podejrzenie, ze moze pan tu wystepowac w roli
Mowil pewnie z nienagannym francuskim akcentem. Naturalnie, przeciez mial wille w Prowansji!
— Nie jestem w stanie dociec, z jakich pobudek mialby pan to czynic — kontynuowal. — Niespecjalnie mnie to rowniez interesuje. Stanowczo odmawiam jednak dalszego uczestniczenia w tej rozmowie.
— Chyba ze w obecnosci adwokata.
— Do widzenia, panie Fincham. — Okulary wrocily na nos.
— Moj przyjaciel powiedzial mi rowniez, ze zajal sie pan wyplata dla owego pracownika.
Brak odpowiedzi. Wiedzialem, ze nie uslysze zadnych dalszych wyjasnien ze strony pana Spencera, postanowilem jednak dalej go naciskac.
— Przyjaciel powiedzial mi rowniez, ze podpisal pan dowod wplaty. Wlasnorecznie.
— Rewelacje panskiego przyjaciela zaczynaja mnie nudzic, panie Fincham. Powtarzam: do widzenia.
Podnioslem sie i ruszylem w kierunku drzwi. Krzeslo krzyknelo z ulgi.
— Czy oferta dostepu do telefonu jest nadal aktualna?
Nawet na mnie nie spojrzal.
— Koszt rozmowy zostanie doliczony do panskiego rachunku.
— Rachunku za co? — zapytalem. — Niczego sie od pana nie dowiedzialem.
— Poswiecilem panu swoj czas, panie Fincham. Jezeli nie zamierza go pan wykorzystac, to juz nie moje zmartwienie.
Otworzylem drzwi.
— No coz, mimo wszystko dziekuje, panie Spencer. A tak przy okazji… — zaczekalem, dopoki nie podniosl wzroku. — Po Garrick krazy plotka, ze oszukuje pan przy brydzu. Powiedzialem chlopakom, ze to bzdury i duby smalone, ale wie pan, jak to jest z pogloskami. Zawsze cos ludziom zostaje w glowach. Pomyslalem, ze powinien pan o tym wiedziec.
Zalosne. Niczego innego nie udalo mi sie jednak wymyslic na poczekaniu.
Sekretarz wyczul, ze nie jestem persona jakos szczegolnie grata i uprzedzil mnie cierpko, ze w ciagu kilku dni moge sie spodziewac rachunku za uslugi.
Podziekowalem mu za uprzejmosc i skierowalem sie ku schodom. W tym momencie zauwazylem czlowieka, ktory szedl w moje slady i przegladal stare numery „Expressions”, czasopisma adresowanego do wlascicieli kart kredytowych American Express.
Niski, gruby mezczyzna w szarym garniturze: to szeroka kategoria.
Niski, gruby mezczyzna w szarym garniturze, ktorego trzymalem za jaja w hotelowym barze w Amsterdamie: to bardzo waska kategoria.
Tak naprawde waziutka.
Rozdzial 5
Sledzenie czlowieka w sposob niepostrzezony to nie taka znowu bulka z maslem, jak by sie moglo wydawac na podstawie filmow. Mialem pewne doswiadczenie w profesjonalnym sledzeniu i znacznie wieksze doswiadczenie w profesjonalnym wracaniu do biura i mowieniu „Zgubilismy go”. Jezeli obiekt nie jest gluchy, nie cierpi na widzenie lunetowe i nie kuleje, potrzeba co najmniej tuzina ludzi i wartych pietnascie tysiecy funtow krotkofalowek, aby porzadnie sie za to zabrac.
Problem z McCluskeyem polegal na tym, ze byl, jak to sie mowi w branzy, „graczem” — kims, kto wie, ze stanowi mozliwy cel i ma pewne pojecie, jak sie zachowac w takiej sytuacji. Trzymanie sie zbyt blisko celu wiaze sie z ryzykiem, a jedynym sposobem, aby go uniknac, jest bieganie — zostaje sie z tylu na prostych odcinkach drogi, biegnie ile sil w nogach, kiedy obiekt znika za jakims rogiem, i odpowiednio wczesnie hamuje, aby uniknac spotkania, gdyby nagle zawrocil. Oczywiscie zadna ekipa zawodowcow nie zgodzilaby sie nigdy na taka taktyke, poniewaz lekcewazy ona mozliwosc, ze sledzonej osobie towarzyszy drugi czlowiek, ktory pilnuje jej plecow i moze go zaintrygowac wariat na zmiane biegajacy, powloczacy nogami i ogladajacy wystawy sklepowe.
Pierwsza prosta byla dosc latwa. McCluskey przedreptal od Fleet Street do Strandu, jednak kiedy doszedl do Savoy, przeszedl na druga strone ulicy i skierowal sie w kierunku Covent Garden. Nastepnie wlokl sie w nieskonczonosc przez bezsensowne sklepy i przez piec minut ogladal popisy zonglera pod Actors Church. Zebrawszy sily, ruszyl szybkim krokiem w kierunku St Martin's Lane, przeszedl na druga strone na Leicester Square, po czym wywiodl mnie w pole, skrecajac niespodziewanie na poludnie w kierunku Trafalgar Square.
Kiedy doszlismy do ulicy Haymarket, pot lal sie ze mnie strumieniami. Modlilem sie, zeby wsiadl do taksowki. Zrobil to dopiero, gdy doszlismy do Lower Regent Street Udalo mi sie zlapac druga taksowke w nadzwyczajnym czasie dwudziestu sekund.
Tym razem nie mialem zadnych dylematow. Nawet amator wie, ze nie wolno wsiasc do tej samej taksowki co osoba, ktora sie sledzi.
Opadlem na siedzenie i wrzasnalem do kierowcy: „Jedz pan za tamta taksowka”, po czym zdalem sobie sprawe, jak dziwnie brzmia te slowa, kiedy wypowie sie je w prawdziwym zyciu. Taksiarz najwyrazniej nie mial takich przemyslen.
— Niech mi pan powie — zapytal — gosc sypia z panska zona czy pan sypia z jego?
Wybuchnalem smiechem, jakbym od kilku lat nie slyszal smieszniejszego tekstu, bo tak wlasnie nalezy postepowac z taksowkarzami, jezeli sie chce, aby zawiezli nas odpowiednia trasa w odpowiednie miejsce.
McCluskey wysiadl przy Ritzu, ale musial powiedziec kierowcy, zeby na niego zaczekal z wlaczonym licznikiem. Po trzech minutach chcialem zrobic to samo, ale kiedy tylko otworzylem drzwi, McCluskey pedem wrocil do taksowki i ruszylismy dalej.
Sunelismy przez jakis czas powoli Piccadilly, po czym ukrecilismy w prawo w waskie, puste uliczki, ktorych w ogole nie znalem. Bylo to terytorium, na ktorym wprawni rzemieslnicy szyli recznie slipy dla posiadaczy kart kredytowych American Express.
Chcialem sie nachylic i powiedziec taksowkarzowi, aby sie zanadto nie zblizal do drugiego samochodu, ale najwyrazniej robil juz takie rzeczy w przeszlosci lub widzial je w telewizji, utrzymywal bowiem odpowiedni dystans.
Taksowka McCluskeya zatrzymala sie na Cork Street. Zobaczylem, ze placi kierowcy. Kazalem mojemu taksowkarzowi powoli ich wyminac i zaparkowac dwiescie metrow dalej.
Licznik pokazal szesc funtow, podalem zatem kierowcy przez okienko dziesieciofuntowy banknot i obserwowalem pietnastosekundowe przedstawienie pod tytulem … Nie jestem pewien, czy bede mial reszte” w wykonaniu wlasciciela licencji numer 99102. W koncu wysiadlem i ruszylem z powrotem.
W trakcie tych pietnastu sekund McCluskey zdazyl zniknac. Dopiero co sledzilem go przez dwadziescia minut i osiem kilometrow, a zgubilem na ostatnich dwustu metrach. Przypuszczam, ze mi sie nalezalo, skoro chcialem zaoszczedzic na napiwku.
Na Cork Street znajduja sie wylacznie galerie sztuki, wiekszosc z nich z duzymi przeszklonymi wystawami, Zwrocilo moja uwage, iz rownie dobrze nadaja sie do wygladania na zewnatrz, jak do zagladania do srodka. Nie moglem chodzic i przyciskac nos do szyby w kazdej galerii, dlatego postanowilem zaryzykowac. Oszacowalem, w ktorym miejscu McCluskey wysiadl z taksowki i skrecilem w kierunku najblizszych drzwi.
Zamkniete.