powstal krzyk, oklask wesela,

Szmer przyzwolenia nawet za domem sie szerzyl,

Gdy Gerwazy w Jankiela Scyzorykiem zmierzyl.

Zyd skoczyl, wpadl w tlum;

Klucznik wolal: 'Precz stad, Zydzie!

Nie tkaj palcow miedzy drzwi, nie o ciebie idzie!

Panie Prusak! ze Waszec sedziowska handlujesz

Para wicin mizernych, to juz zan gardlujesz?

Zapomniales, Mopanku, ze ojciec Waszecin

Splawial do Prus dwadziescie Horeszkowskich wicin?

Stad sie zbogacio P i on, i jego rodzina;

Ba, nawet wszyscy, ilu was tu jest z Dobrzyna.

Bo pamietacie, starzy, slyszeliscie mlodzi,

Ze Stolnik byl was wszystkich ojciec i dobrodziej:

Kogoz on komisarzem slal do swych dobr pinskich?

Dobrzynskiego! Rachmistrzow kogo mial? Dobrzynskich!

Marszalkostwa, kredensu nie zwierzal nikomu,

Tylko Dobrzynskim: pelno Dobrzynskich mial w domu!

On forytowal wasze w trybunalach sprawy,

On wyrabial u krola dla was chleb laskawy,

Dzieci wasze kopami pomieszczal w konwikcie

Pijarskim, na swym koszcie, odziezy i wikcie;

Doroslych promowowal takze swym nakladem.

A dlaczego to robil? Ze wam byl sasiadem!

Dzis Soplica kopcami tyka waszych granic;

Coz kiedy wam dobrego zrobil on?'

'Nic a nic! -

Przerwal Konewka - bo to wyroslo z szlachciury,

A jak dmie sie, phu phu phu, jak nos drze do gory!

Pamietacie, prosilem na corki wesele;

Poje, nie chce pic, mowi: <<Nie pije tak wiele

Jak wy szlachta; wy szlachta ciagniecie jak baki!>>

Ot, magnat! delikacik z marymonckiej maki!

Nie pil, lelismy w gardlo; krzyczal: <<Gwalt sie dzieje!>>

Czekaj no, niech no ja mu z Konewki naleje'.

'Filut - zawolal Chrzciciel - oj, i ja go kropne

Za swoje. Moj syn - bylo to dziecko roztropne,

Teraz tak zglupial, ze go nazywaja Sakiem.

A z przyczyny Sedziego zostal glupcem takim.

Mowilem: <<Po co tobie lezc do Soplicowa?

Jezeli cie tam zlowie, niech cie Bog uchowa!>>

On znowu smyk do Zosi, dybie przez konopie;

Zlowilem go, a zatem za uszy i kropie;

A on beczy i beczy jak malenkie chlopie:

<<Ojcze, choc zabij, musze tam isc>> - a wciaz szlocha .

Co tobie? A on mowi, ze te Zosie kocha!

Chcialby popatrzyc na nia! Zal mi nieboraka;

Mowie Sedziemu: <<Sedzio, daj Zosie dla Saka!>>

On mowi: <<Jeszcze mala, czekaj ze trzy lata,

Jak sama zechce>>. Lotr! lze, juz ja komus swata.

Slyszalem; juz ja sie tam na wesele wkrece,

Ja im loze malzenskie Kropidlem poswiece'.

'I taki lotr - zawolal Klucznik - ma panowac?

I dawnych panow, lepszych od siebie, rujnowac?

A Horeszkow i pamiec, i imie zaginie!

Gdziez jest wdziecznosc na swiecie?

- nie ma jej w Dobrzynie.

Bracia! chcecie boj z ruskim wiesc imperatorem,

A boicie sie wojny z Soplicowskim dworem?

Strach wam turmy! czyz to ja wzywam na rozboje?

Bron Boze! Szlachta Bracia! ja przy prawie stoje.

Wszak Hrabia wygral, zyskal dekretow niemalo;

Tylko je egzekwowac! Tak dawniej bywalo:

Trybunal pisal dekret, szlachta wypelniala,

A szczegolniej Dobrzynscy, i stad wasza chwala

Urosla w Litwie!

Wszakze to Dobrzynscy sami

Bili sie na zajezdzie myskim z Moskalami,

Ktorych przywiodl jeneral ruski Wojnilowicz

I lotr, przyjaciel jego, pan Wolk z Lugomowicz;

Pamietacie, jak Wolka wzielismy w niewole,

Jak chcielismy go wieszac na belce w stodole,

Iz byl tyran dla chlopstwa, a sluga Moskali;

Ale sie chlopi glupi nad nim zlitowali!

(Upiec go musze kiedys na tym Scyzoryku).

Nie wspomne innych wielkich zajazdow bez liku,

Z ktorych wyszlismy zawsze, jak szlachcie przystalo,

I z zyskiem, i aplauzem powszechnym, i z chwala!

Po coz o tem wspominac! Dzis darmo pan Hrabia,

Sasiad wasz, sprawe toczy, dekrety wyrabia,

Juz nikt z was pomoc nie chce biednemu sierocie!

Dziedzic Stolnika, tego, ktory zywil krocie,

Dzis nie ma przyjaciela oprocz mnie - Klucznika,

I ot, tego wiernego mego Scyzoryka!'

'I Kropidla! - rzekl Chrzciciel - gdzie ty, Gerwazenku,

Tam i ja, poki reka, poki plusk plask w reku.

Co dwaj, to dwaj! Dalibog, moj Gerwazy! ty miecz,

Ja mam Kropidlo; dalbog! ja kropie, a ty siecz,

I tak szach mach, plusk i plask; oni niech gawedza!'

'Toc i Bartka - rzekl Brzytwa - Bracia nie odpedza;

Juz co wy namydlicie, to ja wszystko zgole'.

'I ja - przydal Konewka - z wami ruszyc wole,

Gdy ich nie mozna zgodzic na obior marszalka;

Co mi tam glosy, galki, u mnie insza galka

(Tu wydobyl z kieszeni garsc kul, dzwonil niemi):

Ot, galki! - krzyknal - w Sedzie galkami wszystkiemi!'

'Do was - wolal Skoluba - do was sie laczymy!'

'Gdzie wy - krzyknela szlachta - gdzie wy, to tam i my!

Niech zyja Horeszkowie! wiwant Polkozice!

Wiwat Klucznik Rebajlo! Hajze na Soplice!'

I tak wszystkich pociagnal wymowny Gerwazy:

Bo wszyscy ku Sedziemu mieli swe urazy,

Jak zwyczajnie w sasiedztwie, to o szkode skargi,

To o wyreby, to o granice zatargi:

Jednych gniew, drugich tylko podburzala zawisc

Bogactw Sedziego - wszystkich zgodzila nienawisc.

Cisna sie do Klucznika, podnosza do gory

Szable, palki...

Az Maciek, dotychczas ponury,

Nieruchomy, wstal z lawy i wolnemi kroki

Wyszedl na srodek izby, i podparl sie w boki;

I spojrzawszy przed siebie, i kiwajac glowa,

Zabral glos, wymawiajac z wolna kazde slowo,

Z przestankiem i przyciskiem: 'A glupi! a glupi!

A glupi wy! Na kim sie mlelo, na was skrupi.

To poki o wskrzeszeniu Polski byla rada,

O dobru pospolitem, glupi, u was zwada?

Nie mozna bylo, glupi, ani sie rozmowic,

Glupi, ani porzadku, ani postanowic

Wodza nad wami, glupi! A niech no kto podda

Osobiste urazy, glupi, u was zgoda!

Precz stad! bo jakem Maciek, was, do milijonow

Krocset kroci tysiecy fur beczek furgonow

Diablow!!!...'

Ucichli wszyscy jak razeni gromem!

Ale razem straszliwy powstal krzyk za domem:

'Wiwat Hrabia!' On wjezdzal na folwark Maciejow,

Sam zbrojny, za nim zbrojnych dziesieciu dzokejow.

Hrabia siedzial na dzielnym koniu, w czarnym stroju;

Na sukni orzechowy plaszcz wloskiego kroju,

Szeroki, bez rekawow, jak wielka opona,

Spiety klamra u szyi, spadal przez ramiona;

Kapelusz mial okragly z piorem, w reku szpade,

Okrecil sie i szpada powital gromade.

'Wiwat Hrabia! - krzykneli - z nim zyc i umierac!'

Szlachta zaczela z chaty przez okna wyzierac

I za Klucznikiem coraz ku drzwiom sie napierac;

Klucznik wyszedl, a za nim tlum przeze drzwi runal,

Maciek reszte wypedzil, drzwi zamknal, zasunal

I przez okno wyjrzawszy, raz jeszcze rzekl: 'Glupi!'

A tymczasem sie szlachta do Hrabiego kupi;

Ida w karczme, Gerwazy wspomnial dawne czasy,

Kazal sobie trzy podac od kontuszow pasy,

Na nich ze sklepu karczmy beczki wydobywa

Trzy: jedna miodu, druga wodki, trzecia piwa.

Wyjal gozdzie, wnet z szumem trysnely trzy strugi:

Jeden bialy jak srebro, krwawnikowy drugi,

Trzeci zolty; troista graja w gorze tecza,

A spadajac w sto kubkow, we sto szklanek brzecza.

Wre szlachta, tamci pija, ci Hrabiemu zycza

Lat setnych, wszyscy: 'Hajze na Soplice!' krzycza.

Jankiel wymknal sie milczkiem, oklep; Prusak rownie,

Nie sluchany, choc jeszcze

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату