jej piwne oczy na zielone? Wzruszyl ramionami i dal temu spokoj.

My znalysmy odpowiedz. Zadalysmy sobie niemalo trudu, zeby znalezc Sulie Carpenter. Kryteria selekcji tworzyly dluga liste, na ktorej najmniej waznym punktem byl kolor wlosow oraz kolor oczu, jako ze jeden i drugi dawalo sie zmienic z latwoscia.

Ze zblizaniem sie dnia ostatecznego terminu sytuacja Rogera ulegala zmianie. Przez dwa tygodnie znajdowal sie w polozeniu polcia miesa na rzeznickim pienku, przewracany i rabany, bierny i bezwolny wobec tego, co z nim wyprawiaja. Nastepnie zostal uczniem i wypelnial polecenia swoich nauczycieli, uczac sie wladania wlasnymi zmyslami i uzywania wlasnych czlonkow. Bylo to przejscie z pozycji laboratoryjnego preparatu na pozycje polboga, a przebyl juz ponad polowe drogi. Czul, jak to sie staje. Juz od paru dni kwestionowal wszystko, co polecano mu robic, czasami odmawiajac. Katarzyna Doughty przestala juz byc szefowa, wladna nakazac mu sto podciagniec na drazku i godzinke piruetow. Stala sie jego pracownica, ktora zatrudnil sobie do pomocy. Brad zrobil sie znacznie mniej sklonny do sypania dowcipami jak z rekawa, byl znacznie powazniejszy i teraz on prosil Rogera o przyslugi: „Przelecialbys dla mnie te testy na rozroznianie barw, co? To bedzie dobrze wygladac w mojej pracy na twoj temat”. Roger czesto dawal sie uprosic, ale nie zawsze. Najczesciej i bez gadania udawalo sie to Sulie Carpenter, poniewaz to ona zawsze byla przy nim i zawsze sie o niego troszczyla. Niemal zapomnial, jak bardzo jest podobna do Dorki. Nie zapomnial jednak, ze jest bardzo ladna.

Sulie dostosowywala sie do jego nastrojow. Kiedy byl najezony, stawala sie cicha i pogodna. Jesli chcial porozmawiac, gawedzila z nim. Czasami grywali w gry planszowe — Sulie byla bardzo trudnym przeciwnikiem w scrabble. Raz pozna noca, kiedy Roger przeprowadzal eksperyment, jak dlugo moze wytrzymac bez snu, przyniosla gitare i spiewali sobie, a jej mily, dyskretny kontralt przyozdabial jego bezbarwny, prawie matowy szept.

Jej twarz ulegala przeobrazeniom w jego oczach, ale nauczyl sie z tym zyc. Obwody interpretujace zespolu jego narzadow zmyslow odzwierciedlaly jego uczucia, jesli do tego dopuscil, i zdarzaly sie chwile, kiedy Sulie Carpenter byla podobna do Dorki bardziej niz sama Dorka.

Po przebiegnieciu przez Rogera jego dziennego dystansu w marsjanskiej komorze normalnej Sulie scigala sie z nim w powrotnej drodze do pokoju — rozesmiana dziewczyna z dudniacym potworem — po szerokich korytarzach Instytutu: oczywiscie wygrywal z latwoscia. Pogawedzili troche, po czym ja zegnal.

Dziewiec dni do startu.

W rzeczywistosci mniej niz dziewiec. Trzy dni przed startem mial poleciec na Merritt Island, zas ostatni dzien pobytu w Tonce byl przeznaczony na zamontowanie mu komputera plecakowego i przestawienie czesci jego osrodka zmyslow na specyficzne warunki marsjanskie. Mial zatem szesc… nie, piec dni.

I od tygodni nie widzial Dorki.

Przejrzal sie w lustrze zainstalowanym na jego zadanie: owadzie oczy, skrzydla nietoperza, lekko polyskujace cialo. Pozwolil sobie dla zabawy na swobodny strumien wzrokowych interpretacji — od nietoperza przez olbrzymia muche do demona… i do siebie samego, takiego, jakim siebie pamietal, z mila twarza i mlodziencza sylwetka.

Gdybyz tak Dorka miala komputer posredniczacy w jej widzeniu! Gdybyz tak mogla widziec go takim, jaki byl kiedys! Poprzysiagl sobie, ze nie zadzwoni do niej, ze nie moze jej zmuszac do ogladania komiksowej postaci, jaka stal sie jej maz. Co poprzysiaglszy, podniosl sluchawke i wykrecil numer Dorki. Impuls byl nie do odparcia.

Czekal. Jego harmonijkowy zmysl czasu rozciagnal mu te przerwe w nieskonczonosc, zanim tlo obrazu rozblyslo z ekranu i brzeczenie z glosnika nadalo pierwszy dzwonek. Po czym czas zdradzil go ponownie. Do drugiego dzwonka znow uplynela wiecznosc. Wreszcie rozlegl sie i trwal tez wiecznosc, az wreszcie umilkl.

Nie odpowiadala.

Roger nalezal do tego rodzaju osobnikow, ktorzy wszystko licza, totez wiedzial, ze wiekszosc ludzi nie odpowiada przed trzecim dzwonkiem. Jednakze Dorka zawsze plonela z ciekawosci, kogo tez los zdarzy. Czy wyrwana z glebokiego snu, czy z wanny, rzadko pozwolila, zeby telefon zadzwonil wiecej niz dwukrotnie. Nareszcie zabrzmial trzeci dzwonek i — nadal bez odpowiedzi. Roger zaczynal cierpiec. Staral sie panowac nad tym, jak mogl najlepiej, nie chcac uruchamiac sygnalow alarmowych telemetrii. Nie mogl tego calkowicie powstrzymac. Nie ma jej — myslal. Jej meza zamieniono w potwora, a ona nie siedzi w domu i nie ubolewa nad tym, nie martwi sie; jest na zakupach, u przyjaciolki albo w kinie.

Albo z jakims mezczyzna.

Jakim mezczyzna?

Z Bradem — pomyslal.

Nie byloby to niemozliwe — zostawil Brada na dole przy komorze dwadziescia piec minut temu z zegarkiem w reku. Dosc czasu, zeby dotarl do Dorki. Moze ona wcale nie wyszla. Moze…

Czwarty dzwonek…

Byc moze oni tam sa, oboje, goli, i parza sie na podlodze na wprost telefonu. I ona mowi: „Przejdz do drugiego pokoju, zobacze, kto to”. A on mowi ze smiechem: „Nie, odbierzemy w tej pozycji”. I ona powie…

Piaty dzwonek… tlo obrazu rozkwitlo kolorami twarzy Dorki. A jej glos powiedzial:

— Halo?

Piesc Rogera wyprysla szybko jak mysl i przykryla obiektyw.

— Dora — powiedzial. Wlasny glos nie pierwszy raz wydal mu sie bezbarwny i chrapliwy. — Jak sie masz?

— Roger! — krzyknela. Radosc w jej glosie brzmiala bardzo prawdziwie. — Och, kochany, jak sie ciesze, ze dzwonisz! Jak sie czujesz?

— Swietnie — powiedzial machinalnie jego glos.

Dalej juz sam, bez udzialu swiadomosci, sprostowal owo stwierdzenie, opowiedzial, co sie z Rogerem dzialo, wyliczyl proby i cwiczenia. W tym samym czasie Roger wpatrywal sie w ekran ze wszystkimi zmyslami na najwyzszych obrotach.

Wygladala… jak? Zmeczona? Zmeczony wyglad byl potwierdzeniem jego obaw. Szlajala sie z Bradem co noc, nie baczac na cierpienia meza i jego blazenskie ponizenie. Swieza i radosna? Swiezy i radosny wyglad to rowniez potwierdzenie. Oznaczal, ze wypoczywala bawiac sie dobrze… nie baczac na katusze swego meza.

Torrawayowi wcale nie brakowalo piatej klepki, po prostu jego umysl przez cale zycie przywykl do analizowania i logiki. Nie uszlo jego uwagi, ze gra, ktora uprawia, zwie sie „Ty przegrywasz”. Wszystko bylo potwierdzeniem winy Dorki. Jednakze bez wzgledu na to, jak bacznie badal jej obraz i jak bardzo zwielokrotnionymi zmyslami, nie wygladala wrogo ani przesadnie serdecznie. Wygladala po prostu jak Dorka. I kiedy o tym pomyslal, zalala go fala czulosci, od ktorej glos mu uwiazl w gardle.

— Stesknilem sie za toba, kochanie — rzekl bezbarwnie.

Jedyne, co zdradzalo uczucia, to opoznienie jednej sylaby o ulamek sekundy: „kocha… nie”.

— I ja stesknilam sie za toba. Staram sie wynajdywac sobie rozne zajecia, moj drogi — szczebiotala. — Malowalam ci gniazdko. To niespodzianka, ale przeciez tyle czasu uplynie, zanim je zobaczysz, ze… No wiec, bedzie brzoskwiniowe. Z boazeria w kolorze jaskrow i mysle, ze chyba z jasnoblekitnym sufitem. Podoba ci sie? Zamierzalam najpierw zrobic to wszystko w ochrze i brazie, no wiesz, barwy jesieni, barwy Marsa, na twoja czesc. Ale pomyslalam, ze jak juz wrocisz, pewnie nie bedziesz mogl patrzec na barwy Marsa! — I szybko, jednym tchem spytala: — Kiedy sie zobaczymy?

Zaskoczyla go zmiana w jej glosie.

— No wiesz, wygladam dosc szkaradnie — rzekl.

— Wiem, jak wygladasz. Boze, Roger, czy ty myslisz, ze Midge, Brenda, Collie i ja nie omawialysmy tego przez ostatnie dwa lata? Jak tylko zaczal sie ten program. Widzialysmy rysunki. Widzialysmy fotografie modeli. I widzialysmy zdjecia Willy’ego.

— Nie jestem juz dokladnie taki jak Willy. Pozmieniali rozne rzeczy…

— Wiem i o tym, Roger. Brad opowiedzial mi o wszystkim. Chcialabym sie z toba zobaczyc.

W tym momencie twarz jego zony bez ostrzezenia — zmienila sie w twarz wiedzmy. Szydelko w jej dloni stalo sie brzozowa miotla.

— Widujesz sie z Bradem?

Bylaz przed jej odpowiedzia mikrosekundowa pauza?

— Pewnie nie powinien mi mowic — rzekla — ze wzgledu na tajemnice panstwowa, i tak dalej. Ale sama chcialam, zeby mi powiedzial. Nie takie to straszne, kochanie. Jestem dorosla. Dam sobie z tym rade.

Вы читаете Czlowiek plus
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату