— Powiem ci, dlaczego. Bo chcesz wrocic na Ziemie, do bylego meza, dzieci i wnukow.

— On sie juz ozenil ponownie — rzekla gorzko. — Nie ma sensu jeszcze bardziej komplikowac mu zycia.

Humphries o malo sie nie usmiechnal. Jaka ladna eskalacja poczucia winy.

Glosno zas rzekl:

— Ale twoje wnuki! Chcesz je zobaczyc, prawda? Jesli wolisz, zalatwie wszystko tak, zeby tu przylecialy.

— Prosilam ich juz wielokrotnie, zeby przylecieli w odwiedziny. Blagalam ich — odparla. — Nie zrobia tego. Boja sie, ze nie beda mogli wrocic na Ziemie. Zostana wygnani jak ja.

— Zalatwie wszystko — tlumaczyl jej spokojnie Humphries — aby przylecieli poza normalnymi kanalami. I gwarantuje, ze nie beda mieli klopotow z powrotem.

Zobaczyl nowa nadzieje w jej oczach.

— Mozesz to zorganizowac?

— Bez problemu.

Siedziala w milczeniu, a jej deser powoli topil sie na talerzu. Humphries zgarnal swoj i patrzyl na nia wyczekujaco.

— Czy ty nie rozumiesz, jakie to niebezpieczne? — wyrzucila w koncu. — Leca dalej niz orbita Marsa, na litosc boska. Nikt im tam nie pomoze.

— Randolph nie jest glupi — odparl ostro. — Kiedy statek zacznie zawodzic, zawroci i zaraz tu bedzie, najszybciej jak sie da.

— Nie wiem…

— Ma znakomitych pilotow. Nie zrobia niczego glupiego. Cardenas nie sluchala go ani nie slyszala co powiedzial.

— Kiedy te nanomaszyny rusza — rzekla — nic ich nie powstrzyma. Rozbiora oslone radiacyjna, atom po atomie, i wtedy…

— Nie beda mialy czasu — upieral sie Humphries. — Zapomnialas, jak szybko leci Starpower. Wroca tu za pare dni.

— A jednak… — Cardenas nie wygladala na przekonana. Probujac mowic beztroskim tonem, Humphries wyjasnil:

— Posluchaj, wiem, ze wycielismy Randolphowi wredny numer, ale taki jest swiat biznesu. Chce, zeby ta misja skonczyla sie niepowodzeniem, bo wtedy kupie tanio jego firme. Nie chce go zabic! Nie jestem morderca!

Jeszcze nie, dodal w duchu. Ale bede. I musze uciszyc te kobiete, zanim jej poczucie winy zmusi ja do ostrzezenia Randolpha.

Wtedy przyszla mu do glowy Amanda. I to tylko utwierdzilo go w przekonaniu. On mnie zmusza, zebym ja zabil. Randolph zasluguje na smierc. On mnie zmusil, zebym zabil Amande.

Spogladajac przez stol na Kris Cardenas, zalamana, z oczami utkwionymi w przestrzeni, Humphries przytaknal sobie w duchu. Jesli zostawie ja sama, ostrzeze Randolpha. Wszystko popsuje. Nie moge do tego dopuscic.

Burza sloneczna

Misje ksiezycowe Apollo, ktore odbyly sie w polowie dwudziestego wieku, byly tak zaplanowane, by uniknac okresow, w ktorych istnialo prawdopodobienstwo erupcji slonecznych, wysylajacych w system planetarny zabojcze dawki twardego promieniowania.

Pozniej statki kosmiczne latajace miedzy Ziemia a Ksiezycem po prostu szukaly schronienia, kiedy zblizala sie burza sloneczna. Wracaly pod oslone pola magnetycznego Ziemi, ktore chronilo przed nawalnica protonow i elektronow albo ladowaly na Ksiezycu i ich zalogi szukaly schronienia pod ziemia.

Wczesne statki wozace ludzi poza uklad Ziemia-Ksiezyc nie mialy takiej mozliwosci, gdyz ich czas przelotu na Marsa byl tak dlugi, ze spotkanie z burza sloneczna w ciagu tygodni lub miesiecy z dala od bezpiecznego schronienia bylo nieuniknione. Byly wiec wyposazone w schrony radiacyjne, specjalne pomieszczenia, w ktorych zaloga mogla ukryc sie przed intensywnym promieniowaniem spowodowanym przez rozblysk sloneczny. Pierwsi badacze wyslani na Marsa spedzili pare dni stloczeni w schronie radiacyjnym swojego statku, az obdarzone wysoka energia czasteczki chmury plazmy minely ich.

Starpower I nie mial schronu antyradiacyjnego. Caly modul zalogi byl chroniony jak schron. Modul byl owiniety cienkimi drutami egzotycznego stopu opartego na itrze, tworzacymi nadprzewodzacy magnes generujacy stale pole magnetyczne dookola modulu zalogi, miniaturowa wersje pola magnetycznego Ziemi. Nadprzewodnik nie byl jednak w stanie wytworzyc na tyle silnego pola magnetycznego, by odbic wysokoenergetyczne protony, najgrozniejszych zabojcow rozblysku slonecznego.

Przy napotkaniu poteznej chmury subatomowych czastek wystrzelonych przez rozblysk sloneczny, statek wytwarzal duzy dodatni ladunek elektrostatyczny przy uzyciu pary dzial elektronowych. Wysokoenergetyczne protony chmury byly odpychane przez dodatni ladunek statku. Pole magnetyczne bylo na tyle silne, ze moglo odchylic lzejsze, obdarzone mniejsza energia elektrony — i w ten sposob uniemozliwialy ujemnie naladowanym elektronom uszkodzenie dodatniego ladunku statku.

Bezpiecznie zapakowana w kokon ochronnego pola magnetycznego zaloga Starpower 1 obserwowala szybkie zblizanie sie chmury plazmy.

— Dogoni nas za szesc godzin — oglosila Pancho, sciagajac z glowy sluchawki i przekazujac fotel pilota Danowi.

Skrzywil sie.

— To pewne?

— Tak pewne, jak tylko moze byc. Statek wczesnego ostrzegania na orbicie Merkurego zmierzyl chmure. Jesli nie ma tam jakiejs dziury, przetoczy sie przez nas.

— Dziala elektronowe sa gotowe do pracy — poinformowal Dan, kiwajac glowa.

— To moze je wlacz — zaproponowala Pancho. — Nie ma sensu czekac do ostatniej minuty.

— Dobrze.

Dan przeszedl przez luk, do pustej mesy i ruszyl w strone rufy, gdzie znajdowaly sie dziala elektronowe. Pancho mogla je uruchomic z mostka, ale Dan wolal byc na miejscu, na wypadek, gdyby pojawily sie problemy.

— I przyslij mi tu Amande, dobrze? — poprosila. — Musze chwile odpoczac.

— Dobrze! — odkrzyknal Dan przez ramie.

Gdzie jest Amanda, zastanawial sie. Mesa byl pusta. Drzwi do przedzialow zalogi byly pozamykane. A gdzie jest Fuchs? Dan zaczal sie czuc nieswojo.

Znalazl oboje w przedziale z aparatura pomiarowa. Fuchs opowiadal cos o spektrometrze rentgenowskim.

— Bardzo by nam pomoglo, gdybysmy mogli uzywac malego urzadzenia nuklearnego — opowiadal z powaga astronom planetarny. — To bylby najwygodniejszy sposob rownoczesnego generowania promieni X i gamma. Tylko ze urzadzenia nuklearne sa niestety zakazane.

— Niestety — rzekla Amanda, wygladajac na rownie przejeta co Fuchs.

— Mandy. Pancho potrzebuje cie na mostku — rzekl Dan. Przez sekunde wygladala na zaskoczona, po czym odparla:

— Dobrze.

Ruszyla na mostek, a Dan spytal Fuchsa:

— Na dziewieciu bogow Sumatry, do czego ci urzadzenia nuklearne?

— Do niczego! — odparl Fuchs. — Sa nielegalne i calkiem slusznie.

— Ale powiedziales wlasnie…

Вы читаете Urwisko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату