sie to moglo wydawac. Staralem sie odtworzyc te postawe i chyba calkiem niezle mi sie to udalo. — Gospodarcza supremacja przedsiebiorstw miedzynarodowych nad rzadami narodowymi — belkotalem niezrozumiale, jakby kazdy glupek w kraju powinien byl orientowac sie, ze to palaca kwestia.

— Dla jakiej gazety piszesz ten artykul, Thomas?

Osunalem sie na krzeslo. Teraz oni stali razem po jednej stronie biurka, a ja garbilem sie po drugiej. Wystarczy, ze bekne kilka razy i zaczne wygrzebywac sobie szpinak z zebow, aby Philip poczul sie zwyciezca.

— Zasadniczo kazdej, ktora go kupi — odparlem, gburowato wzruszajac ramionami.

Philip pogardzal mna, zastanawiajac sie, jak w ogole mogl mnie traktowac jako zagrozenie.

— I chcesz ode mnie uzyskac… co? Jakies informacje?

Wychodzil na ostatnia prosta prowadzaca do zwyciestwa.

— Zgadza sie — powiedzialem. — W sumie tylko o obracaniu pieniedzmi. Jak ludzie obchodza prawo walutowe, transferuja pieniadze, tak zeby nikt o tym nie wiedzial. Ogolnie chodzi o generalne mechanizmy, ale szczegolnie interesuja mnie jeden czy dwa przypadki.

Naprawde lekko beknalem, wypowiadajac te slowa. Ronnie uslyszala i odwrocila sie do mnie przodem.

— Na milosc boska, Philip, powiedz mu, zeby spadal — powiedziala. Poslala mi gniewne spojrzenie. Odrobine przerazajace. — Wtargnal tu…

— Pilnuj wlasnego nosa, dobrze? — warknalem. Gapilem sie na nia prostacko i kazdy, kto by nas teraz zobaczyl, moglby przysiac, ze od lat tworzymy nieudane malzenstwo. — Philip nie ma nic przeciwko. Prawda Philip?

Juz mial powiedziec, ze absolutnie nie ma nic przeciwko, ze z jego perspektywy wszystko idzie wspaniale, ale Ronnie mu na to nie pozwolila. Plomienie strzelaly jej z oczu.

— Stara sie byc uprzejmy, matolku — krzyknela. — Philip jest dobrze wychowany.

— W przeciwienstwie do mnie?

— To ty powiedziales.

— Bo ty nie musialas.

— Och, jakis ty wrazliwy!

Pozarlismy sie na calego. I to w zasadzie bez przecwiczenia tego wczesniej.

Zapadla dluga, paskudna cisza. Philip zaczal chyba myslec, ze okazja moze mu sie wymknac w ostatnim momencie, poniewaz dodal:

— Chcesz przesledzic jakies konkretne transakcje finansowe, Thomas? Czy tylko ogolnie mechanizmy?

Bingo.

— Najchetniej jedno i drugie, Phil — powiedzialem.

Po poltorej godzinie zostawilem Philipa przy terminalu komputerowym z lista „naprawde dobrych kumpli, ktorzy mieli wobec niego dlug wdziecznosci”, przeszedlem przez City, zjadlem absolutnie ohydny lunch z ONealem na ulicy Whitehall. Chociaz jedzenie bylo zupelnie smaczne.

Przez chwile rozmawialismy o kapuscie i krolach, kiedy jednak zabralem sie do streszczania przebiegu ostatnich wydarzen, twarz ONeala zmieniala stopniowo kolor z rozowego przez bialy na zielony. Gdy przedstawilem rozwiazanie pozwalajace wedlug mnie zakonczyc cala sprawe z odpowiednim przytupem, stala sie zupelnie szara.

— Lang — wychrypial, odstawiajac filizanke z kawa — nie mozesz… to znaczy… nie potrafie sobie wyobrazic, ze moglbys…

— Panie ONeal — przerwalem. — Nie prosze pana o pozwolenie.

Przestal chrypiec i siedzial cicho, poruszajac bezglosnie ustami.

— Przedstawiam tylko panu prawdopodobny przebieg wydarzen. Przez grzecznosc — przyznaje, ze osobliwie dobieralem slowa, zwazywszy sytuacje. — Interesuje mnie to, aby pan, Solomon, jak i caly wasz departament wyszedl z tej sprawy w miare obronna reka. Albo skorzystacie z mojej propozycji, albo nie. Wybor nalezy do pana.

— Ale… — platal sie — nie mozesz… moglbym przeciez zawiadomic policje.

Mysle, ze nawet on zdawal sobie sprawe, jak nieprzekonujaco to zabrzmialo.

— Oczywiscie, ze moglby pan zawiadomic policje — powiedzialem. — Jezeli chce pan, aby panski departament zostal zamkniety w ciagu czterdziestu osmiu godzin, a pracujacych w nim urzednikow przeniesiono do pracy w zlobku Ministerstwa Rolnictwa i Rybolowstwa, to owszem, doniesienie na mnie na policje wydaje sie doskonalym pomyslem. Pytam zatem, czy da mi pan jego adres?

Poruszal jeszcze przez chwile ustami, po czym wyraznie wzial sie w garsc i zaczal wodzic teatralnym spojrzeniem po restauracji, jakby chcial zakomunikowac wszystkim dookola: A Teraz Wrecze Temu Czlowiekowi Wazny Dokument.

Wzialem od niego adres, o ktory prosilem, wypilem do konca kawe i wstalem. Kiedy rzucilem na niego jeszcze raz okiem spod drzwi, ogarnelo mnie silne przeczucie, ze ONeal zastanawia sie wlasnie, jak szybko zalatwic sobie urlop na nastepny miesiac.

Adres wskazywal na czesc Londynu zwana Kentish Town i znalazlem pod nim kilkupietrowy budynek komunalny z lat szescdziesiatych ze swiezo pomalowana stolarka, skrzynkami na kwiaty, przystrzyzonymi zywoplotami i rzedem garazy pokrytych tynkiem kamyczkowym. Nawet winda dzialala.

Wjechalem na drugie pietro i przystanalem na podescie, probujac zrozumiec, coz to za okropna seria biurokratycznych pomylek doprowadzila budynek do tak porzadnego stanu. W wiekszosci dzielnic Londynu zabiera sie pojemniki na smieci z ulic zamieszkanych przez klase srednia i oproznia je na osiedlach domow komunalnych, a na dokladke podpala kilka stojacych na chodniku fordow contina. Ale rzecz jasna nie tutaj. Znalazlem sie w funkcjonalnym budynku, w ktorym ludzie mogli naprawde zyc w miare godnie, nie majac poczucia, ze reszta spoleczenstwa znika za horyzontem w autobusach wycieczkowych w drodze na wymarzone wakacje. Mialem ochote napisac do kogos stanowczy list w tej sprawie. A nastepnie podrzec go na kawaleczki i rozrzucic je na trawniku przed domem.

Szklane drzwi prowadzace do mieszkania numer czternascie otworzyly sie gwaltownie i pojawila sie w nich kobieta.

— Czesc — powiedzialem. — Nazywam sie Thomas Lang. Przyszedlem zobaczyc sie z panem Raynerem.

Bob Rayner karmil zlota rybke, tymczasem ja wyjasnilem mu, o co mi chodzi.

Tym razem mial na nosie okulary i byl ubrany w zolty sweter golfowy, ktore jak przypuszczam wolno nosic twardzielom podczas dni wolnych od pracy. Poprosil zone, zeby podala nam herbate i krakersy. Przez dziesiec minut prowadzilismy klopotliwa rozmowe: ja zapytalem, jak sie czuje, on stwierdzil, ze wciaz miewa dziwne bole glowy, ja wyrazilem swoje ubolewanie, on zapewnil, zebym sie nie martwil, poniewaz zdarzaly sie rowniez, zanim go uderzylem.

Wygladalo na to, ze zakonczylismy ten temat. Bylo, minelo. Rozumiecie, Bob byl zawodowcem.

— Myslisz, ze uda ci sie ja zdobyc? — zapytalem.

Pobebnil palcami o krawedz akwarium, co nie wydawalo sie robic najmniejszego wrazenia na rybce.

— To cie bedzie kosztowac — powiedzial po chwili.

— Nie ma problemu — odparlem.

Naprawde nie bylo problemu. Morderstone za to zaplaci.

Rozdzial 22

Ciezka praca, w pocie czola,
Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату