sygnalow. Zarowno krazacy na orbicie 3070, jak i komputer plecakowy byly silnie ekranowane. Niemniej jednak czekala je przeprawa przez pasy Van Allena po starcie i wiatr sloneczny na calej trasie lotu. Po dotarciu w sasiedztwo Marsa mialyby juz wiatr sloneczny na znosnym poziomie wyjawszy przypadki rozblyskow. Naladowane czasteczki chromosfery bez trudu mogly zdeformowac dostatecznie duzo danych wprowadzonych do pamieci obu komputerow, zeby powaznie naruszyc ich dzialanie. Komputer plecakowy nie jest zdolny do samoobrony — co innego 3070, ktory ma dosc rezerwowej pojemnosci na nieustanna wewnetrzna kontrole i korekte. W momentach przestoju — a bedzie mial wiele momentow przestoju, dochodzacego do dziewiecdziesieciu procent czasu dzialania nawet przy korzystaniu z niego przez Rogera — porownywalby dane w kazdym ze swych potrojnych ukladow pamieci. Jesli jakis element danych roznilby sie od tego samego elementu danych w pozostalych ukladach pamieci, sprawdzilby zgodnosc danych sasiadujacych; jezeli wszystkie dane beda zgodne, wowczas zbada wszystkie trzy uklady pamieci i skoryguje ow jeden niezgodny bit do zgodnosci z pozostalymi dwoma. W przypadku podwojnej niezgodnosci porownalby dane, o ile to mozliwe, z komputerem plecakowym. Juz na wieksza redundancje nie moglysmy sobie pozwolic, ale to i tak bylo sporo. W sumie bylysmy bardzo zadowolone. Co prawda krazacy na orbicie 3070 potrzebowal mnostwo energii. Wyliczylysmy wskaznik prawdopodobnego maksimum poboru mocy do prawdopodobnego zasilania w najgorszych warunkach dla kazdego sensownego zestawu baterii slonecznych i doszlysmy do wniosku, ze margines bezpieczenstwa jest zbyt waski. W efekcie Raytheon otrzymal zamowienie z prawem pierwokupu na jeden ze swych generatorow magnetohydrodynamicznych, a ekipy specjalistow zabraly sie do roboty nad modyfikacja Route 128 do wystrzelenia w przestrzen kosmiczna i automatycznego dzialania na orbicie wokolmarsjanskiej.

3070 i generator MHD po wejsciu na orbite przycumuja do siebie. Generator dostarczy wszelkiej potrzebnej komputerowi energii i pozostanie mu jej jeszcze tyle, zeby za posrednictwem mikrofal przekazywac uzytkowe nadwyzki na dol, na powierzchnie Marsa, do Rogera, ktory je wykorzysta w razie potrzeby do zasilania swoich wlasnych czesci mechanicznych oraz wszelakiego pobierajacego moc sprzetu, jaki zechcialby zainstalowac.

Kiedy juz zalatwilysmy sie z tymi wszystkimi planami, trudno nam bylo pojac, jak moglysmy myslec na poczatku, ze sobie bez tego poradzimy. To byly piekne dni! Zazadalysmy i niezwlocznie udzielono nam wszelkiej niezbednej pomocy. Tulsa zyla bez swiatel dwie noce w tygodniu, zeby zapewnic nam potrzebne rezerwy energii, zas Instytut Napedow Odrzutowych stracil swoj caly personel od medycyny kosmicznej na rzecz naszego programu.

Trwalo wczytywanie danych. Sfalszowane sygnaly harcowaly wesolo po obu komputerach, plecakowym w Rochester i duplikacie 3070, sciagnietym pospiesznie na Merritt Island. Lecz my tropilysmy je, osaczalysmy i korygowalysmy, i wszystko szlo wedlug harmonogramu.

Swiat zewnetrzny nie byl, rzecz jasna, tak piekny.

Przy uzyciu bomby plutonowej chalupniczej produkcji, zrobionej z materialow zrabowanych z reaktora w Carmarthen, walijscy nacjonalisci wysadzili w powietrze Koszary Hyde Parku i wiekszosc Knightsbridge. W Kalifornii w pozarze nie do opanowania plonely Gory Kaskadowe, podczas gdy helikoptery pozarnicze tkwily na ziemi z braku paliwa. Wybuch epidemii czarnej ospy wyludnil Pune i obecnie szalal tez w Bombaju, a meldowano o zachorowaniach od Madras po Delhi w miare jak ci, ktorzy byli w stanie, uciekali przed zaraza. Australijczycy postawili w stan gotowosci bojowej swoje sily zbrojne, NLA zazadala zwolania nadzwyczajnej sesji Rady Bezpieczenstwa ONZ, a Capetown byl oblezosy.

Wszystko bylo tak, jak przepowiadaly wykresy. Bylysmy swiadome tego wszystkiego. Nie ustawalysmy w pracy. Jesli ktoras z pielegniarek czy jakis inzynier znajdowal czas na martwienie sie, podtrzymywalo go na duchu oswiadczenie prezydenta. Na kazdej tablicy ogloszen i rozplakatowane w wiekszosci pracowni widnialy slowa Dasha:

ZAJMIJCIE SIE EOGEREM TORRAWAYEM, A JA ZAJME SIE BESZTA SWIATA.

Fitz James Deshatine

Nas nie trzeba bylo podtrzymywac na duchu, mysmy wiedzialy, jak wielkie znaczenie ma ta praca. Zalezalo od niej byc albo nie byc naszej rasy. W porownaniu z tym wszystko inne bylo bez znaczenia.

Roger przebudzil sie w kompletnej ciemnosci. Snil i przez chwile po przebudzeniu ten sen i jawa byly dziwacznie ze soba stopione. Snil o czyms, co mialo miejsce bardzo dawno temu, kiedy z Dorka i Bradem pojechali za miasto nad jezioro Texoma, w towarzystwie paru przyjaciol, ktorzy mieli zaglowke, i wieczorem wszyscy spiewali razem przy akompaniamencie gitary Brada, a ogromny ksiezyc szybowal ponad woda.

Przez owa chwile wydawalo mu sie, ze znow slyszy glos Brada… ale wsluchawszy sie uwazniej, juz na trzezwo, nie uslyszal nic. Nic nie slyszal. To bylo dziwne. W ogole zadnego dzwieku, zadnego mruczenia czy trzaskow telemetrycznych monitorow pod sciana, zadnego szelestu na korytarzu za drzwiami. Obojetne, jak bardzo sie wytezal, przy calej zwiekszonej czulosci swoich nowych uszu, nie slyszal najmniejszego dzwieku. Nie widzial tez swiatla. W zadnym kolorze, nigdzie, z wyjatkiem najniklejszej, przymglonej poswiaty swego wlasnego ciala i rownie niklej poswiaty bijacej od listew przypodlogowych. Poruszyl sie niespokojnie i stwierdzil, ze jest przywiazany do lozka. Na moment paniczny strach chwycil go za gardlo: w potrzasku, bezsilny, sam jeden. Czyzby go wylaczyli? Czy go celowo zamroczono? Co sie dzieje?

Przy jego uchu znowu ozwal sie cichutki glos:

— Roger? To ja, Brad. Twoje odczyty wskazuja, ze nie spisz.

Ulga byla nie do opisania.

— Tak — wzial sie w karby. — Co sie dzieje?

— Pozbawilismy cie doplywu bodzcow. Czy slyszysz cokolwiek poza moim glosem?

— Nic a nic — powiedzial Roger. — Zupelnie nic.

— A jak ze swiatlem?

Roger doniosl o mglistej poswiacie ciepla.

— To wszystko.

— Swietnie — rzekl Brad. — Teraz uwazaj, Roger. Zamierzamy wprowadzic cie kroczek po kroczku w zespol twoich nowych narzadow zmyslow. Proste dzwieki. Proste desenie. Mamy rzutnik w scianie nad wezglowiem lozka i ekran przy drzwiach — nie mozesz go oczywiscie widziec, ale on tam jest. Zamierzamy zrobic rzecz nastepujaca… chwileczke. Katarzyna uparla sie, zeby z toba pogadac.

Uslyszal nikle odglosy tarcia i szurania i nagle glos Katarzyny Doughty:

— Roger, ten zasraniec zapomina o jednej waznej rzeczy. Izolacja zmyslowa jest niebezpieczna, jak wiesz.

— Slyszalem o tym — przyznal Roger.

— Zdaniem specjalistow, najgorsza w niej jest swiadomosc bezsilnosci, uczucie, ze nie mozna z tego wyjsc. Wiec jak tylko poczujesz sie zle, po prostu mow cos; ktos z nas bedzie stale przy tobie i odpowie ci. Odpowiemy ci, Brad, albo ja, albo Sulie Carpenter, albo Klara.

— Wszyscy tutaj jestescie w tej chwili?

— O Jezu, oczywiscie… plus Don Kayman i general Scanyon, i, o rany, polowa Instytutu. Nie zabraknie ci towarzystwa, Roger. To ci przyrzekam. No dobra. Co powiesz o moim glosie, moze sprawia ci jakis klopot?

Zastanowil sie.

— Nie, to drobiazg. Brzmi troche tak jak skrzypienie drzwi — sprecyzowal.

— To niedobrze.

— Wcale tak nie uwazam. Zawsze brzmial wlasnie tak jakos podobnie, Katarzyno.

Zachichotala.

— Niech ci bedzie, i tak zaraz sie zamkne. A co z glosem Brada?

— Nic nie zauwazylem. A przynajmniej nie jestem pewny. Cos jakby mi sie snilo i przez chwile wydawalo mi sie, ze on spiewa,,Aure Lee”, przygrywajac sobie na gitarze.

— To interesujace, Roger! — wtracil Brad. — A jak teraz?

— Teraz nie. Mowisz swoim normalnym glosem.

— No tak, twoje odczyty wygladaja dobrze. W porzadku. Wrocimy do tego pozniej. Teraz zrobimy, co nastepuje: damy ci jasne, proste bodzce wzrokowe do obrobki. Jak powiedziala Katarzyna, mozesz mowic do nas

Вы читаете Czlowiek plus
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату