skoro Astro ponioslo koszty sciagniecia ich na dol z Selene.

Coz, powiedziala sobie, piloci w kokpicie musza sie dopiero nudzic. Klipry byly sterowane z Ziemi; zaloga na pokladzie byla w nich tak potrzebna, co w pocisku balistycznym. Mimo uplywu lat, ba, calych dziesiecioleci, politycy nie chcieli wyrazic zgody na przewozenie pasazerow calkowicie zautomatyzowanymi statkami kosmicznymi. Piloci musieli tam byc; musial byc kokpit i pelny zestaw urzadzen sterujacych, choc nie mieli absolutnie nic do roboty.

Nie narzekaj, powiedziala sobie w duchu. Gdyby kosmiczne linie lotnicze nie zatrudnialy pilotow, przede wszystkim nie mialabys pracy. Siedzialabys przed jakims ekranem w boksie w Lubbock i robila za pomoc techniczna, zarabiajac zaledwie tyle, by utrzymac Sis przy zyciu.

Amanda pstrykala po kanalach rozrywkowych z oczami utkwionymi w malym rozwijanym ekranie. Pancho usadowila sie w wygodnym fotelu pasazera i zamknela oczy.

Dlaczego ja, pytala w duchu. Dlaczego dyrektor zarzadzajacy Astro Manufacturing sciaga mnie az z Selene, zeby osobiscie sie ze mna zobaczyc? Amanda, to rozumiem. Wystarczylo jedno spojrzenie na jej zdjecie z akt osobowych i Wielki Szef pewnie zaczal sie slinic jak napalony pies. Mimo to, w ciagu szesciu miesiecy od ich pierwszego spotkania, Pancho nabrala zdrowego szacunku do umiejetnosci pilotazowych Amandy, nie zapominajac o cyckach. Tojej pierwsza praca i jest prawie rownie dobra jak ja… no, prawie. Jestem najlepszym pilotem w Astro, ale co to ma wspolnego z szefem? Po co chce sie ze mna spotkac?

Czy Humphries ma z tym cos wspolnego? Chce, zebym szpiegowala w Astro, co prawdopodobnie oznacza szpiegowanie samego Randolpha. Moze tak wszystko zaaranzowal, zebym spotkala sie z Randolphem twarza w twarz. Czy to Humphries pociaga za sznurki wewnatrz firmy Randolpha?

Pancho nigdy nie przyszlo do glowy, ze Dan Randolph mogl miec wlasne powody, zeby sie z nia spotkac.

Kliper wszedl gladko w atmosfere, turbulencje trwaly tylko kilka chwil, gdy nurkowal w atmosferze jak krepy, szyszkowaty meteor, pedzac tak szybko, ze powietrze na zewnatrz rozgrzewalo sie do bialosci. Jestesmy spadajaca gwiazda, powiedziala do siebie Pancho, siedzac mocno przypieta do siedzenia, a statek dygotal i podskakiwal. Slyszala stlumione wycie torturowanego powietrza po drugiej stronie kadluba, pare centymetrow od jej fotela. Spadajaca gwiazda. Jakis dzieciak pewnie wypowiada zyczenie na trasie naszego przelotu.

Dygotanie i potepiencze wycie wejscia w atmosfere skonczyly sie nagle, a statek wyrownal lot.

— Za pare minut ladujemy — oglosil z interkomu cieply baryton kapitana. — Prosze sie nie przerazic wybuchami i hukiem. To tylko rakiety hamujace i amortyzatory ladownicze.

Pancho usmiechnela sie. Wiec do tego jest potrzebna zaloga: do wyglaszania uspokajajacych komunikatow.

Miala wrazenie, ze spadaja, dopoki nie odpalily rakiety hamujace, wgniatajac Pancho w fotel. Kolejne spadanie, tak krotkie, ze ledwo miala czas je poczuc, i druga, dluzsza seria odpalanych rakiet. Potem wszystko znieruchomialo i ucichlo.

— Wyladowalismy — oglosil kapitan z ulga w glosie.

Panchp sadzila, ze ona i Amanda zostana wyslane bezposrednio do biura Randolpha, gdzie dyrektor spotka sie z nimi albo przynajmniej do dzialu personalnego, gdzie ktos ich poinformuje, czego moga sie spodziewac. Zamiast tego, kiedy pokonaly rekaw do terminalu, powital je przystojny Latynos w formalnym garniturze i poprowadzil je do garazu, gdzie stal sportowy sedan.

— Bagaz zostanie odebrany i bedzie na panie czekal w kwaterach korporacyjnego hotelu — odezwal sie nienagannym amerykanskim angielskim, otwierajac obu kobietom tylne drzwi.

Pancho i Amanda usadowily sie na siedzeniu; Pancho zauwazyla, ze za kierownica siedzi kierowca. Mlody czlowiek usiadl obok nich.

Usmiechnela sie zlosliwie.

— Co, nie bedzie limuzyny? Mlodzieniec obrocil sie lekko i rzekl:

— Pan Randolph nie wierzy w zbedne luksusy. Czy tu nie jest wystarczajaco wygodnie?

— Alez jest — odparla Amanda.

Zanim dojechali na stanowisko testowe, Amanda juz zdolala sie umowic na kolacje z ich przystojna mloda eskorta.

Stanowisko testowe znajdowalo sie na grzbiecie zielonego wzgorza opadajacego lagodnie w strone cieplego Morza Karaibskiego. Popoludniowe slonce przeswiecalo ukosnie przez potezne cumulusy, ktore rosly z kazda minuta, tworzac spietrzenia burzowe, coraz ciemniejsze i grozniejsze. Pancho czula w powietrzu posmak soli, slyszala rozbijajace sie ponizej fale, czula ciepla, lekka bryze na twarzy. Tropikalny raj, pomyslala.

Czy raczej bylby to raj, gdyby nie dziwne zelastwo porozrzucane na srodku pola.

Podazajac za latynoska eskorta, przeszly od samochodu do grupki ludzi otaczajacej cos, co wygladalo jak grupa pokrytych szronem naczyn Dewara wielkosci czlowieka, maly dzwig, mnostwo kabli i rur, srednich rozmiarow ciezarowka, przewozaca cos podobnego do pary duzych ogniw paliwowych, mniejsza ciezarowka zaladowana bateria kondensatorow i szopa z blachy falistej gdzies z boku. Po drugiej stronie szopy zaparkowalo kilka samochodow i polciezarowek.

Gdy sie zblizyli, Pancho dojrzala, ze ludzie stoja wokol malego samolotu o schowanych skrzydlach, ktory stal na dwoch belkach. To jakis antyczny pocisk, pomyslala, bezzalogowy samolot odrzutowy. Wiedziala, ze zostaly zakazane przez traktaty rozbrojeniowe. Taka bron mialy tylko sily pokojowe, a ta wygladala na zbyt stara, by do nich nalezec. Oznaczenia wyblakly, numer seryjny na ogonie byl ledwo widoczny.

Zanim zdolala zadac choc jedno pytanie, zgrabny mezczyzna o srebrnych wlosach i pobruzdzonej twarzy wojownika odlaczyl sie od grupy ogladajacej pocisk. Mial na sobie lekka wiatrowke ciemnej barwy, zapieta pod szyje mimo upalu, bejzbolowa czapeczke, niechlujnie przekrzywiona, sprane dzinsy i kowbojskie buty. Ich eskorta wyprezyla sie prawie jak zolnierz do raportu.

— Senor Randolph — rzekl — chcialbym przedstawic…

— Pani musi byc Amanda Cunningham — rzekl Dan Randolph z chytrym usmieszkiem. Wyciagnal reke i Amanda krotko ja uscisnela. — Jestem Dan Randolph.

Nastepnie zwrocil sie do Pancho.

— A pani musi byc Priscilla Lane.

— Pancho — poprawila go, ujmujac wyciagnieta dlon. Mial mocny, przyjazny uscisk. — Priscilla jest zbyt pretensjonalne, a jesli ktos sprobuje nazwac mnie Pru albo Prissy, udusze.

— Pancho — rzekl Randolph, a jego usmiech stal sie jeszcze szerszy. — Zapamietam.

— O co w tym wszystkim chodzi? — spytala Pancho. — Po co nas tu sciagnieto?

Oczy Randolpha zdradzily lekkie zdumienie z powodu jej bezposredniosci, potem jednak wzruszyl ramionami i rzekl:

— Bedziecie panie swiadkami tworzenia historii… jesli ten dwakroc przeklety, drutem poskrecany grat zadziala.

Przedstawil Amande i Pancho Lyallowi Duncanowi i innym osobom zebranym wokol pocisku. Prawie sami mezczyzni, inzynierowie albo technicy. Jedna z kobiet byla wysoka blondynka; konkurencja dla Amandy, pomyslala Pancho. Duncan, nawet usmiechajac sie, wygladal jak jakis nerwowy gnom, a moze troll.

Zdumiona i zaintrygowana Pancho pozwolila, by Randolph zaprowadzil ja i Amande do szopy. Byla wypelniona aparatura pomiarowa i konsolami, stalo tam tez jedno chwiejne biurko i niesymetryczne krzeslo.

— Zostancie i patrzcie — oznajmil. — Jesli sie uda, bedzie co ogladac, jezeli wybuchnie, tu powinno byc wystarczajaco daleko, aby bylo bezpiecznie.

Ciemnowlosy troll zwany Duncanem, zachichotal.

— Wiedza panie, fizyka eksperymentalna. Zawsze istnieje ryzyko wybuchu.

Dzwig poruszal sie na gasienicach. Para technikow za jego pomoca podniosla pocisk i odholowala go o jakies pol kilometra. Postawili go delikatnie na trawiastym gruncie, pod wiatr wiejacy od morza.

Konsole w szopie ozyly. Inzynierowie gadali miedzy soba w jakims zakreconym zargonie. Pancho obserwowala Randolpha. Wydawal sie calkowicie zrelaksowany; stal z obydwoma rekami wetknietymi w kieszenie wiatrowki i patrzyl na pocisk, gdy tymczasem dzwig jechal z powrotem w ich strone.

Duncan miotal sie po szopie jak pszczola po kwietniku. Napiecie roslo; Pancho czula, jak promieniuje z plecow zalogi stojacej przy konsolach.

— Jak myslisz, bedzie padac? — szepnela Amanda. Pancho uniosla wzrok, patrzac na nadciagajace chmury.

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату