Wchodza starcy. Jest ich pieciu, a wsrod nich Trarek — ten, ktory rzadzi wioska — ktory razem z rownymi sobie podejmie decyzje. Jest stary, a wszystkie dzieci czuja wobec niego oniesmielenie i strach. Ma surowy wyraz twarzy. Dubhe nie pamieta, zeby kiedykolwiek widziala, jak sie smieje.

Starcy siadaja i w jednej chwili nad calym zgromadzeniem zapada cisza.

Dubhe wykreca spocone dlonie.

Trarek odczytuje jakas rytualna formule, dziewczynka nie rozumie, o co chodzi. To pierwszy proces, w ktorym bierze udzial.

Drzwi otwieraja sie i wchodza jej przyjaciele. Dubhe jest zdziwiona, ale nie ma odwagi, aby na nich spojrzec. Opuszcza glowe, a w uszach rozbrzmiewaja jej tylko slowa Renniego: „Zabilas go! Zabilas!”.

Trarek wzywa ich jednego po drugim. Najpierw Pat, potem Mathon, potem Sams. Pyta ich, co wydarzylo sie nad rzeka.

Wszyscy maja spiete glosy, uciekajacy wzrok i wypieki na twarzy. Mrucza pod nosem, a ich wspomnienia wydaja sie poplatane.

— To on zabral jej weza — mowi pewnie Pat.

— Zatem uwazasz, ze Gornar popelnil blad? Ze to dlatego stalo sie to, co sie stalo?

— Nie… ja…

— Mow dalej.

Dubhe nie slucha. Dubhe nie chce pamietac. — Klocilismy sie wielokrotnie, wiele razy… Czasami nawet ja i Dubhe sie bilysmy, ale nic sie nie stalo… a przynajmniej nic powaznego, jakies siniaki czy zadrapania… To byl nieszczesliwy wypadek!

Teraz Pat patrzy na nia i Dubhe wydaje sie, ze widzi w jej spojrzeniu zatroskanie i zrozumienie. I jest jej wdzieczna, nieskonczenie wdzieczna.

Mathon jest o wiele bardziej neutralny. Opowiada wszystko pospiesznie i bez emocji. Nigdy nie podnosi wzroku, nie przerywa, dokladnie odpowiada na pytania.

Sams jest zmieszany, czasami sobie przeczy. Dubhe sadzi, ze on mysli to samo, co ona: ze zadaje sobie pytanie, co u diabla robi w tej sali, rozmawiajac o sprawach, ktorych nie rozumie i ktore dotycza tylko doroslych.

Potem przychodzi Renni. Jest pewny siebie, zdecydowany i wydaje sie zly.

— To ona zaczela. Wpadla w straszny szal, kopala, gryzla, nie przestawala. Musialem ich rozdzielic, boby nie przerwala.

— Przeciez to nieprawda… — mamrocze Dubhe.

— Nie twoja kolej. Milcz — ucina chlodno Trarek.

Niewzruszony Renni ciagnie dalej.

— Wziela jego glowe i uderzyla nia o kamienie, ze zloscia. Chciala zrobic mu krzywde. I nie plakala nawet przez chwile, a my bylismy bardzo przestraszeni.

Jej ojciec porusza sie niespokojnie na krzesle, chcialby zabrac glos.

Kiedy Renni opisuje te scene, matka Gornara zaczyna plakac.

— Zabila mi go, zabila mi go…

Dubhe odczuwa zmeczenie, chcialaby juz stad pojsc. Zastanawia sie, dlaczego Renni jest na nia zly, dlaczego mowi z taka zloscia.

— Dostaniesz to, na co zaslugujesz, mozesz byc pewna — mruczy do niej przez zeby, odchodzac.

Dubhe zaczyna plakac. Obiecala ojcu, ze bedzie grzeczna dziewczynka, ze wytrzyma, ale nie daje rady. Tamto popoludnie powraca w myslach i Dubhe ogarnia strach.

— Czy nie mozemy kontynuowac innym razem? Nie widzicie, ze jest jej zle? — probuje bronic jej ojciec.

— Nigdy nie bedzie jej tak zle, jak mojemu synowi — mowi z nienawiscia matka Gornara. Trarek przywoluje wszystkich do porzadku. Jest zdenerwowany.

— Dzisiaj wyjasnimy cala te sprawe, dla dobra wszystkich i dla dobra twojej corki, Gorni. To juz i tak za dlugo trwa. Potem Trarek patrzy na nia. Robi to po raz pierwszy od poczatku procesu. Ale jego oczy sa surowe i tak naprawde jej nie widza. Jego wzrok przechodzi przez nia i dociera do tlumu stloczonego za jej plecami.

— Teraz twoja kolej, opowiadaj!

Dubhe stara sie otrzec lzy, ale jej sie to nie udaje. Lkajac, opowiada cala historie. Przytacza szczegoly popoludniowych zabaw, jak wszystko dobrze szlo, jak swietnie sie bawili. A poza tym Gornar zawsze byl dla niej niemily.

— Bo ja jestem silna, a on o tym wiedzial. Z naszej grupy tylko mnie sie troche bal.

Nastepnie opowiada o wezu, o tym pieknym wezu polyskujacym wsrod traw. Byl wspanialym okazem do jej kolekcji i ona go chciala. A potem klotnia.

— Ja nie wiem, jak to sie moglo stac… Nie wiem, nie pierwszy raz sie z kims bilam.

— Zdarzalo ci sie to juz wiele razy? — pyta Trarek.

— No tak… — odpowiada z wahaniem Dubhe. — Ale ja nie chcialam… Nie wiem, co robilam… On pociagnal mnie za wlosy, wepchnal mi glowe pod…

Lzy sa silniejsze i Dubhe nie moze juz mowic. Ojciec trzyma ja za ramiona.

— Juz dosyc. Czy to wam nie wystarczy? — pyta nastepnie Trarka wyzywajacym tonem.

— Tak, to wszystko.

Starcy podnosza sie, wychodza, a w tym czasie dwojka mlodych ludzi oddziela Dubhe od jej ojca.

— Co to, u diabla, znaczy? — pyta ze zloscia Garni.

— Ze twoja corka musi byc w bezpiecznym miejscu.

— Do licha, przeciez to dziecko! Czy to mozliwe, ze nikt nie zauwazyl czegos tak oczywistego?

Dubhe probuje uczepic sie ojca, ale jej dlonie sa slabe, a tamci dwaj mlodziency sa od niej o wiele silniejsi.

Kiedy ja wyprowadzaja, widzi jeszcze swojego ojca przytrzymywanego przez innych mezczyzn, a matke we lzach lezaca na ziemi.

Umiescili ja w zamknietym na klucz pokoju znajdujacym sie obok sali, w ktorej odbyl sie ten swojego rodzaju proces. W jednym rogu stoi zapalona swieca, a migoczace swiatlo rzuca na sciany znieksztalcone cienie. Dubhe czuje sie samotna i chcialaby miec przy sobie ojca. Slonce, lato, przyjaciele — wszystko wydaje jej sie stracone i odlegle. Jakims sposobem wie, ze nie bedzie juz wiecej zabaw, ze moze nawet nie bedzie juz Selvy. Przeczuwa to mgliscie, ale czuje, ze tak jest. To, co zrobila nad rzeka, zmienilo wszystko.

Przychodza po nia w srodku nocy. W wielkiej sali sa wszyscy, jakby nie minela nawet chwila od momentu, kiedy ja wyprowadzono. Brakuje tylko jej ojca, a matka placze rozpaczliwie.

Starcy stoja juz rzedem, niewzruszeni niczym posagi.

Przemawia Trarek.

— Nielatwo bylo nam podjac decyzje w sprawie tego okropnego wydarzenia. Nasza wspolnota nie pamieta zabojstw. A tu zarowno ofiara, jak i morderca sa dziecmi. Rozwazylismy doglebnie wszystko, co zostalo powiedziane przez osoby obecne w chwili tragedii, i staralismy sie podjac decyzje, kierujac sie sprawiedliwoscia i umiarkowaniem. Zabojstwo karane jest smiercia, a Dubhe z cala pewnoscia splamila sie ta wina, co do tego wszyscy sa zgodni. Jest to jednakze tylko dziecko i o ile z jednej strony nie mozna jej uznac za calkowicie swiadoma tego, co zrobila, z drugiej wszakze, nikt nie moze zabic, nie ponoszac zadnych konsekwencji. Wyrzadzona zostala szkoda, naruszono spokoj Selvy, a zycie Gornara musi zostac w jakis sposob odkupione. Dlatego postanowilismy, ze Dubhe zostanie wygnana z Selvy. Jutro oddzial zajmie sie wyprowadzeniem jej daleko od naszej wioski. Natomiast jej ojciec, odpowiedzialny za zachowanie corki, zostanie zatrzymany w celi tak dlugo, jak uznamy to za stosowne.

Chaos. Matka Dubhe zaczyna krzyczec, a matka Gornara nie moze sie powstrzymac.

— Powinnas zginac, powinnas zginac i ty, tak jak moj syn!

W ogolnym zamieszaniu Dubhe stoi na swoim miejscu jak skamieniala. Potem jej matka rzuca sie na nia, sciska ja i dziewczynka nagle pojmuje. Placze, krzyczy.

Ten sam chlopak, co wczesniej, szybko ja chwyta, starajac sie wyrwac z objec matki.

— Zostawcie mi ja przynajmniej na te noc, tylko te noc! Jej ojciec sie z nia nie pozegnal, ja sie z nia nie pozegnalam!

Ale zolnierz juz ja zlapal.

Вы читаете Sekta zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×