— Wiem. Twoja siostre.

— Wiesz?

— Juz ci powiedzialem, ze przejrzalem kazdy nanobit danych na twoj temat. Wiem o twojej siostrze.

— Coz… — Pancho wziela gleboki oddech, zanim zdolala odpowiedziec. — Mozesz mnie zatem wylac. — Zaskoczylo ja, z jakim trudem przyszlo jej wypowiedziec te slowa.

— Po co mialbym to zrobic? — Randolph chyba rzeczywiscie byl zdziwiony.

— Bo mialam ciebie szpiegowac.

— W porzadku. Nie ma powodow do paniki, mala. Nie krepuj sie, szpieguj, ile chcesz. Wiedzialem, ze wpakowal mi szpiegow do Astro. Ciesze sie, ze mi o tym powiedzialas. Doceniam twoja uczciwosc i lojalnosc.

— Ale…

— Nie, wszystko w porzadku — rzekl Randolph lekkim tonem. — Po prostu informuj go o wszystkim, co robisz. Ulatwie ci to. Przeniose ciebie i Amande na Selene. Tam mieszka ten skurwiel, nie?

— Chyba tak.

— Dobrze — odparl Randolph. — Powinienem sam tam poleciec. Tam jest bezpieczniej niz tu. Niewatpliwie.

— Bezpieczniej?

— Kontrolowany klimat. Oczyszczone powietrze. Nie trzeba chodzic z zatyczkami w nosie.

Zanim Pancho zdolala zapytac, po co mu zatyczki w nosie, Randolph zlapal ja za ramie i obrocil delikatnie, by spojrzala w strone ciemniejacego nieba. Polksiezyc wisial wsrod szybko plynacych chmur, a na linii terminatora miedzy dniem a noca blyszczalo swiatlo Selene.

— Wlasnie tam lecisz, mala. Na Selene.

Pancho zastanawiala sie, czyjej wyznanie rzeczywiscie sprawilo mu przyjemnosc, czy tez wlasnie zadecydowal o wygnaniu jej w najbardziej odlegle miejsce, jakie znal.

Selene

Tym razem Pancho nie miala problemow z kontrola celna. Ten sam inspektor rutynowo przejrzal jej bagaz i nawet nie mrugnal na widok myszy w zamknietej plastikowej klatce.

Poswiecil jednak sporo uwagi Amandzie. Pancho skrzywila sie w duchu, gdy inspektor starannie przeszukiwal torbe podrozna Amandy, na przemian usmiechajac sie do niej i czerwieniac na widok koronkowej bielizny.

Zafundowalby jej kontrole osobista, gdyby tylko znalazl najmniejszy pretekst, pomyslala rozzloszczona Pancho.

Mandy po prostu stala po drugiej stronie stolu ze spojrzeniem wyrazajacym czysta niewinnosc i podtrzymywala nerwowa pogawedke.

— Nie wiem, dlaczego oni zawsze przeszukuja moja torbe, Pancho. Naprawde nie wiem. Mozna by pomyslec, ze jak sie przyjezdzalo do Selene tyle razy, to cie po prostu wpuszcza bez tego calego cyrku.

— Moja torbe tez przeszukal, Mandy — odparla Pancho.

— Tak, ale nie grzebal w twojej bieliznie. Usmiechajac sie przez zacisniete zeby, Pancho odparla:

— Twoja jest sliczniejsza.

Inspektor starannie przeszukiwal torbe Amandy z nisko opuszczona glowa, ale Pancho widziala, ze jego kark przybral kolor buraka.

— Wszyscy inni pasazerowie juz przeszli — zauwazyla Amanda.

— Tylko my zostalysmy.

— Cala reszta przyleciala tu na dlugoterminowe kontrakty albo jako turysci. My latamy tam i z powrotem, wiec swietnie nadajemy sie na przemytniczki.

— Przemytniczki? — Amanda wygladala na zaszokowana.

— My? Ja?

Pancho wyciagnela reke nad stolem i poklepala inspektora po ramieniu.

— Prawda? Czego pan szuka? Prochow, przemycanych nasion, nielegalnych butli z powietrzem?

Inspektor wymruczal cos niezrozumialego.

Wreszcie skonczyl i przesunal torbe po stole w strone Amandy.

— Prosze bardzo, pani Cunningham. Przepraszam, ze panie zatrzymalem. Ja tylko wykonuje swoje obowiazki.

Amanda podziekowala mu uprzejmie, zamknela torbe i zarzucila ja na ramie. Pancho dostrzegla, ze inspektor nie mogl sie powstrzymac przed zerknieciem na obfity biust Amandy. Nawet w standardowym kombinezonie wyfasowanym z magazynu wygladala seksownie.

Walczac z niesmialoscia, inspektor odezwal sie do Amandy:

— Pani Cunningham… czy moglbym pania zaprosic na kolacje podczas pani pobytu w Selene? — usmiechnal sie z wysilkiem. — Zeby jakos… wynagrodzic te niedogodnosc.

Mandy usmiechnela sie slodko.

— Pewnie, to bardzo milo z pana strony. Prosza zadzwonic!

— Oczywiscie, zadzwonie!

Pancho o malo sie nie zagotowala, gdy obie opuscily posterunek celny i ruszyly w strone elektrycznych wozkow, ktorymi przewozono nowo przybylych z portu kosmicznego do podziemnego miasta. Zaprosil mnie na kolacje, kiedy bylam sama, ale zza tych wielkich cyckow nawet mnie nie zauwazyl. Moglam przewozic wieze Eiffla i nie zauwazylby tego.

Gdy dotarly do wspolnej kwatery, na telefonie mrugalo swiatelko wiadomosci. Piloci mieszkali kiedys w prywatnych kwaterach — tak bylo, kiedy Pancho po raz pierwszy tu przyleciala jako pracownik Astro Manufacturing, szesc lat temu. To juz byla przeszlosc. W La Guaira plotkowano, ze Randolph chce wynajac powierzchnie sypialna dla pilotow statkow kosmicznych i ich zalog.

Czemu nas wszystkich po prostu nie wyrzuci? — zastanawiala sie Pancho. Gdyby Randolph mial choc troche rozumu, pogadalby z Miedzynarodowa Komisja Astronautyczna o trzymaniu ludzkich zalog na pokladach statkow.

Tak, swietnie, odpowiedziala sobie w duchu. I co wtedy zrobisz? Bedziesz szukac pracy jako kontroler misji? Marne szanse.

Gdy tylko otworzyly drzwi do kwatery i zobaczyly migajace swiatelko na telefonie stojacym na stoliku nocnym miedzy dwoma lozkami, Amanda rzucila torbe na podloge — ta upadla z delikatnym, ksiezycowym stuknieciem — wyciagnela sie na lozku i przylozyla sluchawke do ucha.

Z wyrazem zdumienia na twarzy Mandy oddala Pancho sluchawke.

— To do ciebie — rzekla z mina, jakby nie mogla w to uwierzyc.

Pancho wziela sluchawke i zobaczyla na malutkim ekranie telefonu, ze dzwoni Martin Humphries. Zamiast wlaczyc glosnik, Pancho przycisnela sluchawke do ucha.

— Pancho, to ty? — Humphries brzmial, jakby byl rozzloszczony. — Stoisz poza zasiegiem kamery.

Stanela miedzy lozkami i przekrecila konsole telefonu.

— Tak, to ja — odparla, siadajac na lozku stojacym naprzeciwko tego, na ktorym lezala Mandy.

— Slyszalem, ze Randolph was tu przyslal — rzekl Humphries. — Ale musialem sie dowiedziec tego z innego zrodla. Od miesiecy nie mam od ciebie zadnych wiesci.

Rzucajac spojrzenie w strone Mandy, ktora obserwowala ja z duzym zainteresowaniem, Pancho odparla ostroznie:

— Coz, ale jestem.

— Kto odebral telefon? Nie jestes sama, tak?

— Nie, jest ze mna Mandy Cunningham.

— Ona tez pracuje dla Astro? — Tak.

Mandy wyginala sie na lozku, usilujac zobaczyc twarz Hum-phriesa, ale Pancho trzymala telefon z dala od niej.

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату