tym. Z ponura mina wyszukal date nastepnego kwartalnego posiedzenia zarzadu Astro Manufacturing. Zaznaczyl te date na czerwono. Randolph bedzie juz wtedy martwy. Bede mogl pozbierac jego kosci i przygrywac na nich zarzadowi. Wszyscy beda wtedy martwi. Ona tez.
Zly, bo zauwazyl, jak trzesa mu sie rece, Humphries wywolal swoj ulubiony serwis z randkami i zaczal przegladac oferty kobiet, ktore byly dostepne i chetne, zeby sie z nim zabawic.
Ale zadna z nich nie jest tak godna pozadania jak Amanda, uswiadomil sobie. Mimo to zaczal cos zaznaczac.
Daleki lot
Na mostku
— Dales niezle przedstawienie — rzekla Pancho.
Siedziala w fotelu pilota dowodcy przy tablicy z instrumentami. Dan siedzial po jej prawej stronie, oddzielony calym mnostwem pokretel i przelacznikow. Zobaczyl, ze polowa ekranow dotykowych panelu zostala juz spersonalizowana przez Pancho: dane ukazywaly sie na tle Wielkiego Kanionu, zgrabnego samolotu do akrobacji lotniczych, a nawet muskularnych modeli wylegujacych sie z usmiechem na slonecznych plazach.
— Z tym wywiadem? — zasmial sie cicho Dan. — Trzy czwarte pytan moglem przewidziec wczesniej. A moze wiecej.
Zapatrzyl sie na widok w szerokim bulaju ze szklostali, ktory biegl przez cala szerokosc panelu z instrumentami i zawijal sie na bokach. Z lewej, za Pancho, bylo Slonce; jego jaskrawosc byla nieco przycmiona przez wybarwienie bulaja, ale nadal bylo dosc jasne, by dominowac na niebie. Pancho wygladala przez to, jakby miala aureole dookola krotko przystrzyzonych wlosow. Zodiakalne swiatlo rozposcieralo sie od jasnego centrum Slonca, przez cala szerokosc bulaja; obloki pylu lsnily w swietle, pozostalosci pierwszych dni po powstaniu Ukladu Slonecznego. Za nimi byla juz tylko ciemnosc, czarna nieskonczonosc kosmosu. Przez zaciemniona szybe widac bylo tylko pare najjasniejszych gwiazd.
— Naprawde sadzisz, ze ceny akcji pojda w gore? — spytala Pancho, spogladajac to na jeden ekran, to na drugi.
— Juz poszly, o pare punktow — odparl Dan. — To jest jeden z powodow, dla ktorego udzielilem tego wywiadu.
Skinela glowa.
— Z tego co slyszalam, MKA chce cie wsadzic do wiezienia natychmiast, jak wrocisz na Ziemie.
— To nie bedzie moja pierwsza odsiadka — mruknal Dan.
— Tak, ale dla akcji nie byloby to za dobre, nie?
— Pancho, gadasz jak zatroskany akcjonariusz.
— Jestem akcjonariuszem.
— Martwisz sie?
— Ja? Nie mam czasu sie martwic — zazartowala. — Ale chcialabym wiedziec, co sie moze stac.
— Tak?
— Daj spokoj, szefie, reporterow mozesz sobie czarowac, ale ja wiem, ze juz wybrales asteroide. Moze pare.
— Chce dopasc trzy.
— Trzy?
— Tak. Po jednej z kazdego rodzaju: kamienna, metaliczna i weglowa.
— Jak daleko bedziemy musieli zaglebic sie w Pas?
— O to lepiej spytac Fuchsa, on jest ekspertem.
Po paru minutach cala czworka siedziala wokol stolu w mesie: Amanda i Fuchs po jednej stronie, Pancho i Dan po drugiej. Na umieszczonym na grodzi ekranie wyswietlono wygenerowana przez komputer mape Pasa, chaos blyszczacych kropek miedzy cienkimi zoltymi kolkami przedstawiajacymi orbity Marsa i Jowisza.
— Widac wiec, ze asteroidy metaliczne — opowiadal Fuchs tonem pedanta — znajduja sie glownie w zewnetrznych obszarach pasa. Ten region nie byl zbadany tak, jak rejony wewnetrzne.
— I dlatego wlasnie nie wybralismy jeszcze asteroidy metalicznej — rzekl Dan.
— O jakich odleglosciach mowimy? — spytala Pancho. — Trzy jednostki astronomiczne? Cztery?
— Cztery — odparla Amanda. — Plus minus ulamek.
— I wy chcecie sobie latac tam i z powrotem? — twarz Pancho wyrazala niedowierzanie.
— Mamy paliwo na manewrowanie — rzekl Dan. Wyciagnela kieszonkowy komputer i oswiadczyla:
— Troche. A przy tych odleglosciach to niewiele.
— Potrzebny mi ladny kawalek niklowo-zelazowy — oswiadczyl Dan. — Nie musi byc duzy: pareset metrow srednicy.
Fuchs usmiechnal sie. Sprawilo to, ze jego skwaszona twarz grubych rysach rozjasnila sie.
— Rozumiem. Asteroida niklowo-zelazowa o takiej srednicy vystarczylaby na surowiec dla calego przemyslu hutniczego na jakis rok albo wiecej.
Dan wycelowal w niego palcem.
— Otoz to, Lars. I wlasnie to chce im pokazac jak wrocimy.
— Czy juz ktos nie przyholowal asteroidy zelazowo-niklowej w poblize ukladu Ziemia-Ksiezyc? — wtracila sie Amanda.
— Gunn — odparl Fuchs. — Nawet nazwal ja Pittsburgh, od centrum amerykanskiego przemyslu hutniczego.
— Tak, a przekleta GRE odebrala Gunnowi skale i o malo nie doprowadzila go do bankructwa — przypomnial skwaszony Dan.
— Nie mozna pozwolic ludziom na sprowadzanie niebezpiecznych obiektow w rejon ukladu Ziemia- Ksiezyc — rzekla Amanda. — Wyobrazmy sobie, ze ten caly Pittsburgh wylatuje z orbity i uderza w Ziemie. Calkowita katastrofa.
Dan zmarszczyl brwi.
— Newton odkryl prawa rzadzace ruchem i grawitacja jakies cztery stulecia temu. Potrafimy obliczac orbity z duza precyzja. Pittsburgh nikomu nie zagrazal. To dwakroc przekleta GRE chciala pokazac, kto tu rzadzi.
Pancho uniosla wzrok znad swojego komputera.
— Mamy wystarczajaca ilosc paliwa na manewrowanie przez trzy dni na dystansie czterech jednostek astronomicznych.
— Wystarczy — odparl Dan. — Skanowanie bedzie prowadzone przez cala droge. Moze bedziemy mieli szczescie i znajdziemy niklowo-zelazowe malenstwo juz na poczatku.
Fuchs potrzasnal glowa ponuro.
— Tam jest wielka pustka. — Wskazujac na ekran scienny, mowil dalej: — Ludzie mysla, ze w Pasie roi sie od asteroid, ale tak naprawde sa to nieskonczenie male kawaleczki materii unoszace sie w wielkim morzu pustki. Gdyby te mape narysowac we wlasciwej skali, asteroidy bylyby za male, zeby je dostrzec — chyba ze pod mikroskopem.
— Pare igiel w olbrzymim stogu siana — dodala Amanda. Dan beztrosko wzruszyl ramionami.
— Po to mamy radar, teleskopy i inna aparature. Pancho skierowala rozmowe znow na praktyczne tory.
— Dobrze, polujemy wiec na metaliczna skale. A inne, o ktorych wspomniales, szefie?
— Lars juz je wybral.
Stukajac we wlasny komputer lezacy na stole przed nim, Lars podswietlil dwie konkretne asteroidy na ekranie sciennym. Pojawily sie wokol nich migajace czerwone kolka. Kolejnym dotknieciem rysika na malutkiej klawiaturce wyswietlil trajektorie
— Najblizszy obiekt to 26-238, asteroida typu K.
— Kamienna — rzekla Amanda.