— Jaka? — Stavenger znow sie usmiechal, jakby wiedzial dokladnie, do czego Dan zmierza.

— Selene.

— Ach — rzekl Stavenger, opierajac sie wygodnie w swoim miekkim fotelu. — Tak wlasnie myslalem.

— Selene dysponuje wyszkolonym personelem technicznym i zakladami produkcyjnymi. Moge tu sciagnac moich ludzi od fuzji i mozemy razem zbudowac prototyp.

— Dan — rzekl lagodnie Stavenger. — A kto zaplaci personelowi technicznemu Selene? Kto zaplaci za korzystanie z naszych fabryk?

— Mozemy sie podzielic kosztami. Sprzedam pare firm Astro i zdobede troche gotowki. Selene moze przeznaczyc…

Wyraz twarz Stavengera sprawil, ze zamilkl. Przypominal mu wyraz twarzy nauczyciela w liceum, kiedy Dan zle obliczyl tangens.

— Wiesz o czyms, czego ja nie wiem — rzekl Dan i Stavenger zasmial sie lekko.

— Niezupelnie. Ty tez o tym wiesz, tylko o tym nie pomyslales. Zapominasz o czyms oczywistym.

Dan zamrugal oczami z zaskoczeniem.

— Patrzysz wlasnie na rozwiazanie naszego problemu — podpowiedzial mu Stavenger.

— Patrze na ciebie, a ty mowisz, ze… — Dan wreszcie doznal olsnienia. — Och, moja slodka ciociu Sadie! Nanomaszyny.

Stavenger skinal glowa.

— Nanotechnologia pomoze ci zbudowac ten silnik szybciej i taniej niz technologie tradycyjne.

— Nanotechnologia — powtorzyl Dan.

— To bedzie oznaczac, ze twoj statek kosmiczny nigdy nie bedzie mogl sie zblizyc do Ziemi bardziej niz na niska orbite.

— I co z tego? — wykrzyknal Dan. — Ten przeklety statek bedzie przeznaczony do operacji w glebokim kosmosie. Nigdy nie wyladuje na powierzchni Ziemi ani zadnej innej planecie.

— W takim razie nie ma problemu — rzekl Stavenger.

— Chcesz powiedziec, ze Selene nas poprze? Stavenger odparl ostroznie:

— Sadze, ze rada oddeleguje pracownikow i umozliwi skorzystanie z zakladow produkcyjnych w celu zbudowania prototypu silnika fuzyjnego z wykorzystaniem nanotechnologii.

Dan usmiechnal sie szeroko.

— Tak, a kiedy prototyp zacznie dzialac, Selene przybedzie kolejna linia towarow do wyprodukowania: napedy fuzyjne.

— I dostep do asteroid.

— Racja, u licha! I wszelkich komet, jakie do nas trafia.

— Selene i Astro Manufacturing staja sie wspolnikami — oznajmil Stavenger.

— Wspolnikami! — potwierdzil Dan, wyciagajac reke. Stavenger pochwycil ja mocno i przypieczetowali transakcje usciskiem dloni.

Katakumby

Najpierw byla tymczasowa sekcja magazynowa, w malym szpitalu w Selene, kolo glownej sluzy i garazu, w ktorym przechowywano ciagniki i sprzet do prac na powierzchni.

Ciala skladowano wzdluz pustych scian korytarza, zapakowane w ochronne metalowe pojemniki w oczekiwaniu na transport na Ziemie. Dawniej wiekszosc zmarlych na Ksiezycu byla robotnikami, ktorzy zgineli w wypadkach albo goscmi, ktorzy popelnili tragiczny w skutkach blad podczas pobytu na powierzchni. Dopiero niedawno ludzie zaczeli umierac na Ksiezycu z naturalnych przyczyn, kiedy osadnicy w Selene zaczeli wiesc normalne zycie.

Ciala czekajace na transport na Ziemie byly wiec skladowane w korytarzu miedzy szpitalem a garazem, skad byl latwy dostep do tunelu prowadzacego do portu kosmicznego.

Rzecz jasna, w koncu ludzie, ktorzy spedzili zycie na Ksiezycu, zapragneli zostac tam pogrzebani, zwykle na farmach, ktore dostarczaly spolecznosci zywnosci i swiezego tlenu. Czesto jednak znajdujace sie na Ziemi rodziny zmarlych domagaly sie ich cial, mimo wyraznych testamentow zmarlych. Przepychanki prawne trwaly czasem wiele lat. Ciala umieszczano wtedy w metalowych naczyniach Dewara wypelnionych cieklym azotem, zamrozone na kosc w kriogenicznych temperaturach, podczas gdy prawnicy walczyli ze soba i nabijali sobie kabzy.

Rada Selene zauwazyla istnienie nowego trendu dopiero po kilku latach. Krionika. Ludzie zaczeli przyjezdzac do Selene, by zostac prawnie uznanymi za zmarlych, a nastepnie zamrozonymi w stanie ustania procesow zyciowych, w nadziei, ze kiedys ich schorzenie bedzie uleczalne, a ktos ich odmrozi i przywroci do zycia.

Krionika zostala zakazana przez wiekszosc panstw swiata. Wyznawcy wiekszosci religii uwazali ja za obraze boska, probe ominiecia ustalonych przez Boga ograniczen ludzkiego zywota. Kuracje odmladzajace mozna bylo przeprowadzac w tajemnicy, posiadanie zamrozonego ciala trudno bylo ukryc. W obliczu globalnego ocieplenia, powodujacego katastrofy na calym swiecie, przez co wiele panstw mialo problemy nawet z zapewnieniem zywnosci dla swojej ludnosci, proby przechytrzenia smierci i przedluzania ludzkiego zycia zostaly porzucone, a gdzieniegdzie zakazane.

Zatem ci, ktorzy pragneli uniknac smierci i byli na tyle bogaci, ze mogli poleciec na Ksiezyc, przybywali w Selene, by spedzic tu swoje ostatnie lata, miesiace czy dni. Katakumby rozrastaly sie, jeden rzad lsniacych pojemnikow Dewara za drugim, wszystkie wypelnione cieklym azotem, w kazdym ludzkie cialo, ktore moze pewnego dnia zostanie ozywione.

Pancho Lane przywiozla swoja nastoletnia siostre do Selene, gdy u tej wykryto nieoperowalny guz mozgu. Sis tracila pamiec, tracila kontrole nad funkcjami ciala, tracila zdolnosc mowy, usmiechania sie, nawet myslenia. Pancho sama podala siostrze ostatni zastrzyk i patrzyla, jak jej bezwladne cialo wsuwaja do chlodnego pojemnika, patrzyla, jak zespol medyczny zamyka pojemnik i zaczyna dlugi, skomplikowany proces zamrazania, a jej lzy mieszaly sie z chlodna mgla wydostajaca sie z rur jak duchy.

Szesc lat temu, pomyslala Pancho, idac wolno cichym korytarzem, szukajac imienia siostry na dlugich rzedach metalowych cylindrow zlozonych pod pustymi kamiennymi scianami.

Slyszala plotki, ze pare osob udalo sie odmrozic z kriogenicznej kapieli i przywrocic je do zycia. I inne plotki, mniej optymistyczne, ze ozywieni nie zachowali zadnych wspomnien, osobowosci, niczego. Byli jak nowo narodzeni: trzeba ich bylo uczyc nawet korzystania z toalety.

To bez znaczenia, powiedziala sobie Pancho, zatrzymujac sie przy pojemniku Sis. Wychowam cie jeszcze raz. Naucze cie chodzic, mowic, smiac sie i spiewac. Zobaczysz, Sis. Bez wzgledu na to, ile czasu to zajmie. Bez wzgledu na to, ile bedzie kosztowalo. Dopoki ja zyje, ty nie umrzesz.

Patrzyla na mala metalowa plakietke na klapie pojemnika. SUSAN LANE. Nic wiecej. Obok byl jeszcze kod kreskowy, z wszystkimi podstawowymi informacjami o Sis w formie, jaka mogl odczytac komputer. Niewiele, jak na ludzkie zycie, nawet siedemnastoletnie.

Jej zegarek zabrzeczal denerwujaco. Wycierajac lzy, spojrzala na zegarek i zdebiala: zostala jej godzina na umycie sie, ubranie i dotarcie do domu Humphriesa.

Z Amanda.

Mandy odziala sie w dziewicza biel, sukienke bez rekawow z mandarynskim kolnierzem, ze spodnica do polowy uda, ktora uroczo otulala jej kraglosci. Upiela wysoko wlosy zgodnie z najnowsza moda; wariacja jakiegos stylisty na tematy neoklasycz-ne. Pancho wlozyla swoj najlepszy garnitur, perlowoszary z ja-skrawoblekitnymi przeszyciami, prawie tej samej barwy co Elly. Choc i tak przy Amandzie czula sie jak chodzace zwloki.

Dzwonila do Humphriesa pare razy, by powiedziec mu, ze przyprowadzi Amande, ale zglaszala sie tylko automatyczna sekretarka. Dopiero w drodze do katakumb Humphries oddzwonil, dopytujac sie ze zloscia, kim jest ta Amanda i dlaczego Pancho chce ja przyprowadzic na spotkanie.

Rozsadna konwersacje dosc trudno prowadzi sie przez telefon w zegarku, ale w koncu Pancho udalo sie przekazac te informacje: Amanda bedzie drugim pilotem podczas misji i z tego powodu moze byc zainteresowany zwerbowaniem jej w charakterze szpiega, ktory pomoze Pancho.

— Dobrze — odparl w koncu z nagana w glosie. — Przyprowadz ja, skoro uwazasz, ze moze sie przydac. Nie ma sprawy.

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату