zmierzac w tym samym kierunku. Obaj wydawali sie solidnie zbudowani i na razie cieszylem sie, ze mam ich w poblizu.

Podano zupe. Paulie skosztowal i ocenil, ze jest prawie zadowalajaca. Przestawilem krzeslo na druga strone stolu i przysunalem sie do niego. Nie mialem wczesniej zamiaru karmic sie owocami pracy jego szarych komorek, poniewaz nie uwazalem ich za dostatecznie dojrzale, ale uznalem, ze nie mam nic do stracenia.

— Paulie, czy mowi ci cos nazwisko Woolf?

— Mezczyzna czy kobieta?

— Mezczyzna — powiedzialem. — Amerykanin, jak sadze. Biznesmen.

— Co przeskrobal? Prowadzil po pijanemu? Nie zajmuje sie juz takimi sprawami. A jezeli juz, to za gore kasy.

— Z tego, co wiem, niczego nie przeskrobal — odparlem. — Zastanawiam sie tylko, czy o nim slyszales. Pracuje dla firmy Gaine Parker.

Paulie wzruszyl ramionami i rozlamal bulke.

— Jezeli chcesz, moge sie czegos o nim dowiedziec. A o co chodzi?

— O zlecenie — powiedzialem. — Nie przyjalem, ale jestem ciekaw.

Skinal glowa i wepchnal sobie do ust kawalek bulki.

— Zarekomendowalem cie dwa miesiace temu.

Zatrzymalem lyzke z zupa w polowie drogi miedzy miska a ustami. Zajmowanie sie moim zyciem, nie wspominajac o pomaganiu mi, zupelnie nie pasowalo do Pauliego.

— Jakiego rodzaju zlecenie?

— Facet z Kanady szukal kogos do brudnej roboty. Ochroniarza, cos w tym rodzaju.

— Jak sie nazywal?

— Nie pamietam. Wydaje mi sie, ze jego nazwisko zaczynalo sie na J.

— McCluskey?

— McCluskey nie zaczyna sie na J, prawda? Nie, to byl Joseph, Jacob, jakos tak — szybko zrezygnowal z dalszych prob przypomnienia sobie nazwiska. — Skontaktowal sie z toba?

— Nie.

— Szkoda. Wydawalo mi sie, ze zapalil sie do twojej kandydatury.

— Podales mu moje nazwisko?

— Nie, rozmiar twojego pieprzonego buta. Oczywiscie, ze podalem mu twoje nazwisko. No, nie od razu. Polecilem mu kilku goryli, ktorych czasem zatrudniamy. Mamy kilku osilkow, ktorzy zajmuja sie ochrona, ale nie przekonal sie do nich. Chcial kogos z gornej polki. Bylego wojskowego, powiedzial. Byles jedyna osoba, jaka przyszla mi do glowy. Poza Andym Hickiem, ale on zarabia dwiescie tysiecy rocznie, pracujac w banku.

— Jestem wzruszony, Paulie.

— Zawsze do uslug.

— Jak go poznales?

— Przyszedl na spotkanie z Toffee i zostalem sciagniety do pomocy.

— Toffee to osoba?

— Spencer. Moj szef. Mowi o sobie Toffee. Nie wiem dlaczego. Moze ma to jakis zwiazek z cukierkami.

Zastanawialem sie przez chwile.

— Nie wiesz moze, w jakiej sprawie spotkal sie ze Spencerem?

— Kto mowi, ze nie wiem.

— A wiesz?

— Nie.

Paulie utkwil wzrok w punkcie znajdujacym sie za moja glowa. Odwrocilem sie, zeby zobaczyc, co z nim lam robil. Dwaj mezczyzni przy drzwiach podniesli sie z miejsc. Starszy powiedzial cos do maitre d'hotel, ktory wyslal kelnera w strone naszego stolika. Kilku pozostalych gosci przygladalo sie sytuacji.

— Pan Lang?

— To ja.

— Telefon do pana.

Wzruszylem ramionami i popatrzylem na Pauliego, ktory wlasnie poslinil palec i zabral sie do zbierania okruchow z obrusa.

Zanim doszedlem do drzwi, mlodszy ze sledzacej mnie pary zniknal. Staralem sie napotkac wzrokiem starszego, ale z uwaga przygladal sie nieokreslonej grafice na scianie. Podnioslem sluchawke.

— Panie — uslyszalem glos Solomona — zle sie dzieje w panstwie dunskim.

— Ach, jaka szkoda — powiedzialem. — A wszystko szlo tak dobrze.

Solomon zaczal mowic, ale przerwal mu trzask i do rozmowy wlaczyl sie piskliwy glos ONeala.

— To ty, Lang?

— Aha.

— Dziewczyna, Lang. Mloda kobieta, powinienem byl powiedziec. Czy wiesz, gdzie moze sie teraz znajdowac?

Rozesmialem sie.

— Mnie sie pan pyta, gdzie ona jest?

— W rzeczy samej. Mamy problem z jej zlokalizowaniem.

Zerknalem na stojacego niedaleko mezczyzne, ktory wciaz wpatrywal sie w grafike.

— Niestety, panie ONeal, nie moge panu pomoc — powiedzialem. — Widzi pan, nie dysponuje dziewiecioma tysiacami podwladnych i budzetem wynoszacym dwadziescia milionow funtow, ktore moglbym wykorzystac do znajdowania ludzi i ich sledzenia. Ale wie pan co? Moglby pan sprobowac wykorzystac ochroniarzy z Ministerstwa Obrony. Podobno swietnie sobie radza z takimi zadaniami.

Skonczylem, ale ONeal zdazyl odlozyc sluchawke mniej wiecej, kiedy doszedlem do „Obrony”.

Zostawilem Pauliego w restauracji, zeby zaplacil rachunek, a sam wskoczylem do autobusu jadacego do Holland Park. Chcialem sie przekonac, jak bardzo ludzie ONeala nabalaganili w moim mieszkaniu, a takze, czy skontaktowal sie ze mna jeszcze jakis inny kanadyjski handlarz bronia o starotestamentowym imieniu.

Tajniacy Solomona wsiedli za mna do autobusu i gapili sie przez okna, jakby pierwszy raz w zyciu byli w Londynie.

Kiedy dojechalismy do Notting Hill, nachylilem sie do nich.

— Rownie dobrze mozecie wysiasc ze mna — powiedzialem. — Nie bedziecie musieli biec z powrotem z nastepnego przystanku.

Starszy odwrocil wzrok, ale mlodszy wyszczerzyl zeby w usmiechu. Ostatecznie wysiedlismy razem. Ja wszedlem do mieszkania, a oni zostali na zewnatrz i krecili sie po drugiej stronie ulicy.

Nawet gdyby nikt mnie o tym nie poinformowal, zorientowalbym sie, ze mieszkanie zostalo przeszukane. Nie oczekiwalem wprawdzie, ze zmienia przescieradla i odkurza wszystkie pokoje, ale sadzilem, ze mogliby je zostawic w lepszym stanie. Wszystkie meble zostaly przestawione, niektore z moich obrazow wisialy krzywo, a wsrod ksiazek stojacych na polkach panowal koszmarny balagan, Zmienili nawet plyte CD w wiezy. A moze po prostu uznali, ze profesor Longhair lepiej sie nadaje jako muzyczny podklad do przeszukiwania mieszkania.

Nie trudzilem sie przestawianiem mebli na miejsce. Zamiast tego przeszedlem do kuchni, wlaczylem czajnik i zapytalem glosno:

— Herbata czy kawa?

Z sypialni dobiegl cichy szelest.

— A moze masz ochote na cole?

Stalem caly czas tylem do drzwi i mimo ze woda w czajniku z narastajacym swistem zblizala sie do stanu wrzenia, uslyszalem, kiedy wyszla z sypialni. Wsypalem rozpuszczalna kawe do kubka i sie odwrocilem.

Zamiast jedwabnego szlafroka Sara Woolf byla obleczona w pare spranych jeansow i ciemnoszare bawelniane polo. Miala upiete wysoko wlosy, luzno zwiazane z tylu w sposob, ktory jednym kobietom zabiera piec sekund, a innym piec dni. W prawej rece trzymala walthera TPH kaliber .22 pasujacego kolorem do koszulki.

Taki tph to male cudenko. Dziala na zasadzie odrzutu zamka swobodnego, ma magazynek na szesc nabojow i lufe dlugosci 71 milimetrow. Jest rowniez calkowicie bezuzyteczny jako bron palna, poniewaz jezeli nie trafi sie przeciwnika od razu pierwszym strzalem w serce lub w mozg, mozna go co najwyzej rozdraznic. W

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату