adresatowi, jak tylko sie znajdziemy w Vindeid. Zapatrujesz sie na to sceptycznie? Nie martw sie, wydostaniemy sie stad, obiecuje! Najwyrazniej przynajmniej dwojka naszych towarzyszy niedoli zna sie od dawna. Juz ci mowilem, ze cos sie tutaj nie zgadza.

– Wobec tego mozemy chyba wykluczyc Louise Borgum, bo byla z toba caly czas na gorze?

– Wcale nie! Raz po raz ode mnie uciekala, wpadla w histerie. Rownie dobrze mogla zdazyc podrzucic ci list, a takze probowac cie udusic. Tam na gorze jest tak duzo zakamarkow, no i te egipskie ciemnosci…

Jennifer zastanowila sie nad tym, co uslyszala.

– Powiedziala, ze uslyszala cos na pietrze, i dlatego tam poszla. Wierzysz w to?

Rikard stal tylem do swiatla, wiec twarz mial pograzona w cieniu, ale Jennifer i tak widziala, ze jego intensywnie szare oczy obserwuja ja uwaznie.

– Nie mam w kazdym razie dowodow na to, ze klamala.

– Jak wygladalo pomieszczenie, w ktorym ja znalazles?

– Byl to maly podreczny magazyn, gdzie sprzataczki przechowuja potrzebne rzeczy. Srodki czystosci, posciel i temu podobne. Louise zachowywala sie nienormalnie, caly czas krzyczala, przypadkowo nadepnela na jakies butelki i mogla sie nimi pokaleczyc.

– Mysle, ze cos zobaczyla – odezwala sie zamyslona Jennifer.

– Och, przestan juz. Nie chce znowu wysluchiwac tych bzdur! Dzisiaj Louise czuje sie w kazdym razie lepiej, ale ma strasznie spuchniete oczy!

– Musi duzo plakac. Nie sadze, zeby byla szczesliwa.

– Na pewno nie jest! To nie wyglada dobrze, Jennifer! Nerwowo chora kobieta, jeden zgon i jeden czlowiek zagubiony w burzy snieznej, a poza tym mnostwo tajemniczych wydarzen. Ty tez jestes dosc skomplikowana istota!

– Nic nie szkodzi – odparla lekko. – Zebym tylko mogla byc z toba, wszystko bedzie dobrze. Gdybysmy odtad mogli byc juz na zawsze razem!

Rikard uniosl brwi w rozbawionym zadziwieniu.

– Czy to maja byc oswiadczyny?

– Oswiad…? – Spojrzala na niego zdumiona. – Dlaczego musisz zawsze wszystko komplikowac?

– Jestem innego zdania. Uwazam, ze to znacznie ulatwiloby sprawe.

– Ale ja nie to mialam na mysli.

– Tak, wiem. – Otoczyl ja ramieniem. – Jennifer, dorosnij wreszcie! Juz nie daje sobie z toba rady!

Jej gleboko niebieskie oczy patrzyly na niego powaznie.

– Boje sie. Dorosle zycie jest jak duzy ciemny las. Kilka razy rzucil na mnie swoj cien. Nie mam odwagi do niego wejsc. Wole zostac na lace i sie bawic.

– Ale czy ty nie rozumiesz, ze ta zabawa jest niebezpieczna? Moze na ciebie rzucic inne ponure cienie.

– Chodzi ci o moja psychike? Wiem o tym, nie martw sie, staram sie zachowac rownowage.

– Nie uda ci sie tego robic w nieskonczonosc.

Przez chwile stali wyczekujaco, nie wiedzac, jak kontynuowac ten dialog, ktory wlasciwie byl zawoalowanym slawnym pojedynkiem. Kiedy Jennifer sie zorientowala, ze Rikard szykuje sie do zadania kolejnego pytania, uprzedzila go:

– Jak sie czujesz w policji?

– Niezle. Chociaz sam nie wiem. Niestety, zgubilem gdzies swoje idealistyczne podejscie. Czasami czuje wielkie zniechecenie. Zmienila sie mentalnosc spoleczenstwa. Nie jest sie juz traktowanym jak stroz porzadku, lecz jak wrog. Nie potrafie tez zrozumiec niektorych moich kolegow. Zawod policjanta zawsze przyciagal mezczyzn rozumujacych w stylu: „Jesli rozrabiaja, trzeba im dac nauczke! A jesli nie rozrabiaja, jak zamierzali, najlepiej dac im nauczke na wszelki wypadek”. Jest ich niewielu, ale sa. A ty, Jennifer? Wspominalas cos o szkole. Wlasciwie jak ci minely te wszystkie lata?

Poruszyla sie niespokojnie.

– Musze przyznac, ze zalosnie bezproduktywnie. Rodzice chcieli, zebym studiowala architekture, a ja, zeby sie zblizyc do ich swiata, zgodzilam sie. Interesowali sie mna, Rikardzie. Rozmawiali ze mna, zabierali na spotkania. Przez jakis czas. Nie mialam czego szukac wsrod architektow! Nie radzilam sobie na studiach, nie podobal mi sie ten kierunek i zrezygnowalam. Wtedy znowu przestali sie mna zajmowac. Teraz nie robie nic.

– A co bys chciala robic?

– Nie wiem – odparla krotko. – Czy to nie straszne, ze wlasnie w tym czasie, kiedy trzeba sobie wybrac zawod, czlowiek czuje sie zupelnie rozkojarzony i niepewny? Nie wydaje mi sie, zebym byla w tym odosobniona. Tak naprawde najbardziej interesowaloby mnie pisanie, ale moi rodzice uwazaja, ze to zaden zawod. Twierdza, ze to hobby!

– Boze drogi! – mruknal Rikard. – Rozmawialem kiedys z jednym pisarzem. Powiedzial mi, ze odczuwal ogromna potrzebe pisania. Nakaz wewnetrzny.

– Dokladnie tak to czuje! – wybuchnela szczesliwa Jennifer. – Gdybys wiedzial, ile brulionow zapisalam! Czasami moge pisac cala noc, albo kilka dni bez przerwy!

Rikard usmiechnal sie lagodnie.

– Pozwol mi cos kiedys przeczytac! Na pewno znajdziesz swoje zyciowe powolanie, nie boj sie! Byc moze bedzie to pisarstwo. Masz przed soba cale zycie. Cudowne zycie!

Przez ulamek sekundy znowu zobaczyl w jej spojrzeniu te sama bezgraniczna rozpacz, ktora widzial poprzedniego dnia. Potem odwrocila glowe. Stala nieruchomo, patrzac na tumany sniegu przetaczajace sie nad rownina i nielicznymi karlowatymi brzozami, przyciskanymi do ziemi przez wiatr. Zadrzala.

– Chodzmy sie ogrzac – poprosila.

Rikard nie od razu poszedl za nia. Stal pograzony w rozmyslaniach.

Co sie z nia stalo? Z ta mala energiczna Jennifer.

Z jakichs niezrozumialych powodow poczul sie winny.

ROZDZIAL VI

Przy kominku stal stol z zimnymi przekaskami, a nad ogniem wisial dymiacy kociolek z kawa.

– Troche prymitywnie – odezwala sie Trine, wnoszac z kuchni talerz z chrupkim chlebem – ale na wiecej nas tu nie stac. Och, jak wspaniale znalezc sie w cieple! W kuchni sa takie przeciagi!

Dolaczyl do nich Jarl Fretne.

– Czuje sie taki zdrowy i przydatny – rzekl z usmiechem. – Wspaniale jest moc wykorzystac swoja sile fizyczna. Ale cale rece mam w zywicy od tego noszenia drewna. Jesli mi wybaczycie…

Oddalil sie w strone pokoi. Trine i Jennifer spojrzaly na siebie, zaskoczone i rozbawione ta jego nagla rozmownoscia. Nadszedl Ivar, ale on nie wygladal na zadowolonego.

– Probowalem sprawdzic, dlaczego nie mamy pradu – wyjasnil – ale do niczego nie doszedlem…

Przerwal mu okrzyk Jarla Fretne.

– Co sie znowu dzieje? – mruknal Rikard, wstajac.

Wszyscy podazyli za nim w strone pokoju Jarla.

– Jako policjant powinienes sie tym zajac – rzucil poirytowany lektor. – Popatrz na to!

Bylo jasne, ze ktos w najwiekszym pospiechu przeszukal pokoj Jarla. Zawartosc torby podroznej lezala rozrzucona na podlodze, szuflady powysuwano, drzwi szaf pootwierano na osciez, a posciel na lozku porozrzucano.

Trine probowala pomoc przywrocic porzadek.

– Nie, zostawcie to – nakazal ostro Rikard. – Jarl, czy wiesz, dlaczego ktos to zrobil?

Rikard wymienil porozumiewawcze spojrzenia z Jennifer. Niedostrzegalnie skinela glowa. Oboje pomysleli o tym samym.

– Nie – odpowiedzial Fretne. – Nie wiem. Nie mialem tu nic cennego, tylko rzeczy osobiste.

– Idzcie jesc – polecil Rikard. – Lektor i ja zaraz do was przyjdziemy.

Jennifer, wracajac do stolu, zastanawiala sie, jak moglo do tego dojsc. Panie byly przeciez zajete w kuchni, a panowie…

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату