– Ale chyba nikt oprocz nas tu nie mieszka – upewniala sie Jennifer, spogladajac bezwiednie w strone holu. – Hotel byl przeciez zamkniety na klucz, nie oswietlony i zimny, kiedy dotarlismy.

– Nie chodzi mi o zadne zywe istoty – zaprzeczyla zdecydowanie Trine.

– No wiesz co! – mruknela Louise Borgum.

Ona takze przez caly dzien prawie sie nie odzywala. Jennifer zwrocila uwage na to, ze wygladala na znacznie starsza i bardziej wyczerpana, szczegolnie zdradzaly to jej oczy. Ruchy miala gwaltowne i nerwowe. Na szczescie odkryla jedna pocieszajaca rzecz – spory zapas papierosow w hotelowym kiosku. Ivar wlamal sie tam wspolnie z nia, ale za kazda wzieta paczke uczciwie zostawiali pieniadze.

– Nie mozemy wpasc w histerie – rzucil ostrzegawczo Rikard pod adresem Trine. – Nie wierzymy w duchy.

– Ivar! – zagadnela Trine. – Czy slyszales o jakiejs niewyjasnionej albo ponurej historii zwiazanej z hotelem?

Ivar wiercil sie na krzesle.

– E tam, o kazdej takiej ruderze kraza niedorzeczne historie. Trollstolen…? Slyszalem, ze powiesil sie tu ktos przyjezdny… Ale to stalo sie tak dawno temu.

– Czy on straszy?

– Ona, to byla kobieta. Nie, nie sadze.

– Wiec jednak cos w tym jest?

– Nie, nic, co mozna by stwierdzic z cala pewnoscia.

Przerwal im Rikard.

– Ta dyskusja nie ma sensu, a poza tym przeraza tylko ludzi z wyobraznia. Mamy tu dziewczyne, ktora cierpi na lek przed ciemnoscia. Jutro z samego rana sprawdzimy dokladnie cale pietro, zeby wszystkich uspokoic. Trine, czy chcialabys sie przeniesc do innego pokoju?

Zawahala sie.

– Tak, dziekuje, rzeczywiscie bym chciala. Albo nie, w koncu byl moim mezem! To takie maloduszne, ze nie mam odwagi tam spac, tylko dlatego, ze…

Zamilkla bezradnie.

Ivar z Rikardem wyniesli cialo Borrego do najbardziej odleglej czesci hotelu. Znalezli tam kilka dodatkowych pokoi mieszkalnych przeznaczonych dla sluzby. Polozyli go w jednym z nich, probujac, na ile to mozliwe, przywrocic tam porzadek. Zaden z nich nie darzyl Borrego Pedersena cieplymi uczuciami, prawie go nie znali, a to, co zdazyli zaobserwowac, nie zachecalo do zawierania blizszej z nim znajomosci, ale z pewnoscia nie zyczyli mu smierci!

Niewatpliwie zycie Trine stalo sie teraz bardziej znosne. Jednak nie powiedzieli tego glosno.

Potem wrocili do pozostalych, ktorzy zaczeli sie rozchodzic do swoich pokoi na kolejna noc.

– Jutro musza juz nas stad zabrac! – rzucila Trine z desperacja.

– Naturalnie, ze tak – przytaknal uspokajajaco Rikard.

Dorzucal wlasnie drew do ognia w kominku, zeby plonal w nocy, kiedy sie zorientowal, ze jeszcze nie wszyscy udali sie na spoczynek. Ktos za nim stal.

– Jennifer? Jeszcze sie nie polozylas?

– Nie, ja… – Przygladala sie z wielka uwaga swojemu palcowi wskazujacemu. – Nie mialam dotychczas okazji cie zapytac, co slychac u Johnny’ego?

– U Johnny’ego? Dziekuje, w porzadku. Jest w szkole policyjnej, ma mila dziewczyne.

– To wspaniale! Fajny z niego chlopak.

Rikard popatrzyl na nia z uwaga. Troska o Johnny’ego nie byla raczej powodem, dla ktorego zwlekala z pojsciem do pokoju.

– Znowu sie boisz zostac sama?

Potaknela glowa bardzo zawstydzona, oczy miala spuszczone.

– Ta skrzynia…

Rikard, ktory dobrze wiedzial, jak bujna fantazje ma Jennifer, odparl pojednawczo:

– Pewnie sadzisz, ze spoczywa w niej jakis szkielet. Wiec chodzmy to sprawdzic!

Ruszyl pospiesznie do holu i zanim zdazyla zaprotestowac przeciw temu nierozwaznemu przedsiewzieciu, otworzyl wieko i zaczal przeszukiwac skrzynie.

– Obrusy. Kilimy. Przescieradla i inne tkaniny. Ani jednej najmniejszej piszczeli. Jestes zadowolona?

Przechodzac obok Jennifer w przelocie potargal jej wlosy.

– Wariatka! – rzucil bez cienia zlosliwosci.

Jennifer poczula ogromne zazenowanie. Tymczasem Rikard przystanal w pewnym oddaleniu od kominka i przypatrywal sie jej w zamysleniu.

Jennifer? myslal zdziwiony. Czy to jest naprawde to utrapienie mojej mlodosci?

Gruby jasnoniebieski sweter, przylegajacy ciasno do ciala dziewczyny, podkreslal kolor jej oczu. Rikarda ogarnela idiotyczna ochota, zeby powoli przesunac rekami wzdluz jej ksztaltow, glaskac ja coraz nizej az do bioder. Juz czul pod palcami te doskonale linie…

Jennifer? Co za absurdalna mysl! Dziecko, ktoremu wycieral nos, czekal na nie przed drzwiami damskiej toalety na stacji w rodzinnym miescie, zapraszal do cukierni na ciastka, a pozniej napawal sie nie skrywana wdziecznoscia i podziwem malujacymi sie w tych intensywnie niebieskich oczach.

Potem z jej powodu przezyl najwiekszy wstrzas w zyciu… Nie, nie, nie mogl tu stac i patrzec na Jennifer jak na kobiete! Byla tak niedojrzala, wlasciwie jeszcze dziecko, a poza tym cos z nia musialo byc nie w porzadku, jesli chodzi o psychike, ale nie potrafil dociec, co to bylo. Powinien sie jej strzec jak zarazy!

Opadl na krzeslo z glebokim westchnieniem.

– Przepraszam – powiedziala cicho. – Przychodze do ciebie i bredze o wymyslonych nieboszczykach, podczas kiedy ty masz prawdziwe zmartwienia.

Popatrzyl jej w oczy i przez moment wydawalo mu sie, ze dziewczyna czyta w jego myslach.

Nagle jakby przestraszyla sie slusznosci swojego rozumowania. Jej wzrok przyciagnely mokre buty i ubrania suszace sie przy kominku.

– Rikard – zaczela surowo. – Ciagle chodzisz w przemoczonych butach. Teraz ty stracisz stopy!

– Nie, ja…

Ale Jennifer byla stanowcza. Przyklekla przy nim i zaczela mu rozsznurowywac buty.

– Nie mozemy sobie pozwolic na to, zebys sie przeziebil.

Rikard czul sie na tyle zmeczony, ze nie mial sily stawiac oporu. Pozwolil, by sciagnela mu buty i skarpety, ktore powiesila przy ogniu.

– Tak jak myslalam – odezwala sie z wyrzutem. – Masz lodowate stopy!

Zaczela rozcierac mu nogi recznikiem.

– Nawet twoje stopy maja powazny wyglad – usmiechnela sie. – Trudno pojac, ze te grozne kosciste palce u nog byly kiedys malutkimi rozowiutkimi tlusciutkimi paluszkami.

Rikardowi trudno bylo zachowac powage.

– Zechcesz zostawic moje nogi w spokoju? – zapytal i wybuchnal niepohamowanym smiechem.

Jennifer spojrzala na niego z podziwem.

– Chcialabym, zebys sie czesciej usmiechal. Jestes wtedy taki piekny!

– O Boze, Jennifer! Juz mi cieplo. Dziekuje!

Siedziala dalej na podlodze przy jego krzesle, z glowa pochylona w jego strone, a on lekko glaskal jej wlosy. Ogien na kominku przemienil sie w ciemnoczerwony zar, roztaczajac wokol cieply blask i skrywajac cala ohyde starego hotelu.

– Gdybym tak umiala cofnac czas, Rikard – rzekla powoli. – Do tamtych dni, kiedy moglam uslyszec twoj spokojny glos, ktory wprowadzal lad do mojego zagmatwanego swiata. Do tych dni, kiedy bylam dzieckiem.

– Wtedy tez mialas problemy i przezywalas ciezkie chwile – przypomnial.

– Tak, ale mialam ciebie i moglam sie do ciebie zwrocic. Pozniej… nie mialam nic. Bardzo dobrze rozumiem twoje znuzenie.

– Nie znuzylo mnie to, Jennifer. Po prostu tak sie stalo, ze musialem wyjechac.

Nie rozwijal tego delikatnego tematu. Wiedzial, ze Jennifer nigdy nie zrozumiala, co sie naprawde wowczas wydarzylo. Usmiechnal sie lagodnie, mowiac:

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату