/>

Ty jestes moj przyjaciel, coz ty mowisz na to?

Wiesz Wasze, ze mam corke piekna i bogata,

A kasztelan witebski! wszakze to w senacie

Niskie, drazkowe krzeslo. Coz mi radzisz, bracie?>>

Nie pamietam juz zgola, co mu na to rzeklem,

Podobno nic - na konia wsiadlem i ucieklem!'

*

'Jacku! - zawolal Klucznik. - Madre ty przyczyny

Wynajdujesz; coz? one nie zmniejsza twej winy!

Bo wszakze zdarzalo sie juz nieraz na swiecie,

Ze kto pokochal panskie lub krolewskie dziecie,

Staral sie gwaltem zdobyc, przemyslal wykradac,

Mscil sie otwarcie - ale tak chytrze smierc zadac!

Panu polskiemu! w Polszcze, i w zmowie z Moskalem!'

'Nie bylem w zmowie! -

Jacek odpowiedzial z zalem. -

Gwaltem porwac? wszak moglbym, zza krat i zza klamek

Wydarlbym ja, rozbilbym w puch ten jego zamek!

Mialem za soba Dobrzyn i cztery zascianki.

Ach, gdyby ona byla jak nasze szlachcianki,

Silna i zdrowa! gdyby ucieczki, pogoni

Nie zlekla sie i mogla sluchac szczeku broni!

Lecz ona biedna! tak ja rodzice piescili,

Slaba, lekliwa! byl to robaczek motyli,

Wiosenna gasieniczka! I tak ja zagrabic,

Dotknac ja zbrojna reka - byloby ja zabic.

Nie moglem! Nie.

Mscic sie otwarcie, szturmem zamek zwalic w gruzy,

Wstyd, boby powiedziano, zem mscil sie rekuzy!

Kluczniku, twoje serce poczciwe nie umie

Uczuc, ile jest piekla w obrazonej dumie.

Szatan dumy zaczal mi lepsze plany raic:

Zemscic sie krwawo, ale powod zemsty taic,

Nie bywac w zamku, milosc z serca wykorzenic,

Puscic w niepamiec Ewe, z inna sie ozenic,

A potem, potem jaka wynalezc zaczepke,

Pomscic sie.

I zdalo mi sie zrazu, zem juz serce zmienil,

I rad bylem z wymyslu, i - jam sie ozenil

Z pierwsza, ktoram napotkal dziewczyna uboga!

Zlem zrobil - jakze bylem ukarany srogo!

Nie kochalem jej. Biedna matka Tadeusza,

Najprzywiazansza do mnie, najpoczciwsza dusza -

Ale ja dawna milosc i zlosc w sercu dusil,

Bylem jakby szalony, darmom siebie musil

Zajac sie gospodarstwem albo interesem;

Wszystko na prozno! Zemsty opetany biesem,

Zly, opryskliwy, znalezc nie moglem pociechy

W niczem na swiecie -

i tak z grzechow w nowe grzechy...

Zaczalem pic.

I tak niedlugo zona ma z zalu umarla

Zostawiwszy to dziecie, a mnie rozpacz zarla!

*

Jakze mocno musialem kochac te nieboge,

Tyle lat! gdziem ja nie byl! a dotad nie moge

Jej zapomniec i zawzdy jej postac kochana

Stoi mi przed oczyma jakby malowana!

Pilem, nie moglem zapic pamieci na chwile

Ani pozbyc sie, chociaz przebieglem ziem tyle!

Teraz oto w habicie jestem Bozym sluga,

Na lozu, we krwi... O niej mowilem tak dlugo! -

W tej chwili, o tych rzeczach mowic? Bog wybaczy!

Musicie wiedziec, w jakim zalu i rozpaczy

Popelnilem...

Bylo to wlasnie wkrotce po jej zareczynach;

Wszedzie gadano tylko o jej zareczynach:

Powiadano, ze Ewa, gdy brala obraczke

Z rak Wojewody, mdlala, ze wpadla w goraczke,

Ze ma poczatki suchot, ze ustawnie szlocha;

Zgadywano, ze kogos potajemnie kocha...

Ale Stolnik, jak zawsze, spokojny, wesoly,

Dawal na zamku bale, zbieral przyjacioly,

Mnie juz nie prosil - na coz bylem mu potrzebny?

Moj bezlad w domu, bieda, moj nalog haniebny

Podaly mnie na wzgarde i na smiech przed swiatem!

Mnie, com niegdys, rzec moge, trzasl calym powiatem!

Mnie, ktorego Radziwill nazywal: kochanku!

Mnie, com kiedy wyjezdzal z mojego zascianku,

To liczniejszy dwor mialem nizeli ksiazecy!

Kiedym szable dostawal, to kilka tysiecy

Szabel blyszczalo wkolo, straszac zamki panskie!

A potem ze mnie dzieci smialy sie wloscianskie!

Tak zrobilem sie nagle w oczach ludzkich lichy!

Jacek Soplica! - Kto zna, co jest czucie pychy...'

Tu Bernardyn oslabial i upadl na loze,

A Klucznik rzekl wzruszony: 'Wielkie sady Boze!

Prawda! prawda! wiec to ty? i tyzes to, Jacku

Soplico? pod kapturem? zyles po zebracku!

Ty, ktorego pamietam, gdy zdrowy, rumiany,

Piekny szlachcic, gdy tobie pochlebialy pany,

Gdy za toba kobiety szalaly! Wasalu!

Nie tak to dawno. takes zestarzal sie z zalu!

Jakzem ciebie nie poznal po owym wystrzale,

Kiedys tak do niedzwiedzia trafil doskonale?

Bo nad ciebie nie miala strzelca Litwa nasza,

Byles takze po Macku pierwszy do palasza!

Prawda! o tobie niegdys spiewaly szlachcianki:

<<Oto Jacek was kreci, trzesa sie zascianki,

A komu na swym wasie wezelek zawiaze,

Ten zadrzy, chocby to byl sam Radziwill ksiaze>>.

Zawiazales ty wezel i mojemu panu!

Nieszczesniku! i tyzes? do takiego stanu?

Jacek Wasal kwestarzem! wielkie sady boze!

I teraz! ha! bezkarnie ujsc tobie nie moze,

Przysiaglem: kto Horeszkow krwi krople wysaczyl...'

Tymczasem Ksiadz na lozu usiadl i tak konczyl:

'Jezdzilem kolo zamku; ile biesow w glowie

I w sercu mialem, kto ich imiona wypowie!

Stolnik! zabija dziecie wlasne, mnie juz zabil,

Zniszczyl - Jade pod brame, szatan mie tam wabil.

Patrz, jak on hula! co dzien w zamku pijatyka,

Ile swiec w oknach, jaka brzmi w salach muzyka!

I ten zamek na lysa glowe mu nie runie...

Pomysl o zemscie, to wnet szatan bron podsunie.

Ledwiem pomyslil, szatan nasyla Moskali.

Stalem patrzac; wiesz, jak wasz zamek szturmowali.

*

Bo falsz, zebym byl w jakiej z Moskalami zmowie.

*

'Patrzylem; rozne mysli snuly sie po glowie,

Zrazu z usmiechem glupim, jak na pozar dziecko,

Patrzylem, potem radosc uczulem zbojecka,

Czekajac, rychlo zacznie palic sie i walic;

Czasem mysl przychodzila: skoczyc, ja ocalic,

Nawet Stolnika...

*

Broniliscie sie, ty wiesz, dzielnie i przytomnie.

Zdziwilem sie; Moskale padali wkolo mnie,

Bydleta, zle strzelaja! - Na widok ich kleski

Zlosc mie znowu porwala. - Ten Stolnik zwycieski!

I tak-ze mu na swiecie wszystko sie powodzi?

I z tej strasznej napasci z tryumfem wychodzi?

Odjezdzalem ze wstydem - wlasnie byl poranek,

Wtem ujrzalem, poznalem: wystapil na ganek

I brylantowa szpinka ku sloncu migotal,

I was pokrecal dumnie i wzrok dumny miotal,

I zdalo mi sie, ze mnie szczegolniej uragal,

Ze mnie poznal i ku mnie reke t a k wyciagal,

Szydzac i grozac. - Chwytam karabin Moskala;

Ledwiem przylozyl, prawie nie mierzyl - wypala!

Wiesz!...

*

Przekleta bron ognista! Kto mieczem zabija,

Musi skladac sie, natrzec, odbija, wywija,

Moze rozbroic wroga, miecz w pol drogi wstrzymac;

Ale ta bron ognista, dosyc zamek imac,

Chwila, jedna iskierka...

*

Czyz uciekalem, kiedys mierzyl do mnie z gory?

Utkwilem oczy we dwie twojej broni rury,

Rozpacz jakas! zal dziwny do ziemi mnie przybil!

Czemuz, ach, moj Gerwazy, czemus wtenczas chybil?

Laske bys zrobil! Widac, za pokute grzechu

Trzeba bylo...'

Tu znowu braklo mu oddechu.

'Bog widzi - rzecze Klucznik -

szczerze trafic chcialem!

Вы читаете Pan Tadeusz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату