powiem, ze juz wczesniej wiele slyszalem na ten temat.

— Niech pan go wyslucha, dobrze? — wlaczyla sie Sara i lekko podskoczylem, slyszac gniew w jej glosie. Kiedy na nia popatrzylem, odwzajemnila spojrzenie, mocno zaciskajac usta.

— Czy slyszal pan kiedys o Blefie Stoltoia? — zapytal Woolf.

Odwrocilem sie z powrotem w jego strone.

— Blefie… nie, nie sadze.

— Niewazne — powiedzial. — Anatol Stoltoi byl generalem Armii Czerwonej. Szefem sztabu za czasow Chruszczowa. Poswiecil cala kariere przekonywaniu USA, ze Rosjanie maja trzydziesci razy wiecej rakiet niz Stany Zjednoczone. Na tym polegalo jego zadanie. Dzielo jego zycia.

— No i udalo mu sie, prawda?

— Z korzyscia dla nas, tak.

— Nas, czyli… ?

— Pentagon dobrze wiedzial, ze Stoltoi opowiada kompletne brednie. Wiedzial. Ale nie powstrzymalo go to przed znalezieniem uzasadnienia dla najwiekszych zbrojen, jakie kiedykolwiek widzial swiat.

— Byc moze zawinilo wypite wino, ale strasznie ciezko przychodzilo mi polapac sie w tym wszystkim.

— No tak — powiedzialem. — W takim razie zrobmy cos w tej sprawie. Gdzie sie zapodzial moj wehikul czasu? A, juz wiem, w przyszlej srodzie.

Sara wydala z siebie cichy syk i odwrocila wzrok. Byc moze miala racje, byc moze zachowywalem sie niepowaznie, ale na litosc boska, dokad zmierzala ta rozmowa?

Woolf przymknal na chwile oczy, gromadzac zapasy cierpliwosci.

— Jak pan sadzi — zapytal powoli — czego najbardziej potrzebuje przemysl zbrojeniowy?

Podrapalem sie po glowie z nalezyta powaga.

— Klientow?

— Wojny — powiedzial Woolf. — Konfliktu. Zamieszek.

Zaczyna sie, pomyslalem. Nadchodzi wielka teoria.

— Rozumiem. Stara sie pan mi powiedziec, ze wojna w Zatoce Perskiej zostala wszczeta przez producentow broni?

Naprawde zachowywalem sie tak uprzejmie, jak tylko moglem.

Woolf nie odpowiedzial. Siedzial z lekko przechylona na bok glowa, obserwujac mnie i zastanawiajac sie, czy wybral nieodpowiedniego czlowieka. Nie mialem co do tego zadnych watpliwosci.

— Ale tak na serio… — podjalem. — To wlasnie chce mi pan powiedziec? To znaczy naprawde chcialbym sie dowiedziec, jakie jest panskie zdanie na ten temat. Chcialbym sie dowiedziec, o co w tym wszystkim chodzi.

— Widzial pan relacje w telewizji? — zapytala Sara, podczas gdy Woolf nieustannie mi sie przygladal. — Inteligentne bomby, system antyrakietowy Patriot i inne zabawki?

— Widzialem — potwierdzilem.

— Producenci broni, Thomas, wykorzystuja te nagrania w filmach promocyjnych pokazywanych na targach — zbrojeniowych na calym swiecie. Ludzie umieraja, a oni wykorzystuja zdjecia w reklamach. Ohydne.

— Slusznie — przyznalem. — Zgoda. Swiat to okropne miejsce i wszyscy wolelibysmy raczej mieszkac na Saturnie. Ale co to ma konkretnie wspolnego ze mna?

Podczas gdy Woolfowie wymieniali znaczace spojrzenia, desperacko staralem sie ukryc ogromne wspolczucie, jakie dla nich czulem. Nie ulegalo watpliwosci, ze zaprzatneli sobie glowy jakas koszmarna teoria spiskowa, ktora wedle wszelkiego prawdopodobienstwa miala pochlonac najlepsze lata ich zycia. Beda wycinac artykuly z gazet, uczestniczyc w seminariach na temat trawiastych pagorkow i nic, co powiem, nie zawroci ich z tej drogi. Najlepiej byloby podrzucic im ukradkiem dwa funty na pokrycie kosztow tasmy klejacej i udac sie w swoja strone.

Staralem sie usilnie znalezc jakas wiarygodna wymowke, aby sobie pojsc, kiedy zdalem sobie sprawe, ze Woolf od jakiegos czasu szarpie sie z aktowka, a teraz, kiedy ja juz otworzyl, wyciagnal kilka blyszczacych fotografii w formacie dwadziescia na dwadziescia piec centymetrow.

Podal mi te, ktora znajdowala sie na wierzchu.

Zdjecie przedstawialo helikopter podczas walki. Nie potrafilem oszacowac jego wielkosci, ale nie przypominal zadnego ze znanych mi z widzenia lub slyszenia modeli. Mial dwa wirniki nosne krecace sie niecaly metr od pojedynczego masztu; zauwazylem brak smigla ogonowego. Kadlub wydawal sie krotki w porownaniu z caloscia. Maszyna byla pomalowana na czarno i nigdzie nie moglem dostrzec oznaczen identyfikacyjnych.

Podnioslem wzrok na Woolfa, liczac, ze uslysze wyjasnienie, ale on po prostu podal mi kolejne zdjecie. To zostalo zrobione z gory, wiec pokazywalo tlo; zaskoczylo mnie, ze okazal sie nim obszar miejski. Ten sam albo podobny helikopter wisial w powietrzu miedzy dwoma anonimowymi wiezowcami i teraz moglem juz z cala pewnoscia stwierdzic, ze byla to mala, byc moze jednomiejscowa maszyna.

Trzecia fotografia przedstawiala znaczne zblizenie helikoptera znajdujacego sie na ziemi. Do czegokolwiek sluzyl, na pewno mial charakter wojskowy, poniewaz na kadlubie pod kabina pilota zamontowano duza ilosc paskudnie wygladajacego uzbrojenia. Rakiety Hydra 70 mm, pociski powietrze-ziemia Hellfire, karabiny maszynowe kaliber .50 i kupa innego sprzetu. Duza zabawka dla duzych chlopcow.

— Skad pan wzial te zdjecia? — zapytalem.

Woolf pokrecil glowa.

— To nieistotne.

— Wydaje mi sie, ze jednak istotne. Mam silne prze czucie, panie Woolf, ze nie powinien pan posiadac tych fotografii.

Woolf odchylil glowe do tylu, jakby w koncu zaczal tracic do mnie cierpliwosc.

— To nieistotne, skad je wzialem — powiedzial. — Istotne jest to, co sie na nich znajduje. To bardzo wazny statek powietrzny, panie Lang. Moze mi pan wierzyc. Bardzo, bardzo wazny.

Wierzylem mu. Dlaczego mialbym nie wierzyc?

— Od dwunastu lat — wyjasnil Woolf — Pentagon realizuje program LH. Jego celem jest zastapienie pociskow przeciwczolgowych Cobra i Super-Cobra, ktorych Sily Powietrzne Armii Stanow Zjednoczonych i piechota morska uzywaja od czasow wojny w Wietnamie.

— LH? — zapytalem niepewnie.

— Lekki helikopter — odpowiedziala Sara z mina „No i kto by przypuszczal, ze tego nie wiesz”. Woolf senior kontynuowal:

— Ten statek powietrzny to odpowiedz na program. Zostal wyprodukowany przez Mackie Corporation of America, a zaprojektowano go do wykorzystania w operacjach tlumienia rewolt. Operacjach antyterrorystycznych. Rynkiem zbytu, poza zaopatrzeniem Pentagonu, sa policja i sily porzadkowe na calym swiecie. Ale przy cenie dwa i pol miliona za sztuke ciezko bedzie je opchnac.

— Tak — zgodzilem sie. — Moge sobie to wyobrazic.

Jeszcze raz spojrzalem na zdjecia i desperacko probowalem wymyslic jakas inteligentna uwage.

— Dlaczego dwa wirniki nosne? Taka konstrukcja wyglada na odrobine skomplikowana.

Zauwazylem, jak spogladaja po sobie, ale nie potrafilem odgadnac, co to oznacza.

— Nie ma pan najmniejszego pojecia o helikopterach, prawda? — odezwal sie w koncu Woolf.

Wzruszylem ramionami.

— Sa halasliwe — powiedzialem. — Czesto sie rozbijaja, To mniej wiecej wszystko.

— Sa powolne — wlaczyla sie Sara. — powolne i z tego powodu narazone na niebezpieczenstwo na polu bitwy. Wspolczesny helikopter atakujacy moze przemieszczac sie z predkoscia okolo czterystu kilometrow na godzine.

Juz mialem powiedziec, ze jak dla mnie to dosc predko, ale Sara mowila dalej:

— Wspolczesny mysliwiec przelatuje kilometr w dwie i pol sekundy.

Bez przywolywania kelnera i poproszenia o olowek i kartke papieru nie mialem najmniejszej szansy policzyc, czy to szybciej, czy wolniej niz czterysta kilometrow na godzine, wiec tylko kiwnalem glowa i pozwolilem jej kontynuowac.

— Tym, co ogranicza predkosc konwencjonalnego helikoptera — powiedziala powoli, wyczuwajac moje

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату