Wziela od Jennifer swiece i zaczela zapoznawac sie z zawartoscia szafek.

– Wyglada niezle – stwierdzila, kiedy przejrzala wszystkie. – Sypkie produkty sa na miejscu. Byloby wspaniale, gdybysmy jeszcze tylko mieli wode. Jedzenia starczy na caly tydzien, jesli bedzie to konieczne.

– Chyba nie – zasmiala sie Jennifer. – Rikard powiedzial, ze na pewno wyruszymy stad jutro przed poludniem. Taki pierwszy pazdziernikowy snieg szybko sie topi, wiec dojdziemy do glownej drogi i zlapiemy autostop.

Louise Borgum weszla do kuchni, rozejrzala sie niespokojnie, po czym zapytala:

– Czy moge byc w czyms pomocna?

Trine odrzekla:

– Na razie, dopoki nie ma pradu, nie mozemy zrobic zbyt wiele. Jesli bedziemy sie musieli bez niego obyc, to obawiam sie, ze przyjdzie nam piec chleb z maki i sniegu nad zarem z ognia w kominku.

– Nie ma zadnych konserw?

– Nie, jest tylko mleko w proszku, ale i do niego potrzebujemy wody.

– Czy sprawdzalyscie w piwnicy? – zapytala Louise.

– Nie znalazlam klucza. A poza tym nie wiem, czy sie odwaze tam zejsc w takich ciemnosciach.

– Rownie dobrze ja to moge zrobic – zapewnila Louise Borgum.

Och, nie, nie idz tam, pomyslala z przerazeniem Jennifer. Tam na dole… ktos jest, slyszal go Svein.

– Trine! – rozlegl sie wrzask Borrego. W ciemnosci daly sie slyszec jego niepewne kroki, a zaraz potem on sam pojawil sie w drzwiach kuchni. – Trine, potrzebne mi kapcie, chodz nas rozpakowac!

Jennifer popatrzyla z uwaga na rozgniewanego mezczyzne, nie rozumiejac, o co mu chodzi, Trine zas od razu pospieszyla z odpowiedzia:

– Zaraz przyjde, tylko…

– Czy nie zabralismy czegos do jedzenia? Jestem glodny, zrob mi jakas kanapke!

– Nie wiedzialam, ze jestes kaleka – odezwala sie zdumiona Jennifer.

Borre odwarknal:

– Do diabla, wcale nie jestem kaleka!

– Chodzi mi o to, ze sam nie potrafisz otworzyc torby ani naszykowac sobie kanapek.

– To nie moja robota! Zarabiam rocznie sto trzydziesci tysiecy, ty bezczelna dziewucho, moze to malo, co? Mam jeszcze pracowac za innych?

Jennifer popatrzyla na niego ze wspolczuciem.

– Biedny czlowiek – rzekla ze smutkiem. – To straszne kalectwo.

– Chodz, Borre – ponaglila go zona. – Przygotuje ci cos do jedzenia.

Akurat kiedy wyszli, zapalilo sie swiatlo. Wlaczyla sie lodowka.

– Hurra! – wykrzyknela radosnie Jennifer. – To rozwiazalo mnostwo naszych problemow.

Oczom kobiet ukazala sie kuchnia w calym swoim ubostwie.

– Wiem jedno – zasmiala sie Jennifer. – Nie reflektuje na ten dom! Nie potrafilabym tez prowadzic hotelu.

– A odwazylabys sie spedzic tu samotnie noc? – zapytala Louise.

– Nie zastanawialam sie nad tym. Wlasciwie nigdy sie nie zastanawiam.

– Wlasnie to zauwazylam – usmiechnela sie Louise. – Zupelnie sie z toba zgadzam co do Borrego Pedersena. Tacy jak on doprowadzaja do pasji feministki, a kobiety pokroju Trine to typowe niewolnice. Czy… ten policjant jest dla ciebie kims specjalnym?

Jennifer odpowiedziala dopiero po zastanowieniu:

– Mozna chyba tak powiedziec. Wlasciwie nigdy nie nawiazalam kontaktu z rodzicami. Mieli dosc klopotow ze soba i nie bylam im potrzebna, poza tymi okazjami, kiedy mogli sie pochwalic swoim aniolkiem A kiedy ten ich aniolek okazal sie prawdziwym enfant terrible, nie wiedzieli, co robic, i znowu poswiecili sie architekturze. Sa mili i hojni, i strasznie zajeci, a takze dumni z tego, ze radze sobie sama. „Dzieci nalezy przyzwyczajac do samodzielnosci”, tak mowia tym, ktorzy oczywiscie chca ich sluchac. Sama nie wiem, czy wierza w to swoje usprawiedliwienie. W pewnym okresie mojego zycia Rikard zastepowal mi i matke, i ojca. Potem zniknal.

Przy ostatnich slowach glos jej sie zalamal. Niemal w tym samym momencie zauwazyla, ze Rikard odszedl od drzwi. Najwyrazniej chcial wejsc do kuchni, ale sie rozmyslil. Zastanawiala sie, ile mogl uslyszec z jej dlugiej przemowy. Jennifer nie miala zwyczaju rozmawiac o swoim zyciu, ale Louise Borgum, ktora wlasnie przegladala szafki i polki, przypadla jej do serca.

Tymczasem do kuchni wrocila Trine. Najwyrazniej juz nakarmila Borrego, pomyslala zlosliwie Jennifer.

– Popatrzcie, kuchenka elektryczna dziala! – ucieszyla sie Trine. – A wiec brakuje nam tylko wody.

– Chyba niedlugo bedzie – rzekla Louise. – Ivar powiedzial, ze kiedy tylko naprawia prad, z latwoscia odmroza wode w kranach. Oczywiscie zakladajac, ze woda nie zamarzla gdzies na zewnatrz, bo wtedy bedzie gorzej.

Jennifer odkrecila kran. Najpierw wydobywaly sie z niego jakies chrapliwe odglosy, ale za jakis czas, bulgocac, zaczela leciec woda.

Trzy kobiety zabraly sie do przygotowania posilku. Najlepiej radzila sobie z tym Trine, Louise pomagala jej z wielka wprawa, natomiast Jennifer z westchnieniem przyznala, ze tego rodzaju zajecia zawsze uwazala za zlo konieczne.

– Ale ci to sprawnie idzie – rzekla z podziwem, patrzac na Trine.

– Musialam sie nauczyc, kiedy wyszlam za maz za Borrego. On chce, zeby wszystko bylo przygotowane perfekcyjnie. Moja corka mowi, ze nie powinnam mu uslugiwac jak niewolnica, ale skoro sie ze mna ozenil, musze go akceptowac takim, jaki jest. Takie jest moje zdanie. Utrzymuje mnie przeciez przez te wszystkie lata.

W slowach mowiacej dalo sie wyczuc lekki smutek pomieszany z wdziecznoscia dla mezczyzny, ktory zechcial j sie ozenic z kims tak niewiele wartym jak ona.

Gdy w jadalni zestawiono kilka stolikow, wszyscy poczuli, ze nastroj zaczyna sie poprawiac.

– Brakuje nam tylko kieliszeczka wodki do kolacji – stwierdzil Ivar. – Czy znalazlyscie moze klucz do piwnicy?

W tym momencie Jennifer wyczula cos jakby gwaltowne poruszenie, ale wrazenie bylo tak niejasne i ulotne, ze szybko puscila je w niepamiec.

– Nie, niestety – odparla Trine.

– Szkoda – rzucil Svein. – Kto wie, co sie moze kryc tam na dole.

Jennifer sie wzdrygnela, a Rikard wyjasnil szybko:

– Jennifer mysli raczej o duchach niz o alkoholu.

Wszyscy sie rozesmieli, jakby uslyszeli dobry zart, ale zaraz zamilkli. Siedzieli teraz bez ruchu przy stole, zerkajac tylko na siebie z przerazeniem.

Ktos schodzil z gory, stawiajac ciezkie, niepewne kroki.

ROZDZIAL III

Pierwszy zerwal sie z miejsca Rikard, przebiegl przez salon i wpadl do holu. Podazylo za nim kilka odwazniejszych osob. Reszta, a wsrod nich Jennifer, dolaczyla pozniej.

To niemozliwe, pomyslala. Czyzby w tym domu mieszkal ktos jeszcze?

Dla osoby wierzacej gleboko w duchy, widma, upiory i wszelkie inne zjawy tego rodzaju mysl nie byla mila.

Jennifer powolnym krokiem doszla do holu i zerknela zza drzwi. Wszyscy juz tam stali, pochyleni nad czyms lezacym na podlodze, czego nie mogla dostrzec. Zblizyla sie ostroznie, w kazdej chwili gotowa do odwrotu, gdyby okazalo sie to konieczne.

Odsloniecie tajemnicy przynioslo prawdziwe rozczarowanie. Plastikowa wanna i bryla lodu o nieregularnych ksztaltach oraz niewielki strumyczek roztopionej wody. Tylko tyle.

Rikard wyjasnial wlasnie zebranym, co zaszlo.

– Wanna musiala chyba stac na poreczy albo na krawedzi stopnia. Kiedy cieplo z kominka dotarlo do gory, lod sie roztopil, a poniewaz wanna byla nierownomiernie obciazona, wszystko sie przewrocilo i z hukiem spadlo ze schodow. Zabierzmy ja, Ivar, jesli sie przyda w kuchni, i wracajmy do przerwanego posilku.

– Satysfakcjonuje cie to wyjasnienie? – zapytala cicho Jennifer, idaca obok Rikarda.

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату