Mael zastanawial sie, marszczac brwi. Wpatrywal sie w Khaymana takim wzrokiem, jakby zamierzal go uderzyc.

— Czy to oznacza jej kleske?

— Zapamietaj, ze nadmiar moze byc przeciwienstwem tresci — rzekl Khayman, przy tych slowach ogladajac sie na Armanda. — Ona, ktora slyszy wielosc glosow, moze nie uslyszec jednego. A ta, ktora slucha pilnie jednego glosu, musi zamknac uszy na inne. Jestes dosc stary, by znac te sztuczke.

Mael nie odpowiedzial, ale najwyrazniej zrozumial. Dar telepatii i dla niego byl zawsze przeklenstwem, bez wzgledu na to, czy narzucaly mu sie glosy krwiopijcow czy ludzi.

Khayman skinal lekko glowa. Dar telepatii. Co za sympatyczne okreslenie szalenstwa, ktore ogarnelo go eony temu, po latach sluchania, lezenia bez ruchu pod kurzem, w czelusci zapomnianego egipskiego grobowca, sluchania placzu swiata bez wiedzy o sobie samym i swojej kondycji.

— Podzielam twoj punkt widzenia, przyjacielu — rzekl. — Przez dwa tysiace lat odpychales te glosy, podczas gdy krolowa mogla w nich tonac. Wyglada na to, ze Wampir Lestat przekrzyczal wrzawe; zapewne tak pstryknal palcami, ze zauwazyla go katem oka. Ale nie przeceniaj kreatury, ktora tak dlugo siedziala bez ruchu. Nic nie zyskasz, myslac w ten sposob.

To nieco zaskoczylo Maela, chociaz dostrzegl logike rozumowania Khaymana. Armand pozostal skupiony.

— Nie jest wszechwladna — ciagnal Khayman — bez wzgledu na to, czy wie o tym czy nie. Zawsze zachowywala sie jak ktos, kto wyciaga rece po gwiazdke z nieba, by zaraz potem cofnac ja w przerazeniu.

— Czy to mozliwe? — spytal Mael. Pochylil sie podniecony. — Jaka jest naprawde?

— Miala ogrom marzen i wielkich idealow. Byla jak Lestat. — Khayman wzruszyl ramionami. — Jak ten blondyn na dole, ktory jest gotowy byc dobry, czynic dobro i przytulic do serca spragnionych wyznawcow.

Mael usmiechnal sie zimno, cynicznie.

— Co ona, do diabla, zamierza? — spytal. — Wiec to on obudzil ja tymi koszmarnymi piosenkami. Dlaczego nas niszczy?

— Ma jakis cel, mozesz byc tego pewny. Nasza krolowa zawsze ma jakis cel. Ona nie potrafi kiwnac palcem bez potrzeby. A musisz wiedziec, ze my tak naprawde nie zmieniamy sie z czasem; jestesmy jak kwiaty, ktore sie nie rozwijaja. My jedynie stajemy sie bardziej soba. — Kolejny raz zerknal na Armanda. — Jesli chodzi o jej cel, moge ci sluzyc jedynie spekulacjami…

— Dobrze, chce je znac.

— Ten koncert sie odbedzie, poniewaz Lestat tego chce. A pozniej ona wymorduje nastepne istoty z naszego gatunku. Niektorych jednak oszczedzi, by sluzyli jej celom lub, byc moze, aby byli swiadkami.

Khayman wpatrywal sie w Armanda. Jego pozbawiona wyrazu twarz jasniala cudowna madroscia, podczas gdy pobruzdzona, zatroskana twarz Maela — nie. Ktory z nich jednak rozumie najwiecej? Mael rozesmial sie krotko, gorzko.

— Aby byli swiadkami? — powtorzyl za Khaymanem. — Nie sadze. Mysle, ze ona jest bardziej prostacka. Po prostu oszczedzi tych, ktorych kocha Lestat.

To nie przyszlo na mysl Khaymanowi.

— Rozwaz to — rzekl Mael wciaz ta sama ostro akcentowana angielszczyzna. — Louis, towarzysz Lestata. Czyz nie zyje? A Gabriela, matka czarta, jest na wyciagniecie dloni, czeka na spotkanie z synem, kiedy tylko rozsadek na to pozwoli. A Armand, ten tam na dole, ktory tak bardzo przypadl ci do gustu, zapewne znow spotka sie z Lestatem, wiec tez zyje, a wraz z nim wyrzutek, ktory wydal te przekleta ksiazke, ktorego inni rozdarliby na strzepy, gdyby tylko wiedzieli…

— Nie, w tym z pewnoscia chodzi o cos wiecej — powiedzial Khayman. — Niektorych z nas nie moze zabic. A imiona tych, ktorzy zdazaja teraz do Mariusza, zna jedynie Lestat.

Wyraz twarzy Maela ulegl lekkiej zmianie; kiedy zwezil oczy, pojawil sie na niej gleboki ludzki rumieniec. Khayman zrozumial, ze Mael udalby sie do Mariusza, gdyby tylko mogl. Udalby sie juz tej nocy, gdyby tylko Maharet zechciala chronic Jessice. Teraz usilowal usunac imie Maharet ze swoich mysli. Bal sie Maharet, bardzo sie bal.

— Starasz sie ukryc to, co wiesz — powiedzial Khayman. — A wlasnie to musisz mi wyjawic.

— Nie moge — rzekl Mael. Miedzy nimi wyrosl mur nie do pokonania. — Ja nie slysze odpowiedzi, jedynie rozkazy, przyjacielu. Moja misja jest przezyc te noc i zabrac stad swoja podopieczna.

Khayman zamierzal naciskac, zadac, lecz nie zrobil tego. Poczul subtelna zmiane otaczajacej go atmosfery, zmiane drobna, a rownoczesnie tak wyrazista, ze nie potrafil jej nazwac.

Ona sie zblizala. Byla coraz blizej hali. Poczul, jak sam wysnuwa sie z ciala i staje czystym sluchaniem; tak, to byla ona. Wszystkie dzwieki nocy powstaly, aby go zmylic, ale uchwycil ten basowy, nieredukowalny odglos, ktorego nie potrafila stlumic, odglos jej oddechu, bicia serca, sily, z jaka rozcinala przestrzen, sunac z niebywala i nienaturalna predkoscia, powodujac nieunikniony zamet w widzialnym i niewidzialnym swiecie.

Mael wyczul to, podobnie Armand. Zareagowal nawet mlodzik u boku Armanda, chociaz wielu mlodych okazalo obojetnosc. Nawet niektorzy bardziej receptywni smiertelni czuli cos i byli rozkojarzeni.

— Musze isc, przyjacielu — powiedzial Khayman. — Pamietaj moja rade. Na razie nie mozna nic wiecej powiedziec.

Byla bardzo blisko. Niewatpliwie przeczesywala umysly; sluchala.

Poczul pierwszy nieodparty impuls, by ja zobaczyc, przeszukac umysly tych nieszczesnych duszyczek na dworze, ktorych oczy mogly o nia zawadzic.

— Do widzenia, przyjacielu — rzekl. — Twoje towarzystwo nie przyniesie mi nic dobrego.

Mael popatrzyl na niego zmieszany. Armand przygarnal do siebie Daniela i ruszyl ku skrajowi tlumu.

Nagle w hali zapanowala ciemnosc; Khayman przez ulamek sekundy pomyslal, ze to jej czary, ze teraz nastapi jakis groteskowy i msciwy sad.

Ale smiertelne dzieci wokol niego znaly rytual. Zaczal sie koncert! W hali rozlegly sie dzikie wrzaski, okrzyki i tupanie, po czym dal sie slyszec wielki wspolny ryk. Khayman poczul drzenie pod stopami.

Pojawily sie male plomyki, gdy smiertelni zapalili zapalki i zapalniczki. Piekna senna iluminacja oswietlila wiele tysiecy poruszajacych sie postaci. Wrzaski przeszly w choralne zawodzenie dobiegajace ze wszystkich stron.

— Nie jestem tchorzem — szepnal nagle Mael, jakby nie mogac zachowac milczenia. Ujal Khaymana za ramie, a nastepnie puscil, jakby mierzila go twardosc jego ciala.

— Wiem — rzekl Khayman.

— Pomoz mi. Pomoz Jessice.

— Nie wymawiaj wiecej tego imienia. Pamietaj, co ci powiedzialem, trzymaj sie od niej z daleka. Jestes pokonany, druidzie. Pamietasz? Czas walczyc przebiegloscia, nie wsciekloscia. Trzymaj sie stada smiertelnych. Pomoge ci, jesli bede mogl.

Bylo jeszcze tak duzo do powiedzenia! Mow, gdzie jest Maharet! Jednak bylo na to za pozno. Odwrocil sie i ruszyl przed siebie ku pustej przestrzeni nad dlugim waskim ciagiem betonowych schodow.

Na ciemnej scenie wsrod przewodow i glosnikow pojawili sie smiertelni muzycy spieszacy do instrumentow lezacych na podlodze.

Wampir Lestat wyruszyl dziarskim krokiem zza kurtyny; jego czarna peleryna rozwinela sie jak skrzydla, kiedy podszedl do samego skraju podium. Stal z mikrofonem w dloni niewiele ponad pol metra od Jessiki.

Tlum wpadl w ekstaze. Klaskanie, wycia, pohukiwania przeszly w halas, jakiego Khayman nigdy nie slyszal. Wbrew sobie rozesmial sie na widok tego glupiego zapalu i drobnej usmiechnietej figurki tam w dole, ktora uwielbiala to bezgranicznie i rozesmiala sie wraz z nim.

Blysk bialego swiatla zalal mala scene. Khayman wbil wzrok nie w wystrojone jak lalki drobne postaci drepczace po estradzie, ale w gigantyczny ekran wznoszacy sie za nimi pod sam dach. Przed Khaymanem zajasnial wysoki na dziesiec metrow wizerunek Wampira Lestata. Usmiechnal sie, uniosl ramiona i potrzasnal jasna grzywa, po czym odrzucil glowe do tylu i zawyl.

Tlum falowal w delirium, budowla zadudnila; uszy wszystkich wypelnilo wycie. Potezny glos Wampira Lestata zagluszyl wszystkie inne dzwieki w hali.

Khayman zamknal oczy. Szukal w sercu monstrualnego krzyku Wampira Lestata odglosow Matki, ale nie potrafil ich odnalezc.

— Moja krolowo — szepnal, na prozno przeczesujac umysly. Czy stala gdzies tam, na trawiastym stoku,

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату