— Mandy pilnuje wszystkiego. Ptaszek leci sam. Nie musimy siedziec na mostku caly dzien.
— Jakies rozmowy? Wzruszyla ramionami.
— Jakies szesc do siedmiu milionow. Wszyscy, od Douga Stevengera po Global News Network chca z toba gadac.
— Global News? — Dan nadstawil uszu.
— Mnostwo serwisow informacyjnych. Wszyscy chca przeprowadzic z toba wywiad.
Dan pogladzil sie z namyslem po podbrodku.
— To moze byc niezly pomysl. Jesli chcemy udzielic wywiadu, musimy to zrobic, zanim opoznienie uniemozliwi rozmowe w czasie rzeczywistym.
— To lepiej zalatw to jak najszybciej — zaproponowala Pancho. — Kiedy ptaszek przyspieszy do jednej trzeciej
Dan skinal glowa na zgode. Wskazujac na konsole telefoniczna wbudowana w grodz, spytal:
— Mozesz mnie polaczyc?
— Bez problemu.
— Swietnie… pogadam z La Guaira.
Szefowa public relations Astro byla brunetka o slodkiej twarzy, o wiele starsza i twardsza niz wygladala. Dan spytal, czy jest w stanie zorganizowac konferencje z najwazniejszymi sieciami informacyjnymi na swiecie.
— To musi byc dzis — przypomnial. — Lecimy tak szybko, ze od jutra nie bedziemy w stanie normalnie rozmawiac, bo opoznienie bedzie siegac czterech — pieciu minut.
— Zrozumiano — rzekla szefowa PR.
— Zalatwisz to? Uniosla brwi w zdumieniu.
— Zorganizowac duza konferencje prasowa z facetem, ktory porwal wlasny bajerancki statek kosmiczny i leci poza orbite Marsa eksploatowac asteroidy? Szefie, spadaj z linii i pozwol mi robic, co do mnie nalezy.
Dan zasmial sie i wykonal polecenie. Cieszyl sie, ze nie zwolnil nikogo ze swojego zespolu PR, choc w innych dzialach firmy byly zwolnienia. Wylej ksiegowych i prawnikow, przypomnial sobie. Pozbadz sie przekladajacych papiery i liczacych ziarenka. Ale zostaw ludzi, ktorzy dbaja o twoj publiczny wizerunek. Oni odejda ostatni — jesli nie liczyc ludzi wykonujacych
Pancho obserwowala go, saczac sok. Gdy Dan skonczyl rozmawiac z biurem w La Guaira, spytala:
— I co teraz?
— Poczekamy, az PR wykona swoja robote.
— Uhm. Ile czasu to zajmie?
— Dowiemy sie za jakas godzine — odparl. — Jesli zajmie to dluzej, nie bedzie mialo sensu.
Pancho pokiwala glowa.
— Slyszalam. Opoznienie miedzy toba a nia juz jest dluzsze niz zwykle opoznienie miedzy Ziemia a Ksiezycem.
Dan wstal i ruszyl w strone dystrybutora z kawa. Tesknil za rozkoszna szklaneczka amontillado, ale na statku nie bylo alkoholu.
Przypominajac sobie historie o dwoch zbirach wyslanych za Amanda, Dan spytal:
— Co sie stalo z twoim wezem?
— Elly?
— Tak sie wabi?
— Uhm.
— To co z nia zrobilas?
Pancho siegnela pod nogawka spodni i wyciagnela blekitnego, lsniacego niemrawca. Dan cofnal sie.
— Wnioslas to cos na poklad? Wzruszajac ramionami, Pancho odparla:
— Mialam zamiar zostawic ja u Pete’a, goscia, ktory prowadzi bar Pelikan. Ale przez te cala afere nie mialam czasu.
— Mamy na statku jadowitego weza!
— Wyluzuj, szefie — rzekla spokojnie Pancho. — Mam w torbie cztery myszy. Wystarczy, zeby Elly byla tlusta i szczesliwa przez ponad miesiac.
Dan gapil sie na weza. Elly tez patrzyla na niego oczami jak koraliki.
Potrzasnal glowa.
— Nie chce czegos takiego na statku.
— Elly nie bedzie sprawiac problemu — upierala sie Pancho.Bede ja trzymac w jakims przyjemnym, chlodnym miejscu. Bedzie wiekszosc czasu spac. — Po czym usmiechnela sie krzywo: — I trawic.
— Ale gdyby cos sie stalo…
Pancho spowazniala. Danowi wydalo sie, ze nie moze sie na cos zdecydowac.
— Moze powinnismy zamrozic weza na czas lotu — podsunal. — Jak wrocimy do Selene, to sie go odmrozi.
— Ona nie jest jadowita — wyrzucila z siebie Pancho.
— Co?
— Nie lubie sie do tego przyznawac, ale Elly tak naprawde nie jest jadowita. Mowie, ze jest, zeby ludzie sie bali. Sadzisz, ze rada bezpieczenstwa Selene wpuscilaby do miasta jadowite zwierze?
— Ale powiedzialas…
Z przepraszajacym wyrazem twarzy, Pancho rzekla:
— O rany, szefie, nie mozna wierzyc we wszystko, co ludzie mowia. Dziewczyna musi sie jakos bronic, nie?
— A ten facet, ktorego ukasila?
— Elly poddano inzynierii genowej. Zmodyfikowano jej toksyne, by wytwarzala srodek usypiajacy, a nie smiertelna trucizna.
Dan obrzucil ja twardym spojrzeniem. Czy ja w ogole moge jej wierzyc, pomyslal.
— Jajoglowi chcieli uzywac Elly do usypiania na wolnosci zwierzat, ktore chcieli zbadac. To sie nigdy nie udalo.
— A ty trzymasz sobie weza.
— Ochroniarza — poprawila Pancho.
— A antidotum? Zasmiala sie.
— Sol fizjologiczna. Zwykle placebo. Ten facet obudzilby sie bez wzgledu na to, czy by mu ja podano, czy nie.
Dan zachichotal.
— Pancho, jestes mistrzynia oszustwa.
— Pewnie tak — przyznala chetnie. Z interkomu dobiegl glos Amandy.
— Rozmowa z La Guaira.
— Odbiore tutaj — rzekl Dan.
Trwalo to kilka szalonych godzin, ale szefowa PR zdolala zorganizowac konferencje prasowa z udzialem reporterow praktycznie wszystkich znaczacych serwisow informacyjnych na Ziemi oraz z sama dyrektor serwisu informacyjnego Selene, Edith El-gin, ktora byla pania Stavenger — gdy nie byla na wizji.
Dan usiadl wygodnie w malym plastykowym fotelu mesy
Zawsze lepiej pomyslec, zanim cos powiesz, powiedzial sobie w duchu. Uruchom mozg, zanim wlaczysz usta.
Wywiad