Nie odpowiedziala. Nie mogla. Nie miala juz glosu.

— To moze pozniej? Zostawic dla ciebie cos dobrego?

Wchodzila jeszcze pozniej, za kazdym razem przemawiajac tym slodkim glosem. Podeszla do niej, przytulila ja, plakala na jej ramieniu. Nic nie wzruszylo Dubhe i nawet jej lzy sie zatrzymaly.

Prawdopodobnie minal caly dzien, bo pamietala, ze slonce calowalo ja przez okno, a niebo bylo blekitne jak nigdy.

Dzisiaj rzeka bedzie wspaniala. Przy takim sloncu swietnie lowi sie ryby. Mathon i inni beda juz przy rzece, beda sie bawic. Dolacze do nich, bedziemy sie razem bawic, pogadam z Pat, powiem jej, ze bardzo kocham Mathona. A Gornar jeszcze raz zabierze mi weza, a ja bede protestowac, ale nie bede sie z nim bic, bo on jest wodzem.

— Dlaczego sie nie odzywasz? Dlaczego nic nie mowisz?

Jej matka krzyczy, jest tez ojciec.

Matka nia potrzasa, Dubhe czuje bol, ale sie nie skarzy.

To cialo nie jest moje. Ja jestem nad rzeka, blisko Gornara, a on mi mowi, ze go zabilam.

Ojciec chwyta matke, sila odciaga ja od dziewczynki.

— To normalne, ze tak jest… Stalo sie cos strasznego, to normalne.

Nie trzeba dlugo czekac, aby dom wypelnil sie innymi glosami obcymi glosami, ktore przebijaja sie przez posadzke i docieraja az do niej. Burczy jej w brzuchu, przerazliwie bola ja nogi, ale nie moze sie ruszyc.

— Sprawa jest bardzo powazna, chyba tego nie rozumiecie.

To glos starca z wioski, Trarka.

Jej matka tylko placze.

— To chyba wy nie rozumiecie. — To silny i zbolaly glos jej ojca. — Jak mozecie chocby nawet pomyslec, ze cos takiego moglo zdarzyc sie umyslnie?

— Wcale tak nie twierdzimy, Gorni. To Thom, ojciec Renniego.

— Musisz jednak zdawac sobie sprawe z bolu rodzicow Gornara.

— To byl nieszczesliwy wypadek.

— Nie zamierzamy podawac tego w watpliwosc.

— Wobec tego nie rozumiem, o czym jeszcze mamy rozmawiac!

— Sprawa i tak jest powazna. Dubhe zabila chlopca.

— To byl wypadek, do diabla, wypadek!

— Uspokoj sie, jestesmy tu po to, zeby porozmawiac.

— Wy nie chcecie rozmawiac, wy chcecie skazac moja corke, mala dziewczynke!

Jej ojciec krzyczy. Odkad Dubhe siega pamiecia, nie zdarzylo sie nic podobnego.

— Renni mowi, ze ona zrobila to umyslnie… ze podniosla jego glowe i uderzyla nia o kamien.

— Wy chyba zwariowaliscie… po prostu powariowaliscie…

— Chyba nie zaprzeczysz, ze taka gwaltownosc nie jest u dziecka normalna…

— Dzieci sie bawia! Dzieci walcza! Kiedys podczas walki wybilem ci dwa zeby, pamietasz? Gdybym zle cie uderzyl, mogles nawet umrzec.

— Nie uderza sie glowa dziecka o skale, nie chcac go zabic.

Minelo kilka dni, a dom pograzony jest w ciszy, jakby byl owiniety wata. Dubhe zaczela juz jesc, ale niewiele mowi. Zreszta nikt w domu nie ma wielkiej ochoty na rozmowy. Dubhe prawie caly czas spedza na strychu. To jedyne miejsce, gdzie czuje sie dobrze. Kiedy jest na dole, nie moze uniknac nabrzmialego placzem spojrzenia matki ani zasepionej i zdenerwowanej twarzy ojca. Pietro nizej wydarzenia nabieraja ksztaltow i staja sie rzeczywiste. Na strychu czas nie istnieje i Dubhe moze chodzic tam i z powrotem, jak jej sie podoba, i calkowicie wymazac tamten dzien nad brzegiem rzeki. I tak robi. Przez krotkie i cenne chwile udaje jej sie myslec o czyms innym, i w glebi serca dalej potrafi kochac Mathona.

Niedlugo wszystko sie skonczy, bede mogla wrocic na zewnatrz. Czeka mnie niezapomniane lato.

Pewnego wieczoru do jej pokoju wchodzi ojciec.

— Spisz?

Od tamtego popoludnia Dubhe nie moze juz spac spokojnie. W nocy, kiedy jest w lozku, boi sie, a jezeli uda jej sie zasnac, z reguly ma przerazajace koszmary.

— Nie, nie spie.

Ojciec siada na brzegu lozka. Patrzy na nia.

— Jak… jak sie czujesz?

Dubhe wzrusza ramionami. Nie wie.

— Ludzie z wioski chcieliby z toba porozmawiac.

Dubhe sztywnieje. Zebrania ze starcem sa sprawa doroslych. Dzieci nigdy nie moga w nich uczestniczyc.

— Dlaczego?

— Bo… no wiesz… Z powodu tego, co sie stalo. Dubhe czuje, jak lzy podchodza jej do gardla.

— Ja… nie wiem, co mialabym powiedziec… Ojciec gladzi ja po policzku.

— Wiem, ze to trudne i przykre, ale przysiegam ci, ze to ostatnia nieprzyjemna rzecz, jaka spotyka cie w tym okresie.

Lzy splywaja same.

— Nie chce…

— Ja tez nie chce, ale wioska zdecydowala, rozumiesz? Nie moge sprzeciwic sie wiosce… Chca tylko, zebys opowiedziala im historie. Opowiesz, co sie stalo, a potem o tym zapomnimy, zgoda?

Dubhe podnosi sie na lozku, przytula do ojca i placze, placze — jak tamtego dnia nad brzegiem rzeki, jak od tamtej pory nie plakala.

— Ja nie chcialam, nie chcialam! Bo on zaczal wpychac mi glowe pod wode, a ja sie przestraszylam! Nie wiem, jak to sie stalo, ale on w pewnym momencie juz sie nie ruszal! I byla krew, on mial otwarte oczy i patrzyl na mnie ze zla twarza, i krew, krew w wodzie, na trawie…

Ojciec tez ja obejmuje.

— Powiesz tylko tyle — mowi zlamanym glosem — a oni zrozumieja, bo to byla tylko straszna pomylka, okropna historia, w ktorej nie ma zadnej twojej winy.

Odrywa sie i znowu gladzi ja po twarzy.

— Zgoda?

Dubhe kiwa glowa.

— Pojdziemy do nich za dwa dni. Ale do tamtego czasu chcialbym, zebys o tym nie myslala. Obiecaj mi, ze sie postarasz.

— Tak.

— A teraz spij.

Ojciec ostatni raz ja sciska i przepelniona nowym spokojem dziewczynka kladzie glowe na poduszce. Po raz pierwszy od wielu nocy nie ma koszmarow.

Pokoj jest szary i zadymiony. Z zapachem dymu miesza sie won ludzi, wielu osob stloczonych w sali o drewnianych scianach.

Zbiegli sie wszyscy. W Selvie juz od wielu lat nie ma morderstw, nawet najstarsi mieszkancy nie pamietaja, kiedy ostatnio zwolano tego typu zebranie.

W pierwszym rzedzie siedza rodzice Gornara. Zamknieci w swym bolu, unikaja spojrzenia Dubhe. Za bardzo przypominaja jej wlasnych rodzicow, siedzacych po przeciwnej stronie, tez w pierwszym rzedzie.

Za nimi tlumy ludzi, ktorzy nie maja z tym nic wspolnego, ale i tak chca byc obecni, chca widziec, uczestniczyc. W wiosce zamieszkanej przez trzysta dusz zabojstwo jest sprawa wszystkich.

Nie ma dzieci. Dubhe jest jedyna osoba ponizej pietnastego roku zycia.

Meczacy szmer wypelnia przestrzen sali, oczy wszystkich sa zwrocone na nia, a palce wskazuja na nia ukradkiem. Dubhe ma tylko nadzieje, ze to sie szybko skonczy.

Czeka mnie wspaniale lato, powtarza sobie niczym jakies zaklecie. Kiedy juz minie ten straszny wieczor, bedzie slonce i zabawy, wystarczy myslec tylko o nich.

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×