A moze bedziesz blakac sie w krolestwie polmroku z bladymi demonami, myslac, ze zyjesz, podczas gdy naprawde bedziesz martwa? Dobry Boze, musze wiedziec, od kiedy nie zyje. Musze wiedziec, kiedy sie to zaczelo!

Na ustach poczula niezwykle slaby dotyk. Cos wilgotnego, mokrego, cos rozchylajacego jej wargi. Ale tu nie ma nikogo, prawda? Oni sa na korytarzu, a pokoj jest pusty. Wiedzialaby, gdyby ktos tu byl. A jednak czula jakis smak, cieply plyn naplywajacy do ust.

Co to jest? — spytala bezglosnie. — Co mi dajecie? Nie chce stracic przytomnosci.

Spij, moja kochana.

Nie chce. Chce czuc, kiedy bede umierac. Chce wiedziec!

Plyn wypelnial jednak jej usta, a ona przelykala. Miesnie przelyku ozyly. Cudowny jest ten slony smak. Znala go! Znala to cudowne mrowienie. Ssala mocniej. Czula, jak skora twarzy ozywa i czula owiewajace ja powietrze. Czula powiew wiatru w pokoju. Cudowne cieplo przesuwalo sie w dol kregoslupa. Przesuwalo sie wzdluz nog i rak, dokladnie szlakiem bolu, i zycie wracalo do wszystkich czlonkow.

Spij, ukochana — powiedzial bezglosny glos.

Mrowienie odezwalo sie na ciemieniu, dotarlo do korzonkow wlosow.

Kolana miala poobijane, ale nie czula bolu nog i mogla znow chodzic; czula przescieradlo pod reka. Chciala siegnac reka do poreczy, ale bylo na to za wczesnie, za wczesnie na ruch.

Ktos ja podniosl.

Teraz najlepiej bylo spac. Jesli to smierc… no to co, byla calkiem fajna. Glosy ludzi, ktore ledwo slyszala, nie mialy juz znaczenia. Wydawalo sie, ze Dawid ja wola. Czego od niej chce? Zeby umarla? Lekarz grozil, ze wezwie policje. Policja w niczym juz nie pomoze. To bylo niemal smieszne.

Schodzili coraz bardziej w dol schodow. Czula cudowne zimne powietrze.

Odglosy ruchu ulicznego nasilily sie; obok przejechal z warkotem autobus. Poprzednio nigdy nie lubila tych halasow, ale teraz byly jak wiatr, tak czyste. Znow kolysano ja lekko, lagodnie, jakby byla w kolysce. Poczula nagly zryw samochodu, a potem gladki, swobodny ped. Miriam byla tu i chciala, zeby Jesse na nia spojrzala, ale ona czula sie teraz zbyt zmeczona.

— Nie chce isc, mamo.

— Jesse, prosze. Nie jest za pozno. Wciaz mozesz przyjsc! — Wolala tak, jak Dawid: — Jessico.

Daniel

Daniel wreszcie zrozumial. Bladolicy bracia i siostry kraza wokol siebie, mierza sie wzrokiem, nawet groza sobie nawzajem, ale nikt nic nie zrobi. Zasada byla prosta i bezwzgledna; nie zostawiac zadnych dowodow swiadczacych o naszej kondycji — zadnych ofiar, ani jednej komorki naszej wampirzej tkanki.

Lestat mial byc jedyna ofiara i mord zaplanowano z cala starannoscia. Smiertelni nie mieli zobaczyc kos, chyba ze w ostatecznosci. Porwac drania, kiedy bedzie probowal uciec, taki byl plan; zniszczyc go tylko w obecnosci wtajemniczonych. Jesli bedzie sie opieral, umrze na oczach swoich fanow; nalezy wowczas zniszczyc cialo tak, by nic z niego nie zostalo.

Daniel smial sie do rozpuku. Juz sobie wyobrazal, jak Lestat potulnie godzi sie na te zamierzenia.

Smial sie prosto w ich zawziete geby. Bladziuchne jak orchidee zlosliwe duszyczki, ktore napelnily hale, kipiac zloscia, zazdroscia, chciwoscia. Mozna by pomyslec, ze nienawidzili Lestata chocby z powodu jego wyzywajacej urody.

Daniel wreszcie oderwal sie od Armanda. Czemu nie?

Nikt nie mogl go skrzywdzic, nawet groznie patrzaca kamienna postac, ktora widzial w cieniach, tak twarda i stara, ze wyglada jak legendarny Golem. Coz to za niesamowity stwor, ta kamienna kreatura wpatrzona w smiertelna kobiete lezaca ze zlamanym karkiem, te ruda, przypominajaca blizniaczki ze snu. Pewnie zrobil to jakis glupi czlowiek, zlamal jej kark jak zapalke. A ten jasnowlosy wampir w jelenich skorach przeciskajacy sie do miejsca wypadku tez wygladal niesamowicie, zyly nabrzmialy mu na karku i na dloniach, kiedy dotarl do tej biednej ofiary. Armand z niezwyklym wyrazem twarzy przygladal sie ludziom zabierajacym ruda kobiete, jakby, nie wiedziec czemu, uwazal, ze powinien interweniowac; byc moze ten niby-Golem stojacy bez ruchu napawal go niepokojem. Wreszcie wepchnal z powrotem Daniela w spiewajacy tlum. Nie bylo jednak powodu do strachu. To miejsce, ta katedra dzwieku i muzyki byla ich sanktuarium.

Lestat byl Chrystusem na katedralnym krzyzu. Jak opisac jego wszechwladny i irracjonalny autorytet? Mialby okrutna twarz, gdyby zachwyt i wylewna radosc nie czynily jej dziecinna. Wymachiwal piesciami, jakby walczyl z cieniem, wrzeszczal, blagal, wyl pod adresem nieugietych mocy, caly czas spiewajac o swoim upadku — Lelio, bulwarowy aktorzyna, przepoczwarzony w nocnego stwora wbrew swojej woli!

Jego tenor zdawal sie kompletnie odcielesniony, gdy relacjonowal kleski, zmartwychwstania, pragnienia, ktorych zaden potop krwi nigdy by nie ugasil.

— Czyz nie jestem diablem w was wszystkich! — krzyczal nie do rozkwitajacych w blasku ksiezyca potworow, ale do smiertelnych, ktorzy go uwielbiali.

Nawet Daniel wrzeszczal, ryczal, skakal w gore, potwierdzajac te slowa, chociaz na dobra sprawe nic nie znaczyly; chodzilo tylko o naga moc sprzeciwu i wyzwania Lestata, przeklinajacego niebiosa w imieniu tych, ktorzy kiedykolwiek zakosztowali losu wyrzutka, wszystkich tych, ktorzy kiedykolwiek dopuscili sie gwaltu, aby potem w poczuciu winy i wyrzadzanego zla zwrocic sie przeciwko swojej krwi.

W najbardziej wznioslych chwilach Daniel mial wrazenie, ze osiagniecie niesmiertelnosci w przededniu tej wielkiej mszy bylo jakims znakiem losu. Wampir Lestat byl bogiem lub tez kims mu podobnym. Gigant na ekranie wideo blogoslawil wszystko, czego Daniel kiedykolwiek pozadal.

Jak inni mogli sie opierac? Z pewnoscia uniesienie przyszlej ofiary rozpalalo ich do szalenstwa. Zasadnicze przeslanie wszystkich tekstow bylo nastepujace: Lestat ma dar, przyrzeczony kazdemu; Lestata nie mozna zabic. Zasmakowal cierpien, ktore na niego spadly, i wylonil sie tym silniejszy. Polaczyc sie z nim znaczylo zyc wiecznie.

Oto jest cialo moje. Oto jest krew moja.

Nienawisc wrzala jednak posrod wampirzych braci i siostr. Kiedy koncert zmierzal ku finalowi, Daniel poczul ja zywo — smrod bijacy od tlumu, syk coraz mocniej przebijajacy sie spod brzmienia muzyki.

Zabic boga. Rozerwac na strzepy. Niech smiertelni wierni robia to, co zawsze — oplakuja w jego postaci tych, ktorym sadzona jest smierc.

— Idziemy, jest po mszy.

Zapalily sie swiatla na widowni. Fani uderzyli na drewniana scene, rozerwali czarna serzowa kurtyne w pogoni za uciekajacymi muzykami.

Armand zlapal Daniela za ramie.

— Bocznymi drzwiami — powiedzial. — Nasza jedyna szansa to dopasc go szybko.

Khayman

Nastapilo to, czego sie spodziewal. Uderzyla najpierw na tych, ktorzy uderzyli na niego. Lestat wyszedl tylnymi drzwiami i z Louisem u boku pedzil do swojego czarnego porsche, kiedy skrytobojcy rzucili sie na niego. Wydawalo sie juz, ze nieregularny krag sie zamknie, kiedy naraz pierwszy kosiarz stanal w plomieniach. Tlum wpadl w panike, przerazone dzieci pedzily na oslep we wszystkich kierunkach. Nastepny niesmiertelny napastnik zajal sie ogniem. I nastepny.

Khayman przywarl do sciany, podczas gdy niezdarne ludzkie istoty mijaly go w pedzie. Widzial, jak elegancka krwiopijczyni nie zauwazona przecina tlum, wslizguje sie za kierownice samochodu, krzykiem popedzajac Louisa i Lestata, zeby do niej dolaczyli. To byla Gabriela, matka czarta. To oczywiste, ze nie tknal jej zabojczy ogien. W blekitnych oczach nie bylo ani okruszyny strachu, kiedy przygotowywala pojazd szybkimi, zdecydowanymi gestami.

Tymczasem Lestat rozwscieczony, oszalaly, pozbawiony szansy walki wsiadl wreszcie do samochodu,

Вы читаете Krolowa potepionych
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату