podczas odprawy celnej na francuskim lotnisku.

— Nie, Tom. Nie wydaje mi sie, zebysmy chcieli zawracac glowe jakiemus lekarzowi — glos mial spokojny, ale wyraznie sie zdenerwowal. Skora zachrzescila, otworzyly sie drzwi. — Zostan z nim. Nie spuszczaj go z oka ani na chwile. Jak bedziesz musial pojsc do lazienki, to mnie zawolaj.

— Zaczekaj — powiedzialem. — Co to znaczy zawracac glowe? Jestem ranny. Cierpie, na litosc boska!

Buty odwrocily sie w moja strone.

— Byc moze, Tom. Byc moze. Ale kto, do diabla, zmywa papierowe talerze?

Niewiele dobrego mozna powiedziec lub poczuc w sytuacji, w jakiej sie znajdowalem. Naprawde niewiele. Ale zasada jest taka, ze po kazdej potyczce slownej, wygranej czy przegranej, powtarza sie ja w myslach, starajac sie wyciagnac z niej jak najwiecej wnioskow. Tym wlasnie sie zajalem, podczas gdy Richie podpieral sciane przy drzwiach.

Po pierwsze, Zadbany wiedzial o wielu rzeczach, do tego dowiedzial sie o nich szybko. A zatem dysponowal ludzmi, dobra lacznoscia albo jednym i drugim. Po drugie, nie powiedzial „zawolaj Igora albo ktoregos z chlopakow”. Powiedzial „zawolaj mnie”. A to prawdopodobnie znaczylo, ze w wahadlowcu znajdowali sie tylko Zadbany i Richie.

Po trzecie, i w tym momencie najwazniejsze, bylem jedyna osoba, ktora z cala pewnoscia wiedziala, ze nie skrecilem sobie szyi.

Rozdzial 8

Do wojska sie zaciagnalem, by wielka mnie okryla chwala I bym zycie codziennie narazal za szesc pensow bez mala. Charles Dibdin

Minal jakis czas. Mozliwe, a nawet prawdopodobne, ze minelo go calkiem sporo, ale po wypadku motocyklowym powzialem pewne podejrzenia odnosnie czasu i sposobu, w jaki sie zachowywal. Sprawdzalem kieszenie po kazdym spotkaniu; tego typu sprawy.

Nie istnial zaden sposob, aby zmierzyc cokolwiek w tym pokoju. Sztuczne oswietlenie, caly czas wlaczone. Poziom halasu nic mi nie mowil. Byloby mi latwiej, gdybym uslyszal butelki po mleku brzeczace w skrzynce lub kogos wolajacego: „Dowiezli »Evening Standard«!”. Ale do moich uszu nie dochodzily zadne dzwieki.

Jedynym urzadzeniem spelniajacym role chronometru, jakie mialem w zasiegu reki, byl moj pecherz, ktory sygnalizowal, ze od chwili wyjscia z restauracji uplynely mniej wiecej cztery godziny. Nie pokrywalo sie to z obliczeniami zwiazanymi z woda po goleniu Zadbanego. Ale z drugiej strony te tanie wspolczesne pecherze bywaja piekielnie zawodne.

Richie opuscil pokoj tylko raz, zeby przyniesc sobie krzeslo. Podczas jego nieobecnosci probowalem sie uwolnic, zwiazac przescieradla i zjechac na nich przez okno na ziemie, ale zdazylem jedynie podrapac sie w udo. Richie wrocil i odkad usadowil sie wygodnie na krzesle, siedzial cicho, co sklonilo mnie do przypuszczenia, ze przyniosl sobie rowniez cos do czytania. Poniewaz jednak nie slyszalem odglosow przewracania stron, albo czytal bardzo powoli, albo zadowolil sie wpatrywaniem w sciane. Albo we mnie.

— Musze pojsc do lazienki — wychrypialem.

Brak odpowiedzi.

— Powiedzialem, ze musze…

— Stul pysk.

Spodobalo mi sie to. Przynajmniej wiedzialem, jak nalezy z nim postepowac.

— Posluchaj, musisz…

— Slyszales, co powiedzialem? Stul pysk. Jak musisz sie odlac, to lej tam, gdzie jestes.

— Richie…

— Kto ci, kurwa, powiedzial, ze nazywam sie Richie?

— To jak powinienem cie nazywac? — zamknalem oczy.

— W ogole mnie w zaden sposob nie nazywaj. W zaden sposob. Lez spokojnie i lej. Zrozumiales?

— Nie chce mi sie lac.

Niemal uslyszalem, jak trybiki obracaja mu sie w mozgu.

— Co?

— Musze sie wysrac, Richie. Stara brytyjska tradycja. Jezeli chcesz w tej sytuacji siedziec ze mna w pokoju, to juz twoja sprawa. Pomyslalem tylko, ze postapie uczciwie, ostrzegajac cie.

Richie zastanawial sie nad tym przez chwile i bylem pewien, ze slysze, jak marszczy mu sie nos. Krzeslo zaszuralo i gumowe buty ruszyly w moim kierunku.

— Nie pojdziesz do toalety ani sie nie zesrasz. — Twarz pojawila sie, opieta jak zawsze. — Slyszysz? Zostaniesz lam, gdzie jestes i stulisz pysk…

— Nie masz dzieci, prawda Richie?

— Zmarszczyl brwi i wygladalo na to, ze wymagalo to od jego twarzy ogromnego wysilku. Brwi, miesnie i sciegna zostaly zmobilizowane do pracy na rzecz tego pojedynczego, troche glupiego wyrazu twarzy.

— Co?

— Ja sam, prawde mowiac, tez nie mam dzieci, ale mam za to chrzesniakow. A im po prostu nie da sie wytlumaczyc, zeby tego nie robily. Nie sluchaja.

Wyraz niezrozumienia na twarzy Richiego poglebil sie.

— O czym ty, kurwa, mowisz?

— Rozumiesz, probowalem. Jedziesz z dzieciakami samochodem i nagle jedno z nich chce sie wysrac. Mowisz mu, zeby wytrzymalo, wetknelo sobie tam korek, zaczekalo, az sie zatrzymamy, ale to nie skutkuje. Kiedy cialo chce srac, musi srac.

Wyraz niezrozumienia lekko ustapil, co mnie ucieszylo, bo zaczelo mnie meczyc samo patrzenie na niego. Pochylil sie nade mna, tak ze nasze nosy znalazly sie w jednej linii.

— Sluchaj, zasrancu…

Tylko tyle zdazyl powiedziec, poniewaz przy slowie „zasrancu” z calej sily wyrzucilem w gore prawe kolano i wbilem mu je w policzek. Zamarl na chwile, czesciowo ze zdumienia, a czesciowo od wstrzasnienia mozgu, tymczasem ja podnioslem lewa noge i oplotlem ja wokol jego szyi. Kiedy sciagalem go na lozko, zdolal wystawic lewa reke przed siebie, aby z jej pomoca utrzymac sie w gorze. Nie mial jednak pojecia, jak silne sa nogi. A one naprawde sa silne.

Znacznie silniejsze od gardel.

Musze przyznac, ze opieral sie calkiem skutecznie. Probowal zwyklych sztuczek, chwytajac mnie za gardlo, wbijajac mi stopy w twarz, ale aby skutecznie sie nimi posluzyc, potrzeba powietrza, a ja akurat nie bylem w nastroju, zeby pozwolic mu na zaczerpniecie jakichkolwiek uzytecznych ilosci. Jego opor wzmagal sie od gniewu, przez wscieklosc do przerazenia, osiagnal szczyt, a nastepnie opadl do stanu nieprzytomnosci. Trzymalem go jeszcze przez dobre piec minut, poniewaz na jego miejscu probowalbym udawac niezywego, kiedy tylko zorientowalbym sie, ze nie mam szans.

Ale Richie zdecydowanie nie udawal niezywego.

Rece zwiazano mi paskami, wiec troche musialem sie nad nimi napracowac. Za jedyne narzedzie mialem

Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату