strone swojej chaty.

Nagle uklucie zazdrosci bylo jak dzgniecie nozem w brzuch. Marka przerazila intensywnosc tego odczucia, tym bardziej ze zaledwie kilka tygodni temu on rowniez byl polowa takiej pary.

Swiat legionow byl prostszy — doszedl do wniosku. Prywatnego zycia nie da sie podporzadkowac brutalnie prostym rozkazom.

Westchnal, potrzasnal glowa i zawrocil w strone kwatery, zeby podjac probe pojednania sie z Helvis.

ROZDZIAL IV

Smagly khamorthcki zwiadowca na ciemnobrazowym kosmatym kucyku, ubrany w szarobrazowe lisie skory, wygladal jak wielka gruda zimowego blota na tle jasnej wiosennej zieleni. Marek przyjrzal sie uwaznie mieszkancowi rownin i zapytal:

— Skad mam wiedziec, ze jestes od Thorisina Gavrasa? Moze to zasadzka.

Koczownik obrzucil go pogardliwym spojrzeniem. Podobnie jak dalecy kuzyni Yezda nie lubil miast, zaoranych pol ani ludzi, ktorzy je uprawiali. Przysiagl jednak lojalnosc Gavrasowi na swoj miecz, a wodz klanu i pretendent do tronu wypili wino zmieszane z krwia.

— Kazal mi was zapytac, co kiedys powiedzial w namiocie o pobudliwych kobietach — odpowiedzial lamanym videssanskim.

— Ze mozna sie z nimi niezle zabawic, ale szybko sie czlowiekowi nudza — odparl trybun, usatysfakcjonowany.

Az za dobrze pamietal tamten ranek. Bal sie, ze Thorisin aresztuje go za zdrade. Zdziwil sie, ze Gavras rowniez to pamieta. Owczesny Sevastokrator byl wowczas bardzo pijany.

— Dobrze — pokiwal glowa Khamorth. Wykrzywil usta w porozumiewawczym usmiechu, ktory niwelowal wszelkie roznice stylu zycia. — Mial racje.

— Cos w tym jest — zgodzil sie Marek i tez sie usmiechnal.

Wedlug wymagan Thorisina, Helvis trudno byloby zaliczyc do pobudliwych. Rozejm miedzy nia a Skaurusem, poczatkowo kruchy, umacnial sie, w miare jak mijala zima. Jesli nawet nie rozmawiali o pewnych rzeczach — pomyslal trybun — byla to z pewnoscia niewielka cena za pokoj.

Kazdy pokoj jest zbyt drogo okupiony — podszepnal po raz setny wewnetrzny glos. I po raz setny zakrzyczala go reszta umyslu. Pograzony w zadumie Marek nie doslyszal tego, co powiedzial mieszkaniec rownin.

— Slucham?

Na twarz koczownika wrocilo lekcewazenie. Jaki pozytek moze byc z tego czlowieka, skoro nawet nie potrafi sluchac? Skaurus poczul, ze sie czerwieni. Khamorth powtorzyl takim tonem, jakby przemawial do idioty:

— Mozecie zwinac oboz w ciagu trzech dni? Wojsko Thorisina jest daleko za mna. Pojade na zachod i przyprowadze je tutaj. Bedziecie gotowi?

Trybuna ogarnelo podniecenie. Juz nie bedzie dluzej odciety od swiata. Trzy dni na zwiniecie obozu, w ktorym spedzili caly sezon? Jesli Rzymianie nie zdolaja tego zrobic, to znaczy, ze nie zasluzyli na swoje dobre imie.

— Bedziemy gotowi — oswiadczyl.

Koczownik obrzucil sceptycznym spojrzeniem row, palisade i miasteczko, ktore wyroslo wewnatrz umocnien. Dla jego ludu przygotowanie sie do opuszczenia jakiegos miejsca bylo kwestia minut, a nie godzin czy dni.

— Trzy dni — powtorzyl.

Zabrzmialo to jak ostrzezenie. Nie czekajac na odpowiedz, zawrocil konika i odjechal.

Jego postawa swiadczyla, ze juz za duzo milego dnia stracil na rolnicze plemie.

Khatrish, trzymajacy warte na wschodnim krancu doliny Aptos, pomachal nad glowa futrzana czapka. Laon Pakhymer, stojacy obok Marka, odpowiedzial mu takim samym gestem. W polu widzenia pojawili sie pierwsi jezdzcy Thorisina Gavrasa. Wartownik nadjechal galopem.

— Sformowac szyk! — ryknal trybun.

Trabki i rogi powtorzyly jego rozkaz. Piechota sprawnie ustawila sie za dziewiecioma sztandarami manipulow, signa. Skaurusowi nadal brakowalo legionowego orla.

Obok piechoty staneli khatrishanscy jezdzcy. Pakhymer nie probowal sformowac ich w karne szeregi. Nie stanowili regularnego wojska i bardziej polegali na bitnosci niz dyscyplinie.

Mieszkancy Aptos zebrali sie po obu stronach drogi prowadzacej do miasta. Ojcowie sadzali dzieci na plecy, zeby mogly cos zobaczyc ponad tlumem. Tylko Phos wiedzial, kiedy nastepnym razem przejedzie ta droga Imperator, nawet taki, ktorego prawo do tytulu bylo niepewne.

Z rozmow, ktore Marek slyszal wokol siebie, wynikalo, ze prowincjusze zastanawiaja sie, czy kopyta wierzchowca Thorisina beda dotykaly ziemi. Zjawily sie tez osoby bardziej swiatowe, jak na przyklad wdowa po Phorkosie, Nerse.

— Aaach! — wykrzykneli ludzie.

W oddali pojawili sie pierwsi kawalerzysci Gavrasa. Niesli parasole. Skaurus wiedzial, ze sa oni odpowiednikami rzymskich liktorow z toporami i pekami rozg, stanowiacymi symbole wladzy. Za pierwsza pojawily sie nastepne dwojki, az przed kolumna zakwitlo dwanascie jedwabnych kwiatow, imperialna liczba.

Wytezajac wzrok, trybun dojrzal samego Thorisina, ktory dosiadal wspanialego gniadosza. Tylko czerwone buty Gavrasa swiadczyly o randze. Reszta jego stroju byla porzadna, ale zwyczajna. Nawet po przejeciu wladzy Imperator nie polubil wystawnosci.

Za nim jechala armia, zgodnie z videssanska tradycja niemal sama kawaleria. Ze wszystkich narodow Imperium tylko Halogajczycy woleli walczyc pieszo. Taktyka rzymskiej piechoty byla nowoscia. Wojsko Gavrasa skladalo sie z Videssanczykow i takiej samej liczby Vaspurakanerow. Nic dziwnego, ze Thorisin bil monety odpowiadajace standardowi „ksiazat”.

— Dobrze sie prezentuja — zauwazyl Gajusz Filipus, a Skaurus skinal glowa.

Zolnierze jechali z pewnoscia siebie, ktora zaszczepil im Thorisin, co po klesce pod Maragha bylo duzym osiagnieciem. Markowi poprawil sie nastroj.

Probowal ocenic, ilu wojownikow towarzyszy Gavrasowi. Tysiac w dolinie… dwa… trzy tysiace, nie, prawdopodobnie mniej, gdyz posrodku jechalo sporo duzych wozow. Powiedzmy dwa i pol tysiaca.

Solidna pierwsza dywizja — pomyslal trybun. Za chwile pojawi sie reszta armii i wtedy bedzie mial lepsze pojecie o jej sile. Thorisin dostrzegl go, stojacego na czele legionu, i pomachal mu w malo krolewski sposob. Mile polechtany Marek odwzajemnil gest.

Wedlug jego oceny powinna juz pojawic sie nastepna czesc armii. Marek chcial podrapac sie po glowie i zrobilo mu sie glupio, kiedy palce zazgrzytaly po helmie.

— Na Herkulesa! — mruknal pod nosem Gajusz Filipus. — Mysle, ze to juz wszyscy.

Skaurus mial ochote rozesmiac sie albo rozplakac, lub jeszcze lepiej, zrobic obie rzeczy naraz. Wiec to byla ta potezna horda Thorisina Gavrasa, przy pomocy ktorej zamierzal odzyskac Videssos i wypedzic Yezda z kraju? Wliczajac kilkuset wojownikow Pakhymera, sam mial prawie tyle samo zolnierzy.

Kiedy jednak Imperator mijal zgromadzonych mieszkancow Aptos, ci pochylali glowy, oddajac mu czesc. A gdy zblizyl sie oddzialow Marka, ustawionych w paradnym szyku, Laon Pakhymer padl na twarz, skladajac Gavrasowi hold jako suwerenowi. Podobnie zrobil Gagik Bagratouni i Czerwony Zeprin, ktory stal obok Skaurusa.

Rzymianin, wychowany w tradycji republikanskiej, nigdy nie padal na twarz przed Mavrikiosem. Teraz tez tego nie zrobil, ograniczajac sie do glebokiego uklonu. Przypomnial sobie, jak wsciekly byl mlody Gawras, kiedy przy pierwszym spotkaniu Marek nie ugial kolan przed Imperatorem. Teraz Thorisin zatrzymal konia przed trybunem i zasmial sie sucho.

— Uparty jak zawsze, co?

Poniewaz Imperator zwrocil sie do niego bezposrednio, Marek uniosl glowe i przyjrzal mu sie z bliska. Thorisin mial w sobie te sama energie, ktora zjednala mu serce obywateli Videssos, kiedy byl tylko bratem Mavrikiosa. Zachowal tez ironiczny blysk w oczach, ktory sprawial, ze ludzie nie wiedzieli, czy maja go powaznie

Вы читаете Imperator Legionu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату