny wiatr.

Dennis poprosil Artha, zeby pozostal na ziemi i przytrzymal tylna czesc maszyny, by nie posuwala sie do przodu. Linnora wspiela sie do srodka i zajela swoje stale miejsce.

Dennis podniosl Krenegee, ktory popiskiwal cichutko z wycienczenia. — No chodz, Choch. Masz jeszcze cos do zrobienia. — Wszedl do srodka, usiadl przed Linnora i skinieniem glowy dal jej znak, zeby rozpoczela trans zuzycia.

— Smiglo — wysylabizowala nowe slowo, zeby lepiej je zapamietac. Wziela do reki swoj klasmodion i uderzyla w struny.

Na Tatirze zuzycie niekiedy nawet ludziom wychodzilo na dobre. Cala czworka zapadla w kolejny trans felhesz, jakby byla do tego stworzona. Nie byl nawet w podobnym stopniu tak intensywny jak potezna burza przemian, ktora desperacko wywolali dzien wczesniej, wkrotce jednak w powietrzu kolo dzioba szybowca pojawilo sie znajome migotanie powietrza i wiedzieli juz, ze przemiany zaczely zachodzic.

Teraz byl to wyscig z czasem.

* * *

Ostatni balon z poludniowej grani odplynal tuz po wschodzie slonca, gdy obroncy liny kotwicznej padli pod naporem porannego ataku. Aeronauci wyciagneli jednak wlasciwe wnioski z poprzednich niepowodzen. Natychmiast wyrzucili za burte worki z piaskiem, bron, odziez, wszystko, co dalo sie odczepic. Balon wystrzelil gwaltownie do gory, mijajac oczekujace, podobne do sepow szybowce. Aparat lzejszy od powietrza osiagnal szybki ped ku wschodowi i byl juz wzglednie bezpieczny.

Gath obserwowal to i mial nadzieje, ze na pokladzie balonu jest jego przyjaciel Stivyung.

No coz, w kazdym razie zdolali opoznic nieuchronne o caly dzien. W ciagu nocy migotliwy blask z palenisk balonow przypominal zgromadzonym w dole wojskom, ze Kremerow! nie wszystko idzie po mysli.

— Szybowce beda mogly teraz zaatakowac nasze oddzialy na tamtej grani — powiedzial znajdujacy sie z nim w gondoli lucznik L’Toff. — Oczyszcza poludniowe ramie i pozwola atakujacym wojskom oskrzydlic nasze sily w dolinie.

Gath musial przyznac mu racje. — Potrzebujemy wsparcia!

— Niestety, nasze rezerwy zostaly wycofane, zeby zamknac wylom na polnocnym froncie.

Gath zaklal. Gdyby tylko balony mogly poruszac sie pod wiatr. Wtedy przydalyby sie i w czasie walki na polnocy. Nie musialby siedziec tu teraz jak tarcza strzelnicza dla tych przekletych szybowcow!

— Znowu nadlatuja! — krzyknal jeden z zolnierzy.

Gath spojrzal do gory. Nowy zagon tych diablow o smoczych skrzydlach lecial w ich strone. Skad sie one tu biora? Kremer musial sciagnac wszystkie, jakie posiada, zeby ich tu wykonczyc.

Wzial swoj luk i przygotowal sie.

* * *

Arth wytezal wszystkie sily, aby utrzymac ogon wozoszybowca. Jego obcasy slizgaly sie w mialkim piasku. Powietrze wokol nich pelne bylo unoszonego wiatrem pylu.

— Nie moge go utrzymac!

— Jeszcze tylko troche! — prosil Dennis, przekrzykujac szum strumienia zasmiglowego. Wiatr wytwarzany przez wirujacy kij ryczal, szarpiac wsciekle ich wlosy. Wozek trzasl sie i podskakiwal, gdy pedzace powietrze napinalo grajace wibracja skrzydla.

Linnora ze wszystkich sil naciskala hamulec, dlugie blond wlosy trzepotaly wokol jej glowy.

— Czuje, ze sie przesuwa! — znowu krzyknal Arth.

— Kazalem robotowi, zeby obracal gasienicami wstecz — wrzasnal w odpowiedzi Dennis. — Za minute bedziesz mogl wskoczyc do srodka. Linnora zwolni hamulce, a ja kaze robotowi startowac!

— Co komu kazesz? — Arth wysilal sie, jak tylko mogl.

— Powiedzialem — krzyknal Dennis — ze kaze robotowi ruszac! Wtedy bedziesz mogl…

Nie ukonczyl juz tego zdania. Wycie pod szybowcem zmienilo gwaltownie ton, kiedy gasienice przestaly obracac sie wstecz i natychmiast przelaczyly sie na prace do przodu.

— Nie! Jeszcze nie teraz! — Dennis zostal gwaltownie rzucony do tylu na Linnore, kiedy pojazd ruszyl gwaltownie do przodu jak kon wyscigowy wypuszczony z maszyny startowej.

Trafiony struga piasku Arth puscil ogon w sama pore. Wyladowal nosem w ziemi, zaledwie kilka cali przed krawedzia urwiska. — Hej! — Zakaszlal, wyplul piasek i usiadl. — Hej! — zaprotestowal. — Poczekajcie na mnie!

Ale „wozek” byl juz poza zasiegiem glosu. Koziolkowal w powietrzu nad zasypanym glazami kanionem.

Zafascynowany Arth obserwowal, jak latajaca maszyna wzbija sie pionowo w gore, wali sie na skrzydlo i zaczyna opadac w ostrym wirazu, by wreszcie przejsc w serie wykonywanych na pelnej mocy silnika petli.

Arth pomyslal sobie, ze te powietrzne ewolucje sa rzeczywiscie wspaniale. Czarownik pewnie musi sie popisywac przed swoja ukochana. I ktoz moglby miec mu to za zle? Serce Artha szybowalo w powietrzu w slad za dzikim tancem samolotu.

Вы читаете Stare jest piekne
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату