jezeli cos sie szybko nie stanie, bede musial to sprowokowac. Cholerny Benjamin! Ramiona zaczely mnie bolec od ciezaru opierajacego sie na nich ciala.

— Dobra robota, Thomas — odezwal sie glos.

Spojrzalem w lewo pod ramie i zobaczylem pare podniszczonych butow marki Red Wing. Jeden spoczywajacy plasko na ziemi, drugi odchylony w prawo z czubkiem wbitym w piasek. Powoli podnioslem glowe i odszukalem wzrokiem reszte Russella Barnesa.

Opieral sie usmiechniety o drzwi furgonetki, wyciagajac w moim kierunku paczke marlboro. Mial na sobie skorzana kurtke lotnicza z nazwiskiem Connor wyszytym nad lewa piersia. Kto to, kurwa, jest Connor?

Obszukiwacze cofneli sie troche, ale tylko troche, wyraznie z respektu przed Barnesem. Wielu z nich przygladalo mi sie caly czas, zastanawiajac sie pewnie, czy nie przegapili jakiegos kawalka mojego ciala.

Potrzasnalem glowa, dziekujac za papierosa.

— Pozwol mi sie z nia zobaczyc — powiedzialem.

Poniewaz na mnie czeka.

Barnes przygladal mi sie przez chwile i ponownie sie usmiechnal. Czul sie dobrze, byl zrelaksowany i rozluzniony. Dla niego zabawa sie skonczyla.

Spojrzal w lewo.

— Jasne.

Odepchnal sie beztrosko od furgonetki, strzelila metalowa powloka drzwi, i dal mi znak gestem, zebym udal sie za nim. Morze obcislych koszul i panoramicznych okularow przeciwslonecznych rozstepowalo sie, kiedy przekraczalismy je, zmierzajac w kierunku niebieskiej toyoty.

Na prawo od nas za metalowa barierka staly ekipy telewizyjne, zwoje kabli wily sie na ziemi, a niebieskobiale swiatlo reflektorow przebijalo resztki nocy. Kilka kamer nakierowano na mnie, ale wiekszosc pozostawala wymierzona w budynek ambasady.

Odnioslem wrazenie, ze CNN zajmowalo najlepsza pozycje.

Morderstone wysiadl z auta jako pierwszy, Sara siedziala w srodku z rekami scisnietymi miedzy kolanami i patrzyla przed siebie. Dopiero kiedy zblizylismy sie na kilka metrow, odwrocila glowe w moja strone i sprobowala sie usmiechnac.

Czekam na ciebie, Thomas.

— Panie Lang — zaczal Morderstone, obchodzac samochod i stajac miedzy mna a Sara. Mial na sobie ciemnoszary plaszcz i biala koszule bez krawata. Polysk na jego czole wydawal sie odrobine slabszy, niz go zapamietalem, na brodzie widac bylo kilkugodzinny zarost, ale poza tym wygladal dobrze.

Bo niby dlaczego nie mialby wygladac dobrze?

Przez jedna czy dwie sekundy wpatrywal sie w moja twarz, po czym skinal z zadowoleniem glowa. Jakby dziekowal za skoszenie trawnika do znosnego standardu.

— Cieszy mnie to — powiedzial w koncu.

Ja rowniez spojrzalem mu prosto w oczy. Z pozbawiona wyrazu twarza, poniewaz nie mialem specjalnie ochoty obdarzyc go w tamtej chwili czymkolwiek.

— Co pana cieszy? — zapytalem.

Morderstone dal znak oczami komus stojacemu za mna. Uslyszalem czyjes kroki.

— Do zobaczenia, Tom — powiedzial Barnes.

Odwrocilem sie i zobaczylem, ze zaczal sie wycofywac tylem, idac powoli swobodnym, gibkim, „bede tesknil” krokiem. Kiedy nasze spojrzenia sie spotkaly, poslal mi slabo zauwazalne, ironiczne pozdrowienie, po czym obrocil sie na piecie i skierowal w strone wojskowego jeepa zaparkowanego na tylach klebowiska samochodow. Blondyn w cywilnym ubraniu zapalil silnik, widzac zblizajacego sie Barnesa, zatrabil dwukrotnie, aby oczyscic sobie droge w otaczajacym tlumie. Odwrocilem sie przodem do Morderstone'a.

Przygladal sie uwaznie mojej twarzy, z troche blizszej odleglosci i troche bardziej profesjonalnym wzrokiem. Niczym chirurg plastyczny.

— Co pana cieszy? — zapytalem ponownie i czekalem, az pytanie przebedzie ogromny dystans dzielacy nasze swiaty.

— Wykonales swoje zadanie zgodnie z moim zyczeniem — powiedzial wreszcie Morderstone. — Zgodnie z moimi przewidywaniami.

Ponownie skinal glowa. Male naciecie tu, naciagniecie skory tam — tak, mysle, ze uda nam sie poprawic panu twarz.

— Niektorzy, panie Lang — kontynuowal — niektorzy z moich przyjaciol, mowili, ze przysporzy nam pan problemow. Jako czlowiek, ktory moglby sprobowac zabawic sie w samotnego strzelca — wzial glebszy oddech. — Ale jednak to ja mialem racje. I to mnie wlasnie cieszy.

Wtedy, nie spuszczajac ze mnie wzroku, podszedl do toyoty i otworzyl drzwi.

Sara obrocila sie powoli w fotelu i wysiadla. Wyprostowala sie, skrzyzowala rece na piersiach, jakby chcial sie ochronic przed chlodem poranka, i podniosla na mnie wzrok.

Znajdowalismy sie tak blisko siebie.

— Thomas — powiedziala, a ja doslownie na sekunde pozwolilem sobie zanurzyc sie w jej oczach, gleboko, aby dotknac tego, co mnie tu przywiodlo. Nigdy nie zapomne tamtego pocalunku.

— Saro!

Objalem ja — oslaniajac, chroniac, skrywajac przed — wszystkim i wszystkimi — a ona stala z rekami wyciagnietymi przed siebie.

Opuscilem prawa reke, wsunalem ja miedzy nasze ciala, dotarlem na wysokosc brzucha, szukajac kontaktu.

Dotknalem go. Chwycilem.

— Zegnaj — wyszeptalem.

Spojrzala mi w oczy.

— Zegnaj — powiedziala.

Metal rozgrzal sie od jej ciala.

Puscilem ja i odwrocilem sie powoli, stajac twarza w twarz z Morderstone'em.

Rozmawial cicho przez komorke, spogladajac na mnie z usmiechem, z glowa przekrzywiona lekko na bok. Ale kiedy zauwazyl moja mine, od razu wiedzial, ze cos jest nie tak. Spojrzal w dol na moja dlon i w jednej chwili usmiech wyparowal z jego twarzy, jak kropla wody upuszczona na rozzarzony piec.

— Chryste — jeknal glos za mna, wiec domyslilem sie, ze rowniez ktos inny zauwazyl pistolet. Nie mialem pewnosci, poniewaz wpatrywalem sie uwaznie w oczy Morderstone'a.

— Wolnego — powiedzialem.

Reka trzymajaca telefon bezwolnie opadla w dol.

— Wolnego — powtorzylem. — A nie samotnego.

— O czym… o czym ty mowisz?

Morderstone stal, wpatrujac sie w pistolet, tymczasem informacja o tym pieknym zywym obrazku rozeszla sie fala po morzu obcislych koszul.

— Powinien pan powiedziec — powiedzialem — „sprobujesz sie zabawic w wolnego strzelca”.

Rozdzial 26

Slonce ubralo kapelusz, Hip, hip, hura!
Вы читаете Sprzedawca broni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату