Rozdzial 4

Waz kryje sie w trawie.

Wergiliusz

Jak wszystko, co dobre, a takze jak wszystko, co zle, spotkanie w moim mieszkaniu dobieglo konca. Klony Solomona porwaly Sare i wywiozly ja jednym ze swoich roverow w kierunku Grosvenor Square, a ONeal wezwal taksowke, na ktora czekal zdecydowanie zbyt dlugo, przez co mogl z szyderczym usmieszkiem przygladac sie roznym rzeczom w moim mieszkaniu. Prawdziwy Solomon zostal, aby umyc kubki po kawie, a kiedy sie z tym uporal, zaproponowal, bysmy udali sie gdzies we dwoch i wypili pewna ilosc cieplego, pozywnego piwa.

Dochodzila dopiero piata trzydziesci, mimo to puby byly wypelnione po brzegi mlodymi, nieelegancko wasatymi mezczyznami w garniturach, ktorzy na prawo i lewo trabili o sytuacji na swiecie. Udalo nam sie znalezc wolny stolik w ekskluzywnym barze Labedz z Dwiema Szyjami, gdzie Solomon zrobil przedstawienie, przetrzasajac kieszenie w poszukiwaniu drobnych. Powiedzialem, zeby wliczyl sobie zakup piwa w koszty, a on, zebym odjal go od moich trzydziestu tysiecy funtow. Rzucilismy moneta i przegralem.

— Panie, wdzieczny jestem za twa zyczliwosc.

— Na zdrowie, Dawidzie.

— Pociagnelismy obaj spory lyk piwa. Zapalilem papierosa.

Spodziewalem sie, ze Solomon rozpocznie rozmowe od jakiejs uwagi na temat wydarzen ostatnich dwudziestu czterech godzin, ale wygladalo na to, ze zadowala go siedzenie i przysluchiwanie sie pobliskiej dyskusji, jaka paczka posrednikow w handlu nieruchomosciami prowadzila na temat roznych typow alarmow samochodowych. W ten sposob Solomonowi udalo sie wzbudzic we mnie przekonanie, ze to ja wpadlem na pomysl pojscia do baru, choc przeciez wcale tak nie bylo.

— Dawidzie?

— Tak, prosze pana?

— Czy to jest spotkanie towarzyskie?

— Spotkanie towarzyskie?

— Dostales polecenie, zeby zabrac mnie gdzies do miasta, prawda? Poklepac po plecach, upic, dowiedziec sie, czy sypiam z ksiezniczka Malgorzata?

Fakt wezwania imienia czlonka rodziny krolewskiej nieco poirytowal Solomona, co wlasnie bylo moim celem.

— Mam polecenie, aby trzymac sie blisko pana — przyznal wreszcie. — Pomyslalem, ze bedzie nam milej, jezeli siadziemy gdzies przy stoliku, to wszystko.

Najwyrazniej uznal, ze odpowiedzial w ten sposob na moje pytanie.

— A wiec o co tu chodzi? — zapytalem.

— O co chodzi?

— Dawidzie, jezeli zamierzasz tylko siedziec, wybaluszac na mnie galy i powtarzac wszystko, co powiem, zupelnie jakbys spedzil cale zycie w domku do zabawy dla dzieci, czeka nas dosc nudny wieczor.

Chwila ciszy.

— Dosc nudny wieczor?

— Zamknij sie wreszcie! Znasz mnie przeciez, Dawidzie.

— Rzeczywiscie mam ten zaszczyt.

— Wiele rzeczy mozna o mnie powiedziec, ale z cala pewnoscia nie to, ze jestem zabojca.

— Wieloletnie doswiadczenie w tych sprawach — Solomon pociagnal kolejny wielki haust piwa i cmoknal — sklonilo mnie, panie, do uznania, ze nikt z cala pewnoscia nie jest zabojca, dopoki nim nie zostanie.

Przygladalem mu sie przez chwile.

— Powiem teraz cos brzydkiego, Dawidzie.

— Jak pan sobie zyczy.

— Co to, do kurwy nedzy, mialo niby oznaczac?

Trojka posrednikow w handlu nieruchomosciami przeszla na temat kobiecych piersi, ktory dostarczyl im licznych powodow do radosci. Sluchajac ich, czulem sie, jakbym mial ze sto czterdziesci lat.

— To zupelnie jak w przypadku wlascicieli psow — powiedzial Solomon. — „Moj pies nigdy nie zrobilby nikomu krzywdy”, mowia. Az pewnego dnia musza przyznac: „No Coz, nigdy wczesniej tego nie zrobil”.

Solomon spojrzal na mnie i zobaczyl, ze marszcze brwi.

— Chodzi mi o to, ze nikt nie moze nigdy powiedziec, te tak naprawde kogos zna. Kogos-czlowieka albo kogos-psa. Ze tak naprawde go zna.

Huknalem szklanka w stol.

— Nikt nie moze nigdy powiedziec, ze kogos zna? Natchniona mysl. A zatem twierdzisz, ze choc przez dwa lata bylismy praktycznie jak papuzki nierozlaczki, nie potrafisz powiedziec, czy jestem zdolny zabic kogos dla pieniedzy?

Przyznaje, ze sytuacja zaczynala mnie powoli denerwowac. A zazwyczaj to mi sie nie zdarza.

— A myslisz, ze ja jestem zdolny? — powiedzial Solomon. Pogodny usmiech wciaz blakal mu sie po twarzy.

— Czy mysle, ze potrafilbys kogos zabic dla pieniedzy? Nie, nie mysle.

— Takis pewien?

— Tak.

— W takim razie jestes pacanem, panie. Zabilem jednego mezczyzne i dwie kobiety.

Wiedzialem o tym. Wiedzialem rowniez, jak bardzo mu to ciazylo.

— Ale nie dla pieniedzy — sprostowalem. — Nie popelniles zabojstwa.

— Jestem urzednikiem panstwowym, panie. Rzad splaca moja hipoteke. Jakkolwiek na to spojrzec, a wierz mi, ze analizowalem to z roznych punktow widzenia, zabijajac tych ludzi, zarabialem na swoje utrzymanie. Jeszcze jedno piwo?

Zanim zdazylem cokolwiek powiedziec, zabral moja szklanke i poszedl do baru.

Przygladajac sie, jak toruje sobie droge miedzy posrednikami w handlu nieruchomosciami, zaczalem powracac myslami do zabaw w kowbojow i Indian, w ktorych uczestniczylismy razem w Belfascie.

Szczesliwe dni porozrzucane na przestrzeni ponurych miesiecy.

Byl rok 1986, Solomon zostal sciagniety razem z tuzinem innych ludzi z Wydzialu Specjalnego policji londynskiej, aby uzupelnic przemeczone oddzialy w Irlandii Polnocnej. Szybko udowodnil, ze jako jedyny z grupy zasluzyl na pieniadze wydane na bilet lotniczy, wiec pod koniec sluzby kilku niezwykle wybrednych Ulsterczykow poprosilo Solomona, zeby zostal i sprobowal swoich sil w walce z paramilitarnymi oddzialami unionistow. Solomon sie zgodzil.

Tymczasem ja rezydowalem niecaly kilometr dalej w dwoch pokojach Freedom Travel Agency, gdzie odbywalem ostatni rok osmioletniej sluzby w armii, przydzielony do jednej z wielu jednostek wywiadu wojskowego o eleganckiej nazwie GR24, ktora rywalizowala o wplywy w Irlandii Polnocnej i prawdopodobnie robi to nadal. Jednostka skladala sie niemal wylacznie z absolwentow Klon College, ktorzy nosili w biurze krawaty, a w weekendy latali do Szkocji polowac na bazanty. Z tego powodu zaczalem coraz wiecej czasu spedzac z Solomonem. Przewaznie przesiadywalismy w samochodach wyposazonych w zepsute ogrzewanie.

Od czasu do czasu wysiadalismy jednak i robilismy Cos pozytecznego. Podczas dziewieciu miesiecy, ktore spedzilismy razem, bylem swiadkiem wielu odwaznych i niezwyklych czynow Solomona. Pozbawil zycia trzy osoby, ale uratowal kilkadziesiat innych, w tym mnie.

Posrednicy w handlu nieruchomosciami podsmiewali sie z jego brazowego plaszcza przeciwdeszczowego.

— Straszny gagatek z tego Woolfa, wiesz? — powiedzial.

Pilismy trzecie piwo, Solomon rozpial guzik pod szyja, Zrobilbym to samo, gdybym mial w tym miejscu guzik. W pubie zrobilo sie luzniej, ludzie rozeszli sie do oczekujacych na nich w domach zon lub do kina. Palilem

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату