Bob, poinformowala. Stala u mego boku, trzymajac reke na klamce. Chciala, zebym sobie poszedl, zwlekala ze wzgledu na szlafrok, jaki na sobie mialem.

Przykro mi, Bob, pomyslalem.

Robiles to, co ci kazano, za co ci zaplacono, tymczasem pojawil sie jakis dupek i walnal cie w glowe marmurowym Budda. Swiat bywa brutalny.

Oczywiscie wiedzialem, ze Bob nie byl typem chlopca spiewajacego w chorze koscielnym. Nie byl nawet typem czlowieka, ktory zneca sie nad chlopcami spiewajacymi w chorze koscielnym. W najlepszym razie byl starszym bratem chlopca, ktory zneca sie nad chlopcem, ktory zneca sie nad chlopcami spiewajacymi w chorze koscielnym. Solomon sprawdzil kartoteke Raynera w Ministerstwie Obrony, znalazl informacje, ze wywalono go z Krolewskich Fizylierow Walijskich za czarnorynkowy handel — wszystko, od sznurowadel do butow wojskowych po wozy opancerzone Saracen, przechodzilo przez brame koszar ukryte pod swetrem Boba Raynera — ale mimo wszystko to ja go uderzylem, zatem to ja mu wspolczulem.

Na stoliku przy jego lozku polozylem resztke winogron, ktore dostalem od Solomona, i wyszedlem.

Rozmaici mezczyzni i kobiety w bialych kitlach probowali sklonic mnie do pozostania w szpitalu kilka dni dluzej, ale potrzasnalem glowa i powiedzialem im, ze czuje sie dobrze. Cmokali z niezadowoleniem, kazali mi sie podpisac na kilku papierkach, a nastepnie objasnili, jak zmieniac opatrunek pod ramieniem i kazali wrocic, gdyby rana zaczela mnie palic lub swedziec.

Podziekowalem im za zyczliwosc i odrzucilem propozycje wypozyczenia wozka inwalidzkiego. Mialem szczescie, bo wlasnie zepsula sie winda.

Pokustykalem do autobusu i pojechalem do domu.

Moje mieszkanie znajdowalo sie w tym samym miejscu, w ktorym je zostawilem, wydawalo mi sie tylko mniejsze niz wczesniej. Na automatycznej sekretarce nie nagrano zadnych wiadomosci, lodowka byla pusta, pomijajac cwierc litra jogurtu naturalnego i lodyge selera, ktora odziedziczylem po poprzednich lokatorach.

Zgodnie z zapowiedziami lekarzy czulem bol w klatce piersiowej, wiec szybko polozylem sie na sofie i zaczalem ogladac wyscigi konne w Doncaster z duza szklanka Jestem Pewien, Ze Gdzies Juz Widzialem Te Kuropatwe.

Musialem na chwile przysnac. Obudzil mnie telefon. Szybko wstalem, wydajac stlumiony okrzyk z bolu i siegnalem po butelke whisky. Pusta. Czulem sie naprawde paskudnie. Spojrzalem na zegarek i podnioslem sluchawke. Dziesiec po osmej albo za dwadziescia druga. Nie moglem sie zorientowac.

— Pan Lang?

Mezczyzna. Amerykanin. Trzask, warkot. Daj spokoj, znam ten numer.

— Tak.

— Pan Thomas Lang?

Zalapalem. Tak, Mike, rozpoznam ten glos w piec sekund. Potrzasnalem glowa, starajac sie dobudzic. Zadzwonilo mi w uszach.

— Jak sie pan miewa, panie Woolf? — zapytalem.

Cisza po drugiej stronie linii. Po chwili:

— Z tego, co wiem, to znacznie lepiej od pana.

— Bez przesady — rzucilem.

— Czyzby?

— Zawsze balem sie, ze nie bede mial co opowiadac wnukom. Opowiesci o kontaktach z rodzina Woolfow powinny mi wystarczyc na pierwszych pietnascie lat ich zycia.

Odnioslem wrazenie, ze sie zasmial, ale moze po prostu wystapily jakies zaklocenia na linii. A moze ktos z ekipy ONeala wywrocil sprzet do podsluchu.

— Niech pan poslucha, Lang — powiedzial Woolf. — Chcialbym sie z panem spotkac.

— Oczywiscie, ze pan chce, panie Woolf. Pomyslmy. Tym razem zaoferuje mi pan pieniadze za to, zebym — niepostrzezenie przeprowadzil na panu zabieg wazektomii? Zgadlem?

— Chcialbym wszystko wytlumaczyc, jezeli nie ma pan nic przeciwko. Lubi pan wloska kuchnie?

Przypomnial mi sie seler i jogurt i zdalem sobie sprawe, ze istotnie mam wielka ochote na wloska kuchnie. Byl jednak pewien problem.

— Panie Woolf, zanim poda pan nazwe miejsca, prosze sie przygotowac na to, ze byc moze bedzie pan musial zarezerwowac stolik dla dziesieciu osob. Mam przeczucie, ze mozemy rozmawiac przez telefon towarzyski.

— Nie ma problemu — zasmial sie. — Obok telefonu znajdzie pan przewodnik turystyczny.

Spojrzalem na stolik i zobaczylem, ze istotnie lezy na nim ksiazeczka w miekkiej czerwonej oprawie. Ewan's Guide to London. Przewodnik wygladal na nowy i z cala pewnoscia to nie ja go kupilem.

— Prosze sluchac uwaznie — kontynuowal Woolf. — Niech pan otworzy go na stronie dwudziestej szostej. Pozycja numer piec. Do zobaczenia za pol godziny.

Uslyszalem w sluchawce odglosy jakiegos zamieszania i przez chwile sadzilem, ze sie rozlaczy, ale odezwal sie ponownie.

— Lang?

— Slucham?

— Niech pan nie zostawia przewodnika w mieszkaniu.

Westchnalem gleboko.

— Panie Woolf — powiedzialem ze znuzeniem. — Byc moze jestem glupi, ale nie az tak.

— Taka wlasnie mialem nadzieje.

Rozlaczyl sie.

Pod numerem piatym na stronie dwudziestej szostej obszernego przewodnika po tym, jak przepuscic mase kasy w Wielkim Londynie, autorstwa niejakiego Ewana, znajdowal sie wpis: „Giare, 216 Roseland, WC2, k. wloska, 60/os. , klimatyzacja, Visa, Mastercard, American Experess”, po ktorym nastepowaly trzy zestawy skrzyzowanych sztuccow. Pobiezny przeglad przewodnika powiedzial mi, ze Ewan nie szafowal motywem z trzema kompletami sztuccow, wiec przynajmniej moglem liczyc na przyzwoita kolacje.

Nastepnym problemem bylo dotarcie na miejsce bez holowania za soba tuzina urzednikow sluzby cywilnej w brazowych plaszczach. Nie moglem miec pewnosci, ze Woolfowi uda sie ta sama sztuka, ale poniewaz zadal sobie trud przygotowania sztuczki z przewodnikiem — ktora, musze przyznac, przypadla mi do gustu — musial miec pewnosc, ze moze sie swobodnie przemieszczac, nie zwracajac uwagi obcych mezczyzn.

Wyszedlem z mieszkania i podszedlem do drzwi wyjsciowych budynku. Moj kask spoczywal na liczniku gazu, towarzyszyla mu para przetartych skorzanych rekawiczek, Otworzylem drzwi frontowe i wystawilem glowe na ulice. Nic dostrzeglem zadnej postaci w filcowym kapeluszu, ktora wyprostowalaby sie pod latarnia i rzucila na ziemie pnpierosa bez filtra. Ale z drugiej strony, tak naprawde nie spodziewalem sie zobaczyc nikogo takiego.

Po lewej stronie w odleglosci piecdziesieciu metrow zobaczylem zielona furgonetke z gumowa antena wystajaca z dachu, a po prawej na drugim koncu ulicy namiot robotnikow drogowych w czerwono-biale prazki. Obecnosc obu mogla byc zupelnie przypadkowa.

Wsunalem sie z powrotem do srodka, zalozylem kask i rekawiczki i wygrzebalem klucze z kieszeni. Ostroznie otworzylem znajdujaca sie na drzwiach frontowych skrzynke na listy, wsunalem w otwor pilota zdalnie sterujacego alarmem w motocyklu i nacisnalem przycisk. Kiedy moj kawasaki wydal z siebie pojedyncze bipniecie, aby poinformowac, ze alarm zostal wylaczony, otworzylem szeroko drzwi i ruszylem ulica biegiem z maksymalna predkoscia, na jaka pozwalala mi zraniona pacha.

Motor zapalil za pierwszym razem, jak to zwykle bywa w przypadku japonskich motocykli, otworzylem ssanie do polowy, wrzucilem pierwszy bieg i zluzowalem sprzeglo. Wsiadlem tez na niego, jezeli zastanawialiscie sie, czy o tym pamietalem. Mijajac ciemnozielona furgonetke, musialem juz pedzic z predkoscia ponad szescdziesieciu kilometrow na godzine. Usmiechnalem sie na mysl, ze tlum przeklinajacych mezczyzn w anorakach obijal sobie wlasnie lokcie o rozne przedmioty. Kiedy dojechalem do konca ulicy, dostrzeglem w lusterku swiatla ruszajacego za mna samochodu. Byl to rover.

Skrecilem w lewo na Bayswater Road z predkoscia niewiele nizsza od dozwolonej. Zatrzymalem sie na

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату