pojemniki na smieci staczajace sie z dachu. Ladownik jednak byl odpowiednio do tego zbudowany, a zaloga od dawna juz tkwila w swych ochronnych kokonach.

Z ekranu dolecialo syczenie i trzaski stygnacego metalu.

A potem glos Brada.

— Jestesmy na Marsie — rzekl naboznie, a ojciec Kayman poczal szeptac slowa z mszy swietej.

— Laudamus te, benedicimus te, adoramus te, glonjicamus te. Gloria in excelsis Deo, et in terra pax hominibus bonae voluntatis.

I do znajomych slow dodal:

— Et in Mortis.

Pietnascie

Jak dobra nowina dotarla z Marsa na Ziemie

Kiedy po raz pierwszy zdalysmy sobie sprawe z istnienia powaznego niebezpieczenstwa wybuchu jakiejs wiekszej wojny, ktora zniszczylaby cywilizacje i zostawila Ziemie nie nadajaca sie do zycia, to znaczy wkrotce po tym, jak w ogole zaczelysmy sobie zdawac wspolnie sprawe z czegokolwiek — postanowilysmy podjac kroki zmierzajace do kolonizacji Marsa.

Nie bylo to dla nas latwe.

Cala ludzka rasa znajdowala sie w opalach. Jak swiat dlugi i szeroki wystepowaly niedobory energii, co powodowalo, ze sztuczne nawozy byly drogie, co powodowalo, ze ludzie byli glodni, co powodowalo grozace wybuchem napiecia. Swiatowe zasoby ledwo wystarczaly na samo tylko utrzymywanie miliardow ludzi przy zyciu. Trzeba bylo znalezc sposob oddania naszych tak bardzo potrzebnych gdzie indziej zdolnosci potrzebom dlugofalowego planu.

Powolalysmy trzy niezalezne trusty mozgow oddajac im wszystkie moce, jakie moglysmy ukrasc z codziennych potrzeb. Jeden poszukiwal drog wyjscia z rosnacych na Ziemi napiec. Drugi otrzymal zadanie szykowania miejsc schronienia na samej Ziemi, zeby nawet w wypadku wojny termojadrowej jakas mala garstka nas mogla przezyc. Trzeci szukal mozliwosci poza Ziemia.

Z poczatku wydawalo sie, ze mamy ich tysiace do wyboru i ze kazda z trzech glownych drog ma obiecujace odgalezienia. Jedna po drugiej drogi urywaly sie. Nasze najkorzystniejsze oceny — nie te, ktore dalysmy prezydentowi Stanow Zjednoczonych, lecz nasze prywatne, ktorych nikt nie widzial procz nas — okreslaly prawdopodobienstwo wybuchu wojny termojadrowej w najblizszym dziesiecioleciu na zero przecinek dziewiec, zamknelysmy wiec osrodek rozwiazywania napiec miedzynarodowych juz w pierwszym roku.

Poszukiwanie miejsc schronienia bylo nieco bardziej obiecujace. Okazalo sie, ze analizy, przy najbardziej niekorzystnych zalozeniach, wyznaczaja kilka rejonow Ziemi, ktore najprawdopodobniej unikna bezposredniego ataku, jak Antarktyda, fragmenty Sahary, a nawet skrawek Australii i sporo wysp. Wybrano dziesiec miejsc. Prawdopodobienstwo zaglady dla kazdego z osobna wynosilo zaledwie zero przecinek jeden lub jeszcze mniej, a dla calej dziesiatki lacznie bylo stosunkowo nieznaczne. Lecz w szczegolowej analizie wyszly na jaw dwa slabe punkty. Po pierwsze, nie mozna bylo miec pewnosci, ile izotopu o dlugotrwalym zaniku promieniotworczym pozostanie po takiej wojnie w atmosferze, a wszystko przemawialo za nadmiernym poziomem promieniowania jonizujacego przez co najmniej tysiac lat. W takiej skali czasu prawdopodobienstwo przezycia chocby jednego z uchodzcow stawalo sie daleko mniejsze niz zero przecinek piec. Na domiar zlego wiazalo sie to z koniecznoscia inwestycji. Budowa podziemnych schronow i konieczne wyposazenie ich w ogromne ilosci skomplikowanej aparatury elektronicznej, generatorow, zapasow paliwa i tak dalej bylo w praktyce niemozliwe. Nie moglysmy w zaden sposob zdobyc pieniedzy. Zatem rozwiazalysmy ow trust mozgow i wszystkie moce, jakimi dysponowalysmy, zostaly skierowane na kolonizacje pozaziemska. Poczatkowo wygladalo to na najmniej obiecujace rozwiazanie ze wszystkich. Mimo to jednak udalo nam sie tego dopiac — cudem!

Wyladowanie Rogera Torrawaya zakonczylo pierwszy i najtrudniejszy etap. Z chwila gdy podazajace za nim statki dotra na swoje pozycje, na orbicie czy na powierzchni planety, bedziemy mogly po raz pierwszy snuc plany na przyszlosc, majac pewnosc, ze nasza rasa nie zginie.

Totez z ogromna satysfakcja obserwowalysmy, jak Roger stawia stope na powierzchni planety.

Jego plecakowy komputer stanowil szczytowe osiagniecie mysli technicznej. Mial trzy niezalezne uklady laczone poprzecznie i korzystajace z tych samych urzadzen, lecz z redundancja wystarczajaca do zapewnienia kazdemu z nich niezawodnosci rzedu zero przecinek dziewiec przynajmniej do chwili, kiedy rezerwowy komputer 3070 wejdzie na orbite. Jeden uklad posredniczyl w percepcji Rogera. Drugi sterowal jego podsystemami nerwow i miesni, ktore umozliwialy mu chodzenie i ruchy. Trzeci telemetrycznie przekazywal wszystkie jego bodzce wejsciowe. Cokolwiek on widzial, my widzialysmy to samo na Ziemi.

Kosztowalo nas nieco trudu, zeby to zorganizowac. Zgodnie z prawem Shannona na przekazywanie wszystkiego nie starczalo szerokosci pasma, ale wykorzystalysmy metode losowa. Przekazywany byl w przyblizeniu jeden bit na sto — najpierw do odbiornika radiowego w ladowniku, gdzie na stale wyznaczylysmy jeden kanal do tego celu. Nastepnie byl retransmitowany do statku na orbicie, w ktorym szybowal general Hesburgh zaopatrzony w ekran telewizyjny — podczas gdy z jego kosci ulatnial sie wapn. Stamtad po oczyszczeniu i wzmocnieniu nadawano go z wielokrotnym przyspieszeniem do pierwszego z brzegu synchronicznego satelity Ziemi, jaki w tym momencie lapal zarowno Marsa, jak i Goldstone.

Tak wiec w tym wszystkim, co widzialysmy, zaledwie jeden procent byl „prawdziwy”. Ale to wystarczalo. Reszte wypelnial program porownujacy, opracowany przez nas dla odbiornika w Goldstone. Hesburgh widzial jedynie szereg statycznych obrazkow; na Ziemi nadawalysmy cos, co sie niczym nie roznilo od kreconego na miejscu filmu z tego wszystkiego, co widzial Roger.

W ten sposob na calej Ziemi, na ekranach telewizyjnych we wszystkich krajach, ludzie ogladali bezowobrazowe szczyty gor wznoszacych sie na wysokosc szesnastu kilometrow, widzieli odblask marsjanskiego slonca na obramowaniach okien ladownika, a nawet mogli odczytac wyraz twarzy ojca Kaymana, kiedy podnioslszy sie z kleczek po raz pierwszy ogarnal spojrzeniem Marsa.

W Palacu Dolnym w Pekinie wielcy wladcy Nowej Ludowej Azji przerwali sesje planowania, zeby popatrzec na ekran. Patrzyli z mieszanymi uczuciami. To byl triumf Ameryki, nie ich.

W Gabinecie Owalnym prezydenta Deshatine’a nic nie macilo radosci. Byl to nie tylko triumf amerykanski, ale i osobisty triumf prezydenta, ktorego imie na zawsze mialo oznaczac tego, kto wprowadzil ludzkosc na Marsa. Niemal kazdy byl przynajmniej odrobine uradowany, nawet Dorka Torraway w prywatnym pokoju na zapleczu sklepu, gdzie siedzac z broda podparta dlonmi studiowala przeslanie widoczne w oczach jej meza. No i oczywiscie caly personel pozostaly w wielkim bialym szescianie Instytutu pod Tonka w Oklahomie ogladal filmy z Marsa prawie na okraglo. Oni mieli na to mnostwo wolnego czasu. Nie zostalo im prawie nic innego do roboty. To bylo zdumiewajace, jak pusty zrobil sie ten budynek zaraz po opuszczeniu go przez Rogera. Wszyscy tutaj otrzymali nagrody, od chlopakow z magazynu wzwyz: dla kazdego osobista pochwala od prezydenta, plus trzydziesci dni dodatkowego urlopu i awans o jeden stopien. Klara Bly wykorzystala swoj urlop na dlugo odkladany miesiac miodowy. Weidner z Freelingiem poswiecili ten czas na napisanie na brudno rozprawy naukowej Brada: kazdy jej paragraf, w miare jak praca schodzila z maszyn, przekazywali mu na orbite, odbierajac jednoczesnie poprawki Brada via Goldstone.

Vern Scanyon odbyl oczywiscie z prezydentem tournee bohatera po piecdziesieciu czterech stanach i stolicach dwudziestu panstw obcych.

Brenda Hartnett pokazala sie dwukrotnie na ekranach telewizyjnych razem z dziecmi. Zasypano ich lawina prezentow. Wdowa po czlowieku, ktory oddal zycie, aby Roger Torraway znalazl sie na Marsie, byla teraz milionerka. Wszyscy oni mieli swoja godzine chwaly, jak tylko rakieta wystartowala i Roger ruszyl w droge, a zwlaszcza w owych momentach tuz przed ladowaniem.

Po czym swiat spojrzal na Marsa za posrednictwem oczu Rogera i receptorow naszego brata na jego plecach i cala ta slawa prysnela jak banka mydlana. Odtad liczyl sie juz tylko Roger.

Mysmy rowniez patrzyly. Zobaczylysmy Brada i Dona Kaymana w skafandrach, jak konczyli przygotowania do opuszczenia statku. Rogerowi skafander nie byl potrzebny. Stanal w drzwiach ladownika na palcach i zastygl bez ruchu, wdychajac won jalowego powiewu, a rozpostarte za nim wielkie czarne skrzydla plawily sie w

Вы читаете Czlowiek plus
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату